Warning: Creating default object from empty value in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php on line 27

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php:27) in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-includes/feed-rss2.php on line 8
bezrobocie – Blog Obywatelskiego Rozwoju https://blogobywatelskiegorozwoju.pl "Rozmowa o wolnościowym porządku społecznym" Thu, 12 Oct 2023 07:56:03 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.1.18 Fałsze autorów OKO.press na temat płacy minimalnej https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/falsze-autorow-oko-press-na-temat-placy-minimalnej/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/falsze-autorow-oko-press-na-temat-placy-minimalnej/#respond Mon, 18 Jul 2016 10:51:52 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=3854 Prof. Leszek Balcerowicz w wywiadzie dla Rzeczpospolitej z 29 czerwca 2016 roku powiedział: „Silne podwyższenie płacy minimalnej uderzy w słabszych, czyli młodych o niskich kwalifikacjach”. 2 lipca redaktorzy serwisu OKO.press, A. Leszczyński i K. Fejfer uznali ten fragment wypowiedzi za niezgodny z prawdą. Stwierdzili, że wzrost płacy minimalnej nie powoduje wzrostu bezrobocia wśród młodych, podpierając […]

Artykuł Fałsze autorów OKO.press na temat płacy minimalnej pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Prof. Leszek Balcerowicz w wywiadzie dla Rzeczpospolitej z 29 czerwca 2016 roku powiedział: „Silne podwyższenie płacy minimalnej uderzy w słabszych, czyli młodych o niskich kwalifikacjach”. 2 lipca redaktorzy serwisu OKO.press, A. Leszczyński i K. Fejfer uznali ten fragment wypowiedzi za niezgodny z prawdą.

Stwierdzili, że wzrost płacy minimalnej nie powoduje wzrostu bezrobocia wśród młodych, podpierając się analizą własną oraz dwoma badaniami empirycznymi. Interpretacje oraz komentarze redaktorów budzą poważne zastrzeżenia metodologiczne, nawet u studenta 3-go roku studiów licencjackich. Redaktorzy zmienili bowiem sens wypowiedzi Leszka Balcerowicza, przytoczyli niepełne wnioski, a w świetle retoryki Leszczyńskiego i Fejfera, można je nawet uznać za nieprawdziwe i sprzeczne same ze sobą. Ponadto, nie uwzględnili literatury empirycznej, która podważa ich tezy, np. Aaronson i Sorki (2016), Kamińska i Lewandowski (2015), Cichocki i in. (2016). Z tych, a także innych opracowań płynie jasny wniosek: wzrost płacy minimalnej zniechęca przedsiębiorców do zatrudniania osób niskowykwalifikowanych.

K. Fejfer, analizując wpływ płacy minimalnej na bezrobocie wśród młodych popełnił podstawowe błędy metodologiczne. Wykorzystał wyłącznie dane dot. wysokości płacy minimalnej (2005-2016) oraz bezrobocia wśród młodych (2005-2015) i na podstawie ich mechanicznego zestawienia wyciągnął wnioski. Po pierwsze, posługiwał się danymi dla całego agregatu osób młodych. Prawdziwe wyniki otrzymałby, gdyby w swojej analizie uwzględnił te osoby, których wysokość płac kształtują się na poziomie zbliżonym do wynagrodzenia minimalnego. Przy uwzględnieniu takiego założenia otrzymałby zupełnie inne wyniki. Z badań IBS (Kamińska i Lewandowski, 2015) wynika, że w okresie 2002-2013 likwidowano rocznie ok. 116 000 miejsc pracy ze względu na wzrostu płacy minimalnej, z czego 39% wśród osób do 29 roku życia. Po drugie, sytuacja na rynku pracy zależy przede wszystkim od koniunktury gospodarczej, czyli szeregu innych zmiennych.

Leszek Balcerowicz w wywiadzie dla Rzeczpospolitej mówił o silnym podwyższeniu płacy minimalnej. Leszczyński, próbując uzasadnić nieprawdziwość tej wypowiedzi, odniósł się do umiarkowanego wzrostu płacy minimalnej, zmieniając w ten sposób sens wypowiedzi Leszka Balcerowicza. Stwierdzenie prof. Balcerowicza znajduje potwierdzenie w literaturze empirycznej przytoczonej przez A. Leszczyńskiego: Belman i Wolfson wyraźnie stwierdzili, że silne podbicie płacy minimalnej może wywołać negatywne skutki dla zatrudnienia. W związku z tym, Leszczyński sam sobie zaprzeczył. W swoim uzasadnieniu napisał, że wpływ płacy minimalnej jest „bardziej skomplikowany”. Nie precyzuje jednak co ma na myśli. Bardziej skomplikowany od czego? L. Balcerowicz wcale nie twierdził, że ten mechanizm jest prosty.

A. Leszczyński, w swojej krytyce odrzuca związek pomiędzy produktywnością a wysokością płacy, na który wskazuje L. Balcerowicz. W uzasadnieniu nie powołuje się na żadną literaturę empiryczną. Według badań poziom płac jest bowiem silnie związany z kwalifikacjami i dostępnością kapitału. Leszczyński twierdząc, że według tej „teorii” młodzi „nie zasługują na wyższą płacę” próbuje grać na emocjach, a pomija fakty. Nie przedstawia żadnych dowodów na to, że wydajność pracy osób otrzymujących wynagrodzenie zbliżone do poziomu płacy minimalnej w Polsce jest wyższa od płacy minimalnej. Opracowanie NBP z czerwca 2016 roku sugeruje, że może być wprost przeciwnie.

W swoim komentarzu A. Leszczyński powołuje się na dwa badania: artykuł Davida Card’a i Alana B. Krueger’a z 1994 roku, a także Dalea Belman’a i Paula J. Wolsfona z 2014 roku. Ci pierwsi badali wpływ płacy minimalnej na zatrudnienie na przykładzie restauracji typu „fastfood” w dwóch stanach w Ameryce. Analiza dotyczyła okresu z „tuż przed” podniesieniem płacy i 7 miesięcy po jej podwyższeniu. Z badań Carda i Kruegera wynika, że wzrost godzinowej płacy minimalnej z 4,25 $ do 5,05 $ (czyli o 18,8%) nie miała wpływu na zatrudnienie.

Według NBP, badanie Card i Krueger (1994) podważyła późniejsza literatura, która wskazywała, że spadek zatrudnienia jest mniejszy w krótkim, a większy w dłuższym okresie. Co więcej, z badań Aaronsona (2016) dot. rynku restauracyjnego i płacy minimalnej wynika, że po jej wzroście rynek reaguje mechanizacją pracy, bo czynności wykonywane przez pracowników niskowykwalifikowanych są stosunkowo łatwe do zastąpienia przez maszyny (Cichocki i in. 2015). Z badań Goraus i Lewandowski (2016) przeprowadzonych na rynkach Europy Środkowo-Wschodniej wynika, że im wyższa płaca minimalna, tym większy odsetek przedsiębiorców, który próbuje ją obejść. To negatywne zjawisko najczęściej dotyczy pracowników, którzy w założeniu mają korzystać na podnoszeniu płacy minimalnej.

Drugie badanie obejmuje analizę 200 publikacji naukowych opublikowanych po 1991 roku (w większości po 2000 roku), dotyczących skutków podwyższenia płacy minimalnej, w tym metaanalizę opartą na 23 pracach, z których większość dotyczy rynku pracy Stanów Zjednoczonych. Leszczyński przytoczył tylko fragmenty wniosków ich pracy. Pełny obraz jest inny, niż przedstawił.

Po pierwsze, jak już wcześniej wskazano, autorzy Belman i Wolfson podkreślili, że silne podbicie płacy minimalnej może wywołać negatywne skutki dla zatrudnienia, co jest sprzeczne z tym, co z badania wyczytał A. Leszczyński.

Po drugie, analiza Belmana i Wolfsona odnosi się do poziomu zatrudnienia w całej gospodarce, a Leszek Balcerowicz wskazywał na negatywne skutki podbijania płacy minimalnej wśród młodych i gorzej wykwalifikowanych, co potwierdza literatura
empiryczna (np. Kamińska i Lewandowski, 2015).

Po trzecie, wbrew temu co twierdzi Leszczyński, autorzy Belman i Wolfson zaznaczyli, że wniosek o braku negatywnego wpływu wzrostu płacy minimalnej na zatrudnienie nie jest tezą generalną, która sprawdzałaby się we wszystkich gospodarkach, co Leszczyński pominął. Nie uwzględnił także innego zasadniczego wniosku autorów, mówiącego o tym, że płaca minimalna jest tylko jedynym z wielu elementów polityki potrzebnej do zajęcia się kwestią niskich dochodów.

Po czwarte, warto zwrócić uwagę na to, że pełne badanie Belmana i Wolfsona zawarte w książce „What Does the Minimum Wage Do?”, dotyczy przede wszystkim krajów rozwiniętych, takich jak USA, Kanada, Australia, Nowa Zelandia, Wielka Brytania, kraje Europy Zachodniej, a nie rozwijających się, jak np. Polska. Nie oznacza to oczywiście, że wszystkie wnioski są nieprawdziwe dla krajów biedniejszych, ale inne właściwości mają gospodarki krajów rozwiniętych, a inne tych, które dopiero chcą do nich dołączyć.

Podsumowując, opracowania dot. płacy minimalnej redaktorów A. Leszczyńskiego i K. Fejfera z OKO.press, budzą zasadnicze zastrzeżenia metodologiczne. Przytoczyli niepełne wnioski, nieuzupełnione o wyniki szerokiej literatury empirycznej. A. Leszczyński zmieniając sens wypowiedzi L. Balcerowicza, polemizował z argumentem, którego ten nie użył. Ponadto, teza L. Balcerowicza była zgodna z przytoczonym przez Leszczyńskiego badaniem empirycznym, co pozwala stwierdzić, że Leszczyński zaprzeczył sam sobie lub – co świadczyłoby o niesolidności – że zapoznał się z nim fragmentarycznie. A zatem komentarze A. Leszczyńskiego i K. Fejfera o nieprawdziwości wypowiedzi Leszka Balcerowicza wobec powyżej przytoczonych argumentów należy uznać za fałszywe.

