W zeszłym tygodniu w Ministerstwie Rozwoju odbyła się prezentacja wyników rankingu wolności gospodarczej autorstwa The Heritage Foundation i The Wall Street Journal. Prezentację zorganizowała fundacja Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, Warsaw Enterprise Institute, która jest polskim partnerem raportu. Polska zajęła w rankingu wciąż odległe 45 miejsce i 21 miejsce w regionie. Nie ulega jednak wątpliwości, że w ostatnich 8 latach nastąpiła zdecydowana poprawa, co jest kolejnym dowodem zaprzeczającym fałszywej tezie polityków PiS o „Polsce w ruinie”.
W tegorocznej edycji Polsce przyznano o 1 pkt. mniej niż w roku ubiegłym, a nasz kraj odnotował spadek oceny po raz pierwszy od czasów rankingu z 2007 r. Opis samego raportu znaleźć można na stronie Warsaw Enterprise Institute. W tym tekście odnoszę się przede wszystkim do samej prezentacji rankingu z 15 lutego br. Jak przekonuję poniżej, od samej organizacji takiej prezentacji indeksu wolności w Ministerstwie Rozwoju, z udziałem przedstawicielki Ministerstwa i posła PiS, nie wzrośnie wśród rządzących przekonanie, że wolność gospodarcza jest ważna. Zanim jednak przejdę do kuriozalnych wypowiedzi Minister Jadwigi Emilewicz z Ministerstwa Rozwoju mam trzy uwagi o charakterze ogólnym.
Po pierwsze, podczas prezentacji wyników prezes WEI Tomasz Wróblewski słusznie zwrócił uwagę, że Polska niezbyt dobrze wypada w obszarze rządów prawa (rule of law) m.in. jeśli chodzi o efektywność sądownictwa (wskaźnik „judical efficiency”) i jest to obszar wymagający pilnej poprawy. Należy podkreślić, że w opisie sytuacji w Polsce na stronie Heritage Foundation autorzy podkreślają nie tylko wagę poprawy efektywności, ale też konieczność wzmacniania niezależności sędziów („strengthening the independence of the judiciary”). Część zmian zaproponowanych przez Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro ma na celu istotne osłabienie, o ile nie zniszczenie, tej niezależności sędziów od polityków i administracji rządowej.
Po drugie, negatywnie na ocenę Polski wpływają miary korupcji (choć tutaj była w ostatnich latach również duża poprawa w okresie rządów PO-PSL). Autorzy raportu słusznie wiążą zachowania korupcjogenne z przyznawaniem przez rząd pozwoleń i regulacjami („Allegations of corruption occur most frequently in government contracting and the issuance of a regulation or permit that benefits a particular company”). Najskuteczniejszym sposobem na walkę z korupcją jest nie zaostrzanie kar, ale likwidacja jej źródeł – w tym nadmiernych regulacji i zbędnych pozwoleń, a więc powiększanie poziomu wolności gospodarczej. Czy rządzący podejmą w tym obszarze bardziej zdecydowane działania? Dotychczasowe decyzje i zapowiedzi rządu oraz większości parlamentarnej pozwalają stwierdzić, że perspektywy w tym obszarze są negatywne.
Po trzecie, data jaka widnieje przy tegorocznym rankingu (2017 r.) nie oznacza, że jest to rok, z którego pochodzą dane. Autorzy raportu na swojej stronie przypominają, że tam gdzie to możliwe dane były zbierane według stanu w dniu 30 czerwca 2016 r. albo stanu w drugiej połowie 2015 r. i pierwszej połowie 2016 r. Dla niektórych składowych ogólnej oceny wolności brano pod uwagę trzyletnie średnie. Warto zapoznać się ze zrozumieniem z metodologią rankingu zanim podejmie się próbę wiązania zmian wartości indeksu z działaniami poszczególnych polityków czy rządów.
