Grono znanych ekonomistów w maju br. wystąpiło do przedstawicieli G-8 o pomoc dla gospodarki Tunezji.
Choc skończyło sie na deklaracjach i większych działań nie podjęto warto przeczytać ripostrę laureata nagrody Nobla Edmunda Phelps’a.
Sugerowany plan pomocy dla Tunezji zakładał m.in. subsydiowanie żywności i rozbudowę infrastruktury.
Phelps jednak słusznie zauważa, że programy infrastrukturalne i subsydia żywnościowe dawał już obalony prezydent Ben Ali i nie jest to droga do rozwiązania problemów tego kraju. To czego brakuje Tunezji to wolność gospodarcza. Żeby w Tunezji dostać pracę na etacie trzeba mieć znajomości i powiązania rodzinne. Natomiast żeby prowadzic własną działalność gospodarczą potrzeba wielu pozwoleń, zezwoleń i licencji. Sytuacja taka prowadzi do wysokiego bezrobocia i frustracji osób nie mających szans ani na dostanie etatu ani na uzyskanie wszystkich zezwoleń na założenie własnego biznesu. Taką właśnie osobą był Mohamed Bouaziz, którego samospalenie rozpoczęło arabską wiosnę.
Proponowane przez ekonomistów programy pomocowe dla Tunezji nie rozwiążą jej problemów. Wielkie programy inwestycyjne w infrastrukturę rzeczywiście poprawią produktywność, ale tych którzy już dziś są uprzywilejowani i posiadają dobre miejsca pracy. Co więcej, łatwo można przewidzieć, że na kontraktach na realizację tych ambitnych planów najbardziej skorzystają ustosunkowane osoby, które dotąd trzymały w garści gospodarkę Tunezji.
To czego potrzeba Tunezji, to nie wielkie plany, ale prosty kapitalizm oparty o prawo własności, wolną konkurencję i niezawisłe sądy. Zniesienie licencji, zezwoleń i pozwoleń uwolni przedsiębiorczość Tunezyjczyków i pozwoli im wziąć swój los we własne ręce.