Nie nowe regulacje, ale utrzymanie wysokiego wzrostu gospodarczego pozwoli Polakom pracować krócej. Skrócenie ustawowego czasu pracy zamiast pomóc pracownikom, dodatkowo utrudni osobom młodym, słabiej wykształconym i z mniejszych miejscowości dostęp do zatrudnienia na czas nieokreślony.
Partia Razem zbiera podpisy pod projektem ustawy o skróceniu tygodniowego wymiaru czasu pracy z 40 do 35 godzin. Można się spodziewać, że konieczną liczbę podpisów osiągnie z łatwością, w końcu kto nie chciałby pracować krócej? Niestety ustawa nie jest drogą do osiągnięcia tego celu i projekt zaszkodziłby pracownikom, gdyby naprawdę został zrealizowany.
Czy Polacy naprawdę pracują najdłużej w Europie?
Autorzy projektu powielają bezzasadnie pojawiające się kilka razy do roku doniesienia medialne, jakoby Polacy znajdowali się w czołówce najdłużej pracujących w Europie. Uzasadnienie ustawy wprost powołuje się na dane zbierane przez OECD o liczbie przepracowanych godzin w roku. Tylko, że samo OECD w opisie danych stwierdza, że są zbierane przez krajowe urzędy statystyczne według różnych metodologii co powoduje, że są porównywalne w czasie, ale nie pomiędzy krajami. Zwolennicy ustawy przytaczają też często dane zbierane przez Eurostat o przeciętnym czasie pracy w „typowym tygodniu”. Tutaj problem polega na tym, że „typowy tydzień” nie zawiera świąt, urlopów czy zwolnień chorobowych. Co więcej, Eurostat wprost stwierdza, że taki statystyczny tydzień pracy jest dłuższy dla krajów, w których praca na część etatu jest rzadka, w których większa część pracowników jest zatrudniona w rolnictwie, budownictwie i przetwórstwie przemysłowym, w których większa część pracujących jest samozatrudniona, a aktywność zawodowa kobiet niższa. Tymczasem w Polsce na 28 państw członkowskich Unii Europejskiej praca na część etatu jest szósta najrzadsza, odsetek pracujących w rolnictwie trzeci najwyższy, w budownictwie najwyższy, w przetwórstwie przemysłowym piąty najwyższy, odsetek samozatrudnionych poza rolnictwem jedenasty najwyższy, a aktywność zawodowa kobiet szósta najniższa. Dlaczego tak się dzieje? M.in. dlatego, że:
- Godzinowa sztywność polskiego kodeksu pracy ogranicza atrakcyjność pracy na część etatu. Firmy mogą co prawda zatrudniać na część etatu, ale naginania kodeksu pracy może wymagać już praca z grafikiem umawianym z krótkim wyprzedzeniem, np. poniedziałek-środa trzy godziny na 9, czwartek dziewięć godzin na 8, a piątek siedem godzin na 10. Jeżeli np. emeryt ma częste wizyty u lekarza o różnych porach dnia, to sztywna praca na pół etatu 9-13 nie rozwiązuje jego problemu. Niedawno w „Liberte!” opisywała to Joanna Tyrowicz w artykule pt. „Po co komu ten nowy kodeks pracy?”.
- Polscy i unijni podatnicy dorzucają do polskiego rolnictwa w subsydiach, preferencjach podatkowych i ubezpieczeniowych drugie tyle co rolnictwo wytwarza, a przewlekłe procedury przyznawania pozwoleń na budowę w dużych aglomeracjach hamują budownictwo mieszkaniowe, blokując tym samym odpływ pracowników ze wsi do najbardziej aglomeracji o najszybciej rosnących płacach.
- Braki w instytucjonalnej opiece nad dziećmi utrudniają młodym kobietom łączenie macierzyństwa z pracą zawodową, a obecnie dodatkowo dezaktywizuje je program „Rodzina 500+”. Z kolei starsze kobiety wcześnie przechodzą na emeryturę, bo po obniżce wieku emerytalnego mamy najniższy wiek emerytalny kobiet w Europie (a już wcześniej wolno go podnosiliśmy).
Trudno powiedzieć, ile naprawdę pracujemy w porównaniu do innych krajów. W 2014 roku w analizie dla „Polityki Insight” Piotr Arak, obecnie ekonomista Deloitte, skorygował dane OECD uwzględniając urlopy, zwolnienia lekarskie i święta państwowe. To poprawiło porównywalność danych pomiędzy krajami. Wniosek? Okazało się, że pracujemy nieco krócej niż średnia krajów OECD. Problem jest jednak złożony i trudno uznać to za ostateczny głos w temacie.
Jak pracować krócej? Wspierać wzrost gospodarczy
Małą popularność pracy na część etatu w Polsce, ekonomiści zwykle tłumaczą niższym niż w Europie Zachodniej odsetkiem pracujących. W Polsce gorzej niż w wielu innych krajach wciągamy najsłabszych na legalny rynek pracy. Nieskoordynowanie systemu podatkowego i świadczeń społecznych tworzy pułapki powodujące, że zasiłki wycofywane są tak szybko, że ograniczają bodźce do legalnej pracy. Podobnie wysokie na tle OECD opodatkowanie niskich dochodów i wysoka płaca minimalna. To wszystko wypycha do szarej strefy i dezaktywizuje zawodowo. I rzeczywiście, mamy w Polsce dziewiąty najniższy odsetek pracujących na 28 krajów UE. To jednak nie całość historii.
