Audi A6, Jaguar XF, Mercedes E – jak donosi Rzeczpospolita[1] te trzy luksusowe auta, będą wynajmowane przez ZUS przez najbliższe 36 miesięcy. Luksus ten kosztować będzie budżet państwa ponad 0,5 mln zł.
Ale właściwie czymże jest 540 000 zł dla liczącego sobie ponad 4 mld zł rocznego kosztu utrzymania ZUS? Dla zarządzających tą instytucją urzędników zapewne kroplą w morzu. Być może kroplą sporych rozmiarów, wciąż jednak na tyle nieistotną, że nie warto dłużej zastanawiać się nad jej efektywnością.
Nam nie-urzędnikom pozostaje zapytać, na co instytucji takiej jak ZUS tego typu pojazdy? Być może Zakład Ubezpieczeń Społecznych chce na nich w jakiś sposób zarobić. Cel wynajęcia aut byłby wówczas szczytny, a krytyka nieuzasadniona. Intuicyjnie wydaje się, że nie chodzi tu raczej o akwizycję nowych klientów. Byłoby to działanie obarczone wysokim stopniem trudności w kraju, gdzie każdy chcąc nie chcąc oddaje ZUS część wynagrodzenia. Skoro nie akwizycja, to co? Pytanie to pozostawiam otwarte. Troszcząc się o finanse publiczne mam nadzieję, że istnieje na nie jakakolwiek sensowna odpowiedź.
Brak logiki w ludzkim działaniu (a szczególnie działaniu urzędniczym) to jedna z tych rzeczy, która najbardziej irytuje w otaczającym świecie. Wynajęcie przez ZUS Audi A6, Jaguara XF i Mercedesa E to najwyższa forma hołdu dla działań nielogicznych i niczym nieuzasadnionych.
Warto pamiętać, że wszystko to dzieje się w sytuacji, w której rząd stara się przekonać obywateli, iż to nie ZUS, a OFE są piekielnie drogie w utrzymaniu. Jak wyliczyło MPiPS te ostatnie przez 14 lat swojej działalności kosztowały przyszłych emerytów 17 mld zł, co daje roczną średnią na poziomie ok. 1 mld 200 mln zł. Liczba ta dość blado wygląda jednak przy przywoływanych już ponad 4 mld, jakie w samym 2011 roku wydatkowane zostały wyłącznie na samo utrzymanie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
[1] https://www.ekonomia.rp.pl/artykul/1012056.html