Autorką tekstu jest Rachel Cunliffe. Artykuł pochodzi z brytyjskiego portalu CapX.co. Tłumaczył Aleksander Kwiatkowski.
Mogę polecieć z Londynu do Chorwacji za mniej niż 150 zł (24,99£). Jeśli wydaje Ci się, że to absurdalnie tanio, jak na ponad 1500 kilometrową trasę, to masz rację. Ale tania linia lotnicza Wizz Air (z siedzibą na Węgrzech) z radością zapewni mi transport do Splitu razem z małym bagażem podręcznym właśnie w tej cenie. Wyszukiwarka połączeń lotniczych Skyscanner ma przydatna opcję. Jeśli jesteś turystą, który nie przejmuje się specjalnie celem podróży, możesz wyszukać loty z twojej okolicy do dosłownie „każdego” miejsca. Skyscanner wyświetli Ci wszystkie możliwości, posortowane ze względu na cenę. Właśnie dzięki temu dowiedziałam się, że Wizz Air zabierze mnie [z Londynu – przyp. tłumacza] także do Rumunii (2087 km, 182 zł), Łotwy (1675 km, 224 zł) i Macedonii (1988 km, 230 zł), podczas gdy irlandzki Ryanair oferuje tanie loty do Polski (1445 km, 108 zł), Słowacji (1429 km, 171 zł) oraz na Litwę (1651 km, 218 zł). Gdybyś jednak wolał Grecję, Norwegian Air ma loty na Santorini (2623 km, 241 zł).
Krótko mówiąc, loty na średnie dystanse są w Europie relatywnie tanie. Pozytywnie odczuwają to niskobudżetowi podróżnicy oraz sektor turystyczny w tysiącach miejsc, które były nieosiągalne dla wypoczywających jeszcze 20 lat temu. Poza tym, że jest dobre wiadomości w sierpniu, gdy tysiące ludzi wyjeżdżają na urlop, warto zastanowić się jaki jest tego głębszy ekonomiczny sens.
Nie sądziłam, że jest to problem istotny do czasu próby rezerwacji lotu z Denver w stanie Colorado do Santa Barbara w Kalifornii, wcześniej tego lata. Trasa ma 1430 km, co stanowi prawie dokładnie taki sam dystans jak w przypadku połączenia z Londynu do Słowacji. Dlatego spodziewałam się podobnej opłaty – około 175 zł. Rezultat, ponownie uzyskany dzięki portalowi Skyscanner, był dość niepokojący dla mojego portfela: 1485 zł. Z przesiadkami w podróży, cena spada do około 600 zł, ale tylko gdybym była gotowa na kilkugodzinne przerwy w trakcie lotu.
Postanowiłam jednak dać amerykańskim liniom lotniczym kolejną szansę. Port Lotniczy w Santa Barbara jest małym miejskim lotniskiem, który mimo wszystko obsługuje połączenia głównie po okolicy. Ile kosztowałaby podróż do ruchliwych hubów na zachodnim wybrzeżu, takich jak San Francisco (1522 km) czy Seattle (1756 km), o wiele łatwiej dostępnych niż Split w Chorwacji. W obu przypadkach cena przekraczała 350 zł. Okryte niesławą linie Spirit Airlines oferowały lot do Los Angeles (1335 km i zarazem piąte największe lotnisko na świecie) za 189 zł, ale gdy doliczyłam dodatkowe opłaty za bagaż podręczny (95 zł), wybór miejsca abym mogła usiąść koło mojego partnera (47 zł), a nawet za zakup mojego biletu z wyprzedzeniem (65 zł), to przelot okazał się droższy niż w United i American Airlines.
Dlaczego loty w USA są dwa razy droższe w przeliczeniu na km niż w Europie? Czy jakość oferowanej usługi jest dwa razy lepsza? Z własnego doświadczenia wiem, że nie jest to prawą (w zasadzie Spirit Airlines są z roku na rok uważane za jedną z najgorszych linii lotniczych na świecie i w 2009 dostały karę w wysokości 375 000 $ za naruszenie praw konsumenta w wyniku “niesprawiedliwych i wprowadzających w błąd praktyk”).
