Unijne analizy i rezolucje dotyczące Polski powinny mówić nie tylko o zagrożeniach dla praworządności, ale także o niebezpieczeństwach gospodarczych, związanych z brakiem zgodności interwencjonistycznej polityki polskiego rządu z fundamentalnymi zasadami ekonomicznymi Unii Europejskiej. Co więcej, w pewnych przypadkach powody do sprzeciwu wobec interwencjonizmu polskiego rządu mają nawet socjaldemokraci i zieloni!
Ograniczenie praworządności w Polsce było jednym z tematów posiedzenia Parlamentu Europejskiego w dniach 12-15 września 2016 r. W środę 14 września europarlamentarzyści przyjęli projekt rezolucji popierany przez wszystkie najważniejsze frakcje: Europejską Partię Ludową, Socjalistów i Demokratów oraz Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy. Rezolucja[1] wyraża zaniepokojenie różnymi zmianami w Polsce, dokonywanymi przez rząd Beaty Szydło oraz przez Sejm, w którym większość ma Prawo i Sprawiedliwość. Tym razem europosłowie krytykują nie tylko brak zażegnania „paraliżu Trybunału Konstytucyjnego”, ale także szereg innych zjawisk: „upolitycznienie polskiej administracji”, ograniczenie „przedstawiania niezależnych, bezstronnych i dokładnych treści” przez ustawę o mediach publicznych, jak również zmiany w ustawach o bezpieczeństwie, które „niewspółmiernie ingerują w prawo do prywatności”.
Wśród tych słusznych obaw nie znajduje się jednak niestety żadne odniesienie do prowadzonej przez PiS ryzykownej polityki gospodarczej, która zajmuje przecież istotne miejsce w katalogu zagrożeń płynących z działań obecnego rządu, a co ważne – jest jednocześnie sprzeczna z promowanymi przez UE ekonomicznymi fundamentami, takimi jak zakaz pomocy publicznej, stabilne finanse państwa oraz realizacja różnorodnych – a nie zawężonych – celów z unijnych funduszy strukturalnych. Podobnie jak europosłowie krytykują „upolitycznienie polskiej administracji”, tak samo powinni krytykować „upolitycznienie polskiej gospodarki”.
Przykładem takiego, niezgodnego z unijnymi zasadami, upolitycznienia gospodarki jest interwencjonistyczny plan Morawieckiego. Opiera się on przede wszystkim na idei wspierania przez państwo dużych firm, aby stawały się one „narodowymi championami”. Według planu to nie producenci i konsumenci, lecz państwo będzie decydować o tym, w jakim regionie kraju które gałęzie gospodarki mają się prężnie rozwijać, np. Podkarpacie ma zasłynąć z konstruowania dronów. Można także przypuszczać, że to właśnie te faworyzowane przez państwo firmy będą miały w ramach planu ułatwiony dostęp do funduszy unijnych, ponieważ koncepcja Morawieckiego zakłada, że „Inwestycje [z funduszy unijnych] zostaną podporządkowane celom Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju”. Na całą „Strategię na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju” w latach 2016-2020 polski rząd planuje przeznaczyć z budżetu państwa 530 mld zł (dla porównania: roczne dochody budżetu państwa prognozowane na 2017 r. to 324 mld zł[2]).
Po planie Morawieckiego widać, że instytucje Unii Europejskiej – nie tylko Parlament Europejski w przyszłości, ale także np. Komisja Europejska w ramach badań w zakresie tzw. procedury nierównowag makroekonomicznych – mogą skrytykować Polskę za trzy rzeczy stojące w sprzeczności z unijnymi wartościami dotyczącymi gospodarki.