Biblografia:

  • Goraus, K., i. P. Lewandowski (2016) “Minimum Wage Violation In Central And Eastern Europe”, IBS Working Paper No. 03/2016. Instytut Badañ Strukturalnych

  • Card. D i A.B. Krueger (1994) „Minimum Wages and Employment: A Case Study of the Fast-Food Industry in New Jersey and Pennsylvania.” American Economic Review 84.4: 772-793.
  • Bhorat, H., R. Kanbur, i N. Mayet (2012a) „Minimum wage violation in South Africa.” International Labour Review 151.3: 277-287
  • Cichocki S., i in. (2016) „Kwartalny raport o rynku pracy w I kw. 2016 r.”, NBP, Biuro Przedsiębiorstw, Gospodarstw Domowych i Rynków Instytut Ekonomiczny Warszawa, 2016 r.
  • Belman D., Wolfson P. (2014) „What Does the Minimum Wage Do?”, W.E. Upjohn Institute for Employment Research. July 2014.
  • Aaronson, D., French, E., Sorkin, I. (2016), Industry Dynamics and the Minimum Wage: A Putty-Clay Approach, Working Paper
  • Kamińska, A., Lewandowski, P. (2015), Wpływ płacy minimalnej na rynek pracy o znacznym odsetku zatrudnienia czasowego, IBS Working Paper, Insytut Badań Strukturalnych

Share

Artykuł Fałsze autorów OKO.press na temat płacy minimalnej pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/falsze-autorow-oko-press-na-temat-placy-minimalnej/feed/ 0
Dlaczego dalej istnieje tyle miejsc pracy? Historia i przyszłość automatyzacji. https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/dlaczego-dalej-istnieje-tyle-miejsc-pracy-historia-i-przyszlosc-automatyzacji/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/dlaczego-dalej-istnieje-tyle-miejsc-pracy-historia-i-przyszlosc-automatyzacji/#respond Mon, 20 Jun 2016 05:50:40 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=3627 Tekst pochodzi z EA Magazine (edycja wiosna 2016, s.41) i jest streszczeniem analizy Davida Autora (Massachusetts Institute of Technology) z Journal of Economic Perspectives (Volume 29, number 2, summer 2015). Tłumaczenie Aleksander Mielnikow i Marek Tatała. Przez ostatnie 250 lat światowa gospodarka rosła i zmieniła się nie do poznania dzięki  postępowi technicznemu. Każda fala innowacji […]

Artykuł Dlaczego dalej istnieje tyle miejsc pracy? Historia i przyszłość automatyzacji. pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Tekst pochodzi z EA Magazine (edycja wiosna 2016, s.41) i jest streszczeniem analizy Davida Autora (Massachusetts Institute of Technology) z Journal of Economic Perspectives (Volume 29, number 2, summer 2015). Tłumaczenie Aleksander Mielnikow i Marek Tatała.

źródło: Wikipedia

Przez ostatnie 250 lat światowa gospodarka rosła i zmieniła się nie do poznania dzięki  postępowi technicznemu. Każda fala innowacji – poczynając od silnika na parę, przez samochody, po komputery osobiste – przynosiła obawy o zastąpienie przez maszyny ludzkiej pracy i doprowadzenie do stanu, w którym praca ludzka przestaje być potrzebna.

Jednak obawy te nigdy się nie ziściły. Wskaźnik zatrudnienia w populacji wzrastał przez cały XX wiek. Ponadto nie zaobserwowaliśmy żadnego znaczącego wzrostu długoterminowego bezrobocia. Pomimo tego rosnąca moc obliczeniowa komputerów, sztuczna inteligencja i robotyka spowodowały, że część osób zaczęła wierzyć, że i tym razem sytuacja będzie wyglądać inaczej.

David Autor podważa taką ponurą wizję przyszłości i zanikającego ludzkiego rynku pracy.

Pokazuje on, że zadania, które nie mogą zostać wykonane całkowicie przez maszyny, są dla tych maszyn dopełnieniem. To oznacza, że wartość pracy wykonywanej przez człowieka zostaje zwiększona wraz z rosnącą automatyzacją, gdyż technologia sprawia, że produkcja jest tańsza, szybsza i bardziej solidna.

Autor używa jako przykładu bankomatów i kasjerów bankowych w USA. Zamiast ograniczyć liczbę pracowników oddziałów banków, bankomaty zmniejszyły koszty tych oddziałów. W efekcie powstało więcej placówek bankowych, a co za tym idzie zwiększyła się liczba miejsc pracy. Ponadto technologia komputerowa pozwoliła pracownikom bankowości detalicznej na zajmowanie się zadaniami o wyższej wartości dodanej takimi jak przedstawienie klientom większej liczby ofert, zamiast zadaniami o niskiej wartości dodanej takimi jak przyjmowanie czy wypłata gotówki.

A co z twierdzeniem, że automatyzacja niekoniecznie obniża liczbę miejsc pracy, ale obniża jakość tej pracy?

David Autor przyznaje, że obniżenie kosztów mocy obliczeniowej doprowadziło do zastąpienia części rutynowych zadań księgowych czy pracowników biurowych przez komputery. Jednak wiele zawodów wykonywanych przez człowieka wymaga umiejętności oceny sytuacji, elastyczności i zdrowego rozsądku, a więc umiejętności, których nie da się tak łatwo zaprogramować na komputerze. Oznacza to, że tylko część prac może zostać zastąpiona przez nowe technologie. Zawody wymagające zdolności analitycznych i komunikacyjnych, stanowiska kierownicze, czy zawody wymagające elastyczności, empatii i zdolności interpersonalnych, takie jak pielęgniarstwo, pewnie nigdy nie zostaną zautomatyzowane.

Wszystko to pokazuje, że rosnące różnice pomiędzy wysoko płatnymi pracami wymagającymi wysokich kwalifikacji a niskopłatnymi i nie wymagającymi wysokich kwalifikacji pracami, które obserwowaliśmy w Ameryce i Europie, mogą być tylko tymczasowym zjawiskiem. Podczas gdy niektóre prace wymagające średnich kwalifikacji mogą w przyszłości zostać zautomatyzowane, to jednak prace te nie znikną, a będę ewoluowały w kierunku bardziej produktywnych zadań, które może wykonywać wyłącznie człowiek.

Share

Artykuł Dlaczego dalej istnieje tyle miejsc pracy? Historia i przyszłość automatyzacji. pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/dlaczego-dalej-istnieje-tyle-miejsc-pracy-historia-i-przyszlosc-automatyzacji/feed/ 0
List ekonomiczny – Federal Reserve Bank of San Francisco https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/list-ekonomiczny-federal-reserve-bank-of-san-francisco/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/list-ekonomiczny-federal-reserve-bank-of-san-francisco/#respond Tue, 08 Apr 2014 18:57:31 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=2126 Rynek pracy w czasie kryzysu finansowego Autorstwa: Mary C. Daly, John’a Fernald’a, Òscarr’a Jordà oraz Fernandy Nechio Wpływ kryzysu finansowego na rynek pracy był różny w zależności od kraju. W Stanach Zjednoczonych odsetek bezrobotnych niemalże podwoił się w porównaniu z poziomem sprzed recesji. Wskaźnik ten wzrósł znacznie mniej w Wielkiej Brytanii, natomiast w Niemczech pozostał […]

Artykuł List ekonomiczny – Federal Reserve Bank of San Francisco pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

Rynek pracy w czasie kryzysu finansowego

Autorstwa: Mary C. Daly, John’a Fernald’a, Òscarr’a Jordà oraz Fernandy Nechio

Wpływ kryzysu finansowego na rynek pracy był różny w zależności od kraju. W Stanach Zjednoczonych odsetek bezrobotnych niemalże podwoił się w porównaniu z poziomem sprzed recesji. Wskaźnik ten wzrósł znacznie mniej w Wielkiej Brytanii, natomiast w Niemczech pozostał  na prawie niezmienionym poziomie pomimo dużego spadku PKB. Zmiany instytucjonalne i technologiczne, które miały miejsce od lat 70-tych ujednoliciły powiązania pomiędzy produkcją a bezrobociem wśród różnych krajów. Jednakże światowy kryzys finansowy zmniejszył stopień tego podobieństwa, gdyż państwa wprowadziły odmienne regulacje  na rynku pracy, aby poprawić poziom PKB.

Pół wieku temu Artur Okun (1962) zaobserwował, że zmiany poziomu bezrobocia są spójnie  związane ze zmianami PKB. Od tego czasu, to co dziś nazywamy „prawem Okuna” (lub zależnością Okuna), stało się jedną z głównych zasad makroekonomii i jednocześnie podstawowym narzędziem używanym przez twórców polityki pieniężnej,  wykorzystywanym do tworzenia prognoz ekonomicznych (np.: Bernake 2012).

Badania wykazały, że dokładna wartość korelacji zaobserwowanej przez  Okuna różni się znacznie w zależności od kraju (Gordon 2011). Przykładowo, z jednej strony mamy Stany Zjednoczone oraz Kanadę, gdzie dwuprocentowy  wzrost PKB pociąga za sobą spadek bezrobocia o 1 pkt. proc. Natomiast na drugim końcu możemy znaleźć kraje europejskie, dla których ten związek wynosi nawet 5 do 1. Powiązania te dostarczają wygodnego narzędzia, które podkreśla związek między produkcją a bezrobociem.

