Autorem tekstu jest Johnny Munkhammar (1974-2012), były polityk Umiarkowanej Partii Koalicyjnej (ang. Moderate Party) i poseł Szwedzkiego Parlamentu. Autor książki „The Guide to Reform” (wyd. Timbro/IEA, 2007). Dziękujemy „Johnny Munkhammars Minnesfond” za zgodę na tłumaczenie artykułu. Ukazał się on po raz pierwszy w 2011 r. w The Wall Street Journal. Tłumaczyli Jakub Reliszka i Marek Tatała.
W targanej kryzysem Europie jest jedno państwo, które w ogóle nie ma problemów z deficytem w finansach publicznych, a ostatnio odnotowuje nawet nadwyżkę budżetową. Ten sam kraj, od dłuższego czasu, znajduje się wśród najszybciej rosnących gospodarek Europy ze wzrostem PKB sięgającym w tym roku 4 proc. (2011 r. – przyp. tłum.).
Tym państwem jest Szwecja. Przez wiele lat, zagraniczni politycy wskazywali ją jako kraj godny naśladowania czyniąc mnie – Szweda – dumnym z tego faktu. Niestety, dość często wyciągają oni błędne wnioski ze szwedzkiego sukcesu. Przykładowo, zawsze kiedy mam wykład gdzieś w Europie na temat reform gospodarczych, słyszę takie oto pytanie: „Ale Pan pochodzi ze Szwecji, która jest socjalistyczna i odnosi sukcesy – czemu więc powinniśmy wprowadzać reformy wolnorynkowe?”.
Tak naprawdę Szwecja nie jest socjalistyczna.
Według wielu badań, m.in. tych przeprowadzonych w ramach The World Values Survey („Globalne badania wartości”), Szwecja łączy jeden z najwyższych poziomów indywidualizmu na świecie, głębokie zaufanie dobrze funkcjonującym instytucjom i wysoką spójność społeczeństwa. W gronie 160 państw, w których mierzono wskaźnik wolności gospodarczej, Szwecja zajmuje 21 miejsce i jest jednym z nielicznych krajów, którym udało się poprawić ten wynik w czasie ostatniego kryzysu finansowego (dane z 2011 r. – przyp. tłum.). Ponadto, Szwecja znajduje się w rankingu wolności gospodarczej wyżej niż Niemcy czy Belgia, a także państwa przechodzące przez reformy, takie jak Cypr i Gruzja.
Prawdą jest, że Szwedzi nie zawsze mogli się cieszyć takim stopniem wolności. Jednakże „szwedzki socjalizm” panował tylko przez kilka dekad, głównie w latach 70. i 80. XX wieku. I jak to zwykle bywa to te dekady są jedyną skazą na najnowszej historii szwedzkiego sukcesu.
W XIX wieku Szwecja była jednym z najbiedniejszych i najgorzej rozwiniętych krajów w Europie. To właśnie wtedy, Minitster Finansów Johan August Gripenstedt – zwolennik de Tocqueville’a i Bastiata – wprowadził daleko idące reform ekonomiczne, które zapoczątkowały zmianę systemu gospodarczego na kapitalistyczny. Szwecja otworzyła się na resztę świata, a co za tym idzie wolny handel i migrację. Rozkwitała wolna przedsiębiorczość i konkurencja. Dodatkowo, przeprowadzona została deregulacja sektora finansowego.
W roku 1890, Szwecja odnotowywała najwyższy wzrost gospodarczy na świecie a sytuacja taka utrzymywała się aż do roku 1950. Przez te 60 lat obciążenia podatkowe w Szwecji były niższe niż europejska, a nawet amerykańska średnia. Dopiero w 1950 r. poziom tych obciążeń wzrósł do 20 proc. PKB, pozostając mino wszystko na relatywnie niskim poziomie.
Jednakże, idee socjalistyczne zyskiwały na popularności w powojennej Europie i Szwecja również nie oparła się temu trendowi. Lata 1970-1980 były dekadą radykalnych ingerencji państwa w działania rynku, jak i samo społeczeństwo. W tym czasie Szwecja podwoiła obciążenia podatkowe, upaństwowiła mnóstwo gałęzi gospodarki, na nowo uregulowała poszczególne rynki, rozwinęła sektor publiczny i zamknęła granice. W roku 1970 Szwecja mogła pochwalić się czwartym najwyższym PKB na mieszkańca na świecie. Do roku 1990 Szwedzi spadli w tym rankingu o 13 pozycji. Przez te 20 lat realne płace w Szwecji wzrosły jedynie o jeden punkt procentowy.
