Zgodnie z oczekiwaniami, trzydziesta rocznica przedstawienia planu Balcerowicza jest dla wielu osób okazją do przypomnienia pobrzmiewających od lat sloganów na temat polskiej transformacji. To smutna konstatacja, bo polskie reformy rynkowe, wprowadzone wcześnie i w sposób radykalny, pozwoliły uniknąć wysokich kosztów ratowania dziedzictwa socjalizmu i rozpocząć proces niwelowania zacofania rozwojowego względem Zachodu. 17 grudnia 2019 roku w rozmowie opublikowanej przez „Fakt” część tych obiegowych opinii, zupełnie oderwanych od badań porównawczych na temat transformacji krajów posocjalistycznych, powtórzył Witold Modzelewski.
Po pierwsze, Modzelewski mówi o tym, że w wyniku planu Balcerowicza „nastąpił regres wszystkich podstawowych wskaźników ekonomicznych”. To prawda, że na początku lat 90. wystąpiła tzw. transformacyjna recesja. Jednak trudno obwiniać o to wprowadzone w Polsce reformy rynkowe, bo zjawisko to pojawiło się we wszystkich krajach bloku socjalistycznego i wynikało z ujawnienia błędów gospodarki centralnie planowanej. Co wymaga szczególnego podkreślenia, dzięki wczesnym (pierwszy kraj posocjalistyczny, który wprowadził w życie kompleksowy plan przemian gospodarczych) i radykalnym, a zarazem nieodwróconym w późniejszym okresie (tą samą drogą poszły następnie Czechy, Słowacja i kraje bałtyckie) reformom Polska była w 1992 roku pierwszym krajem byłego bloku wschodniego, który wszedł na ścieżkę wzrostu gospodarczego, i pierwszym (wraz z Czechami i Słowacją) krajem, który osiągnął poziom PKB na mieszkańca z 1989 roku. I co najważniejsze, Polska od 1989 roku do tej pory zanotowała najwyższy wzrost gospodarczy spośród wszystkich jedenastu krajów posocjalistycznych, które weszły później do Unii Europejskiej. Zaznaczyć warto, że upadek socjalizmu odbił się też na gospodarce Finlandii, która pozostawała wcześniej w istotnych relacjach handlowych ze Związkiem Sowieckim. Finlandia z recesji wyszła dopiero w 1994 roku (dwa lata po Polsce).
Po drugie, Modzelewski, powołując się na „niektórych”, twierdzi, że „mniej kosztowne byłyby zmiany przebiegające nie tak radykalnie”. Tymczasem „terapie szokowe” pozwalały na stworzenie krytycznej masy przemian oraz wczesne wkroczenie na ścieżkę wzrostu gospodarczego. Jedno i drugie osłabiało zwolenników dawnego ustroju, utrudniając im demokratyczne odwrócenie wprowadzonych reform rynkowych. Zwolennicy reform stopniowych nie dostrzegają, że konieczne jest wykorzystanie okresu nadzwyczajnej polityki, kiedy ludzie są szczególnie skłonni do krótkookresowego poświęcenia dla długotrwałych korzyści. Co istotne, krajów, które reformy wprowadzały stopniowo (zaliczają się do nich Chorwacja, Słowenia i Węgry), próżno szukać wśród liderów wzrostu po 1989 roku. Do takich zaliczają się natomiast Polska i bałtyckie tygrysy, które wybrały podobną do Polski drogę radykalnych reform rynkowych.
Po trzecie, Modzelewski zarzuca, że plan Balcerowicza był „operacją, której celem było osłabienie najważniejszego ośrodka władzy, jakim były wielkie zakłady pracy”. To prawda, ale czy chęć rozbicia państwowych monopoli można uznać za wadę reform? Kluczem do późniejszego rozwoju Polski było stworzenie warunków sprzyjających rozwojowi konkurencji, a nie petryfikujących dominację państwowych molochów. „Słynny popiwek”, czyli podatek od ponadnormatywnych wypłat wynagrodzeń, służył utwardzeniu miękkich ograniczeń budżetowych w firmach państwowych, nauczonych przez ponad 40 lat socjalizmu tego, że nie mogą upaść. W początkach transformacji niemające nastawionych na zysk właścicieli przedsiębiorstwa państwowe wciąż dominowały nad raczkującym sektorem prywatnym. W popiwku chodziło o to, by zmusić je do tego, by opierały się naciskom płacowym zamiast finansować wzrost wynagrodzeń z zaciąganych w państwowych bankach kredytów.
Po czwarte, Modzelewski mówi o „taniej wyprzedaży majątku” i „przechodzeniu za bezcen w ręce zagraniczne”. „Tanią wyprzedaż majątku” można w większości przypadków włożyć między mity – zwykle były to przestarzałe i zadłużone zakłady, które wymagały przeprowadzenia głębokiej restrukturyzacji. Jeśli zaś chodzi o sprzedaż państwowych firm inwestorom zagranicznym, to trudno zrozumieć, na czym miałby polegać problem. Przede wszystkim trzeba zauważyć, że zakłady sprywatyzowane inwestorom zagranicznym cechowały się większą przeżywalnością od tych sprywatyzowanych inwestorom krajowym. Ponadto chodziło w całym tym procesie o wzmocnienie konkurencji na rynku krajowym i niezwykle istotny dla rozwoju transfer wiedzy.
Po piąte, Modzelewski wskazuje, że „jednym z pośrednich efektów planu Balcerowicza była też wielka emigracja”. Emigracja Polaków wynikała jednak z dwóch czynników: zacofania krajowej gospodarki (istniejącego jeszcze przed II wojną światową i utrwalonego przez socjalizm) i otwartych granic w ramach Unii Europejskiej. Migracja z krajów biednych do bogatszych nie jest czymś nadzwyczajnym. Krajem, z którego mieszkańcy wyjeżdżali, była np. Irlandia, dopóki na początku lat 90. nie osiągnęła w miarę zbliżonego poziomu do Wielkiej Brytanii. Emigrowali też, mimo wielu przeszkód, Polacy z zacofanej i zniewolonej Polski socjalistycznej. W latach 80. wyjechało z kraju ok. 270 tys. osób. Polska w 1989 roku była w prawdziwej (a nie propagandowej) ruinie. Obrazując to danymi, PKB na mieszkańca w Polsce stanowił (według parytetu siły nabywczej) nieco ponad 20% poziomu USA. Przez ostatnie 30 lat Polska mozolnie niwelowała dystans, by obecnie osiągnąć poziom 50% PKB na mieszkańca USA. W takiej sytuacji nie można się dziwić, że wielu Polaków, gdy tylko kraje starej Unii otwarły granice, postanowiło wyjechać za granicę w poszukiwaniu lepszego życia. Takie samo zjawisko występowało też w innych krajach naszego regionu. Trudno jednak w tym wszystkim doszukać się winy Balcerowicza. Wręcz przeciwnie, to dzięki reformom rynkowym Polska wreszcie zaczęła doganiać Zachód.
Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.