Autorem tekstu jest Edo Omercevic, prezes Center for Advancement of Free Enterprise, think tanku promującego wolność gospodarczą w Bośni i Hercegowinie. Dziękujemy AtlasOne za zgodę na tłumaczenie i publikację tekstu. Tłumaczył Liwiusz Wojciechowski.
Wydaje się, że mamy do czynienia z bośniacką wiosną ludów. Przez wiele dni ludzie w całym kraju demonstrowali przeciwko rządowi i wzywali rządzących do ustąpienia. Demonstracje przerodziły się w zamieszki. Spalono budynki, a cywile i policjanci zostali ranni w trakcie rozruchów. Płonęły archiwa bośniackich instytucji publicznych. Cały system administracyjny był bliski upadkowi. W tak silnie zbiurokratyzowanym kraju jak Bośnia i Hercegowina, utrata dokumentów oznacza załamanie systemu.
W przeciwieństwie do wielu innych miejsc, te demonstracje nie są skierowane przeciwko tyranom u władzy. Ludzie protestują z powodu braku środków do życia i pracy. Oficjalnie ok. 40 proc. Bośniaków jest bezrobotnych, a wiele osób powyżej 30 roku życia nie posiada nawet jednego dnia oficjalnego zatrudnienia.
Przyczyny tej skrajnej sytuacji są oczywiste.
Według rankingu wolności gospodarczej przygotowywanego przez Fraser Institute w roku 2011 Bośnia zajęła 91 miejsce na 152 krajów. Szczególnie źle wypadła pod względem udziału państwa w gospodarce (122) oraz restrykcji w prowadzeniu działalności gospodarczej (120)
Otwieranie działalności gospodarczej w Bośni to istny koszmar. Jest to bardzo kosztowne. By zarejestrować spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością wymagana jest opłata wynosząca niemal trzykrotność miesięcznego wynagrodzenia (przeciętne miesięczne wynagrodzenie wynosi 420 euro). Na tym nie koniec. Po zarejestrowaniu należy uiszczać coroczną opłatę na poziomie ok. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia. Na dodatek, co najmniej dwie osoby muszą być zatrudnione za płacę minimalną brutto wynoszącą 300 euro. Nawet zatrudnieni na bezpłatnych praktykach kosztują przedsiębiorstwa, które w takim przypadku muszą płacić ok. 100 euro miesięcznie na rzecz państwa. Gdyby tego było mało, podatek VAT musi być zapłacony zanim sprzedawca otrzyma pieniądze od swoich klientów.
Ale największy koszmar pojawia się, gdy państwowi inspektorzy dokonują kontroli w przedsiębiorstwach. Nawet niewielkie niedopatrzenia mogą kosztować fortunę. Piekarnia w moim sąsiedztwie została zamknięta po tym, jak inspektor doszukał się nieprawidłowości w podsumowaniu miesięcznym dla urzędu skarbowego, pomimo przesyłania codziennych sprawozdań. Właściciel otrzymał grzywnę 1000 euro, której nie mógł i nie chciał zapłacić. W rezultacie moja dzielnica straciła piekarnie, a jej właściciel i jego rodzina wrócili na rynek pracy konkurować o jakże nieliczne wolne miejsca.
Sklepy, bary i inne drobne biznesy są zamykane, ponieważ nieznacznie odbiegają od ustalanych przez państwo norm. W niespełna 4 milionowym kraju jest ok. 65,000 zablokowanych kont bankowych 40,000 przedsiębiorstw. Poza tym przedsiębiorstwa są winne państwu ponad 700 mln Euro w postaci różnych podatków (uwzględniając tylko i wyłącznie przedsiębiorstwa o zobowiązaniach przewyższających 25,000 euro)
Kumoterstwo rządu nie tylko stało się przyczyną trudności, ale doprowadziło do żądania przez ludzi jeszcze silniejszej interwencji ze strony państwa. Na przykład w Tuzli ok. 600 osób oskarżyło władze o przymykanie oka na upadek wielu przedsiębiorstw państwowych po ich prywatyzacji. Ludzie zażądali by rząd ocalił je zapewniając dalsze zatrudnienie i wynagrodzenia.
Dodatkowo, wielu bezrobotnych żąda by to państwo tworzyło nowe miejsca pracy, gwarantowało zatrudnienie absolwentom, ograniczało możliwość zatrudnienia do jednego etatu na osobę, zapewniało powszechną opiekę zdrowotnej i ogólnie lepsze jutro. Są to niemożliwe do realizacji typowe postulaty komunistów i socjalistów. Jedynymi rozsądnymi żądaniami są obniżenie wysokich zarobków elit politycznych (dla wysoko postawionych polityków są one 2 razy wyższe niż w sąsiedniej Serbii i 5 razy wyższe od przeciętnego dochodu w Bośni) i uproszczenie biurokracji.
Demonstracje w całej Bośni pokazują, że ludzie mają dość obecnego bałaganu, ale ich żądania pokazują, że są w błędzie jeśli chodzi o najlepsze rozwiązania. Jeżeli politycy zgodziliby się na żądania demonstrantów, to wpływ państwa na życie stałby się jeszcze bardziej uciążliwy.
To czego potrzebuje obecnie Bośnia i Hercegowina najlepiej sformułował wybitny ekonomista Ludwig von Mises: Droga dla słabiej rozwiniętych krajów by stać się bogatszymi nie prowadzi przez pomoc materialną. Dobrobyt nie jest wynikiem tylko inwestycji kapitałowych. Jest to problem duchowy, intelektualny i ideologiczny. Najważniejsze w krajach rozwijających się jest to, by zrozumiały one filozofię wolności gospodarczej i prywatnej przedsiębiorczości.
Jeśli nie uda nam się tego osiągnąć, obecne demonstracje nie doprowadzą do lepszej, ale do zdecydowanie gorszej przyszłości dla mieszkańców Bośni i Hercegowiny.