Autorem tekstu jest dr Mariusz Szeib, przedsiębiorca. Jest to część pierwsza artykułu. Druga część ukazała się 6 lipca.
Przez media przetacza się fala dyskusji dotyczących obecnej sytuacji w naszym kraju. Najczęściej dyskutanci grają na emocjach społeczeństwa używając wielu demagogicznych haseł jak np. „Polska w runie“, skąd już gładko przechodzą do „dobrej zmiany“. Zarówno przedstawiciele rządu jak i opozycji przekrzykują się w studio wychodząc z całkowicie mylnego założenia, że im głośniej i dobitniej mówią, im częściej przerywają interlokutorowi, im mocniej go zakrzyczą tym jego racja będzie lepiej odebrana. Nic bardziej mylnego. Powstaje chaos informacyjny wywołujący dezinformację, a w rezultacie niechęć do polityki en bloc. W opracowaniu tym podjęto próbę uporządkowania poszczególnych spraw, a argumenty emocjonalne zastąpiono argumentami opartymi na faktach i konkretnych danych.
A. Działania społeczne:
Na czoło wysuwa się reforma o mocno sugestywnej nazwie „Ratujmy Maluchy”. Ta czysto populistyczna akcja forsowana przez małżeństwo p. Elbanowskich (obecnie w zarządzie funduszów MEN), powoduje cofnięcie cywilizacyjne naszych coraz szybciej rozwijających się umysłowo dzieci. Mają one teraz zaczynać naukę później niż ma to miejsce w większości wysoko rozwiniętych krajach świata. Niewątpliwie obniży to ich poziom intelektualny w przyszłości. Dzieci z zacofanych domów stracą szansę na wcześniejszy kontakt z dziećmi bardziej rozwiniętymi. Utrudniony i opóźniony dodatkowo będzie ich, i tak niełatwy przecież, start w życiu.
Na horyzoncie dodatkowo rysuje się problem z ograniczoną pojemnością szkół i przedszkoli. Sześciolatki, które nie pójdą do szkół zablokują miejsca w przedszkolach dla 3 latków, a te w rezultacie dla dzieci w żłobkach. Ponad to w dłuższej perspektywie reforma opóźni wejście młodych ludzi na rynek pracy, zwiększając dodatkowo rysujące się napięcia w związku z niskim obecnie przyrostem naturalnym. Kto więc zarobi na emerytury dla żyjących coraz dłużej, a pracujących krócej Polaków?
„Ratowanie maluchów“ według specjalistów pozbawi pracy ok. 15 tys nauczycieli lub zmusi ich do podjęcia innych zajęć dla osób o niższych kwalifikacjach.
Kolejna wspomniana już dereforma, także wbrew tendencjom panującym w całej Europie, to powrót do wcześniejszych emerytur. Musi to spowodować oczywiste zubożenie polskiego emeryta. Ani obecny prezydent, ani pani premier w trakcie kampanii wyborczej nawet się na ten temat nie zająknęli, choć wszyscy spacjaliści mówią zgodnie „wcześniej to znaczy biedniej“. Rząd zapowiadając cofnięcie reformy emerytalnej spowoduje, że bedziemy nieproduktywni wcześniej w dodatku z mniejszymi przychodami.
Nikt nie zwrócił też uwagi na problemy psychiczne związane z wcześniejszym obniżeniem aktywności i brakiem poczucia bycia potrzebnym. Nie każdy potrafi sobie sam zorganizować „życie po życiu” (zawodowym oczywiście), a wiadomo powszechnie, że starsi ludzie bez aktywności starzeją się w tempie przyśpieszonym, popadają częściej w depresję i są zagrożeni demencją starczą dużo szybciej niż ich aktywni rówieśnicy.
Mamy więc krócej pracować, mieć niższe emerytury, czuć się niepotrzebni, a w dodatku nasze dzieci i wnuki nie tylko zostaną cofnięte w rozwoju i zaczną pracować później, ale także zostaną obciążone utrzymaniem milionów starszych osób, zdenerwowanych na głodowe emerytury.
