Antykapitalizm dobrze się sprzedaje w kapitalizmie. Na Zachodzie łatwo kupić T-shirty z Che Guevarą, który zabijał w imię skrajnej antyliberalnej ideologii i pomagał Fidelowi Castro wprowadzać oparty na niej ustrój. Nie znajdziemy natomiast koszulek z wizerunkami np. Lecha Wałęsy czy Siergieja Kowaliowa, którzy ten system zwalczali. Dlaczego? Bo skrajny antyliberalizm dobrze się sprzedaje w niektórych kręgach w kapitalizmie. Ta antyliberalna propaganda, będąca w dużej mierze importem z Zachodu jest też coraz bardziej widoczna w Polsce, i to zanim osiągnęliśmy poziom życia taki jak na Zachodzie.
Z kolei każdy antyliberał ma swoje ulubione wyzwisko: Agresywni plebejscy krytycy rynkowych reform w Polsce krzyczą: „kradzież”. A to za socjalizmu złodziejstwo było powszechne i to nie tylko w Polsce. Ostatni premier byłego NRD Lothar de Maiziere powiedział: „Tak długo jak NRD istniało, każdy kradł co mógł (S.Z, 26.06.2015).” Uczeni antyliberałowie (zwłaszcza z profesorskimi tytułami) oraz niektórzy głośni publicyści mają inne wyzwisko odnośnie wolnego rynku – „neoliberalizm”! Jedni w ogóle nie mówią o co chodzi, bo wiadomo, że chodzi o coś złego. Inni walą w stworzoną przez siebie karykaturę. Otumaniająca siła uczonych antyliberałów jest większa, niż antyliberałów plebejskich, bo ci pierwsi to uczeni!