Stopa bezrobocia spada, gdy produkcja rośnie i odwrotnie, co nie jest niczym zaskakującym. Podobnie rzecz ma się z innymi kwestiami, jak np. wytworzeniem większej ilości produktów, które wymaga zatrudnienia dodatkowych pracowników. Jednakże można zauważyć pozorną stabilność tego powiązania, sugerującą że dyskrecjonalny mechanizm odpowiada za to, w jaki sposób przedsiębiorstwa przystosowują się do wstrząsów, które zmieniają popyt na ich produkty. W naszym opracowaniu skupiamy się na trzech aspektach, które mogą modyfikować firmy w odpowiedzi na zmiany rynkowe: liczbie zatrudnionych pracowników, ilości godzin jaką muszą oni przepracować oraz na ich produktywności.

Kiedy popyt spada, przedsiębiorstwa mogą zwolnić pracowników, zwłaszcza  gdy spadek ten jest długotrwały. Mogą one również uelastycznić  liczbę godzin spędzonych w pracy przez poszczególnych pracowników, albo dostosować ich efektywność. Firmy wykorzystują ten zbiór przystosowań w zależności od różnych czynników, w tym od przepisów prawa pracy, które wpływają na możliwość pracodawcy do zatrudnienia pracowników, lub uelastycznienia czasu ich pracy. Na decyzje pracodawców wpływa także presja konkurencji, która kreuje bodźce do zwiększenia efektywności i obniżenia kosztów produkcji. Oczywiście, efektywność może również spaść jeśli produkcja się zmniejszy, a firma decyduje się nie zmienić ilości godzin przepracowanych przez swoich pracowników lub po prostu nie ma takiej możliwości. Z tego wynika, iż zależność Okuna będzie miała różne wartości, w zależności od tego jak rynek zareaguje na spadek popytu.

Rozwinięte gospodarki zachowują się podobnie

Przemiany, które dokonały się w gospodarce światowej począwszy od lat 70-tych, zmieniły stopień powiązania bezrobocia  i produkcji. Od połowy lat 80-tych do połowy pierwszej dekady XXI wieku, gospodarki wielu krajów doświadczyły  zwiększenia przewidywalności wahań produkcji oraz inflacji. Okres ten literatura angielska nazywa „Great Moderation”.  Udział kobiet na rynku pracy wzrósł znacznie od lat 60-tych, ale ustabilizował się w połowie lat 90-tych. Starzenie się społeczeństw w rozwiniętych gospodarkach na przestrzeni ostatniej dekady spowodowało jeszcze większy spadek w całkowitej aktywności zawodowej. Do tego rynki pracy stały się bardziej elastyczne, a siła związków zawodowych osłabła. Wszystkie te przemiany wpłynęły na wielkość zależności Okuna.

Przed okresem zwanym „Great Moderation” zależność Okuna była duża. Jeden punkt procentowy wzrostu bezrobocia był powiązany ze spadkiem PKB o ok. 3 pkt. proc. Niemniej poszczególne kraje  znacznie różniły się między sobą. Dla niektórych zależność  ta była bardzo niska i wynosiła nawet 1 do 1. W latach 90-tych i pierwszej dekadzie XXI w. przeciętna wartość zależności Okuna obniżyła się niemalże do stosunku 1 do 1, a różnice pomiędzy poszczególnymi krajami wyraźnie zmalały.

Jednakże, kiedy nadszedł kryzys finansowy sytuacja ponownie uległa zmianie. Dane od roku 2007 wskazują, że zależność Okuna wzrosła do poziomu, który był obserwowalny po raz ostatni w latach 80-tych. Jest to najprawdopodobniej skutkiem tego, że kraje przyjęły różne metody zwalczania kryzysu. Kiedy nastąpiło zmniejszenie produkcji, niektóre z nich – w skutek przyjęcia różnych rozwiązań instytucjonalnych – ustrzegły się nadmiernego wzrostu bezrobocia.

Wielka recesja: Wielkie rozwarstwienie ?

Za wyjaśnienie spadku w zależności Okuna przed 2007 r. odpowiadać może kilka czynników: globalizacja, większa mobilność zawodowa, a także liberalizacja stosunków pracownik-pracodawca. Co więcej, na przestrzeni ostatniej dekady zmniejszył się  stopień prawnej ochrony zatrudnienia, co wynikało m.in. ze zmian prawnych dotyczących zwolnień grupowych oraz indywidualnych (OECD 2013). Powyższe czynniki zwiększyły elastyczność rynku pracy, w rezultacie czego, kiedy wskutek kryzysu PKB spadł, rynek dostosował się do tego poprzez korektę zatrudnienia, co wpłynęło na stopę bezrobocia.

Światowy kryzys finansowy zwiększył zależność Okuna dla wszystkich 15 badanych krajów, a także spowodował większe jej zróżnicowanie w badanej grupie. Nasuwa się pytanie czy powyższe zmiany odzwierciedlają odwrócenie się czynników, które wpłynęły na sytuację przed spadkami z roku 2007? Aby lepiej zrozumieć co wydarzyło się począwszy od kryzysu finansowego, postanowiliśmy podzielić zależność Okuna na trzy składowe: zmiany w PKB wynikające ze zmian w mobilności na rynku pracy, godzin przepracowanych przez pracowników oraz z efektywności ich pracy. Rozdzielenie zależności Okuna na te trzy zmienne pozwala zobrazować różnice w działaniach podjętych przez Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię oraz Niemcy w celu wyjścia ich gospodarek z kryzysu.

Okazuje się, że zależności Okuna są głównie rezultatem zmian w całkowitym zatrudnieniu. Ilość godzin przepracowanych przez pracowników oraz ich efektywność wpływają  wprawdzie na zmiany PKB, lecz ich znaczenie jest zdecydowanie mniejsze.

Z przeprowadzonej analizy danych statystycznych wynika, że wzrost bezrobocia o 1 pkt. proc. determinujespadek  wskaźnika  zatrudnienia co najmniej o 1  pkt. proc. Zależność ta jest dosyć intuicyjna, natomiast różnice w takich czynnikach jak: uczestnictwo w rynku pracy oraz imigracja mogą powodować, że związek ten nie musi zachodzić w proporcji  1 do 1.

Powiązanie pomiędzy ilością godzin przepracowanych przez pracowników a bezrobociem podlega z kolei większym wahaniom. Dla niektórych krajów ta korelacja jest dodatnia, sugerując że osoby zatrudnione są wykorzystywane intensywniej w okresie spadku koniunktury. Dla innych jest ona ujemna, co sugeruje mniej intensywne wykorzystanie siły roboczej. Podobnie, zależność pomiędzy efektywnością, a bezrobociem różni się znacznie w badanej grupie. Przykładowo jest ona dodatnia dla Stanów Zjednoczonych, ale ujemna dla Francji. Wzrost bezrobocia w USA jest powiązany ze wzrostem wydajności, natomiast we Francji można zaobserwować odwrotną tendencję.

Począwszy od wybuchu kryzysu, państwa oddziaływały na  trzy analizowane przez nas czynniki, choć – w zależności od kraju – z różnym naciskiem na każdy z nich. Dostosowania, które miały miejsce w Stanach Zjednoczonych były w dużej mierze zgodne z ich doświadczeniami przedkryzysowymi tj. spadkiem zatrudnienia, zmniejszoną ilością godzin oraz zwiększoną efektywnością. Natomiast w Wielkiej Brytanii spadek zatrudnienia, ilości przeprowadzonych godzin oraz efektywności był większy niż w okresie przed kryzysem. W porównaniu do USA, w Wielkiej Brytanii dostosowanie wydajności miało dużo większe znaczenie. Godne uwagi są zmiany jakie nastąpiły w Niemczech. Ilość godzin przypadających na pracownika oraz efektywność zmniejszyły się w większym stopniu niż można byłoby się spodziewać na podstawie danych sprzed kryzysu. Tłumaczy to, dlaczego, pomimo dużych spadków produkcji, zaobserwowano w tym kraju względnie niewielkie zmiany bezrobocia.  Po części wyjaśniają to przyjęte rozwiązania prawne, które pozwalają pracodawcom na elastyczne dostosowanie godzinowego wymiaru pracy (Burda i Hunt 2011).

Niemcy, Wielka Brytania oraz Stany Zjednoczone są dobrymi przykładami na to, w jak odmienny sposób przedsiębiorstwa w rozwiniętych gospodarkach odpowiedziały na światowy kryzys finansowy. Rozwiązanie niemieckie wyraźnie odzwierciedlone jest we wprowadzonych rozwiązaniach prawnych. W innych krajach powody różnic nie są aż tak oczywiste. We wszystkich przypadkach różnice w metodach jakich użyły przedsiębiorstwa w poszczególnych krajach, aby dostosować produkcję, są bezpośrednio odzwierciedlone w zmianach stopy bezrobocia.

Wnioski

Światowy kryzys finansowy odwrócił procesy zbieżności w zależności Okuna, które były obserwowalne od lat 70-tych. Nie można tego wytłumaczyć odwróceniem się pojedynczych tendencji na rynku pracy. Obrazuje to raczej jak państwa odpowiedziały na kryzys. Różnice w regulacjach prawnych oraz polityce rządowej odnośnie kryzysu doprowadziły w niektórych krajach do położenia nacisku na zmniejszenie zatrudnienia, w innych na zredukowanie godzin pracy, a w kolejnych do dostosowania efektywności. Różnice te przyczyniły się najprawdopodobniej do rozbieżnych ścieżek wyjścia z kryzysu. Kryzys z 2007 roku doprowadził do ponownej oceny regulacji rynków finansowych. Podobnie, wydarzenia ostatnich lat powinny skłonić do zastanowienia się nad tym jak funkcjonowanie rynku pracy może zostać usprawnione.