Wracając do poszukiwań na portalu Skyscanner, zauważyłam interesujący fakt. Najtańszy lot z Londynu do Grecji oferowały norweskie linie lotnicze, do Chorwacji – węgierskie linie lotnicze. Ryanair jest irlandzki, ale proponuje loty po całej Europie. W przeciwieństwie do Starego Kontynentu, loty na terenie Stanów Zjednoczonych oferują – na pewno już to odgadliście – tylko amerykańskie firmy.
Zrozumienie tej istotnej różnicy wymaga zagłębienia się w niejasny świat międzynarodowych traktatów i porozumień handlowych. Wszystko sprowadza się w zasadzie do jednego terminu: transport kabotażowy (z ang. cabotage). Transport kabotażowy odnosi się do „przewozu dóbr pomiędzy dwoma punktami w tym samym kraju przez środek transportu zarejestrowany w innym kraju” i taki przewóz jest w USA zakazany. Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, dlaczego azjatyckie czy bliskowschodnie linie lotnicze nie konkurują z liniami amerykańskimi oferując niższe ceny za loty z Nowego Jorku do Los Angeles, to dlatego, że nie mogą.
Unia Europejska, pomimo jej wszystkich wad, posiada wspólny rynek. Oznacza to brak ceł i barier handlowych pomiędzy państwami członkowskimi, co jest wygodne dla linii lotniczych oraz podróżnych. Państwa nie mogą dyskryminować innych przewoźników z UE czy EFTA, więc linie lotnicze z siedzibą w Europejskim Obszarze Gospodarczym mogą latać gdzie chcą na terenie Europy. Nie tylko wolno im latać między krajami, bez potrzeby przelotu nad swoim macierzystym krajem, ale mogą także oferować loty krajowe w innych państwach. Przykładowo, jeśli chcesz polecieć z Mediolanu na północy Włoch do Neapolu na południu, najtańszym wyborem może być brytyjski EasyJet. Rezultatem tego jest zacięta konkurencja między liniami lotniczymi. Choć z tego powodu linie takie jak Air France borykają się z problemami, konsumenci na tym zyskują.
W USA sytuacja wygląda zupełnie inaczej. W ostatnich latach linie lotnicze dokonywały fuzji, co zmniejszyło liczbę firm a rynek został zdominowany przez „wielką piątkę”: American Airlines, Delta, Southwest, United i JetBlue. Skutki tego były do przewidzenia: wysokie opłaty, słaba obsługa a nawet oskarżenia o zmowę cenową.
Jednocześnie przedstawiciele linii lotniczych głośno powtarzali, że konkurencja jest zbyt duża. Ostatnio domagali się w amerykańskim Departamencie Transportu zmiany w porozumienia na rzecz otwartego nieba (z ang. open skies agreement), aby zakazać przewoźnikom z rejonu Zatoki Perskiej konkurowania w połączeniach międzynarodowych z USA. Amerykańskie linie lotnicze walczyły również, aby zachować transport kabotażowy z dala od negocjacji w sprawie TTIP [porozumienie handlowe negocjowane pomiędzy UE a USA – przyp. tłumacza], twierdząc że transport lotniczy powinien być traktowany wyjątkowo ze względu na “przyczyny takie jak porządek publiczny czy bezpieczeństwo państwa”. Jak zawsze, tak ostry sprzeciw amerykańskich linii lotniczych argumentowany jest korzyściami dla konsumentów. Jednak każdy kto leciał z Emirates czy Virgin Airlines, wie że amerykańskie linie mogą się wiele nauczyć od swoich zagranicznych konkurentów. Dlatego powinniśmy widzieć protesty przewoźników z USA takimi jakie są naprawdę – to działania tylko po to, aby chronić swoje zyski ograniczając konkurencję, zamiast ulepszać produkty i model biznesowy.
W 2013 roku Matthew Yglesias z portalu informacyjnego Vox zapytał: “czy polityka lotnicza ma na celu zapewnić przychody dla linii lotniczych i ich załóg, czy osiągalny i wygodny dla podróżujących transport lotniczy?”. Na razie jest to ta pierwsza opcja i dlatego dla Nowojorczyka lot do Waszyngtonu DC kosztuje 2 razy tyle ile ja płacę za czterokrotnie dłuższy lot z Wielkiej Brytanii do Chorwacji.