Warning: Creating default object from empty value in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php on line 27

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php:27) in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-includes/feed-rss2.php on line 8
polityka – Blog Obywatelskiego Rozwoju https://blogobywatelskiegorozwoju.pl "Rozmowa o wolnościowym porządku społecznym" Thu, 12 Oct 2023 07:56:03 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.1.18 Jak wynagradzani są politycy? https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jak-wynagradzani-sa-politycy/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jak-wynagradzani-sa-politycy/#respond Thu, 20 Aug 2020 09:59:51 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=6353 Dyskusja na temat wynagrodzeń parlamentarzystów i członków rządu wybucha w Polsce co kilka lat, przy okazji kolejnych propozycji zmian ich wysokości. Zazwyczaj skupia się na samych kwotach jakie politycy mieliby zarabiać. Mało kto jednak porusza temat otoczenia regulacyjnego wynagrodzeń oraz możliwości powiązania ich z obiektywnymi czynnikami. W niniejszym artykule postaram się pokazać różne modele wynagradzania […]

Artykuł Jak wynagradzani są politycy? pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

Źródło: Pixabay

Dyskusja na temat wynagrodzeń parlamentarzystów i członków rządu wybucha w Polsce co kilka lat, przy okazji kolejnych propozycji zmian ich wysokości. Zazwyczaj skupia się na samych kwotach jakie politycy mieliby zarabiać. Mało kto jednak porusza temat otoczenia regulacyjnego wynagrodzeń oraz możliwości powiązania ich z obiektywnymi czynnikami. W niniejszym artykule postaram się pokazać różne modele wynagradzania osób sprawujących najwyższe funkcje państwowe, ich ograniczenia oraz powiązania. Bardziej pogłębione analizy powinny towarzyszyć zmianom ustawowym w tym zakresie i stanowić istotny element uzasadnienia ustawy czy oceny skutków regulacji.

Stany Zjednoczone: Podwyżka dopiero po wyborach

Diety członkom Senatu oraz Izby Reprezentantów należą się na mocy Art. 1 §6 Konstytucji USA, który gwarantuje, iż będą one określone ustawą i wypłacane ze Skarbu Państwa Stanów Zjednoczonych. W praktyce oznacza to, że parlamentarzyści sami mogą uchwalić wysokość swoich diet. Wynagrodzenia polityków stanowiły temat dyskusji jeszcze wśród Ojców Założycieli USA; sprzeciwiał im się chociażby Benjamin Franklin. Jedną z propozycji poprawek do Konstytucji USA autorstwa Jamesa Madisona była poprawka zabraniająca wejścia w życie podwyżek dla Senatorów i Reprezentantów przed upływem kadencji. Kongres poprawkę przyjął, jednak zgodnie z amerykańską Konstytucją jej ratyfikacja wymagała również zgody ¾ stanów. Na tę poprawka, która ostatecznie uzyskała numer dwudziesty siódmy czekano… 202 lata. Temat ograniczenia władzy członków Kongresu w zakresie przyznawania podwyżek samym sobie powrócił dopiero w latach 80-tych XX wieku na fali społecznego niezadowolenia z przywilejów Kongresmenów, a ostatni wymagany do osiągnięcia większości przewidzianej w Konstytucji stan przyjął poprawkę w 1992 roku.

Australia i Wielka Brytania: płace ustalane przez odrębne instytucje

W Wielkiej Brytanii od lat 70 ustalaniem wynagrodzeń parlamentarzystów zajmuje się osobna instytucja, podając ich wysokość na początku każdego roku. Początkowo było to Senior Salaries Review Body (SSRB), od 2010 roku jej miejsce zajęła Independent Parliamentary Standards Authority, powołana na mocy uchwalonego rok wcześniej Parliamentary Standards Act w wyniku skandalu, który wybuchł wokół korzyści majątkowych osiąganych przez parlamentarzystów.

Podobny mechanizm funkcjonuje w Australii. W 1973 roku powołano tam Trybunał Wynagrodzeniowy (Renumeration Tribunal), który co roku ustala pensje. Od roku 2011 ustala on zarówno podstawową kwotę wynagrodzenia, jak i dodatki do pensji oraz uprawnienia w zakresie pobierania pieniędzy za pracę w Parlamencie.

Różne modele krajów niemieckojęzycznych

W Niemczech wysokość diet posłów do Bundestagu ustala sam Bundestag na wniosek jego przewodniczącego. Na początku obecnej kadencji głosami CDU, FDP i SPD wprowadzono przepisy o ich automatycznym dopasowaniu do indeksu płac nominalnych publikowanego co roku przez niemiecki Federalny Urząd Statystyczny. Tymczasowo jednak mechanizm został zniesiony ze względu na kryzys spowodowany koronawirusem.

W Austrii wynagrodzenia rządu, prezydenta i parlamentarzystów ustalone są w ustawie o dietach (Bezügegesetz) i powiązane z ogólnym systemem wynagradzania urzędników służby cywilnej. W jego ramach urzędnik przyporządkowany jest do określonej klasy służbowej (Dienstklasse) w ramach której funkcjonują różne poziomy wynagrodzeń (Gehaltsstufe). Wynagrodzenie Prezydenta ustala się jako 400 x 100% wypłaty dla 9 klasy oraz 6 poziomu wynagrodzeń (najwyższa możliwa). Kanclerz, wicekanclerz i ministrowie otrzymując 200 x 100%. Parlamentarzyści z kolei co dwa lata przemieszczają się o kolejny poziom wynagrodzenia w ramach klasy IX.