Program 500+ to typowa łapówka wyborcza. Jeśli chcemy żeby rodziło się więcej dzieci to należałoby wspomagać głównie tych, którzy dopiero stoją przed podjęciem decyzji o poszerzeniu rodziny. Nie zrujnowałoby to budżetu, a równocześnie dawało by większe bezpieczeństwo i dodatkowy argument „za“, tym którzy się wahają czy stać ich na pierwsze i kolejne dziecko czy też nie. Tymczasem najbardziej przełomową decyzję o posiadaniu pierwszego dziecka państwo nie wspiera w ogóle.
Powszechnie wiadomo, że dawanie pieniędzy do ręki wywołuje całą masę pobocznych patologii społecznych (Polak potrafi) jak np. prośba o fikcyjne zaniżenie wynagrodzenia aby się zmieścić w limicie, bądź odbiór porzuconych wcześniej dzieci z sierocińców, tylko po to aby uzyskać konkretny wpływ gotówki. W miejsce automatycznego wypłacania pieniędzy powinno się raczej rozbudowywać sieci darmowy żłobków i przedszkoli.
Trzeba sobie także jasno powiedzieć, że reforma ta jest nie do cofnięcia. Żadna bowiem partia nie odważy się namalować na swoich sztandarach –zabieram Wam i Waszym dzieciom to co poprzednicy dali.
Kolejnym niezwykle frustrującym kierunkiem aktywności historycznej obecnej władzy jest obalanie polskich bohaterów, z których byliśmy dumni i słynęliśmy na całym świecie. Mam tutaj na myśli zarówno prezydenta Lecha Wałęsę jak i prof. L. Balcerowicza (na razie nie ma zmasowanej akcji jak w przypadku LW, choć przyjęcie funkcji doradcy rządu ukraińskiego spotkało się z całą masą drwiących komentarzy z prawej strony).
Czy to celowe psucie wizerunku Polski, kraju pokojowej transformacji ustrojowej i cudu ekonomicznego? W miejsce dotychczasowego wizerunku kraju wyjątkowego, Polska jawi się teraz jako kraj konfidentów i gnębicieli społecznych. Z czego więc możemy być dzisiaj dumni, skoro przewrót poprowadził ponoć współpracownik służb, a twórca i pionier najbardziej udanej transformacji ekonomicznej, zdaniem autora godny kandydat na Nagrodę Nobla z dziedziny ekonomii, jest ponoć głównym odpowiedzialnym za „kraj w ruinie”?
Powstają kolejne ustawy, które psują funkcjonowanie państwa. Jednym z przykładów jest ustawa o Służbie Cywilnej. W miejsce bezpartyjnych, wybieranych z konkursu fachowców, wprowadzono legalny nepotyzm i kolesiostwo. Należy przyznać tutaj rację, że w poprzednim systemie dochodziło do różnych nadużyć. Obecny rząd zamiast je usunąć, zalegalizował je rekrutując nowych urzędników w myśl zasady BMW (Bierni Mierni ale Wierni).
Wkrótce po objęciu władzy nastąpiło brutalne przejęcie mediów. Dokonano zwolnień lub przesunięć setek dziennikarzy, (w tym „Wdowę Smoleńską“ Joannę Racewicz) tylko dlatego, że nie zgadzają się być propagandową tubą. W mediach kontrolowanych przez jedną partię – rządzących nazwanych dość ironicznie „narodowymi“, serwuje się obecnie propagandową papkę, której nie sposób bez irytacji oglądać. Wynikiem tego jest błyskawiczny lecz drastyczny, blisko milionowy już spadek ich oglądalności.
