Obecnie kryzys często zmusza państwa do zwiększania obciążeń podatkowych w celu załatania dziury budżetowej i poradzenia sobie ze spłatą rosnącego długu publicznego. Wyższe podatki mogą także wydawać się sposobem na finansowanie „prowzrostowej” polityki państwa. Przykładów podwyżek podatków nie trzeba długo szukać. W połowie lipca wzrost VAT od września z 18 do 21 proc. ogłosił rząd mającej coraz więcej kłopotów Hiszpanii. Również w poprzednim miesiącu nowy rząd Francji, która pragnie w przyszłym roku ambitnie obniżyć swój deficyt do 3 proc. PKB i utrzymać zaufanie rynków, planuje dzięki podwyżkom podatków zyskać dodatkowe 7,2 mld euro. W 2011 r. o podwyżkę podatków apelowali byli szefowie europejskich rządów: Gerhard Schröder (Niemcy), Felipe Gonzáles (Hiszpania), Guy Verhofstadt (Belgia) i Matti Vanhanen (Finlandia). Niektóre kraje, jak na przykład Łotwa i (co zaskakujące) Grecja, poszły jednak w przeciwną stronę.
Rząd Łotwy, której PKB w tym roku ma urosnąć o 2,2 proc., co daje jej trzecie miejsce w UE, podjął decyzję o obniżeniu PIT w ciągu trzech lat z 25 do 20 proc. począwszy od 2013 r., a także od 1 lipca tego roku obniżył VAT z 22 do 21 proc. Natomiast w połowie lipca ministerstwo finansów Grecji zapowiedziało m. in. obniżenie we wrześniu podatku od dochodów przedsiębiorstw z 25 do 20 proc. Planowana jest także dalsza redukcja CIT aż do 15 proc. Powodem obniżek podatków na Łotwie jest wyhamowanie inflacji, aby kraj miał większe szanse na… wejście do strefy euro. Łotwa zdaje sobie przy tym sprawę z tego, że według prognoz obniżka VAT przyniesie straty w dochodach budżetu o 16,5 mln łatów w tym roku, a w przyszłym o 40,5 mln łatów. Natomiast celem rządu Grecji, kontynuującej miliardowe oszczędności, jest zwiększenie konkurencyjności kraju i przyciągnięcie inwestorów z zagranicy.
Czy takie decyzje są uzasadnione? Zwolennicy obniżania podatków w czasie kryzysu powiedzą, że niższe podatki pozwalają rozruszać pogrążoną gospodarkę, przez co dzięki zwiększonej aktywności gospodarczej budżet wcale nie traci dochodów, a wręcz zyskuje. Jako poparcie tej tezy można przytoczyć odwrotny przykład Litwy. Od 2008 roku w reakcji na kryzys podwyższała ona podatki: CIT z 15 do 20 proc., a VAT z 18 do 21 proc., większe stało się także m. in. obciążenie właścicieli jednoosobowych firm oraz artystów. Wkrótce okazało się, że trzeba zredukować oczekiwane dochody budżetowe, ponieważ podwyżka podatków spowodowała szkodliwy dla budżetu szybki rozrost szarej strefy: urosła ona z 18 proc. PKB w 2008 r. do 27 proc. PKB w 2010 r. Równocześnie spadającym dochodom towarzyszyły niedostateczne i nieracjonalne cięcia wydatków, co prowadziło do wzrostu długu publicznego. W 2011 r. Litwa popadła w nowy kryzys fiskalny. Za to niskie podatki przyczyniły się do zaskakująco szybkiego pożegnania się Irlandii z kryzysem, w przeciwieństwie do pozostałych krajów PIIGS. Zielona Wyspa nie uległa żądaniom Francji i Niemiec, aby podnieść stawkę CIT z 12,5 proc. do 30 proc. Przyczyniło się to do wzrostu zainteresowania inwestorów, m. in. amerykański Twitter wybrał Irlandię na swoją zagraniczną centralę. Irlandia obniżyła także VAT na usługi turystyczne.
Czy każda obniżka podatków jest dobra? „Forbes” przytacza stwierdzenie redaktora „The Wall Street Jornal”, Roberta L. Bartleya, że prawdziwa obniżka podatków musi być „trwała, natychmiastowa i dotyczyć marginalnych stawek”. Dziś za brak tych cech, podobnie jak kiedyś w przypadku George’a W. Busha, można skrytykować działania prezydenta USA Baracka Obamy, który chwali się cięciami podatków polegającymi głównie na wprowadzeniu dodatków do przychodów czy przedłużeniu do końca 2012 r. wprowadzonej przez Busha redukcji podatku od dochodów. W związku z tym efekt tych zmian nie był zadowalający. Wspomniane obniżki podatków w Europie, aby przyniosły dobry rezultat, muszą więc posiadać wspomniane przez Bartleya cechy. Tymczasem np. w Irlandii obniżona stawka VAT na turystykę ma skończyć się w grudniu 2013 roku.