W dniu 22 listopada 2017 r. w Szkole Głównej Handlowej miała miejsce premiera najnowszego całościowego raportu FOR „Perspektywy dla Polski. Polska gospodarka w latach 2015-2017 na tle lat wcześniejszych i prognozy na przyszłość”, poświęconego problemowi narastania zagrożeń dla polskiej gospodarki, wynikającym z wprowadzanych przez rząd zmian, które godzą w wolny rynek i rządy prawa. W konferencji towarzyszącej prezentacji raportu udział wzięli: prezes zarządu FOR Agata Stremecka, przewodniczący rady FOR prof. Leszek Balcerowicz oraz autorzy raportu: prof. dr hab. Barbara Błaszczyk, prof. Stanisław Gomułka, dr Aleksander Łaszek, Rafał Trzeciakowski i dr Wiktor Wojciechowski.
Obejrzyj relację wideo z prezentacji raportu
Na początku konferencji Agata Stremecka powitała prelegentów i uczestników. O tym, w jak ważnym historycznie momencie znalazła się Polska, świadczą pytania, od których prof. Leszek Balcerowicz rozpoczął swoje wystąpienie: „Teraz zasadnicze pytanie brzmi tak: czy Polska przestanie doganiać Zachód – a być może: czy Polska zacznie się cofać?”. Prof. Balcerowicz krótko przedstawił najnowszą historię gospodarczą Polski, przypominając m.in. ruinę, do jakiej doprowadziło zadłużanie Polski w okresie PRL za rządów Edwarda Gierka. Prof. Balcerowicz zwrócił uwagę na to, że dopiero po 1989 roku Polska zaczęła nadrabiać stracony w latach komunizmu dystans gospodarczy wobec krajów Zachodu, takich jak Niemcy, Hiszpania czy Stany Zjednoczone. Wówczas to „Polska najszybciej rozwijała swoją gospodarkę spośród krajów regionu. To była prawdziwie dobra zmiana” – mówił Leszek Balcerowicz. Mimo tego proces doganiania krajów zachodnich pod względem rozwoju gospodarczego – z którym ściśle związana jest również jakość życia mieszkańców – nadal nie został zakończony.
Zdaniem prof. Balcerowicza, aby Polska w nieodległej przyszłości mogła zrównać się z bogatymi państwami, „konieczne jest rozszerzenie wolności gospodarczej w ramach państwa prawa, wzrost konkurencji rynkowej, uzdrawianie finansów publicznych, żeby zmniejszyć ryzyko kryzysu, i wreszcie podnoszenie stopy zatrudnienia, tak aby zmniejszyć spadek zatrudnienia w Polsce w przyszłości”. Następnie prof. Balcerowicz omówił obecne zagrożeń dla Polski, które zwiększają ryzyko „cofania się” polskiej gospodarki zamiast doganiania Zachodu: „Polityka PiS-u, o czym jest mowa w raporcie Perspektywy dla Polski, zmierza w przeciwnym kierunku [niż doganianie].”
„Po pierwsze, zmniejsza i tak zbyt mały zakres sektora prywatnego. Po drugie, zmniejsza zakres rynku: to jest oddawanie całych sektorów pod kontrolę państwową à la PRL. Po trzecie, osłabia rynkową konkurencję wskutek tworzenia lub umacniania monopoli. Po czwarte, zniechęca ludzi do pracy – przede wszystkim obniżeniem wieku emerytalnego. Po piąte, zamiast umacniać stabilność finansów publicznych, osłabia ją poprzez gigantyczne dodatkowe wydatki”
– wyjaśniał prof. Balcerowicz. Następnie zapytał retorycznie: „Jakie są wnioski na podstawie ogromnej wiedzy empirycznej z tego raportu? Kontynuacja takiej polityki musi doprowadzić do stopniowego spowolnienia wzrostu polskiej gospodarki. Nie da się wykluczyć, że jeśli kontynuacja będzie długa, to Polska przestanie doganiać Zachód” – stwierdził ekonomista.