Share

Artykuł List ekonomiczny – Federal Reserve Bank of San Francisco pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/list-ekonomiczny-federal-reserve-bank-of-san-francisco/feed/ 0
Czy dwa kolejne kraje Europy wprowadzą płacę minimalną? https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/czy-dwa-kolejne-kraje-europy-wprowadza-place-minimalna/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/czy-dwa-kolejne-kraje-europy-wprowadza-place-minimalna/#respond Sat, 30 Nov 2013 21:55:29 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=1967 Prawdopodobnie Niemcy i Szwajcaria dołączą do grona państw posiadających ogólnokrajową płacę minimalną. To rozwiązanie, stosowane w 37 z 48 krajów Europy, ma swoich zwolenników i przeciwników. Pierwsi z nich argumentują, że ustanowienie ogólnokrajowej stawki minimalnego wynagrodzenia zapobiegnie sytuacjom, w których pracownik otrzymuje płacę niewspółmiernie niską do wartości jego pracy. Ponadto według nich płaca minimalna powinna […]

Artykuł Czy dwa kolejne kraje Europy wprowadzą płacę minimalną? pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Prawdopodobnie Niemcy i Szwajcaria dołączą do grona państw posiadających ogólnokrajową płacę minimalną. To rozwiązanie, stosowane w 37 z 48 krajów Europy, ma swoich zwolenników i przeciwników. Pierwsi z nich argumentują, że ustanowienie ogólnokrajowej stawki minimalnego wynagrodzenia zapobiegnie sytuacjom, w których pracownik otrzymuje płacę niewspółmiernie niską do wartości jego pracy. Ponadto według nich płaca minimalna powinna pokryć koszty utrzymania nie tylko samego pracownika, ale także jego rodziny. Za to ci drudzy podkreślają, że regulowane przez państwo minimalne wynagrodzenie zaburza wolny rynek. Płaca minimalna może być dla niektórych firm zbyt wysoka – i w konsekwencji powodować ich rezygnację z zatrudniania nowych pracowników bądź nawet zwolnienia wśród dotychczasowej kadry. A z punktu widzenia rozwoju gospodarczego i (w większości przypadków) samego pracownika, lepiej pracować za płacę niższą od potencjalnej minimalnej, niż nie mieć jej wcale. W dodatku przeciwnicy minimalnego wynagrodzenia utrzymują, że nie powinno się wprowadzać ustawowego najniższego wynagrodzenia z myślą o zapewnieniu pokrycia kosztów utrzymania dla pracownika i jego rodziny, bo hipotetyczny beneficjent płacy minimalnej nie musi być jedyną osobą, która zarabia na utrzymanie domu.

 

Argumenty zwolenników płacy minimalnej przeważyły w Niemczech, w których ustanowienie najniższego krajowego wynagrodzenia wydaje się być już przesądzone. Wprowadzenie minimalnego wynagrodzenia na poziomie krajowym było głównym warunkiem, pod jakim lewicowa Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD) miała zgodzić się utworzyć wielką koalicję z partiami centroprawicowymi – Unią Chrześcijańsko-Demokratyczną i sprzymierzoną z nią bawarską Unią Chrześcijańsko-Społeczną. Mimo początkowego sprzeciwu chadeckiej kanclerz Angeli Merkel 27 listopada br. przedstawiciele centroprawicy ulegli postulatowi SPD. W efekcie jeden z kluczowych elementów 185-stronicowej umowy koalicyjnej stanowi zapis, zgodnie z którym od 2015 roku w Niemczech zostanie wprowadzona ogólnokrajowa płaca minimalna na poziomie 8,50 euro za godzinę. Warto wspomnieć, że zarówno w 2015 r., jak i w 2016 r. będzie obowiązywał okres przejściowy, w czasie którego zarówno związki zawodowe, jak i organizacje pracodawców będą mogły negocjować między sobą ewentualne wyjątki od stosowania minimalnego wynagrodzenia.

 

Zwolennicy płacy minimalnej cieszą się, że za rok 17 proc. pracujących na terytorium Niemiec (ok. 5,6 mln osób), którzy nazywani są „pracującymi biednymi” („working poor”), będzie miało lepsze warunki płacowe. Argumentują, że zmniejszy to wydatki rządowe na zasiłki, które do tej pory były wypłacane najgorzej zarabiającym. Istnieją jednak poważne argumenty przeciwko wprowadzaniu za Odrą ustawowego minimalnego wynagrodzenia. Po pierwsze, wprowadzenie płacy minimalnej może zniechęcić firmy do zatrudniania pracowników. Ustanowienie ogólnokrajowego minimalnego wynagrodzenia może zaszkodzić szczególnie obszarom byłej NRD, która nadal jest gorzej rozwinięta niż dawne Niemcy Zachodnie. Po drugie, istnieje ryzyko, że wprowadzenie płacy minimalnej może obniżyć konkurencyjność, z której dotychczas słynęły Niemcy – potęga eksportowa Europy i jedno z „najzdrowszych” gospodarczo państw strefy euro. Po trzecie, w Niemczech istniał dotąd dobrze rozwinięty system układów zbiorowych, w ramach których przedstawiciele pracowników i pracodawców negocjowali warunki zatrudnienia dla danych branż czy swoich firm, w tym wysokość płacy minimalnej.

 

Kolejnym krajem, w którym toczy się dyskusja, czy wprowadzić ogólnokrajowe minimalne wynagrodzenie, jest Szwajcaria. Podobnie jak w Niemczech, w sondażach około 80 proc. ankietowanych obywateli Konfederacji Helweckiej popiera wprowadzenie płacy minimalnej. Lewicowe ugrupowania, m.in. Szwajcarska Partia Socjalistyczna (PSS), postulują, aby ustanowić ją na poziomie 4000 franków szwajcarskich brutto za miesiąc (22 CHF za godzinę). Nawiasem warto wspomnieć, że Polakom suma ta – odpowiadająca 13 600 zł za miesiąc – może wydawać się astronomiczna, jednak średnie wynagrodzenie w Szwajcarii wynosi – w przeliczeniu na złote – 16 700 zł na rękę, za czym idą wysokie ceny (np. równowartość 12 złotych za chleb czy 54 zł za pizzę).

 

Choć ogólnokrajowe referendum w sprawie wprowadzenia płacy minimalnej odbędzie się dopiero w połowie 2014 roku, to 27 listopada w Radzie Narodowej odbyła się burzliwa debata deputowanych na ten temat. Lewicowa posłanka Ada Marra, mówiąc o osobach zarabiających mniej niż 4000 franków miesięcznie, podkreśliła, że „to prawdziwy skandal, ponieważ sytuacja, w której pracownik zatrudniony w pełnym wymiarze godzin nie może nakarmić swojej rodziny, to przejaw neofeudalizmu”. Z kolei prawicowa deputowana Céline Amaudruz oponowała, że Szwajcaria nie może popełnić takiego błędu jak Francja, w której najniższe ustawowe wynagrodzenie, tzw. SMIC, „wprowadzone zostało jako minimalne, lecz szybko stało się typową płacą w wielu branżach”. Tak samo, jak w przypadku Niemiec, argumentem przeciwko wprowadzaniu minimalnego wynagrodzenia w Helwecji jest dobrze rozwinięty system układów zbiorowych. W dodatku biorąc pod uwagę, że 9 proc. pracujących Szwajcarów (ok. 312 tys. osób) zarabia mniej niż pożądane przez lewicowych polityków 22 franki za godzinę, po wprowadzeniu minimalnej stawki na takim poziomie część z tych pracowników może zostać zwolniona, ponieważ ich firm może nie być stać na zwiększanie płacy, które być może byłoby nawet niewspółmierne do wydajności pracujących osób.

 

Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych latach na przykładzie Niemiec – a może również Szwajcarii – przekonamy się, jaki wpływ na poziom zatrudnienia ma wprowadzenie płacy minimalnej. Tymczasem w Polsce trwa debata na temat regionalizacji minimalnego wynagrodzenia, dzięki któremu gorzej rozwinięte regiony o stosunkowo wysokim bezrobociu mogłyby mieć niższą stawkę płacy minimalnej. Jeżeli, zgodnie z zapowiedziami ministra pracy Władysława Kosiniaka-Kamysza, regionalne stawki zostaną wprowadzone, w Polsce również będzie można obserwować efekty pewnego „eksperymentu” – okaże się, czy i w jakiej skali regionalizacja płacy minimalnej zwiększy zatrudnienie w gorzej rozwiniętych regionach naszego kraju.

Share

Artykuł Czy dwa kolejne kraje Europy wprowadzą płacę minimalną? pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/czy-dwa-kolejne-kraje-europy-wprowadza-place-minimalna/feed/ 0
Urzędy pracy do reformy https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/urzedy-pracy-do-reformy/ Sat, 13 Apr 2013 16:00:21 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=1794 W ramach walki z rosnącym bezrobociem resort pracy zapowiedział zmiany w funkcjonowaniu urzędów pracy. Wprowadzony zostanie nowy system profilowania bezrobotnych, a same urzędy mają być premiowane za efekty swojej pracy. Niemniej, pozostaje jeszcze wiele możliwości zmian na lepsze. Najpierw zastanówmy się jaka powinna być rola służb zatrudnienia. Ich główną funkcją jest efektywne pośredniczenie pomiędzy pracodawcami […]

Artykuł Urzędy pracy do reformy pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
W ramach walki z rosnącym bezrobociem resort pracy zapowiedział zmiany w funkcjonowaniu urzędów pracy. Wprowadzony zostanie nowy system profilowania bezrobotnych, a same urzędy mają być premiowane za efekty swojej pracy. Niemniej, pozostaje jeszcze wiele możliwości zmian na lepsze.

Najpierw zastanówmy się jaka powinna być rola służb zatrudnienia. Ich główną funkcją jest efektywne pośredniczenie pomiędzy pracodawcami zgłaszającymi popyt na pracę a osobami chcącymi podjąć pracę. Oprócz pośrednictwa zadaniem publicznych służb zatrudnienia jest podejmowanie działań podnoszących zatrudnialność osób zagrożonych długotrwałym bezrobociem oraz nieaktywnością zawodową. Utrzymywanie publicznego pośrednictwa pracy jest zasadne wtedy, gdy jego działania wnoszą dodatkową wartość ponad to, co zapewnia proces szukania pracy „na własną rękę” oraz prywatne pośrednictwo pracy.

