Dwunasta rocznica wejścia Polski do Unii Europejskiej jest dobrą okazją do opisania zjawiska obserwowanego we Wspólnocie już w chwili, kiedy Polska do niej przystępowała. Zjawisko, niestety niechlubne, polega na tym, że kiedy Unia Europejska zabiera się za zwalczanie biurokracji, administracyjnych obciążeń powstaje jeszcze więcej. Przykładem jest strategia lizbońska realizowana w latach 2000-2010 oraz tegoroczna odpowiedź Brukseli na postulaty Wielkiej Brytanii.Wśród żądań Wielkiej Brytanii dotyczących zmian w funkcjonowaniu Unii Europejskiej znalazło się nie tylko słynne przyzwolenie na obniżanie zasiłków imigrantom z innych krajów UE, ale także coś, co jest wyrazem przywiązania Brytyjczyków do prostego i zdroworozsądkowego gospodarczo prawa – postulat redukcji obciążeń, jakie na europejskie firmy nakładają unijne przepisy. A obciążeń takich jest wiele, wystarczy przywołać np. dyrektywę o ekoprojekcie, która reguluje produkcję doniczek kwiatowych, czy też przesadne dążenia do minimalizacji zużycia torebek foliowych. Tymczasem brytyjska wizja UE to wspólnota państw skoncentrowana przede wszystkim wokół wspólnego rynku, a zatem przyjazna przedsiębiorczości dzięki ograniczonym przepisom – w przeciwieństwie do Europy kontynentalnej, m.in. Francji czy Belgii, które preferują wielkie centralnie sterowane projekty takie jak plan Junckera.
W obliczu tych wspierających wolny rynek i ograniczone przepisy żądań Londynu nic dziwnego, że we wstępnym porozumieniu Unii Europejskiej z Wielką Brytanią – a dokładnie w konkluzjach Rady Europejskiej z lutego 2016 r. – znalazło się zobowiązanie Brukseli do zminimalizowania unijnej biurokracji.
Czy jednak rzeczywiście zobowiązanie to jest odpowiedzią na postulaty Wielkiej Brytanii?
W listopadzie 2015 r. w liście skierowanym do przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, brytyjski premier David Cameron – po wymienieniu dotychczasowych wysiłków Brukseli na rzecz wzmocnienia konkurencyjności UE – formułuje jasne żądanie:
„Chcielibyśmy wszyscy uznać, że UE może pójść jeszcze dalej. W szczególności, mimo naszych dotychczasowych osiągnięć w tamowaniu powodzi nowych regulacji, ciężar istniejących regulacji jest nadal zbyt wielki. Zatem Zjednoczone Królestwo chciałoby, aby Unia miała za cel limitowanie wszystkich obciążeń przedsiębiorczości. Unia Europejska powinna także działać więcej na rzecz spełnienia swoich zobowiązań dotyczących przepływu kapitału, towarów i usług. Zjednoczone Królestwo uważa, że powinniśmy zebrać razem wszystkie dotychczasowe propozycje, obietnice i porozumienia dotyczące wspólnego rynku, handlu i cięcia regulacji. Z tego wszystkiego powinno powstać jasne, długoterminowe zobowiązanie do zwiększenia konkurencyjności oraz produktywności Unii Europejskiej i do stworzenia wzrostu i pracy dla wszystkich” (tłum. aut.)
Łatwo zauważyć, że Rada Europejska traktuje ten antybiurokratyczny i prowolnościowy postulat Londynu jako nieistotny, zalewając czytelnika pustymi sloganami:
„Ustanowienie rynku wewnętrznego, w którym zapewniony jest swobodny przepływ towarów, osób, usług i kapitału, jest jednym z zasadniczych celów Unii. Aby zrealizować ten cel oraz pobudzić wzrost gospodarczy i zatrudnienie, UE musi zwiększyć konkurencyjność, zgodnie z deklaracją Rady Europejskiej w sprawie konkurencyjności. W tym celu odpowiednie instytucje UE i państwa członkowskie dołożą wszelkich starań na rzecz pełnego wdrożenia i wzmocnienia rynku wewnętrznego, a także dostosowania go, tak by nadążyć za zmieniającym się otoczeniem. Jednocześnie odpowiednie instytucje UE i państwa członkowskie poczynią konkretne kroki na rzecz lepszego stanowienia prawa, co jest jednym z kluczowych czynników niezbędnych do osiągnięcia wyżej wymienionych celów. Oznacza to zmniejszenie obciążeń administracyjnych i kosztów przestrzegania przepisów dla podmiotów gospodarczych, zwłaszcza małych i średnich przedsiębiorstw, oraz uchylenie zbędnych przepisów prawnych, zgodnie z deklaracją Komisji w sprawie mechanizmu wdrażania zasady pomocniczościi mechanizmu wdrażania redukcji obciążeń, przy jednoczesnym dalszym zapewnieniu wysokich standardów w zakresie ochrony konsumentów, pracowników, zdrowia i środowiska. Ponadto Unia Europejska będzie prowadzić aktywną i ambitną politykę handlową”
Ogólnikowość odpowiedzi Junckera, Tuska oraz reszty unijnych przywódców budzi niezgodę. To właśnie żądanie Wielkiej Brytanii, aby integracja europejska mogła ożywiać, a nie hamować życie gospodarcze na kontynencie, jest kluczem do zrozumienia kryzysu w Unii Europejskiej, zniechęcenia nią wielu państw – a także kluczem do naprawy Unii.