Zupełnie inaczej do kwestii wynagradzania polityków podchodzą Szwajcarzy. Deputowani do Rady Narodowej (która w większości nie składa się z zawodowych polityków) nie otrzymują miesięcznych wynagrodzeń, a jedynie dzienne diety za dni, w których uczestniczą w obradach Rady oraz roczną wypłatę w wysokości 26 tys. franków z tytułu rekompensaty za przygotowania do obrad parlamentu.

Rząd jak korporacja: model singapurski

Azjatyckie państwo-miasto posiada najlepiej wynagradzany rząd na świecie. Premier Singapuru zarabia ponad 2 mln dolarów rocznie, a cały system wynagrodzeń polityków opiera się na założeniu, w myśl którego płace rządowe muszą być przynajmniej częściowo konkurencyjne wobec sektora prywatnego, by przyciągnąć wysokiej klasy ekspertów. Wynagrodzenia singapurskich polityków przypominają jednak bardziej model funkcjonowania dużej korporacji, niż diet parlamentarnych.

Pensja członka rządu składa się z kilku komponentów: stałego wynagrodzenia, opcjonalnego rocznego dodatku, bonusu za indywidualne wyniki oraz ogólnonarodowego bonusu. Ten ostatni wylicza się na podstawie mediany wzrostu dochodu Singapurczyków, wzrostu dochodu dolnych 20 percentyli obywateli (⅕ najniżej zarabiających), stopy bezrobocia oraz wzrostu PKB. Również parlamentarzyści otrzymują stałą pensję, opcjonalny roczny dodatek oraz dodatek jeśli wzrost PKB przekracza 2%.

Polski pomysł na wynagrodzenia polityków

Kontrowersyjna ustawa podnosząca wynagrodzenia polityków miała uzależnić wynagrodzenia na najwyższych stanowiskach państwowych od jednej, wspólnej dla wszystkich  miary – wynagrodzenia sędziego Sądu Najwyższego, którego x-krotność mieliby otrzymywać Prezydent, Marszałkowie Sejmu i Senatu, parlamentarzyści, członkowie rządu oraz administracji zespolonej. Zgodnie z ustawą o SN poziom tego wynagrodzenia ustalany jest jako wielokrotność przeciętnego wynagrodzenia w drugim kwartale roku poprzedniego z mnożnikiem 4,13, czyli faktycznie wynagrodzenia polityków miały być powiązane z przeciętnym wynagrodzeniem.

Choć sposób procedowania projektu z perspektywy standardów dobrej legislacji był skandaliczny (uchwalenie ustawy w kilka godzin, naruszenie zasady trzech czytań, brak spełnienia wymogu przedstawienia skutków dla finansów publicznych), nie znaczy to, że nie należy dyskutować o stworzeniu spójnego i sprawnie działającego modelu wynagradzania osób sprawujących najwyższe stanowiska państwowe. Jeśli politycy zdecydują się powrócić do prac w tym zakresie (oby w lepszym stylu), istnieje cały szereg zagranicznych wzorców i sprawdzonych rozwiązań, które można wykorzystać w poważnej debacie nt. wynagrodzeń polityków.

Share

Artykuł Jak wynagradzani są politycy? pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jak-wynagradzani-sa-politycy/feed/ 0
Relu Adrian Coman i in. – związki homoseksualne i prawo unijne https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/relu-adrian-coman-i-in-zwiazki-homoseksualne-i-prawo-unijne/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/relu-adrian-coman-i-in-zwiazki-homoseksualne-i-prawo-unijne/#respond Wed, 05 Sep 2018 07:31:36 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5892 Podstawowym ekonomicznym celem Unii Europejskiej jest ustanowienie rynku wewnętrznego między państwami członkowskimi (1). Cel ten jest jednak bardzo elastyczny – Unia nie posiada sztywnego terminu na jego implementację sugerując, że ustanawiane rynku wewnętrznego jest procesem ciągłym, ewoluującym oraz prawdopodobnie, w jego skrajnej interpretacji, nieosiągalnym. W Art. 26 Traktatu o Funkcjonowaniu UE (TFUE) są jednak wymienione […]

Artykuł Relu Adrian Coman i in. – związki homoseksualne i prawo unijne pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

Zdjęcie: Pixabay

Podstawowym ekonomicznym celem Unii Europejskiej jest ustanowienie rynku wewnętrznego między państwami członkowskimi (1). Cel ten jest jednak bardzo elastyczny – Unia nie posiada sztywnego terminu na jego implementację sugerując, że ustanawiane rynku wewnętrznego jest procesem ciągłym, ewoluującym oraz prawdopodobnie, w jego skrajnej interpretacji, nieosiągalnym.

W Art. 26 Traktatu o Funkcjonowaniu UE (TFUE) są jednak wymienione elementy składowe rynku wewnętrznego. Są nimi swobodny przepływ towarów, osób, usług i kapitału.

