W „Rzeczpospolitej” ukazał się artykuł Katarzyny Kucharczyk „Firmy czekają na nową ustawę o innowacyjności”, do którego warto się odnieść. Po pierwsze, innowacyjność w Polsce po 1989 roku szybko rosła, jeżeli ją tylko właściwie pojmować, a mianowicie jako szybki wzrost wydajności na jednego zatrudnionego. Było to możliwe dzięki odejściu od socjalizmu, czyli radykalnym przeobrażeniom naszej gospodarki w kierunku prywatnej własności, konkurencji i otwarciu na świat. Dla krajów zacofanych najważniejszą dźwignią innowacyjności jest adaptacja zagranicznych technologii, co – dzięki tym ustrojowym przeobrażeniom – miało miejsce w Polsce. Ważną rolę w tym odrywałby zagraniczne inwestycje bezpośrednie. Wszystkie kraje, które w jakimś momencie były zacofane korzystały z transferu technologii, by nadrobić stracony czas.
Po drugie, PiS osłabia ustrojowe podstawy innowacyjności polskiej gospodarki poprzez jej upartyjnianie, wypieranie sektora prywatnego i ograniczanie konkurencji, między innymi przez wprowadzanie i umacnianie państwowych monopoli. A jednocześnie reklamuje ustawę o innowacyjności, tak jak gdyby jakikolwiek akt prawny mógł rozwiązać problem, który PiS sam tworzy. A naiwni dziennikarze to kupują.
Z kolei w „Gazecie Wyborczej” mogliśmy przeczytać niedawno, że Narodowe Centrum Badań i Rozwoju zastrzega sobie prawo pierwokupu startupów. Socjalizm, czyli monopol państwowej własności i brak rynku, z kretesem przegrał z kapitalizmem, głównie na polu żałośnie niskiej innowacyjności. Politycy i urzędnicy nie zastąpią prywatnych inwestorów, szczególnie przy dobrym wyborze projektów obarczonych wysokim ryzykiem. Venture capital to wynalazek wyrafinowanego kapitalizmu wymagający połączenia wysokich umiejętności technicznych i finansowych oraz bardzo silnych bodźców dla prywatnych inwestorów. A PiS chce stworzyć socjalistyczny venture capital!