Artykuł ukazał się w ramach cyklu „FORum” w numerze z 27 stycznia 2017 roku dolnośląskiego miesięcznika „Region Fakty”
Otwarcie nowej apteki może za sprawą lobbingu samorządu aptekarskiego stać się wkrótce niemożliwe. Dotychczasowemu dynamicznemu rozwojowi aptek w Polsce zagraża nowy projekt ustawy autorstwa posłów PiS. Rząd mówi o uwolnieniu rozwoju przedsiębiorstw, a tymczasem na kolejnym rynku planuje zahamowanie wzrostu najbardziej efektywnych firm.
Firmy w Polsce są małe na tle Europy Zachodniej, niewiele inwestują i mają trudności ze wzrostem. Zwracaliśmy na to uwagę w raporcie FOR „Następne 25 lat”. Realne działania rządu PiS jedynie pogłębiają ten problem, wbrew kolejnym prezentacjom wicepremiera Morawieckiego. Rozwój produkcyjnych gospodarstw rolnych jest hamowany przez zakaz handlu ziemią. Pracuje się nad zahamowaniem rozwoju sieci sklepów przez podatek od sprzedaży detalicznej i zakaz handlu w niedzielę. Rozwój banków jest hamowany przez podatek bankowy, któremu nie podlegają konkurencyjne SKOK-i. Przykładem branży w której firmy rozwijały się bardzo dynamicznie w ostatnich latach są apteki. Niestety posłowie PiS, pod wpływem lobbingu samorządu aptekarskiego, zgłosili projekt ustawy która ma zahamować otwieranie nowych aptek.
Projekt PiS wprowadza cały szereg ograniczeń dla nowych aptek. Otworzyć aptekę ma móc tylko aptekarz posiadający mniej niż cztery apteki. Będzie to mógł zrobić jedynie w gminie, w której na jedną aptekę przypada więcej niż 3000 osób i tylko w miejscu od którego nie ma innej apteki w promieniu pół kilometra.
Więcej niż cztery apteki to za dużo
Dzisiejsze niezależne apteki nie będą mogły wzrosnąć do więcej niż czterech punktów. Trudno to tłumaczyć zagrożeniem monopolizacją w kraju, w którym jest 15 tysięcy aptek, a kilkanaście sieci ma ich ponad 50.
Wzrost firm aptekarskich był w ostatnich latach bardzo dynamiczny. W 2004 roku mieliśmy jedynie 45 sieci aptecznych, kiedy dzisiaj według uzasadnienia projektu jest ich już ponad 380 (sieć jest definiowana jako pięć i więcej aptek). W ciągu ostatnich dwóch lat liczba sieci posiadających 50 i więcej aptek wzrosła z 9 do 14. Rynek aptek nie tylko się dynamicznie rozwija, ale ciągle pozostaje rozproszony – największa sieć posiada mniej 5% aptek w Polsce. Podobnie przedsiębiorstwa z kapitałem zagranicznym stanowią jedynie ok. 4% aptek.
Rozwój i inwestycje wymusza na przedsiębiorstwach konkurencja. W krajach o większych restrykcjach otwierania aptek jak Niemcy, Francja, czy Grecja, apteki inwestują mniej niż w tych bardziej liberalnych jak Polska, Wielka Brytania i (do niedawna) Estonia. W Polsce stopa inwestycji przedsiębiorstw na tle regionu jest niska, więc tym bardziej nie powinniśmy ich sztucznie hamować.
Koniec z nowymi aptekami w dużych miastach
Samo kryterium populacji, więcej niż 3000 osób na jedną aptekę, spowoduje że nie będzie można otworzyć nowej apteki w żadnym mieście wojewódzkim. Z miast wojewódzkich najwięcej osób na jedną aptekę przypada dzisiaj w Gorzowie Wielkopolskim – 2633. Najmniej w Poznaniu – 1750. Miejsc oddalonych o pół kilometra od najbliższej apteki jest niewiele.
W polskich miastach powstają nowe osiedla, niekiedy o skali całych dzielnic jak Miasteczko Wilanów czy Nowy Żoliborz w Warszawie. W przyszłości na tego rodzaju osiedlu nie będzie możliwe założenie apteki. Tylko Minister Zdrowia będzie mógł wydać specjalne zezwolenie na powstanie takiej apteki, co stanie się polem do rozrostu administracji i korupcji. Ile aptek byłoby dzisiaj w Miasteczku Wilanów, gdyby te przepisy obowiązywały już wcześniej? Jedna monopolizująca cały obszar dzięki specjalnemu zezwoleniu od ministra? Dzisiaj jest ich około dziesięciu.
Problem będzie powracał, bo pomimo niekorzystnej demografii, wzrost największych miast będzie trwał. Dzisiaj 11,5% pracujących w Polsce jest zatrudnionych w rolnictwie wobec zaledwie 1,5% w Niemczech. Ci ludzie przeprowadzą się z czasem do miast. Ale czy liczba aptek w miastach będzie mogła wzrosnąć?
Apteka dla aptekarza?