Jeśli niniejsze swobody mają funkcjonować poprawnie, muszą być przestrzegane jednakowo między państwami Unii. W innym wypadku rynek nie byłby “wewnętrzny”, a prawo unijne różniłoby się pomiędzy państwami członkowskimi. Z tego powodu jego horyzontalne funkcjonowanie leży w samym sercu unijnej polityki i prawa. Jednak państwa się różnią i ustanawianie rynku wewnętrznego skutkowało licznymi tarciami między polityką unijną i państwową. Najbardziej kontrowersyjnych przykładów można się doszukać w dziedzinie swobodnego przepływu usług. Legalność (i moralność) niektórych usług różni się pomiędzy państwami. Przykładowo – w sprawie Jany, Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) stwierdził, że prostytucja to jest usługa w rozumieniu prawa europejskiego(2). Pomimo że Unia nie interweniuje w legalność czy moralność usług w poszczególnych prawach narodowych, wymaga respektowania legalności i moralności niniejszych usług w innych państwach członkowskich. Jest to logiczne następstwo rynku wewnętrznego, który wymaga horyzontalnej aplikacji prawa pomiędzy państwami Unii.

Wyrok

Wyrok w Relu Adrian Coman dotyczy swobodnego przepływu osób. Dokładniej, statusu osób będących w małżeństwie homoseksualnym zawartym w innych państwach Unii z obywatelami innego państwa członkowskiego lub obywatelami państw trzecich. W orzeczeniu Trybunał uznaje niniejsze małżeństwa na potrzeby przyznawania praw wynikających ze swobodnego przepływu osób. Szczególnie jest to istotne dla określenia wymaganego okresu pobytu danej osoby w celu przyznania jej konkretnych praw (dla różnych okresów pobytu i różnych kategorii obywatela przypisane są inne prawa – Dyrektywa o Swobodnym Przepływie Osób). Reguły ze swobodnego przepływu usług wspomniane wcześniej mogą zostać użyte także tutaj – Unia nie stara się zmienić prawa narodowego. Jednak to, że prawo narodowe czegoś nie rozpoznaje nie oznacza, iż nie istnieje ono w rzeczywistości. Kontrast między rzeczywistością a prawem często pojawia się w orzecznictwie Trybunału. Ponadto, wyrok w Relu Adrian jest istotny jedynie na potrzeby prawa unijnego, nie polskiego. Polska nie musi rozpoznawać małżeństw homoseksualnych w prawie narodowym.

Zasięg wyroku jest bardzo ograniczony. Jeśli obywatel chce skorzystać z praw unijnych, musi być obecny tzw. element transgraniczny w jego aktywności. Najprostszym przykładem wystąpienia niniejszego elementu jest przekroczenie granicy państw członkowskich. Przez to rozumiany jest właśnie “przepływ” jednej ze wspomnianych czterech swobód. Wyrok w Relu Adrian Coman będzie natomiast dotyczył sytuacji, w których obywatel UE jest w związku małżeńskim z osobą tej samej płci pochodzącej z innego państwa członkowskiego lub (jak miało miejsce w samej sprawie) z obywatelem państwa trzeciego. Wyrok nie dotyczy w żadnym stopniu związków osób z jednego państwa członkowskiego – nie występuje w nich ww. element transgraniczny. Oznacza to, że Polska ma swobodę w regulowaniu związków homoseksualnych między własnymi obywatelami, a sam wyrok nie wymusza liberalizacji prawa narodowego. Wymaga natomiast rozpoznania przez polskie sądy faktu, że niniejsze związki istnieją między cudzoziemcami. To natomiast jest jedynie akceptacją rzeczywistości.

Protokół 30

Jedną z podstaw prawnych, w oparciu o którą został wydany wyrok w Relu Ardian jest Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Karta ma jednakową moc prawną jak Traktat o Unii Europejskiej oraz Traktat o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej (3). Pierwszym argumentem użytym przeciwko aplikacji wyroku w Polsce jest to, że Polska wraz z Wielką Brytanią „wypisała się” z Karty Praw Podstawowych w Protokole 30 (tzw. Protokole Brytyjskim) (4). Nic bardziej mylnego.

Sam Protokół jest bardzo prosty – składa się z dwóch artykułów i był interpretowany w sprawie NS w 2011 roku. Trybunał wyraźnie orzekł, że Protokół nie jest odstąpieniem Polski i Zjednoczonego Królestwa od praw i obowiązków zawartych w Karcie Praw Podstawowych. Stwierdzono, że Protokół ma jedynie na celu dalsze wyjaśnienie Karty pod względem jej stosunku z prawem narodowym (5). Wyrok jest logiczny biorąc pod uwagę argumenty wspomniane wcześniej – prawo europejskie wymaga horyzontalnej aplikacji pomiędzy państwami członkowskimi. Jakiekolwiek odstępstwa od tej reguły naruszają prawidłowe funkcjonowanie rynku wewnętrznego oraz zagrażają integracji europejskiej, która zakłada funkcjonowanie państw członkowskich na tych samych regułach.

