Jesienią 2017 roku Andrzej Duda przedstawił projekt zmian w Sądzie Najwyższym. W uzasadnieniu możemy przeczytać o „urzeczywistnieniu zasady sprawiedliwości społecznej”, przywróceniu zaufania do wymiaru sprawiedliwości oraz odpowiedzi na wątpliwości społeczne wyrażone w protestach w 2017 roku. Prezydent, powołując się na naturalną pozycję swojego urzędu jako arbitra w sprawach ustrojowych, zaproponował cztery kierunki zmian: 1) utworzenie instytucji skargi nadzwyczajnej, która miała służyć do korekty prawomocnych orzeczeń sądów, gdyby okazały się one rażąco niesprawiedliwe lub sprzeczne z prawem lub materiałem dowodowym, 2) wprowadzenie do SN elementu kontroli społecznej w postaci ławników oraz zmiany w zakresie postępowań dyscyplinarnych, 3) zmianę struktury SN oraz utworzenie nowych Izb, 4) zmiany kadrowe.
Ustawa ostatecznie podpisana została w grudniu 2017 roku i weszła w życie na wiosnę 2018 roku. Dwa lata obowiązywania „reformy” pozwalają na wstępną ocenę jej praktycznych konsekwencji. Skupię się tutaj na dwóch aspektach: funkcjonowaniu skargi nadzwyczajnej oraz instytucji ławnika w Sądzie Najwyższym. O innych aspektach zmian w SN, takich jak zmiany kadrowe i zmiany struktury sądu, można przeczytać w publikacjach FOR, np. przewodniku wyborczym w temacie praworządności.
Skarga nadzwyczajna – wielkie zapowiedzi, słabe efekty
Skarga nadzwyczajne miała stać się “instytucją umożliwiającą przywrócenie elementarnego ładu prawnego zgodnego z zasadą sprawiedliwości społecznej” (cyt. za uzasadnieniem ustawy – str. 8), umożliwiającą korektę rażąco niesprawiedliwych, prawomocnych wyroków sądów.
Skarga nie przysługuje obywatelom, a jedynie wybranym instytucjom publicznym. Wnieść ją może Rzecznik Praw Obywatelskich albo Prokurator Generalny, aw zakresie swoich kompetencji również Prezes Prokuratorii Generalnej, Rzecznik Praw Dziecka, Rzecznik Praw Pacjenta, Rzecznik Finansowy, Rzecznik MŚP, Przewodniczący KNF i Prezes UOKiK. Jednocześnie fundamentalnie ważnej dla działania skargi instytucji RPO nie dano możliwości jej efektywnego wykorzystywania, gdyż za przyznaniem urzędowi dodatkowej kompetencji nie poszło przydzielenie odpowiedniego budżetu. Ponadto, jak słusznie zwracał uwagę prof. Jerzy Zajadło w polskim prawie występują już instytucje pozwalające na korektę wadliwych orzeczeń sądów w postaci skargi kasacyjnej oraz nadzwyczajnego wznowienia postępowania.
W praktyce liczba skarg nadzwyczajnych zarejestrowanych w powołanej do ich rozpatrywania Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN jest niewielka. Pod koniec 2019 roku formalnie było to 79 skarg. Warto wspomnieć również, iż do Biura RPO wpłynęło aż 6648 wniosków o skargę (marzec 2020 roku), jednak ze względu na niedostosowanie budżetu RPO skierował ich relatywnie mało do IKNiSP.
W zakresie możliwości odwołania się obywatela od prawomocnego wyroku sądu trudno powiedzieć, że skarga nadzwyczajna istotnie poprawiła sytuację – jest wręcz przeciwnie. W marcowym komunikacie Rzecznik Praw Obywatelskich wskazuje na problematyczny stosunek skargi nadzwyczajnej do skargi o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia. W przypadku Izby Cywilnej SN przyjęto praktykę zgodnie z którą, obywatel wnosząc skargę o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia jest zobowiązany wykazać, iż nie uzyskał skargi nadzwyczajnej – w praktyce więc nowa instytucja nałożyła na obywateli dodatkowy obowiązek procesowy.
