Nadchodzi nowy rok i warto przypomnieć decyzje rządu z 2011 roku, które niewątpliwie będą miały wpływ na sytuację gospodarczą w 2012 roku: wzrost płacy minimalnej oraz podwyżki wynagrodzeń dla nauczycieli i służb mundurowych. Gdy w Europie coraz więcej mówi się o obniżce płac w celu przywrócenia konkurencyjności gospodarek, nasz rząd postępuje odwrotnie.
Rząd podjął decyzję o podniesieniu płacy minimalnej o 8,2%, choć zgodnie z zapisami ustawy wzrost ten mógł być o 2,7 pkt proc. niższy. Podnoszenie płacy minimalnej ma negatywne skutki dla gospodarki. Wzrost płacy minimalnej powoduje spadek popytu na pracę, co przekłada się na wzrost bezrobocia. Negatywny wpływ wzrostu płacy minimalnej na liczbę miejsc pracy jest skoncentrowany w segmencie osób o najniższych kwalifikacjach i niewielkim doświadczeniu zawodowym (w tym osób dopiero co wchodzących na rynek pracy). Część osób, które stracą pracę oficjalnie, znajdzie zatrudnienie w szarej strefie. Co prawda, szara strefa z punktu widzenia ekonomicznego jest zjawiskiem pozytywnym (lecz raczej suboptymalnym), jednakże rząd traci wpływy z podatków od pracy. Wysoka płaca minimalna sprzyja wykluczeniu społecznemu najgorzej sytuowanych oraz dualizacji rynku pracy. Dlatego też nie można traktować jej jako instrumentu polityki socjalnej.
Kolejnym skutkiem, chyba trochę niedostrzeganym przez komentatorów, jest pojawienie się mechanizmu dostosowań płacowo-cenowych. Wyższa płaca minimalna oraz podwyżki w budżetówce spowodują wzrost przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce. To zaś uaktywni żądania płacowe w innych segmentach rynku pracy, gdzie wynagrodzenia są, formalnie lub nieformalnie, powiązane z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce. Wyższe płace, oznaczające wyższy koszt wytworzenia produktów, są rekompensowane przez wzrost cen produktów w gospodarce. W przypadku podwyżek w budżetówce mechanizm transmisji jest trochę inny – wyższe dochody gospodarstw domowych oznaczają wzrost popytu w gospodarce. Skutkiem podwyżek wynagrodzeń będzie więc przyspieszenie tempa wzrostu cen w gospodarce.
Warto zauważyć, że obecne tempo inflacji wynosi 4,8% (XI ‘11), znacznie przekraczając górną granicę wahań wokół celu inflacyjnego. Dodatkowa presja inflacyjna, wywołana wspomnianymi decyzjami rządu, zmusi RPP do podniesienia stóp procentowych, aby walczyć z narastającą inflacją. Jednakże pojawia się uzasadniona obawa, że w przyszłym roku może wystąpić recesja w strefie euro. Koincydencja trzech niekorzystnych zjawisk – restrykcyjnej polityki pieniężnej, zewnętrznego szoku popytowego, wyższych kosztów pracy obniżających cenową konkurencyjność polskiego eksportu, spowoduje głębokie spowolnienie gospodarcze w Polsce, a być może recesję. Spadek koniunktury poważnie utrudni zmniejszanie deficytu budżetowego przez rząd – zadania, które premier przedstawia jako jeden ze swoich priorytetów. Spodziewamy się raczej spadku wpływów podatkowych i większe od planowanego deficytu budżetowego. Realne staje się przekroczenie drugiego progu ostrożnościowego, a być może dojście do trzeciego, i przymus wprowadzenia radykalnego planu konsolidacji finansów publicznych wraz z jego konsekwencjami. Pogłębienie się kłopotów budżetowych może dać impuls psychologiczny napędzający panikę inwestorów.
Podsumowując, hojne podwyżki jakie zafundował nam rząd będą miały bardzo poważny skutek uboczny w postaci wyższej inflacji, z którą bank centralny będzie walczył podnosząc stopy procentowe. Restrykcyjna polityka pieniężna ograniczy zaś tempo wzrostu gospodarczego, pogłębiając kłopoty budżetowe rządu.