Płaca minimalna to prawnie narzucone najniższe wynagrodzenie za pracę na podstawie umowy o pracę, która może być ustalona w postaci stawki godzinowej lub minimalnego miesięcznego wynagrodzenia za pracę w określonym wymiarze czasu. Obecnie z roku na rok następuje wzrost płacy minimalnej w celu zagwarantowania minimalnego dochodu, który ma z założenia pozwolić pracownikowi na godne wynagrodzenie i w konsekwencji życie na odpowiednim poziomie. Twórcą idei minimalnej pensji jest Adam Smith, który w swoim wiekopomnym dziele napisał, że „nawet najniższa kategoria zwykłych robotników powinna zarobić co najmniej dwa razy tyle, ile potrzebuje na własne utrzymanie, aby każdy był w stanie wychować dwoje dzieci”. Zgodnie z tą definicją obecna płaca minimalna jest niewystarczająca. Jednak stały wzrost płacy minimalnej w dłuższym okresie przyczynia się do wzrostu bezrobocia i likwidacji miejsc pracy.
Niedawno Rada Dialogu Społecznego zaopiniowała rządowy projekt ustawy, na mocy której minimalna stawka godzinowa na umowach zlecenie będzie wynosić 12 zł. Przepisy miałyby obowiązywać od 1 stycznia 2017 r. Stawka 12 zł za godzinę to stawka brutto, czyli „na rękę” pracownik dostaje 8,42 zł za godzinę pracy. Istnieje możliwość, że po wprowadzeniu godzinowego wynagrodzenia, jego stawka będzie waloryzowana każdego roku – dotychczas pensja minimalna rosła średnio o 6 proc. rocznie, może okazać się, że stawka godzinowa wzrośnie do 12,70 zł brutto (8,97 zł netto), co przy 40 godzinnym tygodniu pracy spowoduje wzrost miesięcznego wynagrodzenia o ok. 112 zł brutto (88 zł netto).
Pensja minimalna dotyczy tylko osób, które pracują na podstawie umowy o pracę i ich prawa są chronione przepisami kodeksu pracy. W przypadku pracowników zatrudnionych na podstawie umowy cywilnoprawnej przepisy dotyczące pensji minimalnej nie dotyczą. Próba wprowadzenia pensji minimalnej dla tych pracowników przyniesie odwrotny skutek do zamierzonego. Zamiast wyższych wynagrodzeń nastąpi wzrost bezrobocia, przejście pracowników do szarej strefy i spadnie ilość ofert praktyk i staży dla studentów. Ustalenie minimalnej stawki godzinowej w wysokości 12 zł i ozusowanie umów zleceń doprowadzi do zatarcia granicy między nimi. Ponadto stawka 12 zł jest sprzeczna z konstytucyjną zasadą równości – obecna płaca minimalna wynosi 1850 zł brutto, czyli 1355 zł netto, natomiast w przypadku wprowadzenia stawki 12 zł brutto za godzinę pracy na umowie zlecenie pracując 160 godzin w miesiącu (pełen etat) otrzymuje się wynagrodzenie w wysokości 1920 zł brutto, czyli 1397 zł netto. Jest całkiem prawdopodobne, że konieczne byłoby podwyższenie płacy minimalnej.
Stała i corocznie wyznaczana płaca minimalna na sztucznym poziomie ma negatywny wpływ na rynek pracy, ponieważ niektóre miejsca pracy są likwidowane z tego powodu, że stają się nierentowne – nie przynoszą wystarczającej wartości dodanej, czego konsekwencją może być łamanie praw pracownika w celu zwiększenia wydajności pracy (np. przymusowe bezpłatne nadgodziny pod groźbą zwolnienia z pracy) lub też następuje zatrudnienie pracowników przez agencję pracy lub zmiana umowy i przejście na umowę zlecenie, co znacznie obniża koszty.
Na podwyższeniu godzinowej stawki wynagrodzenia stracą także studenci i absolwenci, którzy są zazwyczaj zatrudniani na umowy cywilnoprawne, a niekiedy także przyjmowani na bezpłatne praktyki. Studentom i absolwentom będzie o wiele trudniej znaleźć pierwszą pracę, ponieważ tuż po ukończeniu studiów nie będą posiadali wystarczającego doświadczenia i praktycznej wiedzy. Dlatego pracodawcy będą się obawiać zatrudnić absolwenta – jego zatrudnienie będzie znacznie kosztowne niż obecnie (np. pracodawca będzie chciał zatrudnić absolwenta, ale może mu zaoferować 8 zł za godzinę z możliwością zatrudnienia po stażu, jednak z góry będzie zobowiązany zapłacić mu 12 zł za godzinę).
Kolejną ofiarą podwyżki wynagrodzenia będą pracownicy zatrudnieni w gastronomii, handlu, w usługach sprzątających i ochroniarskich, którzy obecnie zarabiają znacznie poniżej 12 zł za godzinę. Ekonomiści zapowiadają, że powyższe branże czeka fala zwolnień (według obliczeń „Rzeczpospolitej” z tego powodu pracę może stracić ponad 60 tys. osób).
Obecne nadużywanie umów zleceń prowadzi do patologii – pracownicy nie są zatrudniani na umowę o pracę pomimo tego, że charakter ich wykonywanej pracy zobowiązuje pracodawców do zawarcia z pracownikiem umowy w oparciu o kodeks pracy. Zrównanie umów o pracę i umów zleceń doprowadzi do negatywnych skutków, które zdezorganizują rynek pracy i doprowadzi do tego, że umowa zlecenie straci swoje uzasadnienia w polskiej gospodarce (m.in. brak ciągłego nadzoru pracodawcy i możliwość samodzielnego wykonania pracy).
Podsumowując, stawka 12 zł za godzinę to dla jednych zdecydowanie za mało, a dla innych stawka ta będzie za wysoka i uniemożliwi im podjęcie pracy. Wynagrodzenie powinno zależeć od umiejętności, kwalifikacji oraz doświadczenia, a nie tak jak to obecnie jest – od ustaw polityków.
To, czego nie widać to wzrost oskładkowania pracy – to nie pracodawca ustala składki i wynagrodzenie netto, które otrzymuje pracownik. Winą trzeba obarczyć rządzących i wysokie opodatkowanie pracy w szczególności horrendalnie wysoką składkę na ubezpieczenie emerytalne (19,52 proc. podstawy wymiaru składki). Pracodawca będzie chciał utrzymać cennego pracownika w swojej firmie i zapewne byłby w stanie zaoferować mu znacznie wyższe wynagrodzenie, ale niestety nie jest w stanie z powodu kosztów pracy generowanych po stronie pracodawcy, które są „niewidoczne” dla pracownika. Jedynym rozwiązaniem jest obniżenie opodatkowania pracy, co wiąże się też z reformą systemu emerytalnego i likwidacją przywilejów emerytalnych dla licznych uprzywilejowanych grup zawodowych oraz także reformą m.in. systemu opieki zdrowotnej.