Świeżo wydany raport Fundacji Roberta Schumana i Fundacji Konrada Adenauera pt. „Czy, jak i kiedy wprowadzić euro? Perspektywy polskiego członkostwa w Unii Gospodarczej i Walutowej wobec doświadczeń kryzysu 2008-2011”, jak również styczniowa debata towarzysząca jego prezentacji, zwróciły uwagę na kilka ciekawych zagadnień związanych ze strefą euro i przystąpieniem do niej Polski. Jest to o tyle ważne, że ostatnimi czasy wyciszyła się dyskusja o wprowadzeniu w naszym kraju euro.
Na uwagę zasługują przede wszystkim trzy poniższe zagadnienia.
Po pierwsze, jak pisze autor raportu, dr Krzysztof Iszkowski, strefę euro zgubiła przede wszystkim jej krótkowzroczna konstrukcja. Europejska Unia Walutowa powstała w oparciu o założenia, że należące do niej kraje będą rzetelnie informować o stanie swoich gospodarek, a także skrupulatnie przestrzegać Paktu Stabilności i Wzrostu, który przewidywał m. in. sankcje pieniężne dla państw nie dążących do obniżenia nadmiernych deficytów budżetowych. Skutkiem takich naiwnych założeń był brak opracowania zarówno strategii postępowania w kryzysie, jak i procedury opuszczania unii walutowej.
Po powstaniu strefy euro szybko okazało się, że zapisów Paktu Stabilności i Wzrostu nie zamierzają przestrzegać zarówno najsilniejsze państwa unii walutowej, czyli Francja i Niemcy, jak i kraje Europy Południowej: Grecja, Włochy, Hiszpania i Portugalia. Te pierwsze uważały, że z racji ich wysokiej pozycji więcej im wolno, natomiast te drugie, słynące z tzw. śródziemnomorskiego modelu państwa opiekuńczego, miały zgoła inne podejście do polityki gospodarczej niż reszta krajów strefy euro. Na przykład Grecja od początku swojego członkostwa we Wspólnotach Europejskich wypłacała zasiłki o wysokości zbliżonej do północnoeuropejskich, podczas gdy produktywność pracowników i dochody budżetu były na dużo niższym poziomie niż w Europie Północnej. Uwidoczniło się coś, co podczas debaty nad raportem dr Barbara Szelewa nazwała brakiem tożsamości euro.
Niesprawdzenie się założenia, że rządy każdego z państw unii walutowej dostosują swą politykę fiskalną do północnoeuropejskiego modelu gospodarczego o niskiej inflacji, umiarkowanym zadłużeniu i wyższej długoterminowej stopie wzrostu gospodarczego, do którego osiągnięcia ma dążyć strefa euro, przemawia za zacieśnieniem unii walutowej poprzez wspólną politykę fiskalną, zwłaszcza, że w teorii ekonomii jest ona charakterystyczna dla tzw. optymalnych obszarów walutowych. Być może o unifikacji fiskalnej trzeba było pomyśleć już przy tworzeniu europejskiej unii monetarnej?
Po drugie, kryzys w strefie euro paradoksalnie otwiera dla Polski nowe scenariusze integracji ze strefą euro. Scenariusz euroentuzjastyczny z nich zakłada wykorzystanie „zamieszania” w eurostrefie, aby poluzować kryteria konwergencji, dzięki czemu Polsce łatwiej byłoby wejść do unii walutowej. Przykładowo, jako że w ciągu ostatnich dwóch lat kurs euro-złoty nie wahał się bardziej niż o 15 proc., moglibyśmy się ubiegać o zwolnienie z wymogu dwuletniej obecności w tzw. systemie ERM2, wymagającym maksymalnych wahań kursu właśnie na tym poziomie. Z kolei scenariusz eurosceptyczny polegałby na skorzystaniu ze złej sytuacji w strefie euro, aby – podobnie jak Wielka Brytania i Dania – wynegocjować klauzulę „opt-out”, zwalniającą z obowiązku wchodzenia do strefy euro. Zgodę innych państw Unii Europejskiej zarówno na pierwszy, jak i na drugi scenariusz, można byłoby wynegocjować podczas rewizji unijnych traktatów, towarzyszącej ustalaniu nowych zasad koordynacji polityki gospodarczej
Po trzecie, w raporcie podniesiona została kwestia sposobu zastępowania złotego przez euro. Autor proponuje, że zamiast realizować strategię zastosowaną w krajach wcześniej przystępujących do strefy euro, opierającą się na krótkim okresie dwuwalutowości poprzedzonej intensywną kampanią informacyjną, Polska powinna dłużej „oswajać się” z euro. Po ustaleniu ostatecznego kursu wymiany złotego na euro ceny mogłyby być podawane zarówno w złotych, jak i w euro nie przez obowiązkowe pół roku, ale nawet przez dwa lata. Po upływie takiego czasu nastąpiłoby także ostateczne wycofanie złotego.
Aby zapobiec wysokiej inflacji wynikającej z zaokrąglania cen po wprowadzeniu euro, co miałoby utrzymać pozytywne postrzeganie unii walutowej i Unii Europejskiej przez obywateli, w raporcie pojawiły się jednak pomysły, które mimo wszystko można określić jako kontrowersyjne: przykładowo, jakiś czas przed wprowadzeniem euro powinno się prawnie wymusić zaokrąglanie cen w złotych poprzez wycofanie z obiegu monet jedno i dwugroszowych i nakaz ustalania cen produktów w wielokrotnościach 5 groszy czy też dobrowolne zobowiązanie się sklepów do niepodnoszenia cen przez kilka miesięcy po wprowadzeniu euro (można sobie wyobrazić, jak po upływie tych kilku miesięcy mogłyby „wystrzelić” ceny w tych sklepach).
Okazuje się, że problematyka strefy euro jest bardzo wieloaspektowa i wymaga szerokiej dyskusji, zwłaszcza w sytuacji obecnych problemów europejskiej unii walutowej, a także przy istniejących w społeczeństwie stereotypach i rosnących obawach dotyczących euro. Do ożywienia krajowej dyskusji na temat wprowadzenia euro ma szanse przyczynić się, oprócz wyżej wspomnianego raportu, otwarte w ostatni piątek przez NBP pierwsze w Polsce Centrum Informacji o Euro, zwłaszcza że według badań Eurobarometru bank centralny jest instytucją, której informacjom na temat euro Polacy najbardziej ufają. W Centrum mają być organizowane „otwarte wykłady, konkursy i wystawy” na temat euro, a jeśli wierzyć słowom prezesa NBP prof. Marka Belki, „to nie będzie ośrodek propagandy, to będzie ośrodek dyskusyjny”. Czas pokaże, czy Centrum stanie się aktywnie działającym miejscem rzetelnej edukacji i ścierania się różnych poglądów na temat europejskiej integracji gospodarczej.