Unia Europejska vs polska Konstytucja

Wspomniane zasady powodowały też tarcia z ustrojami konstytucyjnymi państw członkowskich. Koncepcja, że prawo nienarodowe może mieć większą wartość prawną od narodowych konstytucji, wyrażona po raz pierwszy w sprawie Costa v ENEL, jest kontrowersyjna. Zasada sformułowana w orzeczeniu jest znana jako pierwszeństwo prawa wspólnotowego (6). Oznacza ona, że w wypadku konfliktu między prawem wspólnotowym oraz narodowym, prawo wspólnotowe będzie miało pierwszeństwo. W oparciu o niniejsze założenie systemy prawne państw członkowskich wypracowały metody wytłumaczenia tej relacji.

W sprawie Internationale Handelsegesellschaft stwierdzono, że granicą pierwszeństwa prawa unijnego są naczelne reguły ustroju konstytucjonalnego. Trybunał Konstytucyjny w Polsce zgodził się z tą interpretacją (7). Ponadto, stwierdzono, że pierwszeństwo prawa unijnego stanowi ograniczenia suwerenności, ale jest jego wyrazem (8). Trudno zatem interpretować nielegalność małżeństw homoseksualnych za naczelną regułą prawa polskiego. Argument, że polska Konstytucja ma pierwszeństwo przed prawem unijnym jest w tym przypadku niepoprawny.

Wyjątki

Swobodny przepływ osób nie jest absolutny i może zostać ograniczony w pewnych sytuacjach określonych w TFUE. Państwa członkowskie mogą argumentować wykorzystanie obiektywnych względów interesu ogólnego, które muszą i tak być proporcjonalne do osiągnięcia celu prawa krajowego. Proporcjonalność oznacza, że działanie nie wykracza poza to, co jest konieczne do osiągnięcia celu (9).  

W Relu Adrian rząd łotewski przedstawił uzasadnienie porządku publicznego jako niniejszy, obiektywny interes uzasadniający nierozpoznawanie związków homoseksualnych. Trybunał stwierdził, że uzasadnienie działań porządkiem publicznym należy interpretować wąsko. W innym przypadku państwa członkowskie mogłyby jednostronnie ograniczać zasięg swobodnego przepływu osób. Wyjątek mógłby zostać wykorzystany jedynie w przypadku “realnego i wystarczająco poważnego zagrożenia dla jednego z podstawowych interesów społeczeństwa” (10).

Podsumowanie

Wyrok w Relu Adrian nie jest kontrowersyjny z prawnego punktu widzenia – podąża znaną drogą orzecznictwa unijnego. Jego wyjątkowość wynika jedynie z jego upolitycznienia oraz kontrowersyjnej dla niektórych osób w Polsce tematyki. Argumenty przedstawiane przeciwko aplikacji orzeczenia w Polsce są również nieuzasadnione. Prawo unijne udzieliło na nie odpowiedzi w przeszłości i sformułowane reguły mogą w modelowy sposób zostać użyte jako kontrargumenty.

W przypadku oceny działań Unii należy wyraźne rozróżnić pomiędzy kwestiami prawa unijnego i polityki unijnej – obie mają źródła w innych instytucjach wspólnotowych i w znacznym stopniu się nie przenikają. Przykładowo Komisja, Parlament oraz Rada Europejska nie odgrywały żadnej roli w sprawie Relu Adrian – pytanie dotyczące rozpoznawalności małżeństw zostało skierowane do Trybunału przez rumuński sąd narodowy. Wyrok Trybunału nie jest zatem jakąkolwiek próbą narzucenia na Polskę polityki unijnej, która sama w sobie nie ma żadnego powodu dla regulowania kwestii małżeństw homoseksualnych – zagadnienie nie mieści się w żadnym z celów wspólnoty. Wyrok wynika natomiast z interpretacji prawnej podstawowych zasad prawa unijnego.


Bibliografia

(1) Art 3(3) Traktatu o Unii Europejskiej

(2) Case C-268/99, Jany, [2001] ECLI:EU:C:2001:616 [69 – 71]

(3) Art 6(1) Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej

(4) Tomasz Ławnicki, ‘Jak to jest ze związkami homoseksualnymi – naprawdę Polska będzie musiała je uznać po wyroku TSUE?’ (Trudat, 6 czerwca 2018 r.), <http://trudat.natemat.pl/240177,pary-homoseksualne-w-polsce-co-zmienia-wyrok-trybunalu-sprawiedliwosci-ue> odwiedzono: 1 lipca 2018 r.

(5) C‑411/10 i C‑493/10, NS, [2011] ECLI:EU:C:2011:865 para. 120.

(6) C-6/64, Flaminio Costa vs. ENEL, [1964] ECLI:EU:C:1964:66

(7) Wyrok sygn. akt K 18/04

(8) Gładysz, ‘Pierwszeństwo Prawa Unijnego Przed Państwowym’ (Ptak & Wspólnicy, 2018) <https://www.i-kancelaria.pl/publikacje/pierwszenstwo-prawa-unijnego-przed-prawem-krajowym/> odwiedzono: 20 lipca 2018 r.

(9) C‑359/13, Martens, EU:C:2015:118, pkt 34.