Zdaniem prof. Balcerowicza, polityka rządu powołanego na jesieni 2015 r. negatywnie wpływa na dwie zmienne, od których zależy długofalowy wzrost gospodarczy, a więc szansa Polski na dogonienie państw zachodnich: poziom zatrudnienia i poziom inwestycji prywatnych. Pozytywnie nie nastawia również fakt, że – jak zaznaczył prof. Balcerowicz – w sytuacji prowadzenia przez rząd tak osłabiającej gospodarkę polityki, dodanie zewnętrznych problemów gospodarczych może się w Polsce skończyć poważnym kryzysem.
Obejrzyj galerię zdjęć z prezentacji raportu
Po wypowiedzi przewodniczącego Rady FOR głos zabrał prof. Stanisław Gomułka, autor rozdziału „Wzrost gospodarczy Polski w perspektywie światowej i długofalowej: do roku 2015, ostatnie dwa lata, prognozy”. Według niego, analizę perspektyw dla sytuacji gospodarczej Polski należy zacząć od porównania Polski z innymi krajami – zarówno tymi o wyższym, jak i o niższym poziomie rozwoju:
„W krajach doganiających tempo wzrostu zależy w bardzo wysokim stopniu od udziału inwestycji w dochodzie narodowym, bo inwestycje pozwalają na absorpcję technologii z zewnątrz. Natomiast w krajach wysoko rozwiniętych tempo wzrostu wydajności pracy zależy od światowego «rhytm and bluesa». Tam wpływ inwestycji oraz rola polityki gospodarczej jest umiarkowana. W krajach bardzo wysoko rozwiniętych już od dwóch wieków mamy tempo wzrostu wydajności 2 proc. na głowę, a w krajach doganiających mamy od 0 do 10 proc. Polska jest mniej więcej pośrodku między tymi dwiema grupami państw”
– tak ekonomista wyjaśnił specyficzną sytuację naszego kraju.
Prof. Gomułka zwrócił uwagę, że ekonomistom, politykom i dziennikarzom piszącym o gospodarce zawsze zaleca pamiętanie o dwóch rzeczach: po pierwsze, „o różnicy między niskimi w Polsce płacami na jednostkę czasu a podobnymi jak w krajach zachodnich kosztami pracy na jednostkę produktu”, a po drugie, „o różnicy między bardzo niskim wkładem Polski do światowej produkcji i innowacji a wysoką, wyższą niż np. w Niemczech, opartą na transferze technologii innowacyjnością”. Prof. Gomułka zauważył, że środowisko PiS ma „własną doktrynę polityczno-ekonomiczną”, która może mieć „znaczące implikacje” dla gospodarczej przyszłości Polski. Implikacje te współautor raportu określa jako negatywne: jak czytamy w przygotowanym przez niego rozdziale, „obecny rząd błędnie uważa inwestycje zagraniczne za czynnik szkodzący rozwojowi polskiej gospodarki. (…) Wiele działań rządu – m.in. program 500+, obniżenie wieku emerytalnego – pogłębiają problemy deficytu rąk do pracy. Rząd nie przedstawia żadnych pomysłów (np. dotyczących ułatwień dla imigracji zarobkowej z Ukrainy i Białorusi), które mogłyby złagodzić problemy wynikające z kurczącego się zasobu siły roboczej w Polsce. (…) W najbliższych 3–5 latach, przy obecnej polityce gospodarczej, należy oczekiwać tempa wzrostu w pobliżu 3% rocznie, spadającego później do ok. 2,5%, a jeszcze później do ok. 1,5%”.
Następnie dr Aleksander Łaszek zaprezentował przygotowany przez niego i Rafała Trzeciakowskiego kolejny rozdział raportu, zatytułowaną „Inwestycje a wzrost polskiej gospodarki. Za mało inwestycji prywatnych”. Dr Łaszek zwrócił uwagę, że o ile od kilkunastu lat Polska miała niską stopę inwestycji w porównaniu z innymi państwami Europy Środkowo-Wschodniej, to w ciągu ostatnich dwóch lat problem ten się dodatkowo pogłębił.
