W swoim tekście pt. „Balcerowicz ani drgnie” Rafał Woś zarzuca Leszkowi Balcerowiczowi, że jego wstęp do książki „Odkrywając wolność” nie przystaje do pokryzysowej rzeczywistości. Zaznacza też, że w antologii dzieł liberalnych myślicieli „wszystko kręci się wokół pojęcia wolności gospodarczej”, pomijając fakt, że w publikacji szeroko omówione zostały równie istotne aspekty wolności, wśród których można wymienić wolność polityczną i osobistą, kwestię optymalnych rozwiązań ustrojowych czy też analizę samego, jakże dzisiaj niejednoznacznego, pojęcia wolności.
Na początku warto odnieść się do samego aspektu ekonomicznego. Nietrudno się domyśleć, że Rafał Woś należy do tych, którzy uważają, że to wolny rynek stanowi przyczynę kryzysu. Na pierwszy rzut oka można się z tym zgodzić, wyobrażając sobie zachłannych bankierów z Wall Street inwestujących w wątpliwe instrumenty finansowe oraz tysiące ludzi ochoczo korzystających z możliwości bezproblemowego zaciągnięcia kredytu hipotecznego.
Dlaczego więc w rzeczywistości to nadmierna, antywolnościowa interwencja państwa ponosi odpowiedzialność za kryzys? Spójrzmy: to przecież polityka gospodarcza Stanów Zjednoczonych, Islandii czy Hiszpanii pozwalała ludziom o nikłej zdolności kredytowej na zaciąganie tanich kredytów, które doprowadziły do powstania baniek spekulacyjnych. Ponadto rządy i banki centralne, zaślepione boomem, nie podejmowały żadnych kroków ostrożnościowych. W USA to rząd pozwolił na eksplozję zgubnych instrumentów pochodnych: banki prywatne mogły sprzedać kredyty hipoteczne de facto państwowym funduszom Freddie Mae i Fannie Mac, a następnie z „koszyków” kredytów hipotecznych instytucje te tworzyły papiery wartościowe, wysoko oceniane przez (również związane z rządem) agencje ratingowe.
Warto też wspomnieć o przyczynach kryzysu fiskalnego strefy euro. Po wejściu do unii walutowej Grecja, Portugalia i Włochy nadużyły zaufania inwestorów, którzy pożyczali krajom Południa pieniądze tak tanio, jak stabilniejszym gospodarkom, np. Niemcom. Kraje południowej Europy przeznaczały te kredyty na finansowanie swojej kosztownej polityki „śródziemnomorskiego państwa opiekuńczego”. Pieniądze wydawano m.in. na utrzymanie prywatnych gospodarstw turystycznych poza sezonem czy 14. i 15. pensje wywalczone przez związki zawodowe.
Również przyczyny cytowanych przez Wosia polskich problemów – „horrendalne ceny mieszkań” i „wysokie bezrobocie” (mimo rzekomej dużej liberalizacji rynku pracy) w pewnym stopniu tkwią na poziomie państwa. Kiedy rząd wprowadził dopłaty do mieszkań w ramach programu „Rodzina na swoim” deweloperzy wiedzieli, że rząd pomoże ludziom kupić mieszkanie za tak wysokie stawki – dlatego cen mieszkań nie zmniejszali. Kto wie, czy bez „poduszki” w postaci rządowych dopłat deweloperzy nie zmniejszyliby cen, ponieważ nie mogliby znaleźć nabywców mieszkań? „Horrendalne ceny mieszkań” biorą się także stąd, że polskie państwo poprzez programy takie jak „Rodzina na swoim” oraz zaniedbanie, w przeciwieństwie do państw zachodnich, potrzeby istnienia elastycznego i niedrogiego systemu wynajmu wspierało taki sposób myślenia, że obowiązkiem każdego Polaka jest kupienie mieszkania na kredyt, niezależnie od jego możliwości finansowych. Stąd deweloperzy podwyższali ceny, wiedząc, że Polak i tak zrobi wszystko, aby wziąć „obowiązkowy” kredyt hipoteczny. Z kolei bezrobocie, za które zdaniem Rafała Wosia ponosi przywiązanie Polaków do wolności gospodarczej, jest wynikiem m.in. niedopasowania potrzeb pracodawców do wykształcenia pracowników, za co winę ponosi państwowy system edukacji, skupiony na pamięciowym uczeniu się, przez co zabija ciekawość i kreatywność dzieci i młodzieży. Ponadto gdyby kodeks pracy nie zawierał nadmiernych obciążeń biurokratycznych będących reliktami PRL-u, być może firmy byłyby bardziej skłonne do zatrudniania nowych pracowników, także tych pracujących obecnie w szarej strefie. Dlaczego wolność gospodarcza miałaby przynosić bezrobocie, skoro przecież jej istotą jest możliwość bezproblemowego podjęcia pracy oraz zmiany zatrudnienia?