(10) Case C-673/16, Relu Adrian Coman, [2018] ECLI:EU:C:2018:385


Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Share

Artykuł Relu Adrian Coman i in. – związki homoseksualne i prawo unijne pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/relu-adrian-coman-i-in-zwiazki-homoseksualne-i-prawo-unijne/feed/ 0
Następstwa Art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej – czyli co dalej https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/nastepstwa-art-7-traktatu-o-unii-europejskiej-czyli-co-dalej/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/nastepstwa-art-7-traktatu-o-unii-europejskiej-czyli-co-dalej/#respond Thu, 15 Feb 2018 05:37:05 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5652 W wyniku austriackich wyborów w 1999 roku prawicowa koalicja pod przywództwem Jörga Haidera zdobyła większość parlamentarną. W odpowiedzi na zawiązanie koalicji, Unia Europejska niemal natychmiast nałożyła sankcje na Austrię. W ślad za nią Izrael zerwał stosunki dyplomatyczne, a Stany Zjednoczone zdystansowały się do nowego rządu. Gwałtowna reakcja spotkała się też z oporem, głównie ze strony […]

Artykuł Następstwa Art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej – czyli co dalej pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

Źródło: Pixabay

W wyniku austriackich wyborów w 1999 roku prawicowa koalicja pod przywództwem Jörga Haidera zdobyła większość parlamentarną. W odpowiedzi na zawiązanie koalicji, Unia Europejska niemal natychmiast nałożyła sankcje na Austrię. W ślad za nią Izrael zerwał stosunki dyplomatyczne, a Stany Zjednoczone zdystansowały się do nowego rządu. Gwałtowna reakcja spotkała się też z oporem, głównie ze strony zachodnich partii opozycyjnych oraz wielu państw, na przykład Serbii [1]. Z powodu braku jednomyślności w podjętych krokach, od 2000 roku Unia przyjęła nowe podejście do podobnych zagrożeń ze strony państw członkowskich.

Polska obecnie jest znacznie poważniejszym zagrożeniem dla wartości unijnych niż niemal dwie dekady temu Austria, jednak próżno szukać jakichkolwiek porównywalnie zdecydowanych działań ze strony UE. Liczni komentatorzy sugerowali, że procedura Art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej (TUE) powinna była zostać użyta natychmiast po wystąpienia pierwszych objawów zagrożenia dla praworządności w Polsce – czyli w grudniu 2016 roku [2]. Została natomiast użyta dopiero rok później. To sugeruje, że polityka Unijna wobec Polski będzie najprawdopodobniej umiarkowana. Jednak wraz z uruchomieniem Art. 7 TUE, dalsze reakcje Unii na sytuację w Polsce są zaledwie kwestią czasu. W tym eseju zostaną przedstawione niniejsze możliwe scenariusze.

Artykuł 7 Traktatu o Unii Europejskiej

Wstrzymanie uruchamiania Art. 7 przez Parlament Europejski może zostać niepoprawnie interpretowane jako całkowite wycofanie się Unii z uruchamiania niniejszej procedury. To nieprawda. Decyzja Parlamentu ma na celu uniknięcie uruchomienia Art. 7 dwukrotnie – przez Parlament i przez Komisję jednocześnie [3]. Komisja natomiast nie wycofała swojego własnego uruchomienia procedury. Z tego powodu, użycie Art. 7 wobec Polski jest nadal aktualne.

Art. 7 TUE zawiera w rzeczywistości dwie procedury. Pierwsza, prewencyjna, (Art. 7 (1)) może zostać użyta w wypadku wystąpienia ryzyka dla wartości unijnych zawartych w Art. 2 (m.in. rządów prawa). Druga, sankcjonująca, dostępna jest dopiero w wypadku “poważnych i stałych” naruszeń niniejszych wartości. Wobec Polski uruchamiana jest procedura prewencyjna pomimo wystarczających dowodów na uruchomienie procedury sankcjonującej. Na tym etapie, nie wiadomo wobec czego Unia chce zastosować prewencję i czy w tym wypadku Art 7 (1) miałby jakąkolwiek siłę. Decyzja o wykorzystaniu go jest jednak najprawdopodobniej polityczna – Art. 7 nie był stosowany nigdy wcześniej, zatem natychmiastowe użycie procedury sankcjonującej może się okazać w praktyce zbyt gwałtowne.

