Do repertuaru greckich sloganów należy „chłodzenie” gospodarki czyli czynienie jej zła. To wyzwisko było używane przez populistów w polskim Sejmie przeciw próbom ograniczania deficytu budżetu i długu publicznego. Dobrze to pamiętam. „Chłodzenie” ciągłe się pojawia w głupich czy wrogich wypowiedziach.
U najbardziej bezmyślnych (lub zaprzedanych PiS) propagandzistów „chłodzenie” jest złem, bo kojarzy się z nieprzyjemnym doznaniem termicznym. Natomiast „pobudzanie” gospodarki, czyli jej grzanie jest dobre, bo wywołuje przyjemne termiczne skojarzenia.
Bardziej wyrafinowani, choć też bezmyślni wrogowie „chłodzenia” zakładają głupio i szkodliwie, że bez wzrostu wydatków budżetu gospodarka nie jest w stanie się rozwijać. Forsują więc ten wzrost, nie bacząc na deficyt budżetu i dług publiczny. Klepią więc greckie wierzenia, które doprowadziły Grecję do katastrofy.
Należy odróżniać wzrost makroekonomicznie chorobliwy od zdrowego. Temu pierwszemu towarzyszy rosnący dług, co prędzej czy później kończy się załamaniem gospodarki. Dlatego trzeba działać na czas, ograniczając wydatki i – w efekcie – wzrost długu, co populiści i hejterzy nazywają „chłodzeniem” gospodarki. Zdrowy makroekonomicznie wzrost nie prowadzi do niebezpiecznej kumulacji długu.
Pod rządami PiS nasilił się chorobliwy charakter wzrostu naszej gospodarki. Na dodatek, również wskutek tych rządów, wzrost polskiej gospodarki słabnie, co przyspiesza nasz marsz po trajektorii chorobliwego wzrostu.
Inny popularny i ogłupiający slogan to „pułapka średniego rozwoju”. Ogłupiający, bo sugeruje on, że w samym fakcie osiągnięcia średniego dochodu na głowę, tkwią bariery dalszego wzrostu gospodarki. Nie dziwię się, że M. Morawiecki (choć nie tylko on) często używa tego sloganu. Tymczasem, to przy każdym poziomie dochodu na mieszkańca – niskim, średnim, wysokim – jedne kraje się rozwijają szybciej, inne wolniej, a jeszcze inne się cofają. Oczywiście kraje już bogate nie mogą się tak szybko rozwijać, jak kraje biedne, jeśli tylko te biedne kraje mają system umożliwiający stabilność gospodarki i rozwój prywatnej przedsiębiorczości. To, czy dany kraj, przy dowolnym wyjściowym poziomie rozwoju – dalej się rozwija – zależy od ustroju polityczno-gospodarczego tego kraju i polityki ekip rządzących.
Tak na przykład Grecja i Irlandia miały niegdyś podobny poziom życia, a teraz Irlandia jest o wiele zamożniejsza, niż Grecja, bo w Grecji przez lata dominował z natury upolityczniony populizm. Podobnie Polska i Ukraina były w 1989 roku na podobnym poziomie rozwoju, a teraz Polska jest o wiele zamożniejsza od Ukrainy, bo wcześniej ustabilizowała gospodarkę i wprowadziła radykalne rynkowe reformy, zdecydowanie ograniczające władzę polityków i urzędników w gospodarce. Ukraina robi to z opóźnieniem.
To nie średni poziom rozwoju wpędzi nas w pułapkę, a polityka PiS-u, włącznie z tzw. planem Morawieckiego, która rozdyma interwencję polityków i podporządkowanych im urzędników, pogarszając warunki dla inwestycji oraz podmywa stabilność finansów naszego państwa.