UE jednak nawiązuje w swojej dyplomatycznej deklaracji do swojej strategii Europa 2020. Strategie takie nie są najlepszym przykładem redukcji biurokracji. Realizowana w latach 2000-2010 strategia lizbońska, której naczelnym hasłem było właśnie zapewnienie Europie „więcej wzrostu i miejsc pracy”, poniosła fiasko. Z jednej strony promowała ona wiele elementów wolnorynkowej wizji gospodarki, np. redukcję obciążeń administracyjnych dla prowadzących działalność gospodarczą, wzrost stopy zatrudnienia dzięki elastycznemu rynkowi pracy, aktywne polityki zatrudnienia, łatwość zdobywania kwalifikacji dopasowanych do zapotrzebowań rynkowych. Z drugiej strony, sama realizacja strategii przyniosła ogromną biurokrację. Państwa musiały co roku przygotowywać drobiazgowe raporty z realizacji strategii. Dość powiedzieć, że Komisja Europejska pod rządami Barroso w ramach realizacji „Lizbony” wymagała od państw wykonywania aż 50 inicjatyw, zawartych w „The Community Lisbon Programme”. „Proces [realizacji strategii lizbońskiej] doprowadził do wytworzenia się nowej biurokracji, zarówno wewnątrz administracji każdego z państw członkowskich, jak i w Komisji [Europejskiej]. Jeżeli strategia jest bezużyteczna, jej wykonanie stanowi marnotrawienie zasobów. Jednak jeszcze bardziej niepokojące jest to, że strategia stała się sercem unijnej współpracy. To mogło odciągnąć przywódców państw od skoncentrowania się na węższych, bardziej szczegółowych wspólnych wysiłkach” – pisze Charles Wyplosz w artykule „The failure of the Lisbon strategy” (tłum. aut.).
Prawdziwe wydaje się być stwierdzenie, że strategia lizbońska przyczyniła się do wprowadzenia nowomowy i biurokratyzacji na niższych szczeblach. Oto urzędy pracy czy firmy ubiegające się o fundusze unijne musiały dopasowywać swoje plany pod wymieniane w strategii kluczowe kompetencje młodzieży czy hasło „uczenia się przez całe życie”. Przykładem paradoksalnego antywolnościowego wpływu strategii na prowadzenie działalności gospodarczej było na przykład to, że polski rząd w ubiegłej dekadzie musiał skupiać się na przygotowywaniu pełnych nowomowy dokumentów i programów związanych z realizacją strategii, zamiast – w czasie boomu gospodarczego – rozwiązać problem zbyt wysokiego oskładkowania umów o pracę w porównaniu z umowami cywilnoprawnymi, co byłoby rzeczywistym wkładem w realizację prozatrudnieniowych celów strategii lizbońskiej. (Oczywiście Lizbona nie była jedynym powodem, dla którego nasz rząd się tym nie zajął, niemniej jednak konieczność podejmowania pseudo-działań w ramach realizacji strategii odwracała uwagę rządu, nie tylko polskiego, od realnych problemów.) Lizbona nie zapobiegła też usztywnieniu prawa pracy we Francji czy odejściu kilku państw Europy Środkowo Wschodniej, niedługo po zakończeniu realizacji strategii, od elastycznych, niżej oskładkowanych form zatrudnienia (Węgry, Słowenia, Słowacja).
Jaki konkret proponuje Unia Europejska w odpowiedzi na żądania Wielkiej Brytanii, aby UE powróciła do wolnorynkowych korzeni?
„Komisja jest w pełni zaangażowana na rzecz uproszczenia prawa UE i zredukowania obciążeń regulacyjnych dla unijnych podmiotów gospodarczych i będzie kontynuować wysiłki w tym zakresie, bez podważania celów polityki, poprzez zastosowanie Programu lepszego stanowienia prawa opublikowanego w 2015 r., w tym w szczególności opracowanego przez Komisję programu sprawności i wydajności regulacyjnej (REFIT). Ograniczenie biurokracji dla przedsiębiorstw, w szczególności małych i średnich przedsiębiorstw, pozostaje dla nas wszystkich jednym z nadrzędnych celów w kontekście wypracowania wzrostu gospodarczego i zwiększenia zatrudnienia. Komisja, w ramach platformy REFIT, będzie współpracować z państwami członkowskimi i zainteresowanymi stronami na rzecz ustalenia szczegółowych celów na szczeblu unijnym i krajowym służących zredukowaniu obciążeń dla przedsiębiorstw, zwłaszcza w dziedzinach najbardziej uciążliwych dla przedsiębiorstw, w szczególności dla małych i średnich przedsiębiorstw. Gdy cele te zostaną już ustalone, Komisja będzie monitorować postępy w ich realizacji i co roku składać Radzie Europejskiej sprawozdanie”
A zatem sposobem na ograniczenie biurokracji w UE jest utworzenie programu, w ramach którego będą produkowane kolejne programy i sprawozdania. Podobno w latach 2008-2012 UE i państwom członkowskim udało się ograniczyć biurokrację o 25 procent… Zachwytów ze strony tzw. zwyczajnych obywateli nie było jednak słychać.