Wprowadzanie nowych technologii do firmy zazwyczaj wiąże się z zatrudnieniem nowych pracowników, np. do obsługi nowych urządzeń. Jednocześnie ostateczne skutki przyjęcia nowej technologii nigdy nie są do końca znane a priori – nikt nie ma 100% pewności, że korzyści będą większe od kosztów.
Amerykańskie firmy dzięki liberalniejszemu prawu pracy mogą eksperymentować – zatrudniać nowych pracowników i wprowadzać nowe technologie. Jeśli nowa technologia zawiedzie pokładane w niej nadzieje, firma zawsze może się z niej wycofać, zwalniając zaangażowanych w dany projekt ludzi i zapomnieć o sprawie.
Sytuacja europejskich firm jest trudniejsza. Jeśli już zdecydują się wprowadzić nową technologię, a ta zawiedzie pokładane w niej nadzieje, firmie znacznie trudniej będzie się wycofać. Nawet jeśli zrezygnuje z samej technologii, problemem bedzie zwolnienie ludzi, którzy zostali zatrudnieni na jej potrzeby.
Oznacza to, że koszty pomyłki w przypadku amerykańskich firm są niższe, a z nieudanych projektów można się relatywnie łatwo wycofać. To sprawia, że amerykańskie firmy są znacznie bardziej skłonne niż ich europejscy konkurencji, eksperymentować i wprowadzać nowe, jeszcze nie sprawdzone rozwiązania. Europejskie firmy tymczasem, mając świadomość wszystkich kosztów związanych z ewentualną pomyłką, zostają w tyle i czekają aż nowe technologie zostaną w pełni sprawdzone.
Poza widoczną różnicą miedzy USA a UE autorzy badania pokazują też zróżnicowanie w samej Unii Europejskiej. W krajach z bardziej liberalnymi przepisami dotyczącymi zwolnień rzeczywiście udział zatrudnienia w branżach szeroko korzystających z teleinformatyki w w zatrudnieniu ogółem jest wyższy, a osoby tam pracujące są bardziej produktywne.