Według opublikowanego niedawno raportu na temat wizerunku Polski w oczach międynarodowych ekspertów nasz kraj jest powszechnie kojarzony z Janem Pawłem II, katolicyzmem czy rodziną. W komentarzu do tego badania Adam Mikołajczyk, prezes Instytutu Best Place, który jest odpowiedzialny za stworzenie raportu, stwierdził, że w licznych akcjach promocyjnych „nie udało się pokazać Polski nowoczesnej, otwartej, uśmiechniętej, dynamicznej”. To słuszna diagnoza. Ale czy nie powinniśmy z tego wyciągnąć pewnej nauki? Może wcale nie warto skupiać się na pokazywaniu jedynie nowoczesności i „europejskości” naszego kraju, ale podkreślać to, co w oczach Europejczyków naprawdę nas wyróżnia?
Ci sami eksperci, którzy oceniali Polskę w raporcie BestPlace, sformułowali również kilka luźnych zaleceń dla promocji naszego kraju. Drugie z zaleceń, po spójności wizji, brzmi: „określić co wyróżnia Polskę, zwłaszcza na tle Europy”. Możemy głowić się nad tym, czym by się tu wyróżnić, ale możemy też zaakceptować fakty: jesteśmy postrzegani jako kraj konserwatywny, katolicki. To już nas wyróżnia! Owszem, inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej, jak np. Litwa, mogą być postrzegane podobnie, ale to jednak Polska – choćby ze względu na swoją wielkość – jest pierwszym skojarzeniem i naturalnym wyborem.
Czy religijność, konserwatyzm mogą być fundamentem, wokół której zbudujemy marketingowy wizerunek Polski w Europie? Czy wizja kraju konserwatywnego i religijnego może przyciągnąć jakiegokolwiek turystę? Wydaje mi się, że tak, choć wymaga to bardzo ostrożnego formułowania przekazu. Nie przyciągniemy nikogo tworząc wizerunek kraju, w którym pali się czarownice – to nie ulega wątpliwości. Ale kraj, w którym tradycja jest wciąż żywa, w którym czas płynie wolniej, a w każdej wsi jest kapliczka, pod którą mieszkańcy przynoszą świeże kwiaty – to przecież niemalże Arkadia!
Oczywiście, nie przyciągnie to młodych Europejczyków, którzy chcą wyjechać na pełne imprez wakacje. Ale nie oszukujmy się – i tak ich nie przyciągniemy, z Ibizą trudno nam konkurować. Przyciągnąć możemy za to tych, którzy szukają spokoju, swojskości, sielskości – przysłowiowych „niemieckich emerytów”. I bynajmniej nie musimy ograniczać się tylko do agroturystyki. Wydarzenia takie jak Misterium Męki Pańskiej można promować w Europie ze skutkiem równie dobrym, jak festiwal filmów fabularnych (jak na razie, wg raportu, nie ma cyklicznego wydarzenia mocno kojarzonego z Polską). Moim zdaniem warto przedyskutować taką strategię. Może warto, byśmy grali tym co mamy i starali się ugrać z tego jak najwięcej, zamiast tworzyć na siłę nowy, rzekomo lepszy wizerunek.
Jednocześnie wcześniej wspomniani eksperci twierdzą, że powinniśmy „stworzyć ideę marki nowego społeczeństwa, nie tego konserwatywnego”. Być może stoi to dokładnie w sprzeczności do tego, o czym pisałem. Być może jednak trzeba rozumieć to na zasadzie tandetnego nieco hasła „Tradycja i nowoczesność”. Nie można zapominać, że nawet szukający tradycji i konserwatywnego otoczenia Europejczyk woli dojechać do niego autostradą albo szybkim pociągiem, a nie wagonem sprzed 50 lat. I to pomimo tego, że bez wątpienia byłby on tradycyjny i miałby coś wspólnego z konserwą.