Pojawiły się wiadomości, że cena benzyny może przekroczyć 6 zł (np. patrz tutaj). Ponieważ zbliżają się wybory, wiadomości takie bardzo zaktywizowały polityków, którzy szybko zaczęli domagać się od ministra finansów obniżki akcyzy na paliwa. Przy okazji wszyscy chętnie siegają po wyliczenia, ile podatków jest w cenie paliwa (obok – wyliczenia Gazety Wyborczej i e-petrol z maja tego roku).
Po pierwsze – ceny ropy na światowych rynkach zaczęły już spadać. Obawy o kondycje światowej gospodarki przekładają się na niższe prognozy zużycia ropy w najbliższych miesiącach, wiec jej cena spada. Z pewnym opóźnieniem powinni to odczuć także polscy kierowcy.
Po drugie – w tym roku państwo polskie wyda o jakieś 80 mld zł* więcej niż wyniosą jego dochody, dług publiczny do końca roku wzrośnie do 800 mld zł (840 mld zł według ESA95), a czym grozi rosnący dług publiczny widać dobrze na południu Europy. Dlatego jeśli chcemy obniżac opodatkowanie benzyny, to:
1) zastanówmy się co innego można opodatkować zamiast niej (wyższy PIT? CIT? VAT?), co oczywiście jest złym pomysłem
2) obniżajmy wydatki publiczne – to jest jedyna droga, która zapewni Polsce stabilny i szybki rozwój gospodarczy w przyszłości.
Niestety w ramach kampanii wyborczej nie widać polityków, którzy by uczciwie zaproponowali- ograniczmy niesprawiedliwie przywileje rolników (KRUS), służ mundurowych (emerytury), nauczycieli (Karta Nauczyciela), skończmy z dyskryminacją kobiet (wcześniejszy wiek emerytalny), etc. A jak już to wszystko zrobimy, to dopiero wtedy porozmawiamy, na obniżenie których podatków i o ile nas stać. Dużo łatwiej jest apelować o obniżenie akcyzy.
*prognoza KE deficytu sektora finansów publicznych na 2011 rok mówi o deficycie wynoszącym 88 mld zł. Jednak mniejszy od planowanego deficyt budżetowy przełoży się pewnie na zmniejszenie deficytu całego sektora finansów publicznych o jakieś 10 mld zł.