Jaka jest rzeczywistość? Urzędy pracy są instytucjami silnie zbiurokratyzowanymi. Spośród 20 tys. pracowników urzędów jedynie ¼ zajmuje się stricte pośrednictwem pracy. Najważniejszą funkcją pośredniaków jest prowadzenie rejestrów bezrobotnych. (Znamienne jest, że publiczne pośrednictwo pracy nazywa się urzędami.)

Najważniejszy problem urzędów pracy stanowi rzesza osób, które rejestruje się tylko po to aby uzyskać ubezpieczenie zdrowotne. Wśród tych osób są zarówno pracujący na czarno oraz osoby,  niezainteresowane podjęciem pracy zawodowej np. matki opiekujące się na stałe dzieckiem. Nazwijmy te osoby fikcyjnymi bezrobotnymi. Fikcyjni bezrobotni zawyżają statystyki bezrobocia oraz proponowane są im działania aktywizacyjne mimo, że nie są im one potrzebne. W efekcie tracą na tym osoby, które faktycznie potrzebują wsparcia. Obecnie obowiązujące przepisy dają urzędnikowi możliwość wykreślenia bezrobotnego z rejestru, gdy odmawia on udziału w działaniach aktywizacyjnych. Niektóre urzędy pracy zapowiadają częstsze korzystanie z tego przepisu, aby pozbywać się fikcyjnych bezrobotnych.

Efekt może być odmienny od oczekiwanego. Fikcyjni bezrobotni dostosują swoje zachowanie. Gdy urząd pracy będzie proponował im np. udział w szkoleniu, nie będą już mogli odmówić. W rezultacie dostęp pozostałych bezrobotnych do działań aktywizacyjnych jeszcze bardziej utrudni się. Innym podejściem do problemu fikcyjnych bezrobotnych jest patrzeć nań przez palce. Pozwolenie fikcyjnym bezrobotnym aby ujawniali się bez wyciągana na tej podstawie żadnych konsekwencji pozwoli skierować działania aktywizacyjne do potrzebujących. Takie praktyki stosuje się np. w Gdańsku. Niemniej nie poprawi to statystyk bezrobocia, o co chodzi urzędnikom…

Trzecim sposobem byłoby wyeliminowanie przyczyny dla której fikcyjni bezrobotni rejestrują się w urzędach. Proponuje się, aby wszystkie osoby niepracujące objąć publicznym ubezpieczeniem zdrowotnym. Rozwiązanie to choć pozornie radykalne, nie stanowiłoby relatywnie dużego kosztu dla systemu, gdyż jedynie ok. 2% Polaków obecnie nie jest objętych ubezpieczeniem zdrowotnym. Ponadto osoby te mimo braku ubezpieczenia są i tak leczone generując koszty dla systemu. Rozwiązanie to odciążyłoby urzędy pracy od skrupulatnego prowadzenia rejestrów bezrobotnych. Co ciekawe, o pomyśle tym wspominał obecny wiceminister Jacek Męcina.

Prawdziwą poprawę działania urzędów pracy przyniosłaby komercjalizacja pośrednictwa pracy. W wielu krajach wprowadzono na szeroką skalę kontraktowanie usług rynku pracy – w Polsce kontraktowanie jest stosowane w niewielkim stopniu. Kontraktowanie polega na zlecaniu działań aktywizacyjnych np. organizowanie szkoleń dla bezrobotnych instytucjom prywatnym wyłonionym w przetargu.

Pójściem o krok dalej jest całkowita prywatyzacja pośrednictwa pracy, tj. sytuacja gdy wszystkie usługi rynku pracy są kontraktowane i zlecane podmiotom prywatnym. Urzędy pracy można by całkowicie zlikwidować bądź drastycznie ograniczyć. W niektórych krajach (Australia od 1998, Holandia od 2002) prywatne instytucje pośrednictwa zastąpiły instytucje publiczne. Pieniądze na aktywizację bezrobotnych pochodzą z budżetu państwa i są rozdzielane w formie przetargów. Najbardziej efektywni wygrywają najwięcej przetargów, a ci, którzy nie uzyskali satysfakcjonujących wyników nie są dopuszczani do kolejnej tury przetargów. Niewątpliwą zaletą takiego rozwiązania jest wprowadzenie silnych bodźców ekonomicznych do poprawy efektywności (podobnym mechanizmem jest bon edukacyjny w obszarze oświaty). Innym pozytywnym efektem tych działań byłoby ograniczenie zatrudnienia w urzędach pracy. Prywatyzacja urzędów pracy (ewentualnie ich komercjalizacja) jest możliwa do realizacji w Polsce, jednakże przy projektowaniu nowych rozwiązań należy pamiętać o uwzględnieniu takich efektów jak creaming.

Z rejestrów bezrobotnych można by całkowicie zrezygnować, gdyby zlikwidować zasiłki dla bezrobotnych. Obecnie spośród 2 mln osób zarejestrowanych w urzędach pracy, jedynie 15% ma prawo do zasiłku. Ponadto część osób nie rejestruje się w urzędach pracy, mimo że należałby się im zasiłek. Wsparciem finansowym bezrobotnych w trudnej sytuacji materialnej mogłaby zajmować się opieka społeczna.

Oprócz zmian organizacyjnych działanie urzędów pracy można poprawić poprzez szereg drobnych usprawnień. Szanse takie daje szersze wykorzystanie internetu. Przykład idzie z Wielkiej Brytanii. Rząd Davida Camerona zapowiedział, że każdy bezrobotny korzystający z publicznych służb zatrudnienia będzie dostawał drogą elektroniczną regularnie, np. co tydzień, informacje o ofertach pracy dobranych pod kątem jego kwalifikacji i wcześniejszego doświadczenia zawodowego. System elektroniczny będzie zaś zwracał urzędnikowi informację, czy bezrobotny odpowiedział na daną ofertę. Jeśli liczba zignorowanych ofert przez bezrobotnego będzie stosunkowo wysoki, urzędnik zaprosi bezrobotnego na rozmowę w cztery oczy, aby ustalić przyczynę takiej sytuacji i ewentualnie zmienić profil ofert przesyłanych bezrobotnemu. Pomysł newslettera z ofertami pracy wydaje się być obiecującym narzędziem w walce ze zniechęceniem bezrobotnych, co jest szczególnie ważne w przypadku osób długotrwale poszukujących pracy.

Należy również poprawić jakość serwisów internetowych urzędów pracy. Co prawda publiczne służby zatrudnienia prowadzą stronę internetową z aktualnymi ofertami pracy, to jednak jakość tego serwisu jest ciągle daleko za wiodącymi portalami ofert pracy. Ponadto wiele bezrobotnych nie jest świadomych, że taki serwis rzeczywiście istnieje i nie muszą wcale przychodzić pod tablicę w urzędzie pracy.

Ciekawym pomysłem jest instytucja mentora. Polega ona na przydzieleniu bezrobotnemu z grup ryzyka osoby, z którą może się na bieżąco konsultować w sprawach związanych z poszukiwaniem pracy. Mentor nie jest pracownikiem urzędu, lecz osobą prywatną której zadaniem jest pomoc i dzielenie się własnym doświadczeniem zawodowym. Mentorzy są angażowani spośród osób, które odniosły pewien sukces zawodowy. Za swoją pracę nie pobierają wynagrodzenia, pracują na zasadzie wolontariatu. Zaletą systemu mentorskiego jest również budowanie kapitału społecznego.

Kolejnym polem do działań jest szersze wykorzystanie funduszy europejskich w podnoszeniu zatrudnialności bezrobotnych. Co prawda w ciągu ostatnich lat z pieniędzy z programu Kapitał Ludzki zorganizowano wiele szkoleń, to oferty szkoleń były dopasowane do kadr ośrodków szkoleniowych, a w niewielkim stopniu odpowiadały potrzebom lokalnych rynków pracy. Zdarzało się, że w ramach podnoszenia konkurencyjności pracowników na rynku pracy finansowano dodatkowe zajęcia szkolne dla gimnazjalistów. Ponadto koszty szkoleń były specjalnie zawyżane, aby uszczknąć jak najwięcej z dostępnych środków europejskich. Grzechem jest też brak rzeczowej ewaluacji projektów – nie wiadomo jak wiele osób znalazło pracę dzięki szkoleniom. (Zamiast tego sprawozdawczość opanował fetysz jak największej skuteczności w wydawaniu środków.) Utrzymujące się wysokie bezrobocie w regionach każe wnioskować o niskiej skuteczności działań w ich obecnej formie. Dobrze byłoby, gdyby przy okazji nowej perspektywy budżetowej UE zrewidować nasze podejście do środków europejskich i kierować je na szkolenia rzeczywiście poprawiające sytuację bezrobotnych.

Share

Artykuł Urzędy pracy do reformy pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Kryzys nie zdezaktualizował wolności – polemika z Rafałem Wosiem https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/kryzys-nie-zdezaktualizowal-wolnosci-polemika-z-rafalem-wosiem/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/kryzys-nie-zdezaktualizowal-wolnosci-polemika-z-rafalem-wosiem/#comments Tue, 26 Feb 2013 13:25:47 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=1737 W swoim tekście pt. „Balcerowicz ani drgnie” Rafał Woś zarzuca Leszkowi Balcerowiczowi, że jego wstęp do książki „Odkrywając wolność” nie przystaje do pokryzysowej rzeczywistości. Zaznacza też, że w antologii dzieł liberalnych myślicieli „wszystko kręci się wokół pojęcia wolności gospodarczej”, pomijając fakt, że w publikacji szeroko omówione zostały równie istotne aspekty wolności, wśród których można wymienić […]

Artykuł Kryzys nie zdezaktualizował wolności – polemika z Rafałem Wosiem pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
W swoim tekście pt. „Balcerowicz ani drgnie” Rafał Woś zarzuca Leszkowi Balcerowiczowi, że jego wstęp do książki „Odkrywając wolność” nie przystaje do pokryzysowej rzeczywistości. Zaznacza też, że w antologii dzieł liberalnych myślicieli „wszystko kręci się wokół pojęcia wolności gospodarczej”, pomijając fakt, że w publikacji szeroko omówione zostały równie istotne aspekty wolności, wśród których można wymienić wolność polityczną i osobistą, kwestię optymalnych rozwiązań ustrojowych czy też analizę samego, jakże dzisiaj niejednoznacznego, pojęcia wolności.

