Podczas nawracającej co jakiś czas debaty na temat legalizacji leczniczej marihuany, politycy lubią straszyć potencjalną katastrofą, jaką wśród społeczeństwa, a zwłaszcza młodych ludzi może wywołać rekreacyjny dostęp do tej używki. Jak jednak pokazuje doświadczenie, nie ma to oparcia w faktach.
Gdy powraca popularny w ostatnich latach temat leczniczej marihuany, zawsze widzę debatę w której jedną stroną jest polityk z partii rządzącej Nawet jeśli jest on za dostępem do celów leczniczych, to kategoryczne odżegnuje się od pomysłu jej legalizacji do celów rekreacyjnych czy choćby depenalizacji posiadania umiarkowanych ilości na własny użytek. Politycy Ci nie powiedzą jednak wprost, że wynika to z ich subiektywnego spojrzenia na świat, ale próbują ten sprzeciw racjonalnie umocować wysuwając argumenty w stylu „będziemy mieli mnóstwo młodych ludzi uzależnionych od narkotyków” lub też „marihuana to droga do heroiny i śmierci”. Czy te argumenty się bronią?
Odpowiedź jest dość jednoznaczna – nie. Jak pokazują przykłady licznych państw i regionów, które zalegalizowały rekreacyjną marihuanę, nie ma powodów do obaw. Weźmy na tapet Stany Zjednoczone, które ostatnimi czasy poczyniły w tej kwestii znaczne postępy. Najwcześniej bo w 2012 roku zrobiły to Colorado oraz Waszyngton, co daje nam ponad 4 lata do oceny tego kroku, za nimi zaś podążyły w następnych latach Alaska oraz California. Do dziś w ich ślady poszła blisko połowa USA.
Agencja Drug Policy Alliance (DPA) w swoim badaniu biorącym pod uwagę wyniki czterech pierwszych regionów, wykazała że wbrew powszechnym obawom nie ma podstaw by twierdzić, że legalizacja marihuany doprowadziła do wzrostu jej spożycia u młodych ludzi. Trend utrzymał się taki sam jak przed nią lub wręcz zanotował niewielkie spadki. Do podobnego wniosku doszło CATO Instutute. Wykazało też ono brak jakiejkolwiek korelacji między legalizacją marihuany, a spadkiem wyników młodzieży w nauce. Upada więc argument o druzgocącym wpływie wolności do wyboru używek na przyszłość narodu.
Przeciwnicy legalizacji marihuany często wspominają także o zagrożeniu komunikacyjnym jakie niesie ten krok. Oczywiście prowadzenie pojazdów mechanicznych pod jej wpływem jest niedopuszczalne, jednakże nie zanotowano wzrostu wypadków w stanach, które się na ten krok zdecydowały. Wręcz przeciwnie – odsetek wypadków śmiertelnych w Oregonie i Waszyngtonie jest niższy niż średnia dla całego kraju.
A co ze słynnym argumentem o tym, że użytkownicy marihuany częściej sięgają po cięższe narkotyki? W tym jest co prawda ziarno prawdy, ale jest ono stosunkowo niewielkie, gdyż powołujący się na to stwierdzenie mają tendencję do przemilczania dwóch faktów znacznie zmieniających jego wydźwięk. Po pierwsze ogromna część palaczy marihuany nie sięga po żadne cięższe narkotyki. Po drugie zaś, wedle wielu badań w tym i National Institute of Drug Abuse wzmocnioną tendencję do sięgania po cięższe narkotyki mają także osoby palące papierosy lub nadużywające alkoholu. Łatwo więc można stwierdzić, że problem nie tkwi w samej marihuanie, a w tendencjach do popadania w uzależnienia czy szukania odskoczni wobec problemów życiowych.
Podsumowując – należy faktami i badaniami obalać niezgodne z prawdą twierdzenia polityków, którzy zbijają kapitał polityczny, na jak to określał Profesor Vetulani wszechobecnej w naszym kraju marihuanofobii. Nie ma żadnego powodu, by ograniczać ludziom prawo do wyboru, chorym prawo do używania jej jako leku, czy rezygnować z zysków jakie może ona przynieść gospodarce. A nade wszystko, nie ma żadnego logicznego powodu by rujnować wyrokami życia tysiącom młodych ludzi których jedynym przewinieniem jest to, że sięgnęli po skręta wbrew moralności rządzących w kraju polityków.
Wpis pierwotnie ukazał się na blogu Liberte!
Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.