Mimo tych zmian w polityce państwa, pozostałości po poprzednich sukcesach pozostały, a pomysł podążania za “szwedzkim modelem” zdobył uznanie na świecie. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie fakt, że przyczyny sukcesu tego „modelu” przypisywano często błędnie rozrostowi państwa, który tak naprawdę niszczył godny do pozazdroszczenia szwedzki dobrobyt. Ta sytuacja wprowadziła zamęt w prowadzonej w kraju debacie publicznej i zbyt długo skutecznie powstrzymywała wprowadzenie niezbędnych reform.
Pod koniec lat 80., Szwecja zaczęła na nowo proces deregulacji rynku, obniżyła opodatkowanie oraz optowała za polityką stabilnej waluty i niskiej inflacji. Na początku następnej dekady tempo reform przyspieszyło i większość rynków – poza rynkiem pracy i mieszkaniowym – zostały zliberalizowane. Państwo sprzedało swoje udziały w wielu spółkach i zwiększyło niezależność banku centralnego. Wprowadzono vouchery na edukację, zwiększając tym samym możliwość wyboru i konkurencję w systemie szkolnictwa. Rząd obniżał emerytury finansowane z budżetu i wprowadził prywatne plany emerytalne, przez co system emerytalny lepiej uwzględnia aktualną sytuację demograficzną.
To właśnie te zdecydowane reformy, które doprowadziły do zliberalizowania gospodarki, a nie państwo socjalne, położyły podwaliny pod sukces szwedzkiej gospodarki, który obserwujemy w ostatnich latach. Po reformach przeprowadzonych na początku lat 90-tych realne płace Szwedów wzrosły o około 35 proc. w ciągu dekady. Ponadto, wraz ze wzrostem produktywności w przedsiębiorstwa i wzrostem dochodów mieszkańców, znacznie poprawił się standard życia. Obecnie, więcej ludzi korzysta z restauracji, podróżuje za granicę, kupuje DVD i nowe samochody. Więcej ludzi może pozwolić sobie na więcej.
Warto jednak zauważyć, że reformy gospodarcze były przeprowadzane falami. Po ich dużej intensywności na początku lat 90-tych, tempo nieco osłabło i dopiero kiedy centroprawicowy rząd powrócił do władzy, wolnorynkowe reformy ponownie powróciły do łask. W zeszłym roku (2010 – przyp. tłum.), centroprawicowa koalicja, której przewodzi moja partia, została ponownie wybrana pokonując lewicową opozycję o prawie 7 punktów procentowych. Co takiego obiecywała lewica? Odwrócenie reform gospodarczych.
Nawet mając w świadomości skutki kryzysu finansowego, Szwedzi odrzucili propozycje lewicy. Przez ostatnie cztery lata, szwedzki rząd jeszcze bardziej otworzył granice i umożliwił tym samym migrację zarobkową. Sprzedano kolejne państwowe przedsiębiorstwa i zmniejszono liczbę urzędników. Ponadto, rząd zmniejszył podatek od nieruchomości, zniósł podatek majątkowy, a także wprowadził nowy system podatków dochodowych, który pozwala pracownikom o średnich dochodach zatrzymanie dodatkowo ekwiwalentu jednej miesięcznej pensji. Obecnie, całkowity dochód państwa z tytułu podatków wynosi 45 proc. PKB, przy czym jeszcze 10 lat temu było to aż 56 proc. PKB.
Poza tym zasiłki dla bezrobotnych, urlopy zdrowotne i plany wcześniejszego przechodzenia na emeryturę zostały usprawnione tak, aby stymulować zatrudnienie. Liczba osób otrzymujących tego typu świadczenia, które były na niezwykle wysokim poziomie w szczytowej fazie państwa socjalnego, spadła od 2006 roku o 150 tys. osób. Jest to jeden z głównych powodów tak dobrego stanu finansów publicznych w Szwecji. Rząd w Sztokholmie wprowadził także prawo, pozwalające Szwedom na wybranie dostawcy usług medycznych , a także innych usług publicznych. Doprowadziło to do silnego wzrostu przedsiębiorczości w sektorze opieki medycznej a dzięki konkurencji usługi te zyskały znacząco na jakości.
Oczywiście problemy takie jak bezrobocie wśród młodych, nieelastyczny rynek mieszkaniowy, kolejki do lekarzy i zbyt wysokie podatki wciąż dotykają Szwecję. Dlatego reformy zwiększające wolność gospodarczą w kraju powinny być i będą kontynuowane. Do tej pory ich efekty były bardziej niż zachęcające. To jest prawdziwa lekcja, którą powinniśmy czerpać ze „szwedzkiego modelu”.