Autorem tekstu jest Dalibor Rohac, analityk polityki gospodarczej w Cato Institute. Tekst został po raz pierwszy opublikowany w języku angielskim w The Wall Street Journal. Dziękujemy sieci AtlasOne za zgodę na tłumaczenie i ponowną publikację tekstu. Tłumaczył Liwiusz Wojciechowski.
W zbliżających się wyborach parlamentarnych 6 kwietnia br. węgierski premier Viktor Orban, reprezentujący centroprawicową partię Fidesz, prowadzi w sondażach. Ten absolwent Oxfordu i śmiały reformator z późnych lat 90-tych stał się, nie bez powodu, wyrzutkiem wśród polityków środkowej Europy. W ciągu ostatnich 4 lat rząd Orbana wszedł bowiem na ścieżkę szkodliwych zmian gospodarczych i politycznych.
Część krytyki Węgier nie wynika wyłącznie z działalności premiera Orbana. Na przykład skrajnie nacjonalistyczna partia Jobbik posiada obecnie 43 opozycyjne mandaty w 386 osobowym węgierskim parlamencie i prawdopodobnie utrzyma swoje wpływy po tegorocznych wyborach. Lider Jobbiku Marton Gyongyosi wezwał w listopadzie 2012 rząd, do sporządzenia listy Żydów „zagrażających bezpieczeństwu narodowemu”, w tym członków parlamentu.
Partii Jobbik udało się osłabić na Węgrzech społeczny krytycyzm dla rasizmu. Przykładowo określenie „cygański przestępca” stało się obecnie modne wśród węgierskich naukowców, polityków i w głównych mediach. Te negatywne zmiany podczas rządów Orbana nie przyczyniają się do poprawy reputacji Węgier na świecie. Niemniej jednak trudno winić premiera rządu za poczynania opozycji.
Nie można również obwiniać Orbana za stworzenie rasistowskiej milicji. Po tym jak sąd w Budapeszcie zakazał działalności jednej z grup nazywających siebie Gwardią Węgierską (początkowo założoną przez Jobbik) w 2009 roku, Nowa Gwardia Węgierska została założona niemal natychmiast. W miejscowości Gyongyospata umundurowani milicjanci przeganiali i grozili Romom, w tym ciężarnym kobietom i dzieciom.
Jednak Orban nie może całkowicie uchylać się od odpowiedzialności za tego typu wydarzenia. Obawiając się reakcji ze strony nacjonalistycznego elektoratu niewiele zrobił by walczyć z grupami ekstremistów. Zamiast tego Orban podsyca nostalgię za czasami poprzedzającymi traktat z 1920 roku, kiedy to Węgry kontrolowały terytorium rozciągające się od współczesnej Słowacji poprzez Serbię, Rumunię i Ukrainę.
Próby zaspokajania małostkowego nacjonalizmu przez premiera Orbana często wiążą się z selektywną amnezją na temat faktów z historii Węgier. Ostatnio Federacja Węgierskich Gmin Żydowskich Mazsihisz ogłosiła, że nie będzie uczestniczyć w rządowych obchodach upamiętniających Holocaust. Według Mazsihisz obchody te mają wybielać rolę, jaką odegrał w Holocauście węgierski rząd, skupiając się wyłącznie na zbrodniach popełnianych przez Niemców. Pomimo tego, że to Węgry przyjęły pierwsze antyżydowskie prawa już w 1938 roku
Ten brak historycznego wyczucia Orbana idzie w parze z wysiłkami na rzecz podważania fundamentów liberalnej demokracji i praworządności na Węgrzech. Od czasu objęcia urzędu przez Orbana 4 lata temu, Fidesz umocnił swoją polityczną władzę i użył jej do przeforsowania przepisów wzmacniających państwową kontrolę nad mediami oraz zmian w konstytucji, pozwalających ograniczyć nienależność sądownictwa i możliwości reklamy partii politycznych. W 2011 roku rząd Orbana przejął 15 mld dolarów aktywów z prywatnych funduszy emerytalnych, aby „uzdrowić” schorowane finanse publiczne. Wprowadzono też dodatkowe podatki w sektorach telekomunikacyjnym, finansowym oraz w handlu detalicznym.
Kiedy niezależna rada budżetowa skrytykowała projekt budżetu w 2010 roku, premier Orban pozbawił ją możliwości działania. Reforma Narodowego Banku Węgier w 2011 roku dała osobom nominowanym przez rząd (obecnie wszyscy są członkami Fideszu) silniejsze prawo do zabierania głosu w sprawie ustalania stóp procentowych i innych aspektów polityki monetarnej. Ruch taki otworzył drogę do politycznej ingerencji w niezależność banku centralnego.
Eurosceptyczna retoryka Orbana przemawia do jego elektoratu, a sam Orban ma w tym obszarze odrobinę racji – Bruksela potrafi być uciążliwa i jest pozbawiona demokratycznych mechanizmów kontroli. Nie dajmy się jednak zwieść temu, że w interesie Orbana leży korygowanie wad integracji europejskiej. Polityka Victora Orbana oparta na zasadzie „zwycięzca bierze wszystko” i jego otwartość na nacjonalistyczne idee może przynieść jeszcze więcej szkód dla politycznej i gospodarczej przyszłości Węgier, niż mogłaby to w jakikolwiek sposób uczynić Bruksela.