Jeden z bohaterów szekspirowskiego „Henryka VI” nawoływał: „Na początek zabijmy wszystkich prawników”. Nie ma potrzeby zabijać prawników, ani nawet „zabijać” korporacji adwokatów i radców prawnych. Wystarczy odebrać im prawne przywileje do reprezentowania klientów przed sądami. Korporacje na pewno sobie świetnie poradzą w nowej wolnorynkowej rzeczywistości, w końcu jak powszechnie wiadomo są gwarantami jakości usług prawnych świadczonych przez swoich członków.
Do przywołanego wyżej cytatu z Szekspira nawiązali autorzy głośnej już książki „First Thing We Do, Let’s Deregulate All the Lawyers” („Na początek zderegulujmy wszystkich prawników”), którzy na gruncie amerykańskim argumentują za daleko idącą liberalizacją dostępu do wykonywania zawodu prawnika. Jedną z ich tez, bardzo dobrze ugruntowaną empirycznie, jest obserwacja, że prawnicy otrzymują „premię” w wysokości swoich zarobków za sam fakt, że dostęp do tej profesji jest ograniczony. Autorzy przekonywająco dowodzą, że ograniczenie dostępu do zawodu wcale nie jest właściwą odpowiedzią na problemy, które rzekomo ma ono rozwiązywać.
Warto zastanowić się nad podstawowym ekonomicznym argumentem za utrzymywaniem państwowych egzaminów i aplikacji korporacyjnych jako jedynej ścieżki do uzyskania uprawnień reprezentowania klientów przed sądami. Twierdzi się, że pomiędzy prawnikami a ich konsumentami istnieje asymetria informacji – klient potrzebuje prawnika właśnie dlatego, że na prawie się nie zna, więc w jaki sposób miałby on ocenić czy konkretny prawnik kompetentnie rozwiąże jego sprawę? Z tego jednak nie wynika, że uprawnienia do świadczenia usług prawnych powinny być reglamentowane!
Problemy informacyjne można próbować rozwiązywać prawnie w sposób bezpośredni – np. obowiązkami informacyjnymi (przykładowo – informowanie klientów o tym czy ma się wykształcenie prawnicze, czy nie). Można je też rozwiązywać na zasadzie samoregulacji – nawet bez prawnych przywilejów nikt nie broniłby adwokatom chwalić się tym, że są adwokatami, a co za tym idzie (przeważnie) skończyli odpowiednie szkolenie oraz zdali egzaminy. Nie mówiąc już o testach konsumenckich usług prawniczych w prasie popularnej (obecnie takie „testy” i rankingi istnieją głównie dla wielkich kancelarii doradzających dużym przedsiębiorstwom), internetowych serwisach z opiniami konsumentów, itd.
Chociaż w Polsce pod pewnymi względami dostęp do świadczenia usług prawnych jest bardziej otwarty niż w USA, wciąż czeka na realizację pewna reforma, która znacznie zwiększyłaby konkurencję na naszym rynku – jest nią likwidacja monopolu korporacji radców prawnych i adwokatów na występowanie przed sądami powszechnymi. Mimo istniejących „wytrychów” w procedurze cywilnej, „doradcy prawni” wciąż nie mogą zupełnie swobodnie konkurować z adwokatami i radcami oferując swoje usługi prowadzenia spraw sądowych. Nie ma konieczności likwidacji korporacji – niech istnieją dalej kultywując swoje tradycje. Zabierzmy im tylko przywileje, a przecież dzięki gwarantowanej przez korporacje jakości, na pewno ich członkowie świetnie poradzą sobie na wolnym rynku.