Prezentujący indeks wolności gospodarczej Tomasz Wróblewski z WEI wymienił kraje, które są w rankingu przed nami. Są to prowadzące w rankingu Hong-Kong, Singapur czy Nowa Zelandia, ale też kraje regionu takie jak Estonia, Litwa, Łotwa czy Czechy. Polskę wyprzedzają też m.in. Rumunia, Kazachstan czy Armenia. W odpowiedzi na kraje górujące nad Polską w ocenie wolności gospodarczej Minister Jadwiga Emilewicz przypomniała kilka krajów rozwiniętych, które są za nami m.in. Francję, Belgię czy Włochy. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie zignorowanie przyczyn wpływających na ich gorszą ocenę i składowych, w których wypadają lepiej. Wtedy można by dostrzec, że działania rządu przybliżają Polskę do tych wymienionych przez Minister Emilewicz państw.
Przyjrzyjmy się szczegółowo wspomnianej przez Minister Emilewicz Francji. We wszystkich wskaźnikach dotyczących rządów prawa Francja wypada lepiej niż Polska (jak już wspomniałem osłabianie niezależności sądownictwa nie ułatwi usuwania tej luki). Polska jest nieco lepiej oceniana w wymiarze wolności inwestycyjnej, handlowej i pieniężnej. Francja ma za to ponad 10 pkt. przewagi w wolności dla przedsiębiorców (wskaźnik „business freedom”). My z kolei jesteśmy dużo lepiej oceniani jeśli chodzi o wolność na rynku pracy. Jeśli rządzący nie chcą zbliżać się do Francji to nie należy zaostrzać przepisów prawa pracy, zwiększać w szybkim tempie płacy minimalnej (co PiS robi) czy ograniczać aktywności zawodowej (do czego prowadzą m.in. działania w zakresie wprowadzonego przez PiS programu 500+).
To co przede wszystkim wpływa na niską pozycję Francji i gdzie jest duża luka pomiędzy Polską a Francją, wciąż na korzyść Polski, to fiskalizm. Francja to kraj, która według miar Heritage ma ósmy najwyższy poziom wydatków publicznych w relacji do PKB oraz czwarty najwyższy poziom obciążeń podatkowych w relacji do PKB. Przekłada się to na bardzo niską ocenę w wymiarze wolności od fiskalizmu i skutecznie obniża średnią ocenę wolności gospodarczej dla Francji. Jednocześnie poprawa w ocenie polskiego fiskalizmu w tegorocznej edycji (+0,6 pkt.) wynika z poprawy w poziomie trzyletniej średniej. Minister Emilewicz zwróciła uwagę na tę poprawę, która jakoby miała miejsce pomimo wydatków na programy socjalne typu 500+, gdy tymczasem poziom wydatków na koniec 2016 r. nie jest w tegorocznym rankingu brany pod uwagę. Na relatywnie dobrą ocenę (w porównaniu z wieloma innymi krajami np. Europy Zachodniej) mają wpływ najniższe wydatki państwa w relacji do PKB od początku lat 90-tych, które rząd PO-PSL osiągnął w 2015 r., co było oczywiście dobrym dla wzrostu gospodarki kierunkiem zmian w polityce fiskalnej.
Później było już tylko gorzej. Minister Emilewicz powiedziała, że liczy na to, że tzw. repolonizacja (czyli nacjonalizacja oznaczająca uzależnienie od polityków) w sektorze bankowym poprawi naszą ocenę wolności finansowej (miara „financial freedom”). To oczywiście nie będzie miało miejsca. Wystarczy spojrzeć do kryteriów oceny wolności finansowej, gdzie autorzy z Heritage Foudation podkreślają, że „idealny system bankowy i środowisko finansowe charakteryzuje się minimalną interwencją rządu”, a przyznając oceny biorą pod uwagę „stopień interwencji państwa w sektor bankowy i inne firmy finansowe poprzez bezpośrednią i pośrednią własność państwową”. Im większa własność państwowa (także ta pośrednia, kiedy zakupów dokonują kontrolowane przez polityków spółki skarbu państwa) tym gorsza ocena. Muszę więc Minister Emilewicz i Ministra Morawieckiego zmartwić – od nacjonalizacji nie przybędzie wolności gospodarczej. Minister Emilewicz była kiedyś m.in. Kierownikiem Muzeum PRL-u w Krakowie. Mając okazję zapoznania się z historią PRL powinna wiedzieć, że według jej definicji wolności finansowej najwyższy poziom tej „wolności” był w Polsce w czasach PRL – wtedy wszystkie banki były „zrepolonizowane”, bo były państwowe.