Instytucja skargi nadzwyczajnej rodzi również wątpliwości, jeśli chodzi o cele jej wykorzystania. Teoretycznie przesłanki do wniesienia skargi są wymienione w ustawie o SN – zachodzą one gdy “1) orzeczenie narusza zasady lub wolności i prawa człowieka i obywatela określone w Konstytucji, lub 2) orzeczenie w sposób rażący narusza prawo przez błędną jego wykładnię lub niewłaściwe zastosowanie, lub 3) zachodzi oczywista sprzeczność istotnych ustaleń sądu z treścią zebranego w sprawie materiału dowodowego, a orzeczenie nie może być uchylone lub zmienione w trybie innych nadzwyczajnych środków zaskarżenia” (art. 89, par. 1 ustawy z dnia 8 grudnia 2017 roku o Sądzie Najwyższym). W praktyce jednak skargę nadzwyczajną potrafił skierować Prokurator Generalny w sprawie sędziego Waldemara Żurka i jego byłej żony o spłatę rat kredytu. Sam sędzia uznaje wniosek PG za bezzasadny i wykorzystany instrumentalnie. Spore kontrowersje wzbudziło również złożenie skargi nadzwyczajnej przez pierwszego zastępcę PG, Bogdana Święczkowskiego w sprawie sporu akcjonariuszy o pozycję w spółce Perła Browary Lubelskie, co Prokurator Generalny argumentował naruszeniem prawa procesowego.
Czy Sąd Najwyższy potrzebuje ławników?
Instytucja ławników w Sądzie Najwyższym budziła kontrowersje i uśmiechy od czasu słynnego przesłuchania kandydatów na ten urząd przed senacką komisję – cytaty takie jak “pracuję w grupie trzylatków i to jest nauka życia”, “jeśli chodzi o prawo to mogę doczytać” zrobiły zawrotną karierę jako memy w mediach społecznościowych.
Praktykę rocznego funkcjonowania ławników w SN najkrócej streścić można jako burzliwą. Do pierwszych kontrowersji doszło już na samym początku funkcjonowania “elementu społecznego” – część ławników oskarżyła swoich kolegów o nieprawidłowości przy wyborach do Rady Ławniczej, które odbyły się 31 maja 2019 roku. Wybory powtórzono 10 września, w sprawie został sporządzony także wniosek do prokuratury, a po jego odrzuceniu zażalenie do sądu. Ławnicy spierali się o szkolenia z etyki i udział w Zgromadzeniu Ogólnym Sędziów SN, do którego nie zostali dopuszczeni przez p. o. I Prezesa SN, Aleksandra Stępkowskiego. Problematyczne okazały się nawet togi, którymi ławnicy musieli się wymieniać, co w dobie koronawirusa mogło być ryzykowne epidemiologicznie.
Zwolennicy instytucji ławników w SN mogą uznać wszystkie te przypadki za naturalne przecierania się nowego elementu w większej instytucji i proces któremu nie należy się w żadnym stopniu dziwić, nawet jeśli momentami przybierał groteskowe formy. Przeciwnicy z kolei mogą uznać wszystkie te przypadki za dowód na to, że Sąd Najwyższy nie jest miejscem, w którym ławnicy byliby potrzebni. Argument o bezzasadności tej instytucji poruszano od samego początku dyskusji na temat zmian w SN – zadaniem ławników jest wniesienie elementu kontroli społecznej przede wszystkim w obszarze oceny materiału faktycznego. Sąd Najwyższy z kolei jest specyficznym rodzajem sądu, który bada kwestie prawne i ustala wykładnię przepisów rzadko pochylając się nad oceną dowodów faktycznych.
Niekorzystny bilans “reform” SN
Dwa lata po wejściu w życie nowej ustawy o SN trudno uznać, by jej dwa istotne elementy – instytucja skargi nadzwyczajnej oraz obecność elementu społecznego w Sądzie Najwyższym przyczyniły się do wielkich zmian, czy też istotnie poprawiły funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości. W przypadku tego pierwszego narzędzia mamy wciąż do czynienia z dużymi kontrowersjami, nieprzygotowaniem instytucji państwa na jej funkcjonowanie i skomplikowaniem możliwości odwoławczych od prawomocnych wyroków, w zestawieniu z relatywnie niewielkim wykorzystaniem praktycznym. Na dzień dzisiejszy można stwierdzić, iż instytucja, która miała „przywracać poczucie sprawiedliwości” wciąż głównie rodzi problemy. W przypadku drugiej ze zmian wydaje się, że nie wniosła ona do SN niczego więcej niż kłótnie i spory o drobnostki. Na dzień dzisiejszy rzeczywistość nie jest szczególnie łaskawa dla szumnych zapowiedzi naprawy wymiaru sprawiedliwości, zawartych w uzasadnieniu prezydenckiej ustawy o SN.