„Doświadczenia międzynarodowe pokazują, że w krajach o wysokim zakresie wolności gospodarczej taki sam wzrost inwestycji powoduje o 70 proc. wyższy wzrost PKB niż w krajach o niskim zakresie wolności gospodarczej. Liczy się więc nie tylko to, ile inwestujemy, ale także to, jak efektywnie to robimy”
– przypomniał dr Łaszek, co stanowi istotny argument za tym, że bez rozszerzenia wolności gospodarczej nie można mówić o tym, że poziom życia w Polsce urośnie do poziomu zachodniego. Ekspert FOR zwrócił uwagę, że w sektorze przedsiębiorstw pracuje 8 mln Polaków, jednak wśród nich niemal co dziesiąty – w sumie dotyczy to aż 700 tys. osób – jest zatrudniony w mniej wydajnym sektorze państwowym.
Aleksander Łaszek odniósł się także do kluczowego w Polsce problemu nadprodukcji prawa i zarazem nieprzewidywalności nowych przepisów – przykładem mogą być tu podatki sektorowe: rząd objął tym podatkiem sektor bankowy, lecz nie można przewidzieć, czy i jakich sektorów może dotyczyć tego rodzaju „danina”. „Jeszcze za poprzedniego rządu Polska była oceniana jako kraj o największym poziomie nadprodukcji prawa w Unii Europejskiej. Jednak nowy rząd pobił dotychczasowe rekordy” – podkreślił dr Łaszek. Konsekwencje tej nieprzewidywalności i niepewności widać na przykładzie konkretnych zachowań przedsiębiorców: „Ministerstwo Rozwoju, podsumowując dwa lata rządów, chwaliło się rekordowym wykorzystaniem mocy produkcyjnych w polskim przemyśle. Ale temu rekordowemu wykorzystaniu mocy produkcyjnych nie towarzyszą wysokie inwestycje. Firmy, pomimo wysokiego popytu, cały czas wstrzymują się z inwestycjami, bojąc się nieprzewidywalnej zmiany polityki rządu” – relacjonował ekonomista.
Kolejnym prelegentem był dr Wiktor Wojciechowski, który przygotował rozdział pt. „Rynek pracy. Skutki działań po wyborach w 2015 r: przyspieszenie spadku liczby pracujących”. Zdaniem ekonomisty, w kontekście rynku pracy i wydajności pracowników głównym ryzykiem blokującym Polsce możliwość dogonienia Zachodu jest wprowadzone niedawno obniżenie wieku emerytalnego. Dr Wiktor Wojciechowski zaznaczył, że obserwowalny w ostatnich latach wzrost liczby pracujących o 900 tys. osób stanowił widoczny pozytywny skutek zmian wprowadzonych przez poprzednią koalicję rządową: ograniczenia przez możliwości przechodzenia na wcześniejszą emeryturę i podwyższenia wieku emerytalnego. Wzrost liczby pracujących nastąpił bowiem właśnie w grupie wiekowej 60-latków, w której, gdyby nie wprowadzone zmiany, pracujący przeszliby na emeryturę.