Po pierwsze, UE zdecydowanie sprzeciwia się udzielaniu przez instytucje publiczne pomocy przedsiębiorstwom. Zakaz udzielania pomocy publicznej widnieje we wspólnotowym prawie już od Traktatu Rzymskiego z 1958 roku, a podstawą wprowadzenia tego przepisu była idea sprzeciwu wobec faworyzowania firm przez państwo niezależnie od przyświecającego państwu celu takiej interwencji[3]. „Wszelka pomoc przyznawana przez Państwo Członkowskie lub przy użyciu zasobów państwowych w jakiejkolwiek formie, która zakłóca lub grozi zakłóceniem konkurencji poprzez sprzyjanie niektórym przedsiębiorstwom lub produkcji niektórych towarów, jest niezgodna z rynkiem wewnętrznym” – czytamy obecnie w Traktacie o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (art. 107). Przykładem wyegzekwowania tego zapisu jest nakazanie węgierskim liniom lotniczym Malév zwrócenia 30,7 mld forintów państwowych dokapitalizowań, których tamtejsi urzędnicy (za rządów Bajnaia i Orbána) w ramach „wsparcia” udzielili temu przedsiębiorstwu[4]. Tymczasem w planie Morawieckiego słowo „wsparcie” pojawia się 404 razy[5]. Takie skupienie na „wsparciu” dla firm, zwłaszcza dużych, które mają stać się narodowymi – w domyśle: państwowymi – championami, powinno zapalić u Komisji czy europosłów alarmową lampkę, że polski plan prorozwojowy będzie opierał się w jakiejś części na pomocy publicznej.
Po drugie, Unia Europejska – widząc szkodliwość wysokiego deficytu i długu dla całej gospodarki i indywidualnych osób – promuje stabilne finanse publiczne, co na poziomie traktatowym znalazło swoje odzwierciedlenie w nakazie utrzymywania deficytu sektora instytucji rządowych i samorządowych na poziomie maksymalnie 3 proc. PKB pod groźbą rozpoczęcia procedury nadmiernego deficytu przez Radę UE. Tymczasem w Polsce nie tylko plan Morawieckiego, ale także – przed czym ostrzega Unia[6] – warty ok. 20 mld zł rocznie program 500 zł na dziecko oraz planowana obniżka wieku emerytalnego mogą łatwo zburzyć stabilność finansów publicznych, do czego dochodzi jeszcze wyrażane przez polski rząd lekceważenie zasadności istnienia unijnych limitów fiskalnych (na przykład, jak uspokajał wicepremier Morawiecki, zapominając o wzroście bezrobocia młodych w Polsce z 17,2 proc. w 2008 r. do 25,8 proc. w 2011 r.[7]: „Przypomnę, że 5 lat temu deficyt był 8 proc., a potem 7 proc. i nic się strasznego nie stało”[8]…). Dlatego widząc, że polskie władze otwarcie negują istotne dla polityki UE powiązanie wysokiego deficytu ze złą sytuacją gospodarczą, eurodeputowani powinni byli się do tego odnieść w rezolucji poświęconej Polsce. To, że prognozowany przez rząd Szydło na 2017 rok deficyt sektora general government wynosi 2,9 proc. PKB, a nie 3 proc., wydaje się być tylko kwestią kreatywnej księgowości (UE prognozuje Polsce na 2017 r. 3,1 proc. deficytu). Jednak w roku 2018 przy takim rozwoju państwowego interwencjonizmu trudno będzie ukryć to, że mamy np. 3,4 proc. PKB deficytu; musielibyśmy jak Grecja fałszować statystyki. Skoro taka praktyka Grecji budziła ostrą krytykę Unii Europejskiej, tym bardziej Wspólnota powinna teraz wyprzedzająco ostrzegać Polskę przed powtórzeniem się takiego scenariusza.
Po trzecie, wygłoszona przez polski rząd zapowiedź podporządkowania wydawania środków unijnych pod cele państwowego planu, w którym w dodatku rządzący bardzo dokładnie wybrali priorytetowe według nich gałęzie gospodarki i regiony, oznacza brak uczciwej konkurencji w ubieganiu się przez różne podmioty o pieniądze z Unii Europejskiej. Istnieje ryzyko, że niektóre unijne priorytety o charakterze społecznym, takie jak np. walka z wykluczeniem cyfrowym, unowocześnianie szkół i uniwersytetów czy aktywizacja długotrwale bezrobotnych poprzez szkolenia czy pomoc w rozpoczęciu działalności gospodarczej, nie będą mogły być zrealizowane, ponieważ fundusze i programy – mimo wcześniejszych ustaleń Polski z Komisją Europejską – będą podporządkowane pod nakreślone przez rząd zadania reindustrializacyjne, w tym tworzenie „championów narodowych”. Zagrożenie ograniczenia różnorodności celów wydawania unijnych funduszy powinno w Parlamencie Europejskim budzić zaniepokojenie także tych polityków, którzy mają poglądy socjaldemokratyczne i proekologiczne. Tak samo w Komisji i na posiedzeniach Rady UE.
