Brexit jest zły i dla Wielkiej Brytanii i dla Unii Europejskiej, ale szczególnie dla Polski, bo w naszym żywotnym interesie leży spójna UE. Nie jesteśmy wyspą na Zachodzie Europy. Za pozostaniem w Unii Europejskiej zdecydowanie głosowali młodzi i mieszkańcy Szkocji. Za wyjściem starsi Anglicy, w tym zwłaszcza mniej wykształceni. To oni przeważyli nad głosami młodych i Szkotów. Jeszcze w nocy sondaże pokazywały wyraźną przewagę zwolenników pozostania Wielkiej Brytanii w UE. Kolejna wielka wpadka agencji badania opinii publicznej.
Po referendum zamieszanie zarówno w Partii Pracy, jak i Konserwatywnej. Który polityk weźmie odpowiedzialność za realizację Brexit? Cześć zwolenników Brexit głosowała przeciw UE, nie wiedząc za czym się opowiadają. Tak jak socjaliści głosujący przeciw kapitalizmowi.
Głosowanie w sprawie Brexit pokazuje, że agresywna demagogia wygrywa nawet w dojrzałej demokracji, jeżeli strona przeciwna ma słabą kampanię. Ale to żadna pociecha dla Polski, tylko dodatkowy bodziec do przeciwstawiania się naszym demagogom.
Po głosowaniu w Wielkiej Brytanii znaleźliśmy się w dużo bardziej niespokojnym otoczeniu międzynarodowym. Dalsze osłabianie Polski przez PiS będzie jeszcze większym szkodnictwem. Jak PiS wytłumaczy setkom tysięcy Polaków w Wielkiej Brytanii, że to z szeregów jego głównego sojusznika – Partii Konserwatywnej – wyszła inicjatywa i poparcie w sprawie Brexit? Warto zauważyć, że według PiS-u naszym głównym sojusznikiem w Europie miała być Wielka Brytania. Właśnie powiedziała nam i Unii Europejskiej: bye, bye!
UE nie jest z całą pewnością doskonała, ale proszę sobie wyobrazić Europę bez UE. O ile więcej byłoby narodowych egoizmów, konfliktów i pola do popisu dla Putina. W UE pojawiają się niepotrzebne lub szkodliwe regulacje, np. odgórne ograniczenia czasu pracy czy ingerencje w sprawy socjalne. Ale to nie „eurobiurokraci” z Brukseli ostatecznie akceptują unijne dyrektywy, lecz rządy państw członkowskich. Przykładowo Wielka Brytania w 85 proc. przypadków głosowała za unijnymi dyrektywami (The Economist, 25.05.2016). Poza tym wiele unijnych dyrektyw krytykowanych przez eurofobów to standardy rozszerzające jednolity rynek – ważną dźwignię wzrostu gospodarki.
Najgorsze przepisy w poszczególnych krajach UE są produkcji krajowej, np. usztywnienia rynku pracy przyczyniły się do wybuchu bezrobocia po 2008 roku w Grecji, Hiszpanii, Portugalii i we Włoszech. Francja próbuje je złagodzić, co prowadzi do demonstracji związków zawodowych. W Wielkiej Brytanii restrykcyjne przepisy o zagospodarowaniu przestrzeni (zoning) podbijają ceny nieruchomości, z czego korzystają bogaci, a tracą biedni. W Polsce niemal wszystkie złe przepisy są produktami naszej polityki, np. przechwycenie środków emerytalnych z OFE, ograniczenie obrotu ziemią rolniczą, wprowadzanie przez państwo monopoli, itp.
Ciasne narodowe egoizmy – przeciwieństwo mądrej zasady wzajemności – prowadzą do narastania problemów, które potem są zwalane przez krajowych demagogów na UE. Na przykład Włosi od lat bezskutecznie prosili o pomoc w sprawie uchodźców. Tam gdzie prowadzi się szczególnie złą politykę, narastają problemy, np. stagnacja, bezrobocie czy narastające nierówności. Pojawiają się wtedy populistyczni demagodzy, którzy zwalają winę na UE, proponując jeszcze gorszą politykę. Przykładowo Marine Le Pen we Francji, która wzywa do naśladowania Brexitu.
Jarosław Kaczyński chce reformować Unię Europejską, ale najpierw zabrał się za Polskę. Oto próbki jego poglądów: „uważamy, że demokracja [w Polsce] ma się znakomicie”, „opozycja ma dziś nieporównywalnie lepszą sytuację niż tę, w której my byliśmy, gdy rządziła PO”, „sądy są dziś twierdzą postkomunizmu”.
Człowiek o takim postrzeganiu rzeczywistości proponuje reformy dla Unii Europejskiej, której ogląd ma też wypaczony. Jarosław Kaczyński mówi np. o „gigantycznej produkcji prawa” w Unii Europejskiej nie wiedząc lub udając, że nie wie, że najgorsze prawo w Polsce jest produkcji krajowej (np. skok na OFE, czy tworzenie monopoli i ograniczenie wolności gospodarczej przez PiS) oraz że Polska ma rekord w produkcji tego prawa (zobacz publikacje Grant Thornton).
Reformy proponowane przez J. Kaczyńskiego nie będą poważnie brane pod uwagę przez państwa UE. Kaczyński nie ma, co do tego chyba złudzeń. Zgłaszając inicjatywę refom UE J. Kaczyński chce zapewne stworzyć wrażenie, że to UE jest winna „Brexitu”, a nie skrajny oportunizm i demagogia w szeregach głównego – poza Orbanem – sojusznika PiS w UE – Partii Konserwatywnej Wielkiej Brytanii. Pod tymi względami PiS i Partia Konserwatywna dobrze się dobrali.
W sytuacji powstałej wskutek brytyjskiego referendum, Polska potrzebuje wyjątkowo odpowiedzialnych i kompetentnych rządów. Niech przynajmniej Jarosław Kaczyński i Beata Szydło nie oferują swojej i PiSu pomocy w reformowaniu UE. Wystarczy „dobra zmiana” w Polsce.