Kiedy już myślałem, że nic bardziej szokującego nie tylko dla zwolenników wolności, ale po prostu dla osób zdroworozsądkowych podczas debaty nie usłyszę, Minister Emilewicz powiedziała, że warto przemyśleć metodologię rankingu ponieważ być może w dobie ekonomii współdzielenia, czyli z angielskiego sharing economy, nie są już dla wolności tak istotne … prawa własności i sama własność. Posłużyła się tu przykładem firmy Uber, która nie posiada żadnej taksówki, a świadczy na całym świecie usługi transportowe i firmy Airbnb, która nie posiada żadnego hotelu a świadczy globalnie usługi noclegowe. Fakt, że Uber czy Airbnb, nie posiadają prawa własności do pojazdów czy nieruchomości nie oznacza, że z ochrony prawa własności nie korzystają. Tylko dzięki temu, że ktoś posiada prawo własności do samochodu czy mieszkania (albo wynajmuje je od kogoś z takim prawem własności) istnieją podmioty, które korzystając z aplikacji Uber czy Airbnb dzielą się, za opłatą, swoimi prawami. Poza tym obie firmy posiadają aplikację, logo (oznaczająca dla wielu klientów wiarygodność i pewność otrzymania określonej usługi) i wiele innych prawem chronionych zasobów. Jeśli gdzieś metodologia indeksu powinna ulec zmianie to lepiej odzwierciedlać naruszanie praw własności, tak aby wartość indeksu spadała nie tylko gdy radykalnie ogranicza się handel ziemią (przykład Polski w tej edycji – jak informuje WEI), ale także gdy ogranicza się prawo swobodnego dysponowania samochodem czy mieszkaniem. Są kraje gdzie działania Ubera czy Airbnb zostały ograniczone czy wręcz zakazane! W Polsce niektóre samorządy czy Inspekcja Transportu Drogowego walczą ze swobodą dysponowania własnym samochodem, w tym wykorzystywaniem go w aplikacji Uber i innych podobnych narzędziach. Co Ministerstwo Rozwoju zamierza zrobić by chronić prawa posiadaczy samochodów czy mieszkań, którzy chcieliby mocniej włączyć się we wspomnianą prze Minister Emilewicz ideę sharing economy? Tego podczas prezentacji się nie dowiedzieliśmy. Na pewno nie należy ulegać fałszywym teoriom, że w świecie coraz bardziej popularnej ekonomii współdzielenia prawa własności nie są istotne. Wręcz przeciwnie – do dzielenie się własnością potrzeba prawa do tej własności, w tym dobrze chronionego prawa do wsobnego dysponowania własnością.
Należy ubolewać, że prezentacja indeksu wolności gospodarczej nie zakończyła się debatą z osobami obecnymi na sali. Wtedy być może miałbym okazję zapytać o część tych kuriozalnych i oderwanych od gospodarczej rzeczywistości wypowiedzi samą Minister Emilewicz. Niestety takiej debaty w Ministerstwie Rozwoju nie było. To co usłyszeliśmy z ust przedstawicielki Ministerstwa utwierdza mnie w przekonaniu, że na więcej wolności gospodarczej w Polsce za rządów PiS na razie nie ma co liczyć. W obozie Prawa i Sprawiedliwości bez zmian.