Skoro zmiany te przyniosły tak duży – dotyczący prawie miliona osób – pozytywny dla perspektyw Polski efekt, to niemal pewne jest, że odwrotne zmiany przyniosą równie duży efekt negatywny. „Obniżenie wieku emerytalnego, które nastąpiło w październiku [2017 r.], z dużym prawdopodobieństwem spowoduje spadek wskaźnika zatrudnienia o 3 proc. w 2025 roku i o 6 proc. w 2050 roku, co będzie miało bezpośrednie przełożenie na spadek liczby pracujących. Ponadto obniżenie wieku emerytalnego znacząco pogorszy stan finansów publicznych” – alarmował dr Wojciechowski. Ekonomista odniósł się również do programu „Rodzina 500+”. Przytoczył dane empiryczne, które z dużym prawdopodobieństwem wskazują na realny negatywny wpływ tego programu na zatrudnienie kobiet:
„W ciągu ostatnich 2 lat stopa aktywności zawodowej kobiet pomiędzy 25 a 44 rokiem życia spadła średnio o 1,5 pkt. proc., co odpowiada 80 tys. kobiet. Z dużym prawdopodobieństwem można przypisać ten spadek Programowi Rodzina 500+, który zniechęca kobiety do aktywności zawodowej. Taki wniosek uprawdopodabnia szczególnie to, że największe spadki aktywności zawodowej nastąpiły wśród kobiet o najniższym poziomie wykształcenia, czyli o najniższych dochodach”
– a zatem w tej grupie kobiet, dla których zasiłek 500 zł na dziecko może stanowić realną zachętę do rezygnacji z pracy zawodowej.
W raporcie dr Wojciechowski zwraca uwagę na decyzje rządu, które sugerują, że mają na celu pomoc ludziom pracy, lecz de facto wcale tej pomocy nie zapewniają – przykładem jest podwyższenie kwoty wolnej od podatku: „Pod koniec grudnia 2016 r. parlament wprowadził zmiany w kwocie wolnej od podatku, które obowiązują od 2017 r. Wyższa kwota wolna (6600 zł rocznie) dotyczy jednak tylko osób, które uzyskują dochód do opodatkowania w wysokości nie większej niż 6600 zł rocznie. To oznacza, że podwyższenie kwoty wolnej od podatku nie dotyczy żadnej osoby zatrudnionej za co najmniej płacę minimalną (2000 zł od stycznia 2017 r.)”.
Po drze Wojciechowskim głos ponownie zabrał dr Aleksander Łaszek, który omówił rozdział „Finanse publiczne: zamiast naprawy – psucie”, przygotowany wspólnie z Rafałem Trzeciakowskim. Zdaniem eksperta, polski rząd udaje, że nie dostrzega, iż po skończeniu okresu dobrej koniunktury możemy mieć spore problemy z długiem publicznym, a co za tym idzie – negatywne konsekwencje, takie jak m.in. wzrost podatków. „Permanentny problem z długiem w Polsce był dotychczas maskowany przez wysokie tempo wzrostu PKB. Szybko rósł dług publiczny, ale też szybko rósł PKB. W momencie, kiedy PKB zwolni, będziemy w sytuacji szybkiego wzrostu długu publicznego. Niestety nowy rząd, zamiast wykorzystać dobrą koniunkturę do ograniczenia deficytu, skoncentrował się na wzroście wydatków socjalnych, jak przede wszystkim Rodzina 500+ i obniżenie wieku emerytalnego” – mówił dr Łaszek. Jego zdaniem rząd charakteryzuje się krótkowzrocznością, ponieważ nie bierze pod uwagę możliwości pogorszenia się sytuacji najważniejszych partnerów gospodarczych Polski, która natychmiast ujawni polskie problemy z długiem publicznym (co będzie źle wyglądać również pod względem propagandowym).