Na absurd zakrawa również obowiązek, aby otwierający nową aptekę był farmaceutą z prawem do wykonywania zawodu, czyli zrzeszonym w Naczelnej Izbie Aptekarskiej która stoi za tym pomysłem. Zmiana ma zapewnić większe bezpieczeństwo pacjentów. Tylko że już dzisiaj kierownikiem apteki musi być zrzeszony farmaceuta. To on odpowiada za standard obsługi. Podobnie w przychodni leczy nas lekarz, ale właścicielem jest inwestor.
Pomysł „apteki dla aptekarza” nie jest nowy. Trybunał Konstytucyjny orzekł o jego niekonstytucyjności już w 1992 roku. Od tego czasu uchwaliliśmy nową konstytucję, ale jej sens w tym zakresie nie uległ zmianie. Trybunał Sprawiedliwości UE uznał co prawda podobne praktyki w Niemczech i Włoszech za legalne, ale odwoływał się do prawa krajowego tych państw i wyroki nie mają zastosowania do Polski.
Apteka będzie również dla dzieci aptekarza. Jeżeli dziecko aptekarza będzie aptekarzem, to będzie mogło odziedziczyć po nim aptekę. Nie będzie potrzebne wydawanie nowego pozwolenia, które ze względu na kryteria populacji i geografii pewnie wydane by nie zostało. W ten sposób jeden student farmacji będzie wiedział, że kiedyś odziedziczy swoją własną aptekę, a drugi że nigdy własnej nie otworzy.
Ograniczenie wyboru konsumentów to wyższe ceny
Dzięki konkurencji nie jesteśmy skazani na jedną aptekę na osiedlu. Możemy wybrać aptekę ze strefą samoobsługową, aptekę bez dopłat za obsługę w godzinach nocnych, aptekę która jest danego dnia najbliżej, czy aptekę o tańszych lekach bez recepty. Zahamowanie otwierania nowych aptek, w przyszłości ten wybór ograniczy. Mniejszy wybór wiąże się z niższymi standardami obsługi i wyższymi cenami.
Trudno porównywać ceny leków pomiędzy państwami członkowskimi UE, bo wszędzie są silnie regulowane i to na różne sposoby. Różnią się poziomem refundacji leków na receptę, ustawową sztywnością cen części leków, skalą regulacji zawodu aptekarza, czy możliwościami reklamy. Dobrym przybliżeniem cen są jednak marże apteczne, czyli zyski aptek na sprzedaży leków. Na konkurencyjnym rynku apteka nie jest w stanie działać przy wysokiej marży, bo zachęca tym konkurencję do wejścia na rynek, co wymusza obniżenie marż, czyli z perspektywy pacjentów – cen. W państwach członkowskich UE o bardziej liberalnej regulacji aptek, takich jak Wielka Brytania i Holandia, marże aptek są niższe.
Regulacja aptek już dzisiaj szkodzi pacjentom
Już obecnie apteki w Polsce są przeregulowane, co szkodzi pacjentom. Ceny leków na receptę są sztywne, co uniemożliwia konkurencję poziomem cen. Sprzedaż leków na receptę przez Internet jest zabroniona, co utrudnia do nich dostęp na terenach wiejskich. Od nowego roku wchodzą w życie ograniczenia wielkości opakowań leków na przeziębienie, jakie będzie można nabyć bez recepty. Najgorszy jest jednak zakaz reklamy aptek, który nie tylko ogranicza możliwości wejścia na rynek nowych podmiotów, ale i wprowadzania nowych usług z zakresu promocji zdrowia, profilaktyki, czy monitorowania.
W Holandii, Stanach Zjednoczonych, czy Wielkiej Brytanii apteki są miejscem organizowania prelekcji promujących zdrowie, spotkań z ekspertami radzącymi jak rzucić palenie, szczepień przeciwko grypie, czy podstawowych badań diagnostycznych. Umożliwiają również umówienie się na prywatne konsultacje z farmaceutą, czy wzięcie udziału w prelekcji przez Internet. Wszystkie te usługi są obecnie w Polsce de facto nielegalne. Zakaz reklamy obejmuje bowiem podawanie do publicznej wiadomości wszelkich informacji mogących zwiększyć sprzedaż leków poza danymi teleadresowymi.
Studia farmaceutyczne należą do bardzo wymagających i aptekarze są w stanie pełnić znacznie większą rolę w systemie ochrony zdrowia w Polsce niż do tej pory. Tak się niestety nie stanie jeżeli regulacje będą zabraniać próbowania nowych modeli biznesowych i wprowadzania na rynek innowacyjnych usług.
Dajmy Polakom wybór
W każdym kraju są grupy zawodowe, które domagają się przywilejów twierdząc, że ich zawód jest z jakiegoś powodu inny od wszystkich pozostałych. Górnicy mają szczególnie ciężką pracę, więc podatnicy dopłacają im do emerytur. Notariusze są zawodem zaufania publicznego, więc państwo ogranicza ich liczbę, podnosząc tym samym ceny usług. Podobnie przewodnicy turystyczni. Koszty ponosi reszta społeczeństwa, a korzyści skoncentrowane grupy. To zły model. Im więcej wyboru mają Polacy, tym szybszy i uczciwszy jest wzrost gospodarczy. Niech o otwarciu nowej apteki decydują decyzje zakupowe pacjentów, a nie ustawodawcy.