Autorem tekstu jest Máté Hajba. Tłumaczył Łukasz Kielin. Tekst został opublikowany w języku angielskim na portalu CapX.
Brexit zatrząsnął Europą. Podczas gdy Unia Europejska cały czas nie jest w stanie podnieść się po tym ciosie, kolejne referendum zaczyna zagrażać jej integralności. Tym razem nie ma to jednak nic wspólnego z wolnym rynkiem, czy ludźmi, którzy chcą większej autonomii od coraz silniejszej Brukseli. Pomysł Viktora Orbana ma na celu budowę nieliberalnych Węgier i ich „putinizację.
Kolejnym populistycznym środkiem do realizacji tego celu ma być, zaplanowane na 2-go października, referendum, w którym węgierski rząd zapyta:
„Czy chcesz, aby Unia Europejska mogła nakazać obowiązkowe lokowanie niewęgierskich obywateli na Węgrzech bez zgody Zgromadzenia Narodowego?”
Na Węgrzech referenda można przeprowadzać jedynie w kwestiach podlegających kompetencjom węgierskiego parlamentu. Kwestia kwot imigrantów podlega prawu unijnemu, dlatego tego rodzaju głosowanie nie będzie miało skutków prawnych. Jednakże sądy, po wcześniejszym kwestionowaniu referendum, udzieliły aprobaty na tak zadane pytanie.
Jeżeli większość Węgrów odpowie „nie”, rząd może zacząć wskazywać, że obywatele węgierscy nie chcą, aby prawo europejskie zastępowało decyzje, które powinny zostawać podejmowane na szczeblu krajowym. Tym samym głosowanie może oznaczać, że Węgry powinny opuścić europejską wspólnotę.
Korzystając z pieniędzy podatników, węgierski rząd szerzy kłamstwa, dotyczące problemu imigrantów. Przykładowo twierdzi, że w dużych europejskich miastach powstają strefy „no-go”, gdzie władze, ze względu na duże skupiska imigrantów, nie mają odwagi interweniować. Dla Orbana tego rodzaju referendum służy jako środek sprawdzający, czy Węgrzy wolą UE bardziej niż nienawidzą imigrantów. Nie ma znaczenia, że zadane pytanie i wynik referendum nie będą mieć skutków prawnych.
Pomimo ksenofobicznej propagandy, rząd planuje wprowadzenie wiz pracowniczych dla dziesiątek tysięcy osób spoza UE, którzy mają zastąpić tych Węgrów, którzy wyemigrowali.
Referendum jest ciosem wymierzonym w UE. W przypadku pozostania Węgier w Unii, Orban chciałby zostać jej reformatorem. W obu tych scenariuszach chodzi mu o umocnienie jego władzy.
Swoją wizję państwa Orban ogłosił w 2014 roku, jednakże nad koncepcją pracuje już od 2010 roku, kiedy to odniósł miażdżące zwycięstwo w wyborach. Od tego czasu partia centralizuje władzę, nacjonalizuje majątek prywatny, osłabia system kontroli polityków, dostosowuje prawo dla własnego dobra czy przyzwala na szerzenie się korupcji, w już i tak skorumpowanym kraju.
Unia Europejska jest przeszkodą na drodze ku jeszcze większej władzy dla Orbana, choć jest też dla niego przydatna . Węgry są jednym z największym beneficjentów środków unijnych, ale tylko do 2020 roku. Później dużo lepszym sprzymierzeńcem dla Orbana byłaby Rosja. Choć większość Węgrów woli pozostanie we Wspólnocie i nie ufa Putinowi, obawiają się ogromnego napływu imigrantów, jakiego ostatnio doświadczyli.
Pytanie w głosowaniu jest tak sformułowane, aby zapewnić zwycięstwo partii rządzącej. Wygrana zapewni uzasadnienie dla ksenofobicznej polityki rządu i da Orbanowi podstawę do odseparowania się od Unii lub zmusi Brukselę do łagodniejszego spoglądania na jego nieliberalną koncepcję państwa.
Ze względu na treść referendalnego pytania zwycięstwo odpowiadających „tak” wydaje się mało prawdopodobne. Partie opozycyjne zachęcają do bojkotu głosowania, co doprowadzi do jego nieważności i braku mocy prawnej. Ale jedynym sensownym rozwiązaniem jest przekonanie ludzi do udziału w referendum poprzez oddanie nieważnego głosu. Byłby to jasny sygnał, że ludzie w są zainteresowani tym problemem i są aktywni, jednakże wiedzą, że referendum to jest fałszywym wyborem.
Węgrzy w głosowaniu zdecydują, czy bliższe są im zachodnie wartości, czy może wolą przybliżyć się do Rosji i zbudować państwo antyliberalne i skorumpowane. Warto, aby głosujący pamiętali, że jest trzecia droga – możliwość oddania nieważnego głosu. Na karcie do głosowania znajdzie się miejsce do napisania wiadomości dla rządzących i symbolicznego poparcia dla wolności.