Jest kilka opinii o finansach, które są powszechnie powtarzane i niepoddawane większym wątpliwościom. Jedną z nich jest to, że akcje są wprawdzie znacznie bardziej ryzykowną inwestycją niż obligacje, ale oferują za to istotnie wyższe stopy zwrotu w długim terminie.
Kiedy spytamy finansistę o oczekiwaną stopę zwrotu z publicznie notowanych akcji w ciągu najbliższych 10-20 lat, najpewniej usłyszymy liczbę z przedziału 10-12%. Na tak postawione pytanie w stosunku do obligacji o ratingu inwestycyjnym padnie 5-6%, czyli dwukrotnie mniej. Obligacje o ratingu inwestycyjnym to takie, których ryzyko niespłacenia jest bliskie zera, a więc obligacje Niemiec, Francji, Polski i wielkich koncernów działających w stabilnych branżach, ale już nie Grecji, Węgier czy małych spółek. Według powszechnej opinii w okresie dłuższym niż dekada prawdopodobieństwo zarobienia na obligacjach więcej niż na akcjach to tylko kilka procent. Zatem inwestując w akcje, może i po drodze zaliczymy kilka bess i dołków, ale cierpliwość nam się opłaci.
Już pół wieku temu jednak Benjamin Graham, autor biblii inwestowania pod tytułem „Inteligentny Inwestor” i mentor Warrena Buffetta, zwrócił uwagę, że dość często zdarzają się kilkunastoletnie okresy, w których obligacje przewyższają swoimi stopami zwrotu akcje. Obecnie również przeżywamy taki okres w skali całego świata rozwiniętego gospodarczo. Przez ostatnie 12 lat, nawet jeśli uwzględnimy dywidendy i ich reinwestowanie, akcje w krajach rozwiniętych (reprezentowane przez indeks MSCI World Total Return) dawały stopy zwrotu średnio na poziomie 3% w skali roku, które trzeba dodatkowo pomniejszyć o podatki i koszty transakcyjne. W tam samym czasie bezpieczne obligacje w skali świata przyniosłyby nam przeciętnie 6% w skali roku. Obie stopy zwrotu odnoszą się do inwestycji w dolarach.
Zaznaczę tutaj, że obligacje nie są wcale pozbawione ryzyka. Można na nich stracić nie tylko wtedy, kiedy dłużnik nie spłaca obligacji w terminie, ale także wtedy, kiedy stopy procentowo rosną. Jednakże ryzyko mierzone odchyleniem standardowym (najbardziej popularną statystyczną miarą ryzyka) jest 5 razy mniejsze niż w przypadku akcji.
Najbliższe lata mogą być jednak zdecydowanie gorsze dla obligacji. Dlatego też pozostaje aktualną rada, że w okresie powyżej 10 lat warto mieć jedną czwartą lub połowę pieniędzy w akcjach, ale już na pewno nie wszystkie. A to, że doradcy finansowi polecają nam głównie fundusze akcji wynika m.in. z tego, że w nich są 3 razy wyższe opłaty za zarządzanie, a więc i wyższe prowizje dla sprzedawcy.