Według ostatnich obliczeń ZUS, które zostały przeprowadzone na podstawie prognozy demograficznej Eurostatu oraz prognozy Ministerstwa Finansów dotyczącej podstawowych wskaźników gospodarczych (m.in. bezrobocia, inflacji, PKB), na przyszłe emerytury i renty może zabraknąć blisko 400 mld zł. Czy jest szansa na ratunek dla przyszłych emerytów?
Prognoza dla funduszu zakłada możliwość wystąpienia trzech scenariuszy. Wariant optymistyczny przewiduje, że w latach 2017-21 zabraknie ok. 50 mld zł rocznie na wypłatę emerytury i rent, umiarkowany – ok. 56-68 mld, natomiast wariant pesymistyczny zakłada, że może zabraknąć ok. 76 mld zł w 2019 r. a dwa lata później ponad 90 mld zł.
Pesymistyczna prognoza dotycząca ZUS jest powiązana z negatywnymi trendami demograficznymi – Polacy starzeją się i emigrują. Przez ostatnie 20 lat współczynnik dzietności dla polskiego społeczeństwa (liczba urodzonych dzieci przypadająca na jedną kobietę w wieku rozrodczym) przyjmuje wartości poniżej 2 (wartość 1,3 dla 2014 r.) – wartości na poziomie 2,10 – 2,15 gwarantują zastępowalność pokoleń. Prognozuje się, że w 2021 r. Polaków będzie mniej o ponad 600 tys., czyli ok. 23,6 mln.
Prognoza ZUS jest przysłowiowym odkryciem Ameryki, ponieważ sama konstrukcja systemu emerytalnego, a przede wszystkich pierwszego filaru jest strukturalnie niewydolna. Pierwszy filar, który polega na wypłacie bieżących emerytur i rent ze „składek” (przypominają bardziej formę podatku niż składki) osób aktualnie pracujących, czego konsekwencją jest uzależnienie bieżących emerytur od wartości wpłaconych składek przez obecnie pracujących. Jednak w rzeczywistości są to tylko wirtualne zapisy, ponieważ odprowadzane składki są przeznaczane na wypłatę bieżących emerytur. Niedobory w wypłacie emerytur istnieją od zawsze i są stale uzupełniane poprzez dotacje z budżetu państwa – w bieżącym roku na ten cel trafi blisko 44 mld zł, a w przyszłości znacznie więcej.
Należy pamiętać, że dopłaty do emerytur będą znacznie wyższe niż prognozowane, ponieważ prognoza nie uwzględnia dopłat do KRUS oraz emerytur mundurówki oraz wydatków na renty. Państwowe dotacje do KRUS wynoszą blisko 1% PKB, ponieważ składki płacone przez rolników nie pokrywają w wystarczającym stopniu kosztów tego funduszu (obecnie mniej niż 10% kosztów). Istotnym obciążeniem dla polskiego systemu emerytalnego są przywileje emerytalne, ponieważ każdego roku ponad 43 mld zł są przeznaczane na wypłatę emerytur dla rolników, górników oraz nauczycieli.
System jest niewydolny i nadal taki pozostanie – programy socjalne takie jak „Rodzina 500 plus” czy obniżenie wieku emerytalnego przyczyni się do wzrost wydatków z budżetu państwa oraz wzrostu deficytu, jednak nie przyczyni się bezpośrednio do poprawy sytuacji demograficznej czy naprawy systemu emerytalnego.
Skutecznego natychmiastowego rozwiązania nie ma. System nadal będzie niewydolny, ponieważ prognozy demograficzne nie zmienią się na lepsze jak za dotknięciem magicznej różdżki, czyli kolejnych programów socjalnych. System można naprawić, jednak tylko za pomocą stanowczych reform. Konieczna jest likwidacja licznych przywilejów emerytalnych, utrzymanie wieku emerytalnego na poziomie 67 lat oraz ujednolicenie systemu emerytalnego poprzez likwidację KRUS. Jaki byłby skutek? Dla gospodarki i budżetu państwa pozytywny, natomiast dla ekipy rządzącej to gwarancja protestów związków zawodowych oraz porażka w najbliższych wyborach.
Czy ZUS może zbankrutować? Teoretycznie nie, ponieważ jakiekolwiek byłyby niedobory na wypłatę emerytur i rent to zostaną one sfinansowane w postaci dotacji z budżetu państwa. Czyli w konsekwencji zapłacimy my wszyscy w postaci wyższych podatków i składek.