Na koniec tej części kilka słów na temat „Katastrofy Smoleńskiej“, krwawiącej rany w sercach wszystkich Polaków. To straszne nieszczęście 6 lat temu nas połączyło. Ta niewyobrażalna tragedia, ogromny ból, a potem wspólna żałoba narodowa nas wszystkich, jest dziś nie tylko ciągle krwawiącą raną lecz w dodatku mocno ropiejącą. Każdy z Polaków, każda partia polityczna miała tam swojego bliskiego. Teraz, ci którzy nie wierzą w zamach, zostali okrzyknięci zdrajcami, gorszym sortem, mającym krew na rękach. Podzielono „Rodziny Smoleńskie“ na te lepsze – zwolenników teorii zamachu i te gorsze – wątpiące. Tak dramatycznego podziału w Polsce jeszcze nie było. Przyjaciele, rodzina przestają ze sobą rozmawiać i spotykać się. Rzucają się sobie do gardeł. Ze strony obecnego ministra obrony, nieustannie pojawiają się kolejne szokujące wersje zamachu: rosnąca ilość wybuchów w ostatniej sekundzie lotu, błędów fabrycznych, zmowy na górze, sztucznej mgły. Kto wierzy w „pancerną brzozę“ ten zdrajca.
B. Działania prawne
Wylano już morze atramentu na temat Trybunału Konstytucyjnego. Wszyscy specjaliści mówią jednym głosem, wszyscy z wyjątkiem PiS-u i jego ekspertów. Na nic opinie Komisji UE, Parlamentu UE i jej komisarzy. Nie ważna też ekspertyza Komisji Weneckiej, o którą rząd sam poprosił, nie liczy się też opinia byłego prezydenta Billa Clintona, który nas wprowadzał do NATO. Uległ po prostu propagandzie Gazety Wyborczej i niech czym prędzej przeprasza. Cóż warte opinie Krajowej Rady Sądownictwa, Sędziów Sądu Najwyższego, Naczelnej Rady Adwokackiej, protesty wszystkich poprzednich przewodniczących TK z zasłużonym Adamem Strzęboszem na czele, a także słynnych Polaków jak Zbigniewa Brzezińskiego czy polonofila Normana Davisa. Na nic też list senatorów USA pod przewodnictwem Johna McCaina, ani uwagi sekretarza stanu Johna Kerry i prezydenta Baraca Obamy. Wszystko to lewacy i kolesie, w najlepszym przypadku bałamutnie oszukani przez Platformę i przypadkową laureatkę nagrody Pulitzera.
Szkody w międzynarodowym prestiżu, a co za tym idzie w bezpieczeństwie politycznym i dalszym rozwoju ekonomicznym Polski, są nie do powetowania przez najbliższą dekadę. Musimy się modlić aby dramatyczne osłabienie międzynarodowej pozycji Polski, nie zbiegły się równocześnie z kolejną falą agresji naszego wschodniego sąsiada, Bretixem i tryumfem przewodniczącej nacjonalistycznego Frontu Narodowego Marie Le Pen w wyborach prezydenckich. Czy wyborem na prezydenta USA kogoś, kto tak jak Roosevelt odpuści Europę i pozwoli podzielić ją kolejny raz na strefy wpływów. Z resztą zgodnie z opinią obecnego wicepremiera, bez znaczenia kto zostanie przyszłym prezydentem USA, bo to wybór między dżumą albo cholerą. Ciekawy będzie klimat teoretycznej przyszłej wizyty tegoż wicepremiera za oceanem. Warto zastanowić się z kim łatwiej będzie jemu omawiać lukratywne kontrakty gospodarcze dla Polski z tą „dżumą“ czy może z „cholerą“?
Dokonano połączenia funkcji Prokuratora Generalnego z Ministrem Sprawiedliwości. Osiągnięto w ten sposób kompletne zablokowanie niezależności prokuratury i jej upartyjnienie. Byli już w Polsce dyspozycyjni prokuratorzy, którzy oskarżali patriotów, a zastraszeni sędziowie dokonywali morderstw prawnych. Daleko nam do tego? Czy aby na pewno? Jak w takim kontekście można ocenić wypowiedź prawicowej dziennikarki, fanatycznej zwolenniczki teorii zamachu w Smoleńsku Ewy Stankiewicz – „Kara śmierci dla Tuska”?
Część druga artykułu ukaże się na Blogu Obywatelskiego Rozwoju 27 czerwca i będzie poświęcona m.in. wskaźnikom makroekonomicznym, sprawom międzynarodowym i traktowaniu w Polsce opozycji.