Uruchomienie Art. 7 wiąże się z dostarczeniem wniosku do Rady Europejskiej (składającej się z głów państw lub szefów rządu). Rada, po uzyskaniu zgody Parlamentu i po wysłuchaniu stanowiska Polski, może stwierdzić wystąpienie ryzyka naruszenia wartości unijnych i skierować zalecenia do rządzących w danym kraju.  Jednak wraz z dostarczeniem Art. 7 (1) Komisja doręczyła Polsce własną rekomendacje w sprawie rządów prawa, z trzymiesięcznym okresem na odpowiedź. Oznacza to, że rozmowy z Radą nie odbędą się najprawdopodobniej do kwietnia 2018 roku [4]. Ponadto, Unia będzie omawiała problem czysto teoretyczny. Łamanie reguł praworządności nie jest w Polsce zagrożeniem tylko faktem – Art. 7 (1) może odbiegać od rzeczywistości. Zaskakującym byłoby zatem, gdyby Rada skierowała Polsce zalecenia na zażegnanie już nieistniejącego kryzysu. Bardziej prawdopodobnym jest, że Rada potratuje Art. 7 (1) jako jedynie formalny wymóg uruchomienia Art. 7 (2). Z drugiej strony, zastosowanie wobec Polski sankcji zgodnie z następstwami Art. 7 (2) i 7 (3), może być z góry skazane na niepowodzenie. Sankcje wymagają jednomyślności wszystkich pozostałych państw członkowskich, a Unia nie jest pewna m.in. stanowiska Węgier. Zatem bezpieczniejszym działaniem może się okazać procedura prewencyjna, która owej jednomyślności nie wymaga, a może wystarczająco wpłynąć na Polskę oraz dać czas na określenie pozycji rządu węgierskiego.

Kryzys praworządności był już głównym powodem dla stracenia przez Polskę trzech pozycji w tegorocznym „Indeksie Rządów Prawa” [5]. Unia może zakładać, że podobne presje polityczne będą wystarczające na zażegnanie kryzysu oraz że w ich konsekwencji Prawo i Sprawiedliwość nie wygra wyborów parlamentarnych w 2019 roku, choć to wymaga przede wszystkim wzrostu poparcia dla partii opozycyjnych [6].

Zachowanie Unii można tłumaczyć także starannym doborem priorytetów, które prawdopodobnie wynikają z Brexitu, wobec którego UE musi zachować spójność i jednomyślność. Tłumaczy to, dlaczego Unia zwlekała z uruchomieniem Art. 7 o rok. Jeśli zostałby on użyty rok temu (czyli w grudniu 2016 roku), zamknięcie rozmów z Wielką Brytanią oraz ewentualne nałożenie sankcji na Polskę (oraz Węgry) odbyłoby by się w tym samym czasie. W obecnej sytuacji, biorąc pod uwagę wszystkie formalne kroki zawarte w Traktacie, przejście z Art. 7 (1) do 7 (2) powinno odbywać się dopiero pod koniec bieżącego roku. Ponadto, Unia może chcieć uniknąć możliwości wzięcia udziału Wielkiej Brytanii w głosowaniach w Radzie i Parlamencie. Gdyby Art. 7 został uruchomiony wcześniej, Zjednoczone Królestwo mogłoby mieć roszczenia do głosowania w tych sprawach pomimo Brexitu – prawa do głosowania nie zostały im odebrane do czasu ostatecznego wyjścia z Unii. Premier Wielkiej Brytanii, Theresa May, podczas wizyty w Polsce nie skrytykowała kryzysu sądowniczego twierdząc, że “kwestie konstytucyjne to wewnętrzna sprawa poszczególnych krajów”. Innymi słowy, UE nie powinna liczyć na przychylny głos Brytyjczyków w przypadku użycia Art. 7 (2), co tłumaczy przedkładanie  Brexitu nad sprawę Polski.

Sankcje 

Jeśli Unia zdecyduje się na nałożenie sankcji na Polskę, projekt musi zostać jednomyślnie przegłosowany przez Radę i zatwierdzony przez Parlament Europejski. To oznacza poparcie Węgier. Z drugiej strony, polski rząd nie powinien zakładać gwarantowanego wsparcia ze strony Budapesztu. Na przykład, Węgry nie zagłosowały przeciwko drugiej kadencji Donalda Tuska na stanowisku szefa Rady Europejskiej. Premier Orbán kieruje się przede wszystkim interesem własnego kraju i partii [7], a sytuacja w Polsce może skutecznie przysłonić jego własne reformy.

Jednakże, nawet jeśli pozycja Węgier się nie zmieni, alternatywnie UE może chcieć zastosować Art. 7 (2) kolektywnie, zarówno przeciwko Polsce, jak i Węgrom [8]. W tym wypadku, oba kraje mogłyby być wyłączone z głosowania w Radzie w sprawie sankcji i nie będą mogły zawetować sankcji przeciwko sobie nawzajem. Oczywiście, kolektywne ukaranie dwóch środkowoeuropejskich państw może mieć polityczne konsekwencje. Sytuacja w Polsce i na Węgrzech nie jest identyczna, a niniejsza decyzja Unii może sugerować potraktowanie innych problemów jednakowo. Ponadto, jeśli na oba kraje będą nałożone sankcje w tym samym czasie, pojawi się pytanie, dlaczego UE nie zareagowała na sytuację na Węgrzech szybciej. Oczywistym będzie, że Unia zareagowała w podobny sposób tylko w celu uniknięcia weta któregokolwiek z tych państw. To z kolei podważa cel istnienia jednomyślności w nakładaniu sankcji.

Ograniczenie funduszy

Polska jest największym beneficjentem środków UE – otrzymała 7 mld euro w 2016 roku. Prawie 60% inwestycji publicznych pochodzi z unijnej kasy.[9] Najsprawniejszą metodą uderzenia w Polskę jest zatem ograniczenie otrzymywanych środków, co było już sugerowane przez Gunthera Oettingera, komisarza ds. budżetu i zasobów ludzkich [10]. Zmniejszenie budżetu byłoby korzystne dla Unii, która straci finansowy wkład Wielkiej Brytanii i jest zmuszone przeprowadzić cięcia wydatkowe, które mogą w pierwsze kolejności uderzyć w kraj posiadający słabszą pozycję negocjacyjną w związku z polityką wewnętrzną, taki jak Polska.

