Autorem artykułu jest Emmanuel Martin, dyrektor Institute for Economic Studies (IES) i koordynator projektu AtlasOne w Europie. Tłumaczyli Daniel Wiśniewski i Marek Tatała.
Standard & Poor obniżył rating Francji z powodu wątpliwości czy francuski rząd jest w stanie zredukować deficyt budżetowy. Francuscy urzędnicy mają coraz większe problemy ze ściąganiem podwyższonych podatków, w związku z wybuchem fali protestów w całym kraju. Przykładem są głośne protesty „czerwonych czapek” w Bretanii, odwołujące się do siedemnastowiecznego sprzeciwu wobec królewskich podwyżek podatków.
Obciążenia podatkowe na poziomie 46 proc. PKB to zdecydowanie za dużo dla Francuzów. Dodatkowo obywatele uznają za coraz trudniejsze do zaakceptowania ciągłe zmiany w prawie podatkowym. Obecny rząd sprawił, że niepewność podatkowa jest na rekordowo wysokim poziomie, „eksperymentując” z nowymi podatkami jak na przykład 75 proc. podatek dla najbogatszych; podatek EBITDA (z ang. earnings before interest, taxes, depreciation and amortization), który został szybko zastąpiony przez nieoczekiwany wzrost podatku od osób prawnych (CIT); tzw. „eko-podatek”, który spotkał się z falą krytyki w Bretanii. Powszechnym stało się też, że podatki posiadają moc retroaktywną (działają wstecz).
Cichy sprzeciw
W tym kontekście nie jest wielkim zaskoczeniem, że powstaje, jak na razie cichy, bunt podatników, polegający na emigracji ludzi, w tym przedsiębiorców, z kraju.
Część z nich to osoby bogate, mające już dość płacenia podatków, które traktują je jako karę za sukces, kreatywność i bycie przedsiębiorczym. Gerard Depardieu, który w zeszłym roku wyjechał do belgijskiej wioski oddalonej o kilka kilometrów od granicy z Francją, jest przykładem takiej podatkowej ucieczki.
Kolejna grupa to młodzi ludzie, który się jeszcze nie wzbogacili, lecz są sfrustrowani prawnymi zawiłościami oraz kosztami prowadzenia własnej działalności gospodarczej we Francji. Młodzi emigrują np. do Nowego Jorku lub Londynu, gdzie znacznie łatwiej mogą rozwijać swój potencjał.
Zwiększająca się fala podatkowej emigracji powoduje, że Francja w coraz szybszym tempie zaczyna tracić swoje „siły witalne”. Jean-Philippe Delsol, doradca podatkowy oraz członek Instytutu Badań nad Gospodarką i Finansami w Paryżu (z ang. Institute for Research in Economic and Fiscal Issues), opublikował książkę pt. “Dlaczego zamierzam opuścić Francję”, w której szacuje, że roczna liczba emigrantów będzie wynosi ok. 5,000. Co prawda dokładnie wyliczenia są bardzo trudne, ale Delsol zestawił ze sobą dane z firm ubezpieczeniowych, od doradców podatkowych oraz z urzędów skarbowych. Liczby pokazują, że skala tego procederu ciągle narasta. W niedalekiej przeszłości emigrantów podatkowych liczyło się w setkach, a nie w tysiącach. Książka przestawia historie klientów Delsol’a, którzy już opuścili lub rozważają opuszczenie swojego pięknego kraju w poszukiwaniu lepszego jutra – nie tylko z powodu wyższych i niestabilnych podatków, ale również z powodu postrzegania ich jako kozła ofiarnego. Tak jakby ciężka praca, odnoszenie sukcesu i bogacenie się było grzechem.
Redukcja wydatków?
Najwyższa pora, aby zamiast wprowadzać zabójczo wysokie podatki, francuski rząd obniżał wydatki publiczne, będące obecnie na niemożliwym do utrzymywania poziomie 57 proc. PKB. Problemem jest jednak opór różnych grup interesu, będących produktem rozrośniętego „państwa opiekuńczego”.
Delsol szacuje, że 14,5 mln osób żyje we Francji na koszt państwa czyli podatników. To bardzo silne lobby. Wliczeni są w to m.in. urzędnicy państwowi (5,2 miliona czyli aż 22 proc. całkowitej siły roboczej), bezrobotni, osoby korzystające z zasiłków, pracownicy państwowych przedsiębiorstw, pracownicy organizacji non-profit sponsorowanych przez państwo oraz rolnicy, których dochody w znaczniej mierze zależą od subsydiów.
„Państwo opiekuńcze” charakteryzuje się tym, że uczy ludzi polegać na pieniądzach innych osób – wydatki socjalne (zdrowotne, emerytalne itp.) wynoszą we Francji jedną trzecią PKB. Tak więc zależność społeczeństwa od nich jest bardzo duża.
Sytuacja jest jeszcze gorsza, gdyż francuski model, nazywany „modelem społecznym”, to tak naprawdę model korporacyjny i scentralizowany, jak przedstawili to francuscy ekonomiści Pierre Cahuc oraz Yann Algan w publikacji „The Mistrust Society” (pl.: „Nieufne społeczeństwo”). Każda branża, włączając w to nauczycieli, rolników, pielęgniarki czy urzędników państwowych, negocjuje swoje przywileje, opłacane ze wspólnych zasobów, z rządem. Dochodzi więc do sytuacji „wzajemnego okradania się” (frazy tej użył po raz pierwszy Frédéric Bastiat, XIX wieczny francuski ekonomista), która prowadzi do braku społecznego zaufania, przez co dialog społeczny, a tym samym pokojowe reformy, stają się praktycznie niemożliwe.
Kolejnym problemem, kluczowym do zrozumienia wysokiego poziomu publicznych wydatków, jest brak poczucia odpowiedzialności wśród rządzących. Parlament nie jest w stanie kontrolować budżetu. W systemie podwójnej władzy wykonawczej premier może chronić prezydenta, co praktycznie sprawia, że nikt nie jest odpowiedzialny za podejmowane decyzje.
Dodatkowo, kontynuacja procesu regionalnej oraz lokalnej decentralizacji fiskalnej (ale nie autonomii) pozwala na każdym szczeblu administracji wykorzystywać więcej pieniędzy niż jest to konieczne kosztem innych szczebli władzy. Powoduje to de facto rozproszenie związku pomiędzy płaconymi lokalnie podatkami a dostarczanymi publicznymi usługami. Brakuje więc bodźców do efektywnego rządzenia. Niestety reformowanie tak złożonego „potwora” wydaje się niezwykle trudnym zadaniem.
Badania opinii publicznej pokazują, że Francuzi zgadzają się z tym, że istnieje potrzeba zredukowania wydatków publicznych. Niestety nie zgadzają się co do tego co powinno zostać zredukowane w pierwszej kolejności. Jest to typowe podejście typu: „nie zaczynać zmian od samego siebie”.
Co prawda, minister Jean-Marc Ayrault mówi o potrzebie redukcji rządowych wydatków oraz o reformie systemu podatkowego. Jednak plan refom wydłuża się do trzech i pół roku i końca kadencji prezydenta. Dodatkowo jednym z celów, który będzie miał destrukcyjne skutki, jest zwiększania progresji w systemie podatkowym.
Trudno sobie wyobrazić, że tempo francuskiej emigracji podatkowej w takiej sytuacji nie wzrośnie.