Na początku warto odnieść się do samego aspektu ekonomicznego. Nietrudno się domyśleć, że Rafał Woś należy do tych, którzy uważają, że to wolny rynek stanowi przyczynę kryzysu. Na pierwszy rzut oka można się z tym zgodzić, wyobrażając sobie zachłannych bankierów z Wall Street inwestujących w wątpliwe instrumenty finansowe oraz tysiące ludzi ochoczo korzystających z możliwości bezproblemowego zaciągnięcia kredytu hipotecznego.

Dlaczego więc w rzeczywistości to nadmierna, antywolnościowa interwencja państwa ponosi odpowiedzialność za kryzys? Spójrzmy: to przecież polityka gospodarcza Stanów Zjednoczonych, Islandii czy Hiszpanii pozwalała ludziom o nikłej zdolności kredytowej na zaciąganie tanich kredytów, które doprowadziły do powstania baniek spekulacyjnych. Ponadto rządy i banki centralne, zaślepione boomem, nie podejmowały żadnych kroków ostrożnościowych. W USA to rząd pozwolił na eksplozję zgubnych instrumentów pochodnych: banki prywatne mogły sprzedać kredyty hipoteczne de facto państwowym funduszom Freddie Mae i Fannie Mac, a następnie z „koszyków” kredytów hipotecznych instytucje te tworzyły papiery wartościowe, wysoko oceniane przez (również związane z rządem) agencje ratingowe.

Warto też wspomnieć o przyczynach kryzysu fiskalnego strefy euro. Po wejściu do unii walutowej Grecja, Portugalia i Włochy nadużyły zaufania inwestorów, którzy pożyczali krajom Południa pieniądze tak tanio, jak stabilniejszym gospodarkom, np. Niemcom. Kraje południowej Europy przeznaczały te kredyty na finansowanie swojej kosztownej polityki „śródziemnomorskiego państwa opiekuńczego”. Pieniądze wydawano m.in. na utrzymanie prywatnych gospodarstw turystycznych poza sezonem czy 14. i 15. pensje wywalczone przez związki zawodowe.

Również przyczyny cytowanych przez Wosia polskich problemów – „horrendalne ceny mieszkań” i „wysokie bezrobocie” (mimo rzekomej dużej liberalizacji rynku pracy) w pewnym stopniu tkwią na poziomie państwa. Kiedy rząd wprowadził dopłaty do mieszkań w ramach programu „Rodzina na swoim” deweloperzy wiedzieli, że rząd pomoże ludziom kupić mieszkanie za tak wysokie stawki – dlatego cen mieszkań nie zmniejszali. Kto wie, czy bez „poduszki” w postaci rządowych dopłat  deweloperzy nie zmniejszyliby cen, ponieważ nie mogliby znaleźć nabywców mieszkań? „Horrendalne ceny mieszkań” biorą się także stąd, że polskie państwo poprzez programy takie jak „Rodzina na swoim” oraz zaniedbanie, w przeciwieństwie do państw zachodnich, potrzeby istnienia elastycznego i niedrogiego systemu wynajmu wspierało taki sposób myślenia, że obowiązkiem każdego Polaka jest kupienie mieszkania na kredyt, niezależnie od jego możliwości finansowych. Stąd deweloperzy podwyższali ceny, wiedząc, że Polak i tak zrobi wszystko, aby wziąć „obowiązkowy” kredyt hipoteczny. Z kolei bezrobocie, za które zdaniem Rafała Wosia ponosi przywiązanie Polaków do wolności gospodarczej, jest wynikiem m.in. niedopasowania potrzeb pracodawców do wykształcenia pracowników, za co winę ponosi państwowy system edukacji, skupiony na pamięciowym uczeniu się, przez co zabija ciekawość i kreatywność dzieci i młodzieży. Ponadto gdyby kodeks pracy nie zawierał nadmiernych obciążeń biurokratycznych będących reliktami PRL-u, być może firmy byłyby bardziej skłonne do zatrudniania nowych pracowników, także tych pracujących obecnie w szarej strefie. Dlaczego wolność gospodarcza miałaby przynosić bezrobocie, skoro przecież jej istotą jest możliwość bezproblemowego podjęcia pracy oraz zmiany zatrudnienia?

Jak to się ma do szerszych – nie tylko natury gospodarczej, ale też filozoficznej – postulatów Leszka Balcerowicza zawartych we wstępie do „Odkrywając wolność” oraz sugestii Rafała Wosia, że państwo powinno dzisiaj otaczać obywateli socjalnym parasolem?

Balcerowicz rozumie wolność jako sytuację, w której ludzie o podobnych predyspozycjach mają równe szanse, aby realizować swoje plany życiowe. Państwo powinno według ekonomisty gwarantować wolność poprzez zapewnianie równości wobec prawa, jak najmniejszą zakazów i nakazów, respektowanie zasady wolności umów i przejrzystość przepisów. Wolność jednak bywa też błędnie rozumiana jako jak najwięcej możliwości w zakresie konsumpcji, co prowadzi do postulatów, aby państwo zapewniało ją przez wyrównywanie zamożności swych obywateli, a więc dążenie nie do równości szans, ale równości rezultatów. Tutaj dochodzimy do zgubnej polityki tanich kredytów mieszkaniowych czy nieuzasadnionych korzyści socjalnych dla wybranych grup społecznych, co nierzadko kłóci się z wolnościową zasadą równości wobec prawa.

Podczas gdy Rafał Woś popiera państwo socjalne oparte na błędnym rozumieniu wolności, Leszek Balcerowicz zadaje pytanie, czy instytucja państwa uzasadnia jego socjalną rolę, skądinąd daleko bardziej kosztowną niż ochrona ludzi przed krzywdą ze strony innych. Okazuje się, że wiele państw na początku powstało, aby uciskać podległą sobie ludność. Cel ten, trzeba przyznać, był bardzo odległy od zapewniania bezpieczeństwa socjalnego. Również dawni myśliciele nie postulowali szeroko zakrojonej obecności państwa w życiu człowieka. Według Thomasa Hobbesa państwa powstały po to, aby zapewnić ludziom „elementarne bezpieczeństwo”, a Benjamin Constant sprzeciwia się idei, aby państwo nakazywało jednostce podporządkować się woli ogółu. Żądanie, żeby państwo zapewniło realizację postulatów materialnych, stanowi stosunkowo nowe oczekiwanie obywateli. Odzwierciedla to wzrost wydatków publicznych we współczesnych państwach – w 1920 r. było to średnio 19,6 proc. PKB, a w 2002 r. już 43,5 proc. PKB. I być może postulat taki nie wynika z celowego lenistwa ludzi, „tęsknoty za zniewoleniem”, ale z przyjęcia wspomnianego oczekiwania za naturalne oraz niezrozumienia, że ograniczone państwo nie tylko ma za główne zadanie ochronę jednostki przed krzywdą ze strony innych, lecz także daje ludziom większą swobodę realizacji ich dążeń, niż rozrośnięte państwo z wysokimi podatkami, które staje się polem rywalizacji różnych grup o przywileje.

Podkreślone przez Wosia „socjalne powody pójścia na lep różnych lewicowych pomysłów i ideologii” pozostają więc wątpliwe, a zasadność nieingerencji państwa w wolność jednostki, także w kontekście działalności gospodarczej, przy poszanowaniu równości wszystkich wobec prawa, pozostaje aktualna w kryzysie. Balcerowicz pisze, że dążenie do realizacji własnych interesów i poprawy warunków swojego życia należy do niezmiennej natury człowieka. Nie jest to jednak argument za potrzebą poskromienia ludzkiej natury poprzez ograniczenie wolnego rynku. Odwrotnie: państwo powinno gwarantować ludziom realizację tych dążeń, a nie je utrudniać bądź realizować za nich samych.

Kończąc, należy podkreślić, że choć wolność gospodarcza stanowi w „Odkrywając wolność” rzeczywiście dominujący temat, to antologii nie należy jednak traktować jedynie jako krytyki państwa tłamszącego swobody gospodarcze poprzez przywileje socjalne, monopole i wysokie podatki. Istotną część „Odkrywając wolność” stanowią próby odpowiedzi na pytanie, jak powinno być zbudowane demokratyczne państwo. Przykładowo, James Madison w „Esejach politycznych federalistów” twierdzi, że duża liczba partii ogranicza prawdopodobieństwo, iż większość polityków „będzie miała wspólny motyw do naruszania praw innych obywateli”. Przeciwnego zdania jest Karl Popper, który opowiada się za systemem dwupartyjnym, twierdząc, że w systemie wielopartyjnym posłowie mniejszościowi mogą zyskać nieproporcjonalnie dużą władzę. Prawda, że wspomniane zagadnienie bliskie jest zmianom zachodzącym na polskiej scenie politycznej? Dlatego warto, aby nasi politycy wzięli do ręki „Odkrywając wolność” i rozpoczęli debatę nad tym, jakie rozwiązania mogą zagwarantować obywatelom największą wolność osobistą, polityczną i gospodarczą oraz wpływ na rządzenie państwem.

 

(drobne zmiany w akapitach 5. i 7. naniesione przez autorkę w dniu 27.06.2016 r.)