Wraz ze wzrostem zarobków ludzie coraz bardziej cenią czas wolny. Im więcej zarabiamy, tym krócej musimy pracować, żeby się utrzymać i częściej wybieramy pracę na część etatu. W Europie Zachodniej nie tylko najsłabsi decydują się na krótszą pracę. Inaczej trudno byłoby wyjaśnić fakt, że w Holandii 74% kobiet pracuje na część etatu. W wysoko-produktywnych gospodarkach pracownik wytwarza w ciągu godziny kilkukrotnie więcej dóbr i usług niż jest w stanie pracownik w Polsce. Dlatego więcej zarabia i może pracować krócej. Tylko w czterech krajach UE ustawowy tygodniowy czas pracy jest krótszy niż 40 godzin. To nie ustawy pozwalają pracować krócej, ale naturalne procesy rynkowe. Jeżeli chcemy pracować krócej, to powinniśmy wspierać wzrost gospodarczy. Im szybciej zamkniemy lukę rozwojową w stosunku do Europy Zachodniej, tym szybciej ci z nas chcący pracować krócej, będą mogli sobie na to pozwolić.
Skrócenie czasu pracy pogłębi problem nietypowych form zatrudnienia
Jeżeli autorzy projektu ustawy skracającej tygodniowy czas pracy do 35 godzin mają pomysł jak sprawić, żeby pracownik w Polsce wytwarzał tyle towarów i usług w 7 godzin, ile obecnie wytwarza w 8 godzin, to powinni zająć się biznesem. Taka spółdzielnia mogłaby osiągnąć sukces na miarę Henry’ego Ford’a, który dzięki wyższym płacom był w stanie ściągać do firmy najlepszych pracowników. Przedsięwzięcie byłoby oczywiście społecznie odpowiedzialne i przeznaczało wszystkie zyski na ważne dla partii Razem cele społeczne. To oczywiście złośliwość, ale nie bezpodstawna. Na rynku sytuacja pracowników poprawia się właśnie dlatego, że ktoś wpada na pomysł jak sprawić, żeby przy tych samych nakładach wytwarzali więcej. Firmy konkurując o najlepszych pracowników podnoszą wynagrodzenia i tak wzrost produktywności zostaje odzwierciedlony w wyższych płacach.
Często pojawia się argument, że przedsiębiorcy przymuszeni krótszym czasem pracy staną się bardziej innowacyjni, podniosą inwestycje i skończą z „modelem gospodarczym opartym na niskich kosztach pracy”. Jednak ten „model gospodarczy” to nie kwestia przestawienia wajchy, której przedsiębiorcy na złość pracownikom nie chcą przestawić, tylko obiektywna luka rozwojowa, którą sukcesywnie nadrabiamy. Jeżeli w tej sytuacji przedsiębiorcom „dokręcić śrubę” to staną się innowacyjni, ale w takim sensie, w jakim nadużywanie umów cywilnoprawnych i samozatrudnienia jest „innowacyjne”. To nie tak, że przedsiębiorcy nie zwiększają teraz produktywności, bo nie chcą wcale zarobić więcej i dopiero dzięki regulacjom zaczną myśleć jak usprawnić swój biznes.
W momencie, w którym Polska ma największy odsetek umów czasowych wśród krajów UE, zwiększenie restrykcyjności regulacji zatrudnienia etatowego pogłębi tylko problem. Umowy o pracę na czas nieokreślony są w Polsce rzadsze niż w innych krajach, bo ich opodatkowanie i oskładkowanie jest wyższe niż umów cywilnoprawnych i samozatrudnienia, a regulacja bardziej restrykcyjna, w szczególności trudniej je rozwiązać. Jednocześnie czas pracy dotyczy umów o pracę, ale już nie umów cywilnoprawnych i samozatrudnienia. Dlatego jego skrócenie jeszcze bardziej ograniczy atrakcyjność umów o pracę i dodatkowo będzie wypychało pracowników na nietypowe formy zatrudnienia. Jeżeli chcemy pomóc pracownikom, to powinniśmy ujednolicić opodatkowanie i oskładkowanie dochodów z różnych typów umów i uelastycznić umowy o pracę. Projekt skrócenia czasu pracy idzie niestety w przeciwnym kierunku. Gdyby był zrealizowany dzisiaj, to nie byłby ustawą „pracujmy krócej”, jak chcą pomysłodawcy, ale raczej ustawą „o wypychaniu z pracy na etacie”.
Wszystkie dane w artykule pochodzą z Eurostatu i są podawane dla grupy wiekowej 20-64 lat za 2017 rok.
Tekst pierwotnie ukazał się na portalu Liberte.pl liberte.pl/ustawa-o-wypychaniu-z-pracy-na-etacie/