Jak piszą Łaszek i Trzeciakowski w swojej części raportu, „z 30 mld zł wzrostu dochodów z VAT między 2015 a 2017 r. ok. 10 mld zł to czysty efekt wzrostu gospodarczego. Z pozostałej kwoty tylko 5-9 mld zł można bezpiecznie uznać za trwałe. Między 5 a 7 mld zł przypada na czynniki jednorazowe, a trwałość pozostałej części wzrostu wpływów z VAT zweryfikuje dopiero następne spowolnienie gospodarcze”. W czasie spowolnienia będzie bowiem można przekonać się, czy wpływy podatkowe spadają szybciej niż zmniejsza się tempo wzrostu gospodarczego – jeżeli tak będzie, będzie to oznaczało, że wzrost aktywności gospodarczej był nietrwały. Dr Aleksander Łaszek nawiązał do tego faktu podczas prezentacji raportu FOR, odkłamując „sukcesy”, którymi chwali się rząd:
„W swoich wypowiedziach przedstawiciele rządu bardzo często przytaczają wzrost dochodów podatkowych. Trzeba pamiętać, że połowa tego wzrostu wynika po prostu ze wzrostu PKB, a wraz ze wzrostem PKB rosną nie tylko dochody sektora finansów publicznych, ale i wydatki: pensje w sferze budżetowej, renty, emerytury rosną w tym samym tempie, co PKB. Natomiast ta część dochodu z podatków, która przekracza wzrost PKB, jest znacznie mniejsza”.
Jako ostatnia głos zabrała prof. dr hab. Barbara Błaszczyk, autorka rozdziału pt. „Zmiany w systemie instytucjonalnym polskiej gospodarki. Wypieranie własności prywatnej, rynku i konkurencji przez państwo w ramach «dobrej zmiany»”. Warto przytoczyć fragment jej tekstu dotyczący różnicy między polskim a zachodnim myśleniem o własności prywatnej i państwowej: „W Niemczech konstytucja określa, że państwo może mieć udziały w przedsiębiorstwie dopiero wtedy, gdy cel, któremu to ma służyć, nie może być zrealizowany w inny sposób. (…) W naszym [polskim] przypadku życie przez niemal pół wieku w systemie realnego socjalizmu, gdzie władza państwowa była wszechmocna, a jej własność dominująca, w jakimś stopniu wykreśliło ze świadomości obywateli taki typ myślenia, dając przewagę przeświadczeniu, że to państwo jest suwerenem i ma prawo decydować o tym, co może być prywatne”.
W swoim wystąpieniu ekonomistka podkreślała, w jak dużym stopniu własności prywatnej zagrażają działania rządu PiS. Prof. Błaszczyk zaznaczyła, że ma tu na myśli nie tylko nacjonalizację, ale także wiele innych działań: „umacnianie nadzoru nad spółkami zależnymi od państwa, które są częściowo prywatne, rozwój państwowych monopoli i tworzenie autarkicznych, coraz bardziej zamkniętych enklaw przedsiębiorstw zależnych od państwa, wypieranie firm prywatnych z rynku poprzez regulacje o dyskryminacyjnym charakterze”. „Wszystko to nazwałabym w skrócie zawłaszczaniem gospodarki przez państwo” – streściła prof. Barbara Błaszczyk, po czym podała konkretne przykłady destrukcyjnych dla własności prywatnej działań istniejącego od 2015 r. rządu: odkupywanie przez państwo od firm zagranicznych aktywów lub całych przedsiębiorstw (np. zakup banku PKO SA przez PZU i Państwowy Fundusz Rozwoju za 10 mld zł), nacjonalizacja kopalni węgla Bogdanka, wstrzymywanie procesów prywatyzacji (np. przedsiębiorstwa Polski Cukier), ustanawianie tzw. „państwowego władztwa korporacyjnego”, także w spółkach, gdzie udziały Skarbu Państwa są znaczne, choć mniejszościowe (od 25 do 49 proc.), wprowadzanie podatków sektorowych dotyczących banków czy – jak planuje rząd – dla sklepów wielkopowierzchniowych, regulacje ograniczające dostęp do rynku (jak np. ustawa o aptekach czy ustawa o sprzedaży ziemi), a także ustawy całościowo zmieniające funkcjonowanie konkretnego sektora (jak np. nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii).
Wprowadzanie takich regulacji zmusza wielu przedsiębiorców do rezygnacji z działalności – zjawisko to prof. Barbara Błaszczyk dobitnie nazwała „regulacyjnym wywłaszczeniem”.
Cały raport, syntezy rozdziałów i prezentację można pobrać ze strony FOR.