Autorem tekstu jest Bartosz Majko, absolwent Jesiennej Szkoły Leszka Balcerowicza 2016.
Każdy słyszał o chińskich miastach-widmach, które budowane nakładem sił tysięcy robotników, nie doczekały się mieszkańców. Brak chęci do zamieszkania na nowo zbudowanych osiedlach nie był jednak kaprysem zwykłych obywateli. Wręcz przeciwnie, Chiny są obecnie miejscem w którym odbywa się największa migracja ludności wiejskiej do miast w historii, więc teoretycznie Chińczycy powinni przyjąć nowe mieszkania z radością. Problem tkwi w tym, że przeciętnej rodziny nie stać na nowe mieszkanie zbudowane przez państwowego dewelopera. Przeprowadzka do nowego miejsca, często wiązałaby się również z daleką podróżą.
Dzieje się tak, ponieważ głównym celem chińskiego rządu jest utrzymanie wysokiego tempa przyrostu PKB, które nieubłaganie spada od kryzysu finansowego w roku 2008 i jest na najniższym poziomie od 1990 roku (6,9% w 2015 roku)[1]. Państwowi planiści próbują zapobiec dalszemu spadkowi poprzez inicjowanie wielkich projektów infrastrukturalnych i budowę nowych mieszkań.
To, że inwestycje są przeprowadzane przez urzędników nie mających interesu w zyskowności budowy, sprawia, że pieniądze są marnotrawione, a klient dostaje produkt po zawyżonej cenie.
Rząd próbował zachęcić ludność do osiedlania w nowych miejscach, tworząc ośrodki naukowe i rządowe blisko budynków mieszkalnych. Napływ studentów i urzędników miał rozruszać miasta-widma. Sprawić, że ludzie, którzy chcą się kształcić na uczelniach wyższych i piąć się po szczeblach kariery w aparacie państwowym, musieliby przeprowadzić się w odległe zakątki Chińskiej Republiki Ludowej.
W latach 2009-2013 nieudane inwestycje stanowiły blisko połowę wszystkich przeprowadzonych inwestycji. Zmarnowaną kwotę szacuje się na nawet 6,8 bln dolarów amerykańskich[2], chociaż niektórzy ekonomiści powątpiewają w aż tak dużą kwotę[3]. Nie ulega jednak wątpliwości fakt, że w Chinach ogromne pieniądze są wyrzucane w błoto, tylko po to, aby utrzymać dobre wskaźniki makroekonomiczne.
Tak duża nieefektywność inwestycyjna ma również swoje podłoże w korupcji, która jest nieodłącznie związana z państwem biurokratycznym, a takim państwem na pewno jest ChRL. Według badań Emerging Advisors Group, w ostatnich latach w Chinach mógł zostać rozkradziony przez różnych oficjeli państwowych nawet bilion dolarów amerykańskich[4]. To tylko pokazuje, że pomimo poczynionych reform, mających uczynić Chiny państwem z elementami wolnego rynku, ChRL wciąż pozostaje państwem komunistycznym, ze wszystkimi jego wadami. Rozmyta odpowiedzialność na różnych etapach planowania stwarza wiele okazji do korupcji.
Tutaj należy się zastanowić, czy budownictwo mieszkaniowe organizowane przez państwowe instytucje ma jakikolwiek sens. Zapewnienie mieszkań obywatelom to przecież jeden ze sztandarowych postulatów każdej partii z „zacięciem społecznym” i dobry sposób na wkupienie się w łaski przyszłych wyborców.
Chiński przykład tworzenia całych dzielnic „na zapas” jest wręcz karykaturalny, jednak budownictwo społeczne jest obecne w wielu krajach i bardzo często tworzy podobne patologie na różnych szerokościach geograficznych. Złe decyzje inwestycyjne, pieniądze z budżetu rozpływające się w biurach państwowych deweloperów, mijanie się z potrzebami konsumenta, to sytuacje powtarzające się na różną skalę za każdym razem, kiedy państwo mierzy się z wyzwaniem zapewnienia dachu nad głową swoim obywatelom.
Przypadek Państwa Środka jest dla niektórych polityków, również w Polsce, dowodem na skuteczność zbiurokratyzowania państwa i centralnego planowania, w końcu ciężko zaprzeczyć rozwojowi, który miał tam miejsce w ostatnich dekadach. Uważają oni, że ogromne inwestycje publiczne, przyniosą rozwój gospodarczy i dobrobyt, jednak, zdają się zapominać, że Chińczycy nie stają się nowym hegemonem gospodarczym dzięki planom i regulacjom. To właśnie odejście od całkowitej kontroli nad gospodarką w latach 80. XX wieku pozwoliło na gwałtowny rozwój gospodarki chińskiej. Cała powojenna historia ChRL to jeden wielki argument przeciw centralnemu sterowaniu w gospodarce. Plany z okresu „wielkiego skoku” przyniosły jedynie chaos i ruinę gospodarki.
Chiński przykład dobitnie pokazuje, że nie powinno się powierzać budownictwa mieszkaniowego w ręce urzędników, ponieważ prowadzi to do wzrostu korupcji i marnotrawienia zasobów. Tak jak w wielu dziedzinach gospodarki lepszy efekt przyniosłoby uproszczenie i zliberalizowanie prawa podatkowego oraz ograniczenie działalności państwa. Wyborcze obietnice roztaczające wizję łatwo dostępnych i tanich mieszkań sponsorowanych przez rząd to czysty populizm, który na dłuższą metę nie przyniesie nic poza lepszymi wynikami wyborczymi wśród osób z nowym lokum.
Autorem tekstu jest Bartosz Majko. Tekst otrzymał wyróżnienie podczas Jesiennej Szkoły Leszka Balcerowicza 2016.
Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.