Komentarz do eseju o. Roberto A. Sirico „Przywrócić dobroczynność” (Odkrywając wolność. Przeciw zniewoleniu umysłów, red. Leszek Balcerowicz, Wyd. Zysk i S-ka)
Amerykański duchowny i założyciel think-tanku Instytut Actona o. Roberto Sirico w swym eseju „Przywrócić dobroczynność” poddaje pod refleksję zinstytucjonalizowaną pomoc społeczną współczesnego państwa dobrobytu oraz zestawia ją z alternatywą- dobroczynnością osób prywatnych, chrześcijańskich organizacji charytatywnych, fundacji etc. O. Sirico przedstawia problematykę w głębszym świetle, skupiając się na kwestiach moralnych, niemniej jednak nie pomija również użyteczności wspierania ubogich i innych potrzebujących przez rozbudowane państwo socjalne. Autentyczną dobroczynnością- twierdzi o. Sirico- tak jak i gospodarką nie można sterować centralnie, ponieważ musi być dobrowolna, a prywatna dobroczynność lepiej potrafi rozpoznać potrzeby ubogich. Wynika to przede wszystkim z bezpośrednich relacji łączących darczyńcę z obdarowywanym.
Warto podkreślić, iż z czysto utylitarnego punktu widzenia skuteczność pomocy ubogim w państwach o najbardziej rozbudowanych systemach pomocy socjalnej i wydatkach publicznych, czyli w krajach Unii Europejskiej jest co najmniej wątpliwa. W Unii Europejskiej do 20 % najbiedniejszych gospodarstw domowych trafia przeciętnie 19,6 % wydatków socjalnych, a do 20 % najzamożniejszych 22,8 %. Tymczasem David Beito prowadząc badania nad organizacjami brackimi ze schyłku XIX i początku XX wieku zauważył, że świadczyły one usługi kojarzone dziś z państwem opiekuńczym, a czyniły to z taką uwagą i troską o osoby, jakiej nigdy nie doświadczymy w żadnej biurokracji (D.Beito From Mutual Aid to the Welfare State).
Charytatywne organizacje chrześcijańskie mają do odegrania wielką rolę w prywatnej dobroczynności. Pragnę jednak zwrócić uwagę na szerszy problem stosunku Kościoła katolickiego do wolnego rynku i rozbudowanego państwa. Nie ulega wątpliwości, że Kościół wykazywał daleko idącą nieufność wobec liberalizmu (patrz np. Syllabus errorum Piusa IX) oraz powszechnych zjawisk w gospodarce wolnorynkowej (wielowiekowy zakaz pożyczania na procent), niemniej należy pamiętać także o ogromnym dorobku chrześcijańskich autorów, który stał się podstawą dla teoretyków klasycznego liberalizmu. Tzw. późnoscholastyczna szkoła ekonomii traktująca m.in. o własności prywatnej, teorii cen, finansach publicznych, teorii pieniądza jest dziełem chrześcijańskich autorów. Kardynał Juan de Lugo analizując pojęcie sprawiedliwej płacy oświadczał, że sprawiedliwa pensja nie ma związku z potrzebami robotnika, lecz z jakością i produktywnością pracy robotników (co powinno być pouczające dla chrześcijańskich adwokatów wysokiej płacy minimalnej).Scholastycy twierdzili także, że podatki powinny być umiarkowane i nie powinny mieć żadnego związku z takim ich rozumieniem, które traktuje je jako środki służące do wyrównywania bogactwa obywateli (patrz A. Chaufen Wiara i wolność).
Odnosząc się do państwa dobrobytu Jan Paweł II w encyklice Centesimus annus z 1991 r. krytykuje państwo opiekuńcze pisząc: „Interweniując bezpośrednio i pozbawiając społeczeństwo odpowiedzialności, państwo opiekuńcze powoduje utratę ludzkich energii i przesadny wzrost publicznych struktur, w których- przy ogromnych kosztach- raczej dominuje logika biurokratyczna, aniżeli troska o to, by służyć korzystającym z nich ludziom”.
Mam wrażenie, że wielu hierarchów i wiernych Kościoła katolickiego nie uwzględnia powyższego dorobku chrześcijańskich autorów postulując zwiększenie pomocy ubogim w drodze zwiększenia wydatków rządowych i dalszego rozbudowywania państwa dobrobytu, które w kilku państwach Unii Europejskiej zdaje się obecnie przechodzić do historii.
Rafał Dostatni