Autorem tekstu jest Adam Bartha, dyrektor EPICENTER, sieci wolnościowych think tanków, do której należy też Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Nadzwyczajne czasy wymagają nadzwyczajnych środków. Rządzący w całej Europie wprowadzają bezprecedensowe rozwiązania polityczne w celu zminimalizowania rozprzestrzeniania się COVID-19. W sytuacji niepewności politycznej niektóre autorytarne rządy wykorzystują pandemię do realizacji własnych celów politycznych i masowego poszerzania zakresu władzy. Pomimo bezprecedensowego charakteru kryzysu, nie można pozostawić autokratom wolnej ręki, aby jeszcze bardziej wzmocnili swoją władzę – zwłaszcza gdy dzieje się to w kraju Unii Europejskiej.
Węgry – wraz z Polską – od dawna są czarną owcą UE, jeśli chodzi o poszanowanie rządów prawa i liberalno-demokratycznych zasad. Te poważnie naruszone fundamenty uległy dalszej erozji w wyniku ustawy uchwalonej przez Parlament 30 marca 2020 r. Celem przepisów miało być stworzenie narzędzi do spowalniania rozprzestrzenianie się koronawirusa. W rzeczywistości ustawa idzie znacznie dalej, potencjalnie dając premierowi nieograniczone uprawnienia na przyszłość.
Ustawa zawiesza parlament węgierski bezterminowo, a jego władza zostanie zastąpione przez bezpośrednie „rządy za pomocą dekretów” premiera Viktora Orbána. W efekcie oznacza to, że premier będzie mógł wprowadzać i odrzucać wszelkiego rodzaju akty prawne na czas nieokreślony. Marszałek Zgromadzenia Narodowego i przywódcy partii politycznych zasiadający w parlamencie „będą informowani” o tych decyzjach, ale nie będą mieli prawa do wywierania na nie wpływu. Trybunał Konstytucyjny będzie nadal funkcjonował i ma mieć nadzór nad dekretami wprowadzonymi przez premiera, ale Orbán miał 10 lat na obsadzenie tej instytucji zaprzyjaźnionymi sędziami, dlatego też prawdopodobnie nadal będą pomagać premierowi w jego przedsięwzięciach.
Obawy związane z ewentualnymi nadużyciami władzy w przyszłości pogłębiają inne przepisy z nowej ustawy. Zaproponowane zmiany legislacyjne pozwalają na „zawieszenie niektórych ustaw i podjęcie nadzwyczajnych środków w interesie zagwarantowania stabilizacji życia, zdrowia, bezpieczeństwa osobistego i materialnego obywateli, a także gospodarki”. Te nadzwyczajne środki obejmują trzy kluczowe punkty.
Po pierwsze, całkowity zakaz przeprowadzania wszelkich wyborów i referendów, w tym wyborów uzupełniających, w przypadku śmierci członka parlamentu lub niemożności pełnienia przez niego obowiązków. Po drugie, każdy, kto nie przestrzega nakazów kwarantanny, może zostać ukarany karą pięciu lat więzienia – ośmiu lat, jeśli działania te mogą być związane z czyjąś śmiercią. Po trzecie, każdy, kto rozpowszechnia kłamstwa lub „prawdziwe oświadczenia w sposób wypaczony”, które mogą zakłócić „skuteczną ochronę” społeczeństwa, budzić niepokój lub wzburzać opinię publiczną – może zostać ukarany karą do pięciu lat więzienia.
Te nadzwyczajne środki byłyby niepokojące również w dobrze funkcjonującej demokracji, ale Węgry są bardzo dalekie od tego, by nią być. Pod rządami Viktora Orbána Węgry spadały w indeksie Freedom House szybciej niż jakikolwiek inny kraj na świecie, poza siedmioma, w tym Wenezuelą, Turcją i Republiką Środkowej Afryki.
Rządy Orbana słynęła w ostatniej dekadzie z tego, że zdołał on skutecznie obalić liberalno-demokratyczne fundamenty państwa. Publiczne radio i telewizja to całodobowa propaganda partii rządzącej, a prywatne media znajdują się w rękach przyjaznych rządowi oligarchów, dlatego też głosów sprzeciwu jest niewiele, z wyjątkiem kilku mediów internetowych. W 2012 roku partia rządząca przyjęła konstytucję korzystną dla nie samej, która od tego czasu była modyfikowana siedmiokrotnie, w oparciu o chwilowe interesy polityczne Orbána. Trybunał Konstytucyjny, obsadzony przez życzliwych dla rządu sędziów, nigdy nie stanowił poważnego zagrożenia dla władzy partii rządzącej, podobnie jak partie opozycyjne, których możliwości działania są poważnie ograniczone.
Reakcja rządu na pandemię polegała na skupieniu się na politycznych gestach, a nie na rzeczywistych działaniach. To drugie jest znacznie trudniejsze do zrealizowania w kraju o nadmiernie scentralizowanym systemie opieki zdrowotnej, który już przed pandemią stopniowo chylił się ku upadkowi. Utrzymanie wizerunku kompetentnego zarządzania będzie wymagało jeszcze większej ilości fałszywych informacji, jeszcze ostrzejszych środków służących tłumieniu głosów sprzeciwu i jeszcze bardziej scentralizowanej władzy niż ta, którą miał Orbán w ostatnim dziesięcioleciu.
Niektóre z tych środków mogą nie wydawać się dziś tak nadzwyczajne, jak mogłyby mieć to miejsce dwa miesiące temu. Inne kraje europejskie również wprowadzają środki, które poważnie ograniczają swobody obywatelskie w celu zwalczania pandemii. Choć ograniczone w czasie, podlegające nadzorowi środki nadzwyczajne są zrozumiałe w czasach bezprecedensowego kryzysu, to propozycje węgierskiego rządu wykraczają daleko poza to.
Już przed kryzysem związanym z koronawirusem Orbán dysponował znacznie większą władzą niż którykolwiek z europejskich premierów. Ale jak każdy dobry autokrata, dojrzał ogromną szansę na dalsze umocnienie swojej władzy. Ponieważ rządy europejskie walczą z pandemią, a instytucje UE zajmują się utrzymaniem przepływu towarów i jakiejś solidarności między członkami Unii Europejskiej, mały kraj z problematycznym przywódcą to dziś najmniejsze z ich zmartwień. Być może mają rację, ale działania Węgier ustanowiły niebezpieczny precedens dla każdego państwa członkowskiego UE.
Niechęć i niezdolność przywódców UE do zaprzestania finansowania autorytarnego rządu Węgier w normalnych czasach odbija się czkawką w czasie obecnego, bezprecedensowego kryzysu. Ponieważ rząd węgierski uczynił kolejny krok w kierunku dalszego pogłębienia autokratycznych rządów, przywódcy europejscy powinni ponownie przemyśleć swoje stosunki z Węgrami i pomoc finansową, jakiej udzielają autorytarnym przywódcom w krajach członkowskich.
Tekst ukazał się wcześniej w języku angielskim na stronie EUREPORTER.
Polecamy również komunikat Elizy Rutynowskiej, prawniczki FOR, pt. „Rządzący na Węgrzech i w Polsce wykorzystują pandemię w walce o władzę”.