Share

Artykuł Kryzys nie zdezaktualizował wolności – polemika z Rafałem Wosiem pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/kryzys-nie-zdezaktualizowal-wolnosci-polemika-z-rafalem-wosiem/feed/ 1
Czego Jacek Żakowski nie wyczytał u Noblisty https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/czego-jacek-zakowski-nie-wyczytal-u-noblisty/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/czego-jacek-zakowski-nie-wyczytal-u-noblisty/#comments Thu, 15 Sep 2011 17:39:50 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=614 W felietonie „Państwo na gapę” Jacek Żakowski („Gazeta” 5 września) usiłował przekonać czytelników, że uelastycznianie rynku pracy to fałszywa recepta na ożywienie gospodarki i zmniejszenie bezrobocia. Podpierając się autorytetem Christophera Pissaridesa, ubiegłorocznego laureata nagrody Nobla z ekonomii, sugerował, że kraje „elastyczne” mają często większe bezrobocie niż państwa o „sztywnym rynku pracy”. Problem w tym, że […]

Artykuł Czego Jacek Żakowski nie wyczytał u Noblisty pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
W felietonie „Państwo na gapę” Jacek Żakowski („Gazeta” 5 września) usiłował przekonać czytelników, że uelastycznianie rynku pracy to fałszywa recepta na ożywienie gospodarki i zmniejszenie bezrobocia. Podpierając się autorytetem Christophera Pissaridesa, ubiegłorocznego laureata nagrody Nobla z ekonomii, sugerował, że kraje „elastyczne” mają często większe bezrobocie niż państwa o „sztywnym rynku pracy”. Problem w tym, że jest dokładnie odwrotnie.

Otóż Pissarides dowodzi, że z powodu dużej sztywności rynku pracy, wynikającej z nadmiernej ochrony pracowników przed zwolnieniem, wysokich pozapłacowych kosztów pracy oraz regulacji ograniczających zróżnicowanie wynagrodzeń, stopa bezrobocia w krajach Europy kontynentalnej jest przeciętnie wyższa niż w USA.

W jednym z artykułów, napisanym wspólnie z Dale Mortensenem (obaj z P. Diamondem w zeszłym roku dostali Nobla za rozwój teorii bezrobocia równowagi) Pissarides pokazał, że gdyby opodatkowanie pracy i ochrona pracowników przed zwolnieniem w USA były tak samo wysokie jak w skostniałych gospodarkach europejskich, to w połowie lat90. stopabezrobocia za oceanem byłaby o blisko 2 pkt proc wyższa niż w rzeczywistości. Gdyby USA – stosując np. wysoką płacę minimalną lub hojne i długotrwałe transfery dla bezrobotnych – ograniczały jeszcze skalę zróżnicowania wynagrodzeń, to stopa bezrobocia wzrosłaby tam o dodatkowe 3 pkt proc. W efekcie bezrobocie w USA przekraczałoby 11 proc. i było identycznie wysokie jak w sztywnych gospodarkach europejskich.

Pissarides i Mortensen dowodzą również, że restrykcyjna ochrona pracowników przed zwolnieniem nie tylko ogranicza redukcję zatrudnienia w następstwie negatywnych wstrząsów, ale także – i to jest szczególnie ważne – osłabia bodźce pracodawców do tworzenia nowych miejsc pracy. Im większa ochrona zatrudnienia, tym bezrobotni mają mniejsze szanse na podjęcie pracy, bo pracodawcy boją się ich zatrudniać wiedząc, że w przyszłości nie będą mogli ich łatwo zwolnić.  To z kolei powoduje, że w krajach o sztywnym rynku pracy obserwuje się przeciętnie wyższy udział bezrobocia długookresowego niż tam, gdzie prawo nie chroni nadmiernie pracowników. Przykładowo, przed ostatnim kryzysem w krajach o niskiej ochronie pracowników przed zwolnieniem, jak np. USA czy Danii, bezrobotni pozostający bez pracy dłużej niż rok stanowili jedynie ok. 10-15 proc. ogółu bezrobotnych. Dla porównania, w „skostniałej” Francji, Włoszech lub w Niemczech odsetek ten wynosił aż 40-50 proc.

Wbrew twierdzeniom Żakowskiego uelastycznianie rynku pracy to nie żaden fetysz, ale sprawdzony sposób na obniżenie bezrobocia. Niestety, w Polsce – podobnie jak np. w Portugalii czy Hiszpanii – deregulacja kodeksu pracy ograniczyła się ułatwień w rozwiązywaniu umów czasowych, pozostawiając silną ochronę przed zwolnieniem dla osób ze stałymi umowami o pracę. Ta asymetria to główna przyczyna powstawania tzw. dualizmu na rynku pracy. To sytuacja, w której wśród pracujących mamy grupę osób zatrudnionych na stałe, których trudno zwolnić, a jednocześnie wiele osób z umowami czasowymi, z którymi szefowie mogą łatwo i tanio rozwiązać umowę. Badania empiryczne dowodzą, że zwiększenie swobody pracodawców w zwalnianiu pracowników przyczynia się do wzrostu tempa produktywności, a w efekcie do przyspieszenia tempa wzrostu PKB. Tego pozytywnego wpływu jednak nie obserwuje się, gdy reformy rynku pracy ograniczają się wyłącznie do deregulacji umów czasowych.

Olivier Blanchard, obecnie główny ekonomista MFW, wskazuje, że uelastycznienie wyłącznie umów czasowych jest marnym substytutem reformy, która objęłaby wszystkich pracowników niezależnie od rodzaju zawartej z nimi umowy. Co więcej, w niektórych przypadkach, taka częściowa reforma może prowadzić nawet do wzrostu bezrobocia. Na przykładzie Francji, gdzie w latach 80. i 90. odsetek pracowników zatrudnionych na umowy czasowe wzrósł z 1,5 do ponad 10 proc. wszystkich pracujących, Blanchard pokazał, że liberalizacja umów czasowych przy jednoczesnym utrzymaniu wysokiej ochrony przed zwolnieniem stałych pracowników, jedynie zwiększyła rotację młodych osób pomiędzy zatrudnieniem a bezrobociem, bez istotnego skrócenia okresu pozostawania bez pracy. 

Z faktami nie ma co polemizować. Co czwarty pracownik w Polsce jest zatrudniony na czas określony, najwięcej w UE. Ale umowy czasowe w Polsce są zdemonizowane. Naszym problemem nie jest nadmierna elastyczność w zwalnianiu pracowników czasowych, ale zbyt mała elastyczność w zwalnianiu pracowników ze stałymi umowami o pracę.

W krajach o relatywnie niskiej ochronie osób zatrudnionych na stałe, pracownicy czasowi mają większe szanse na przekształcenie swoich umów w stałe kontrakty niż w krajach z tzw. dualnym rynkiem pracy. Przykładowo, w Hiszpanii i we Francji ok. 1/3 pracowników czasowych zostaje zatrudnionych na stałe w okresie dwóch lat od momentu rozpoczęcia pracy. Ten odsetek jest jednak aż dwukrotnie wyższy w Holandii i Wlk. Brytanii, gdzie obowiązują bardziej liberalne warunki rozwiązywania nie tylko czasowych, ale i stałych umów o pracę. 

Umowy czasowe ogromnie ułatwiają wejście na rynek pracy osobom młodym, bez doświadczenia oraz o niskich kwalifikacjach. Wprawdzie pracodawcy rzadziej inwestują w ich rozwój, ale pracownicy czasowi mają przeciętnie większe szanse na stałą pracę niż bezrobotni. Gdyby w Polsce regulacje dotyczące zatrudniania pracowników na czas określony nie zostały zliberalizowane przez rząd SLD w 2002 r., to dzisiaj mielibyśmy nie tylko wyższe bezrobocie osób młodych, ale także większy udział bezrobocia długookresowego. Wtedy to zniesiono obowiązek zastępowania trzeciej kolejnej umowy o pracę na czas określony umową stałą (jedynie do momentu wejścia Polski do UE), ale także wprowadzono umowy na zastępstwo.

Dzisiaj pracodawca, który chce zwolnić osobę zatrudnioną na stałe, jest zdany na subiektywną ocenę sędziego, który może podważyć jego decyzję i nakazać przywrócenie pracownika na dotychczasowe miejsce pracy. Gdybyśmy – jak proponuje Żakowski – jednakowo opodatkowali i składkowali pracę niezależnie od tego, jak się nazywa umowa, na podstawie której jest wykonywana, wylalibyśmy dziecko z kąpielą. Po zwiększeniu obowiązkowych obciążeń od umów o dzieło i zlecenia lub ograniczeniu możliwości stosowania umów czasowych z pewnością zmniejszylibyśmy ich udział wśród pracujących, ale jednocześnie zwiększylibyśmy bezrobocie, a wielu pracowników wepchnęlibyśmy do szarej strefy.

Wiktor Wojciechowski jest wiceprezesem FOR

Jakub Banaszewski jest współpracownikiem FOR

Share

Artykuł Czego Jacek Żakowski nie wyczytał u Noblisty pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/czego-jacek-zakowski-nie-wyczytal-u-noblisty/feed/ 1
A przecież Islandia miała zbankrutować… https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/549/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/549/#comments Thu, 08 Sep 2011 18:54:42 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=549 Jak to się stało, że Islandia wyszła z kryzysu finansowego obronną ręką, czego nie można powiedzieć o Grecji i Irlandii – dwóch pozostałych krajach, którym ekonomiści od początku kryzysu wieszczyli rychłe bankructwo? Okazuje się, że przyczyna tkwi w zarządzaniu finansami publicznymi, w stopniu i rodzaju interwencji antykryzysowej oraz w odrębnej walucie. Tuż przed kryzysem, w […]

Artykuł A przecież Islandia miała zbankrutować… pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Jak to się stało, że Islandia wyszła z kryzysu finansowego obronną ręką, czego nie można powiedzieć o Grecji i Irlandii – dwóch pozostałych krajach, którym ekonomiści od początku kryzysu wieszczyli rychłe bankructwo? Okazuje się, że przyczyna tkwi w zarządzaniu finansami publicznymi, w stopniu i rodzaju interwencji antykryzysowej oraz w odrębnej walucie.