Pozwy sądowe 

Utrata niezależności władzy sądowniczej nie jest wyłącznie wewnętrzną polską sprawą. Polskie sądy, jak wszystkie inne sądy państw członkowskich UE, mają jurysdykcję nad prawem unijnym. Jeśli polskie sądy mogą orzekać w prawie unijnym to mają na niego wpływ. Maximilian Steinbeis napisał, że w końcu “polskie sądy to nasze sądy” [11].

W lipcu ubiegłego roku Komisja pozwała Polskę za naruszenie Art. 19 (1) TUE oraz Art. 47 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Podstawą pozwu są uznaniowe kompetencje ministra sprawiedliwości do przedłużania kadencji sędziów Sądu Najwyższego oraz prawo do mianowania prezesów sądów. Według Komisji, kryteria korzystania z tych praw są zbyt ogólne, przez co pozwalają ministrowi na de facto arbitralne podejmowanie decyzji.

Komisarz ds. sprawiedliwości Vera Jourova stwierdziła, że niezależne sądownictwo jest warunkiem właściwego korzystania z unijnych funduszy. Jeśli jej zapowiedzi znajdą odbicie w prawie unijnym, Unia będzie mogła pozwać Polskę za nienależyte korzystanie z unijnych środków. Możliwe też, że sprawa zostanie zgłoszona przez Europejski Trybunał Obrachunkowy, zajmujący się kontrolą unijnego budżetu.

Podsumowanie

W powyższym artykule zostały krótko przedstawione możliwe scenariusze na odpowiedź Unii wobec obecnego kryzysu w Polsce. Art. 7 (1) został już uruchomiony, zatem wystąpienie wspomnianych mechanizmów jest kwestią czasu, co może stanowić dodatkowy bodziec dla PiS do zmiany polityki wewnętrznej. Faktem jest też, że konsekwencje kryzysu są nadal w dużej mierze nieodczuwalne – nie dotknęły poważnie kondycji gospodarki. Momentem przełomowym może okazać się zakończenie negocjacji z Wielką Brytanią. Pozwoli to Unii na konsolidację i skupienie się w pełni na znalezieniu rozwiązania dla sytuacji w Polsce i na Węgrzech.

Austria prawie dwie dekady temu była przykładem determinacji Unii wobec podobnego zagrożenia. Mając obecnie więcej argumentów przemawiających za potrzebą interwencji, możemy doczekać się powtórki z historii, o ile Polski rząd nie zmieni kursu.


Bibliografia

[1] Ian Black, ‘Europe rallies against Haider coalition’ (The Guardian, 4.02.2000) adres strony: <https://www.theguardian.com/world/2000/feb/04/austria.ianblack> odwiedzono: 30.01.2018.

[2] Kochenov et al., ‘The European Commission’s Activation of Article 7: Better Late than Never?’ (EU Law Analysis, 23.12.2017) adres strony: <http://eulawanalysis.blogspot.co.uk/2017/12/the-european-commissions-activation-of.html> odwiedzono: 30.01.2018.

[3] Tomasz Bielecki, ‘Parlament Europejski rezygnuje z przygotowań do wszczęcia wobec Polski postępowania z art. 7. Nie chce dublować Komisji Europejskiej’ (Wyborcza, 16.01.2018) adres strony: <http://wyborcza.pl/7,75399,22904633,parlament-europejski-rezygnuje-z-wlasnych-przygotowan-do-wszczecia.html> odwiedzono: 31.01.2018.

[4] Kochenov et al., ‘The European Commission’s Activation of Article 7: Better Late than Never?’ (EU Law Analysis, 23.12.2017) adres strony: <http://eulawanalysis.blogspot.co.uk/2017/12/the-european-commissions-activation-of.html> odwiedzono: 30.01.2018.

[5] World Justice Project, ‘2017-2018 WJP Rule of Law Index’ (World Justice Project, 31.01.2018) adres strony: <https://worldjusticeproject.org/sites/default/files/documents/ROLIndex_2017-2018_Poland_eng_0.pdf> odwiedzono: 31.01.2018.

[6] CBOS, ‘ Sondaż Wyborczy’ (WNP, 11.01.2018) adres strony: <http://www.wnp.pl/parlamentarny/sondaze/pis-zostawia-w-tyle-inne-partie,248.html> odwiedzono: 31.01.2018

[7] Arkadiusz Jastrzębski, ‘”Orban nie takim pewnym sojusznikiem”. Węgierski politolog ostrzega PiS’ (WP, 27.12.2017) adres strony: <https://wiadomosci.wp.pl/orban-nie-takim-pewnym-sojusznikiem-wegierski-politolog-ostrzega-pis-6202871005656705a> odwiedzono: 31.01.2018.