Dlaczego w słusznej rezolucji Parlamentu Europejskiego o Polsce nie znalazły się akcenty ekonomiczne? Prawdziwe skutki niezgodnego z europejskimi wartościami planu Morawieckiego i innych decyzji ekonomicznych rządu Szydło – czyli wysokie zadłużenie państwa i jego konsekwencje w postaci wzrostu podatków dla „przeciętnych obywateli” oraz utrudnionego dostępu niewspieranych przez rząd firm do finansowania – powinny leżeć na sercu europarlamentarzystom, którzy z zaniepokojeniem przyglądają się sytuacji w Polsce. Tak jednak nie jest, czego przyczyną może być to, że – mimo wolnorynkowych korzeni Unii Europejskiej – w ostatniej dekadzie we Wspólnocie obserwuje się zwrot ku ideom interwencjonistycznym, czego dowodzą programy takie jak „Gwarancje dla Młodzieży”, promujące m.in. subsydiowanie zatrudnienia i fasadową pomoc taką jak zawieranie z bezrobotnym umowy obiecującej aktywizację. Stanowiąca bazę do analizowania sytuacji Polski w przyjętej 14 września rezolucji Karta Praw Podstawowych UE skupia się na prawach socjalnych, a o swobodzie gospodarczej wspomina tylko jednym zdaniem, afirmując zresztą podporządkowanie jej ustawodawstwu i pomijając konieczność zapewnienia swobodzie gospodarczej wolności od nadmiernego ustawodawstwa (art. 16: „Uznaje się wolność prowadzenia działalności gospodarczej zgodnie z prawem Unii oraz ustawodawstwami i praktykami krajowymi”). Martwi to, że nawet osobny projekt rezolucji autorstwa mających wolnorynkowe tendencje Liberałów i Demokratów (ALDE) nie zawierał odniesień do ryzyka wypływającego z ekonomicznej polityki obecnego rządu Polski.
Jednak mimo wszystko odniesienia do zagrożeń gospodarczych, choć bardzo ogólnikowe, znalazły się w rezolucji przyjętej przez Parlament Europejski w 2013 r. w sprawie łamania praworządności na Węgrzech: europosłowie zwracali uwagę m.in. na to, że „jakiekolwiek przypadki nieposzanowania lub próby osłabienia wspólnych wartości mają negatywny wpływ na cały europejski proces integracji gospodarczej, społecznej i politycznej”[9]. Takie niszczące decyzje gospodarcze to choćby wprowadzenie w 2010 r. przez rząd Orbána ekstra podatku płaconego przez sieci handlowe, który miał szkodzić firmom z innych krajów UE[10], czy też prowadzenie kosztownych, a przy tym nieprzynoszących trwałego zatrudnienia robót publicznych[11]. Nie tylko Parlament, ale także Komisja zareagowała na groźną ekonomicznie politykę rządu Węgier. W 2015 roku europejscy komisarze rozpoczęli śledztwo w sprawie węgierskiego podatku od hipermarketów, w wyniku czego Budapeszt zawiesił tę daninę (podobny wymierzony w zagraniczne sieci podatek, wprowadzony w Polsce od 1 lipca 2016 roku, zdążył już pogorszyć sytuację jednej z polskich sieci sklepów[12]). Konieczne jest, aby instytucje Unii Europejskiej poprzez różne dokumenty i procedury dały Polsce jasny sygnał, że obecna polityka ekonomiczna polskiego rządu jest szkodliwa dla gospodarki, w tym zatrudnienia, a ponadto niezgodna z ekonomicznymi zasadami funkcjonowania Unii.