Maskonur - symbol IslandiiTuż przed kryzysem, w 2007 r., dług publiczny Islandii wynosił 28,5 proc. PKB, natomiast Grecji 105,4 proc. PKB. Islandia cieszyła się także nadwyżką budżetową w wysokości 5,4 proc. PKB, podczas gdy nadwyżka Irlandii była minimalna, a Grecja miała deficyt budżetowy na poziomie 6,4 proc. PKB (da ne Eurostatu). W czasie kryzysu Islandia nie pompowała ogromnych sum publicznych pieniędzy w ratowanie banków. Rząd i bank centralny pozwoliły im zbankrutować, mając świadomość, że próba ratowania banków, których zadłużenie 10-krotnie przekraczało PKB wyspy, mogłoby zakończyć się katastrofą finansów publicznych. Tymczasem pomoc udzielona sektorowi bankowemu z pieniędzy podatników wyniosła w Irlandii 80 mld euro, a w Grecji 28 mld euro (z wyłączeniem pomocy międzynarodowej). Rozwaga w polityce gospodarczej pozwoliła Islandii uniknąć konieczności bolesnych społecznie cięć budżetowych, do których zmuszone były Grecja i Irlandia. W najnowszym opracowaniu OECD na temat Islandii kraj zbiera pochwały za skuteczną walkę z powstałą w czasie kryzysu dziurą budżetową, a także za działania na rzecz wzrostu zatrudnienia. Na rok 2013 rząd Islandii prognozuje nawet 2,5 proc. PKB nadwyżki budżetowej, a stopa bezrobocia – według OECD – ma spaść z 7,5 proc. w 2010 r. do 5,8 proc. w 2012 r. (dla porównania: w 2012 r. poziom bezrobocia w Irlandii wyniesie 14,6 proc., a w Grecji 16,4 proc.; oba kraje będą także mieć deficyt budżetowy przekraczający dopuszczone przez UE 3 proc. PKB).

 

Kolejne działania Islandii dotyczyły systemu finansowego. Laureat nagrody Nobla z ekonomii Paul Krugman stwierdza, że Islandia swój sukces zawdzięcza możliwości dewaluacji swojej waluty, czego ze względu na obecność w strefie euro nie mogły uczynić Grecja i Irlandia. Osłabienie islandzkiej korony przyczyniło się do wzrostu eksportu w cenach stałych o 30 proc. w latach 2008-2010 (OECD). Jak zauważa komentatorka BBC Stephanie Flanders, Islandia postąpiła zupełnie inaczej niż  desperacko zabiegająca o zaufanie rynków Grecja. W 2008 r. władze wyspy wprowadziły ograniczenia w przepływie kapitału, aby zapobiec ryzyku masowego pozbywania się przez zagranicznych inwestorów obligacji wyemitowanych w islandzkich koronach, co mogłoby drogo kosztować mały kraj. OECD zauważa, że zarówno ograniczenia w przepływie kapitału, jak i wysoka stopa procentowa przyczyniły się do zbicia inflacji z 18,6 proc. w styczniu 2009 do 2,8 proc. w kwietniu 2011 r. Warto zauważyć, że w 2010 r. rząd wprowadził także nowe przepisy pozwalające w przyszłości uniknąć przyczyn, które spowodowały zapaść sektora bankowego w 2008 r., m. in. zbyt szybkiego rozrostu banków oraz zjawiska finansowania akcji banków z udzielonych przez nie pożyczek. Rozsądna polityka Islandii przynosi efekty: w tym roku wzrost PKB na północnej wyspie ma wynieść 2,3 proc., czego pozazdrościć mogą Grecja i Irlandia…

 

Share

Artykuł A przecież Islandia miała zbankrutować… pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/549/feed/ 8
Najprostszy sposób na bezrobocie https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/najprostszy-sposob-na-bezrobocie/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/najprostszy-sposob-na-bezrobocie/#comments Mon, 05 Sep 2011 10:05:44 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=505 Ostatnie dane o wciąż wysokim tempie rozwoju naszej gospodarki mają jedną zasadniczą wadę: dotyczą przeszłości. Tymczasem przyszłość nie jest już taka różowa. Główne gospodarki UE niemal stanęły w miejscu, a rozwój polskich firm także zaczyna szybko hamować. Tuż po wyborach nowy rząd będzie musiał zrewidować nadmiernie optymistyczne założenia do budżetu, w tym m.in. oczekiwania odnośnie […]

Artykuł Najprostszy sposób na bezrobocie pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Ostatnie dane o wciąż wysokim tempie rozwoju naszej gospodarki mają jedną zasadniczą wadę: dotyczą przeszłości. Tymczasem przyszłość nie jest już taka różowa. Główne gospodarki UE niemal stanęły w miejscu, a rozwój polskich firm także zaczyna szybko hamować.

Tuż po wyborach nowy rząd będzie musiał zrewidować nadmiernie optymistyczne założenia do budżetu, w tym m.in. oczekiwania odnośnie spadku bezrobocia. Z powodu dużej niepewności dotyczącej dalszego rozwoju naszej gospodarki, firmy w Polsce wstrzymują się z inwestycjami. W efekcie, wzrost zatrudnienia, który widzieliśmy jeszcze w danych z połowy 2011 roku, zacznie szybko wygasać. Pogarszające perspektywy rynku pracy stanowią doskonałą okazję dla polityków, zwłaszcza przed wyborami, aby wykazać swoją wrażliwość społeczną i przedstawić propozycje na zahamowanie wzrostu bezrobocia. Niestety, propozycje działań serwowane przez polityków i związki zawodowe są nieefektywne lub wręcz szkodliwe.

Przykładowo, od pół roku minister pracy Jolanta Fedak próbuje przekonać ministra finansów, aby ten zgodził się na zwiększenie o 1,5 mld zł wydatków z Funduszu Pracy na tzw. aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu. Jak dotąd, Jacek Rostowski nie dał się jednak przekonać do tego pomysłu. I słusznie, bo w większości przypadków szkolenia i staże zawodowe nie zwiększają szans bezrobotnych na podjęcie zatrudnienia.

PiS i SLD z poparciem związkowców forsują w Sejmie swoje pomysły podniesienia płacy minimalnej do połowy przeciętnego wynagrodzenia w szybszym tempie niż wynika to z obecnie obowiązujących przepisów. Mało kto się uczciwie mówi, że nadmierne podnoszenie płacy minimalnej zwiększa i utrwala bezrobocie oraz szarą strefę. Niestety, walka o wyższą płacę minimalną jest w Polsce przedwyborczym symbolem dbania o dobrobyt najmniej zarabiających.

Tydzień temu rząd przedstawił raport „Młodzi 2011”, w którym wskazuje co zrobić, aby zwiększyć stabilność i pewność zatrudnienia młodych pracowników. Część rekomendacji z raportu jest jednak zatrważająca. Przykładowo, autorzy proponują, aby młodzi pracownicy zdobywali doświadczenie zawodowe nie w dynamicznych nowoczesnych firmach, ale w administracji samorządowej. Chciałbym się dowiedzieć czego mieliby się tam nauczyć. Autorzy raportu chcieliby także, aby po zakończeniu stażu, pracodawcy musieli oferować młodym pracownikom stabilne warunki zatrudnienia, czyli – jak rozumiem – stałe umowy o pracę.  Naprawdę, nie jest trudno przewidzieć, że takie dodatkowe restrykcje jedynie zniechęciłyby firmy do przyjmowania nowych stażystów.

Zamiast łudzić się, że dodatkowe wydatki na szkolenia i staże czy praktyki w administracji samorządowej pozwolą szybko przygotować się nam na nadchodzące spowolnienie gospodarki, lepiej skoncentrować się na faktycznych przyczynach, które zniechęcają firmy do zwiększania zatrudnienia. W krótkim okresie nie zwiększymy jakości edukacji, bo to wymaga czasu. Bez trwałej redukcji wydatków nie obniżymy także pozapłacowych kosztów pracy, bo zafundowalibyśmy sobie jedynie wzrost deficytu finansów publicznych.

To co możemy i powinniśmy zrobić, to gruntownie zliberalizować prawo pracy, w szczególności ułatwić pracodawcom rozwiązywanie stałych umów o pracę. Nadmiernie wysoka ochrona przed zwolnieniem pracowników zatrudnionych na stałe jest główną przyczyną tego, że odsetek pracowników czasowych w Polsce wynosi 27 proc. i jest najwyższy w całej UE. Stałe umowy o pracę są ryzykowne dla firm, bo zwalniani pracownicy mogą skutecznie podważyć otrzymane wypowiedzenie w sądzie pracy. Sędziowie subiektywnie orzekają czy pracodawca miał wystarczające powody, aby wypowiedzieć stałą umowę o pracy. Co więcej, ciężar dowodu spoczywa na pracodawcy. Lęk przed liberalizacją kodeksu pracy w Polsce w zakresie rozwiązywania stałych umów o pracę jest nieracjonalny. W UE najmniejsze bariery w zwalnianiu pracowników występują w Irlandii i Wlk. Brytanii, gdzie w ostatnich latach wielu naszych rodaków nie tylko z łatwością znalazło pracę, ale także wzięło kredyt i na stałe zamieszkało.

Nie bójmy się reform, które ułatwią nam życie.

Felieton ukazał się w dzisiejszym numerze „Dziennika Gazety Prawnej „.

Share

Artykuł Najprostszy sposób na bezrobocie pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/najprostszy-sposob-na-bezrobocie/feed/ 1