Jak to się ma do szerszych – nie tylko natury gospodarczej, ale też filozoficznej – postulatów Leszka Balcerowicza zawartych we wstępie do „Odkrywając wolność” oraz sugestii Rafała Wosia, że państwo powinno dzisiaj otaczać obywateli socjalnym parasolem?
Balcerowicz rozumie wolność jako sytuację, w której ludzie o podobnych predyspozycjach mają równe szanse, aby realizować swoje plany życiowe. Państwo powinno według ekonomisty gwarantować wolność poprzez zapewnianie równości wobec prawa, jak najmniejszą zakazów i nakazów, respektowanie zasady wolności umów i przejrzystość przepisów. Wolność jednak bywa też błędnie rozumiana jako jak najwięcej możliwości w zakresie konsumpcji, co prowadzi do postulatów, aby państwo zapewniało ją przez wyrównywanie zamożności swych obywateli, a więc dążenie nie do równości szans, ale równości rezultatów. Tutaj dochodzimy do zgubnej polityki tanich kredytów mieszkaniowych czy nieuzasadnionych korzyści socjalnych dla wybranych grup społecznych, co nierzadko kłóci się z wolnościową zasadą równości wobec prawa.
Podczas gdy Rafał Woś popiera państwo socjalne oparte na błędnym rozumieniu wolności, Leszek Balcerowicz zadaje pytanie, czy instytucja państwa uzasadnia jego socjalną rolę, skądinąd daleko bardziej kosztowną niż ochrona ludzi przed krzywdą ze strony innych. Okazuje się, że wiele państw na początku powstało, aby uciskać podległą sobie ludność. Cel ten, trzeba przyznać, był bardzo odległy od zapewniania bezpieczeństwa socjalnego. Również dawni myśliciele nie postulowali szeroko zakrojonej obecności państwa w życiu człowieka. Według Thomasa Hobbesa państwa powstały po to, aby zapewnić ludziom „elementarne bezpieczeństwo”, a Benjamin Constant sprzeciwia się idei, aby państwo nakazywało jednostce podporządkować się woli ogółu. Żądanie, żeby państwo zapewniło realizację postulatów materialnych, stanowi stosunkowo nowe oczekiwanie obywateli. Odzwierciedla to wzrost wydatków publicznych we współczesnych państwach – w 1920 r. było to średnio 19,6 proc. PKB, a w 2002 r. już 43,5 proc. PKB. I być może postulat taki nie wynika z celowego lenistwa ludzi, „tęsknoty za zniewoleniem”, ale z przyjęcia wspomnianego oczekiwania za naturalne oraz niezrozumienia, że ograniczone państwo nie tylko ma za główne zadanie ochronę jednostki przed krzywdą ze strony innych, lecz także daje ludziom większą swobodę realizacji ich dążeń, niż rozrośnięte państwo z wysokimi podatkami, które staje się polem rywalizacji różnych grup o przywileje.
Podkreślone przez Wosia „socjalne powody pójścia na lep różnych lewicowych pomysłów i ideologii” pozostają więc wątpliwe, a zasadność nieingerencji państwa w wolność jednostki, także w kontekście działalności gospodarczej, przy poszanowaniu równości wszystkich wobec prawa, pozostaje aktualna w kryzysie. Balcerowicz pisze, że dążenie do realizacji własnych interesów i poprawy warunków swojego życia należy do niezmiennej natury człowieka. Nie jest to jednak argument za potrzebą poskromienia ludzkiej natury poprzez ograniczenie wolnego rynku. Odwrotnie: państwo powinno gwarantować ludziom realizację tych dążeń, a nie je utrudniać bądź realizować za nich samych.
Kończąc, należy podkreślić, że choć wolność gospodarcza stanowi w „Odkrywając wolność” rzeczywiście dominujący temat, to antologii nie należy jednak traktować jedynie jako krytyki państwa tłamszącego swobody gospodarcze poprzez przywileje socjalne, monopole i wysokie podatki. Istotną część „Odkrywając wolność” stanowią próby odpowiedzi na pytanie, jak powinno być zbudowane demokratyczne państwo. Przykładowo, James Madison w „Esejach politycznych federalistów” twierdzi, że duża liczba partii ogranicza prawdopodobieństwo, iż większość polityków „będzie miała wspólny motyw do naruszania praw innych obywateli”. Przeciwnego zdania jest Karl Popper, który opowiada się za systemem dwupartyjnym, twierdząc, że w systemie wielopartyjnym posłowie mniejszościowi mogą zyskać nieproporcjonalnie dużą władzę. Prawda, że wspomniane zagadnienie bliskie jest zmianom zachodzącym na polskiej scenie politycznej? Dlatego warto, aby nasi politycy wzięli do ręki „Odkrywając wolność” i rozpoczęli debatę nad tym, jakie rozwiązania mogą zagwarantować obywatelom największą wolność osobistą, polityczną i gospodarczą oraz wpływ na rządzenie państwem.
(drobne zmiany w akapitach 5. i 7. naniesione przez autorkę w dniu 27.06.2016 r.)