[1] Rezolucja Parlamentu Europejskiego z dnia 14 września 2016 r. w sprawie niedawnych wydarzeń w Polsce i ich wpływu na prawa podstawowe określone w Karcie praw podstawowych Unii Europejskiej, https://www.europarl.europa.eu/sides/getDoc.do?type=TA&reference=P8-TA-2016-0344&language=PL&ring=B8-2016-0977.
[2] Ministerstwo Finansów, „Rząd przyjął wstępnie projekt ustawy budżetowej na rok 2017”, 25.08.2016 r., https://www.mf.gov.pl/ministerstwo-finansow/wiadomosci/komunikaty/-/asset_publisher/6Wwm/content/rzad-przyjal-wstepnie-projekt-ustawy-budzetowej-na-rok-2017/ (dostęp 13.09.2016 r.).
[3] Ronald Feltkamp, „Some reflections on the structure of the state aid rules in the Treaty of Rome, Competition Policy Newsletter, 2003, nr 1, s. 31, https://ec.europa.eu/competition/publications/cpn/2003_1_29.pdf.
[4] Decyzja Komisji z dnia 9 stycznia 2012 r. w sprawie pomocy państwa przyznanej przez Węgry na rzecz przedsiębiorstwa Malév Magyar Légiközlekedési Zrt., dokument nr C(2011) 9316, https://eur-lex.europa.eu/legal-content/PL/TXT/?uri=CELEX%3A32013D0150.
[5] Aleksander Łaszek, Rafał Trzeciakowski, Karolina Wąsowska, „Władza w ręce urzędników, czyli rozwój według planu M. Morawieckiego”, Analiza FOR 13/2016, 6.09.2016 r.
[6] European Commission, Spring 2016 Economic Forecast: Poland, https://ec.europa.eu/economy_finance/eu/forecasts/2016_spring/pl_en.pdf.
[7] Eurostat, Unemployment by sex and age – annual average; Age class: less than 25 years, https://ec.europa.eu/eurostat/web/lfs/data/database, dostęp 13.09.2016 r.
[8] PAP, „Wicepremier Morawiecki: wyższy deficyt o pół procenta, to nie tragedia”, Parkiet.com, 27.11.2015 r., https://www.parkiet.com/artykul/1451099.html (dostęp 13.09.2016 r.).
[9] Rezolucja Parlamentu Europejskiego z dnia 3 lipca 2013 r. w sprawie sytuacji praw podstawowych: standardy i praktyki na Węgrzech, https://www.europarl.europa.eu/sides/getDoc.do?type=TA&reference=P7-TA-2013-0315&language=PL&ring=A7-2013-0229.
[10] Por. np. Wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE z dnia 5 lutego 2014 r. w sprawie C-385/12. W wyroku została przedstawiona sytuacja, w której w wyniku tego, że pewien działający na Węgrzech sklep należy w ramach franczyzy do pewnej austriackiej grupy handlowej, właścicielka sklepu musiała zapłacić podatek według stawki nie przypadającej na obroty jednego sklepu (0,1 proc.), lecz na obroty całej grupy (od 1 do nawet 6 proc.). Węgry zawiesiły podatek w 2015 roku w wyniku rozpoczęcia przez Komisję Europejską śledztwa w sprawie dyskryminacji zagranicznych sieci przez tę daninę (por. np. https://www.propertynews.pl/centra-handlowe/wegry-zawieszaja-podatek-od-obrotow-sieci-handlowych,37746.html).
[11] Mateusz Guzikowski, Aleksandra Ambroży, „W kierunku stagnacji gospodarczej? Polityka fiskalna Węgier rządów V. Orbána (1998-2002, 2010-2014), „Studia Oeconomica Posnaniensia”, 2014, nr 6, s. 180-181.
[12] Piotr Miączyński, Leszek Kostrzewski, „Dyskonty wykończyły Almę, a dobił podatek”, „Gazeta Wyborcza”, 17-18.09.2016 r.