Jak to się stało, że Islandia wyszła z kryzysu finansowego obronną ręką, czego nie można powiedzieć o Grecji i Irlandii – dwóch pozostałych krajach, którym ekonomiści od początku kryzysu wieszczyli rychłe bankructwo? Okazuje się, że przyczyna tkwi w zarządzaniu finansami publicznymi, w stopniu i rodzaju interwencji antykryzysowej oraz w odrębnej walucie.
Tuż przed kryzysem, w 2007 r., dług publiczny Islandii wynosił 28,5 proc. PKB, natomiast Grecji 105,4 proc. PKB. Islandia cieszyła się także nadwyżką budżetową w wysokości 5,4 proc. PKB, podczas gdy nadwyżka Irlandii była minimalna, a Grecja miała deficyt budżetowy na poziomie 6,4 proc. PKB (da ne Eurostatu). W czasie kryzysu Islandia nie pompowała ogromnych sum publicznych pieniędzy w ratowanie banków. Rząd i bank centralny pozwoliły im zbankrutować, mając świadomość, że próba ratowania banków, których zadłużenie 10-krotnie przekraczało PKB wyspy, mogłoby zakończyć się katastrofą finansów publicznych. Tymczasem pomoc udzielona sektorowi bankowemu z pieniędzy podatników wyniosła w Irlandii 80 mld euro, a w Grecji 28 mld euro (z wyłączeniem pomocy międzynarodowej). Rozwaga w polityce gospodarczej pozwoliła Islandii uniknąć konieczności bolesnych społecznie cięć budżetowych, do których zmuszone były Grecja i Irlandia. W najnowszym opracowaniu OECD na temat Islandii kraj zbiera pochwały za skuteczną walkę z powstałą w czasie kryzysu dziurą budżetową, a także za działania na rzecz wzrostu zatrudnienia. Na rok 2013 rząd Islandii prognozuje nawet 2,5 proc. PKB nadwyżki budżetowej, a stopa bezrobocia – według OECD – ma spaść z 7,5 proc. w 2010 r. do 5,8 proc. w 2012 r. (dla porównania: w 2012 r. poziom bezrobocia w Irlandii wyniesie 14,6 proc., a w Grecji 16,4 proc.; oba kraje będą także mieć deficyt budżetowy przekraczający dopuszczone przez UE 3 proc. PKB).
Kolejne działania Islandii dotyczyły systemu finansowego. Laureat nagrody Nobla z ekonomii Paul Krugman stwierdza, że Islandia swój sukces zawdzięcza możliwości dewaluacji swojej waluty, czego ze względu na obecność w strefie euro nie mogły uczynić Grecja i Irlandia. Osłabienie islandzkiej korony przyczyniło się do wzrostu eksportu w cenach stałych o 30 proc. w latach 2008-2010 (OECD). Jak zauważa komentatorka BBC Stephanie Flanders, Islandia postąpiła zupełnie inaczej niż desperacko zabiegająca o zaufanie rynków Grecja. W 2008 r. władze wyspy wprowadziły ograniczenia w przepływie kapitału, aby zapobiec ryzyku masowego pozbywania się przez zagranicznych inwestorów obligacji wyemitowanych w islandzkich koronach, co mogłoby drogo kosztować mały kraj. OECD zauważa, że zarówno ograniczenia w przepływie kapitału, jak i wysoka stopa procentowa przyczyniły się do zbicia inflacji z 18,6 proc. w styczniu 2009 do 2,8 proc. w kwietniu 2011 r. Warto zauważyć, że w 2010 r. rząd wprowadził także nowe przepisy pozwalające w przyszłości uniknąć przyczyn, które spowodowały zapaść sektora bankowego w 2008 r., m. in. zbyt szybkiego rozrostu banków oraz zjawiska finansowania akcji banków z udzielonych przez nie pożyczek. Rozsądna polityka Islandii przynosi efekty: w tym roku wzrost PKB na północnej wyspie ma wynieść 2,3 proc., czego pozazdrościć mogą Grecja i Irlandia…