[8] Kim Lane Schepelle, ‘Can Poland be Sanctioned by the EU? Not Unless Hungary is Sanctioned Too’ (Verfassungsblog, 24.10.2016) adres strony: <https://verfassungsblog.de/can-poland-be-sanctioned-by-the-eu-not-unless-hungary-is-sanctioned-too/> odwiedzono: 31.01.2018.

[9] Beata Stur, ‘Meet Poland’s new ministers’ (New Europe, 10.01.2018) adres strony: <https://www.neweurope.eu/article/meet-polands-new-ministers/> odwiedzono: 31.01.2018.

[10] Pawlak, Baczynska, ‘EU to Poland: comply with rules or you could lose cash’ (Reuters, 10.01.2018) adres strony: <https://www.reuters.com/article/us-eu-poland-morawiecki/eu-to-poland-comply-with-rules-or-you-could-lose-cash-idUSKBN1EZ1OY> odwiedzono: 31.01.2018.

[11] Maximilian Steinbeis, ‘Polish Courts are Our Courts’ (Verfassungsblog, 15.07.2017) adres strony: <https://verfassungsblog.de/polish-courts-are-our-courts/> odwiedzono: 31.01.2018.

Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Share

Artykuł Następstwa Art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej – czyli co dalej pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/nastepstwa-art-7-traktatu-o-unii-europejskiej-czyli-co-dalej/feed/ 0
Lekcja historii – recenzja “O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku” T.Snydera https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/lekcja-historii-recenzja-o-tyranii-dwadziescia-lekcji-z-dwudziestego-wieku-t-snydera/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/lekcja-historii-recenzja-o-tyranii-dwadziescia-lekcji-z-dwudziestego-wieku-t-snydera/#respond Tue, 19 Sep 2017 08:52:57 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5400 Krótką książkę Timothy’ego Snydera ciężko nazwać stronniczą czy subiektywną. Jednak z powodu swojej aktualności i uniwersalizmu jest ona często przytaczana w debacie politycznej. Książka jest kieszonkową lekcją historii. Kieszonkową, bo sama publikacja jest wielkości mniej więcej formatu A6. Lekcją historii, ponieważ autor udziela w niej dwudziestu lekcji (dokładniej porad) jak uniknąć tyranii i jak ją […]

Artykuł Lekcja historii – recenzja “O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku” T.Snydera pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

Zdj. okładki: sklep.polityka.pl

Krótką książkę Timothy’ego Snydera ciężko nazwać stronniczą czy subiektywną. Jednak z powodu swojej aktualności i uniwersalizmu jest ona często przytaczana w debacie politycznej. Książka jest kieszonkową lekcją historii. Kieszonkową, bo sama publikacja jest wielkości mniej więcej formatu A6. Lekcją historii, ponieważ autor udziela w niej dwudziestu lekcji (dokładniej porad) jak uniknąć tyranii i jak ją identyfikować. Każda lekcja poparta jest przykładem historycznym, najczęściej dotyczącym państw totalitarnych XX wieku.

Autor już w przedmowie zastrzega, że książka została skierowana do amerykańskiego czytelnika. I rzeczywiście, rozdziały takie jak “Jeśli musisz nosić broń, bądź rozważny” mogą nie dotyczyć  Polaków. Jednak, zaskakujące jest jak wiele z lekcji udzielanych przez Snydera pasowałyby idealnie do współczesnych wydarzeń w Polsce. Ciekawe są też liczne przytoczenia historii Polski, na przykład dotyczącej upadku komunizmu i Solidarności.

Niniejsza publikacja jest formą odpowiedzi i komentarza na polityczny populizm. Autor przed nim ostrzega twierdząc, że jest to pierwszy krok w stronę tyranii, która historycznie rozpoczyna się właśnie od populizmu, choć może wtedy to określenie nie istniało. Powodem, dla którego książka odnosi się właśnie do historii jest obserwacja Snydera, że coraz częściej czujemy się “wolni od historii” oraz, że wraz z popularyzacją internetu fakty historyczne są coraz częściej zacierane i manipulowane.(1) Kwestie poruszane przez autora są czymś, o czym większość z nas z pewnością wie, ale już niekoniecznie pamięta. Są one proste w swojej oczywistości, może nawet frazesowe, ale też konieczne w ramach powtórki z lekcji historii. Jednak Snyder robi coś więcej przedstawiając powszechnie znaną tezę i popierając ją przykładem z historii – faktami, którym nie sposób zaprzeczyć. Taki zabieg sprawia, że czytelnik od razu zastanawia się, czy przedstawiane przykłady nie są analogiczne do sytuacji na jego własnym podwórku politycznym. Tym samym pomijana jest częsta dyskusja o adekwatności argumentów, a pozostaje jedynie pytanie czy dana sytuacja dotyczy czytelnika, czy też nie albo jeszcze nie.

Prolog rozpoczyna się od słów, że “Historia się wprawdzie nie powtarza, ale udziela lekcji”.(2) Książka kończy się klamrą kompozycyjną nawiązującą do powyższego cytatu. Snyder podsumowuje w epilogu, że “Historia pozwala nam dostrzegać wzorce i dokonywać osądów. Zarysowuje dla nas struktury, w których możemy poszukiwać wolności. Ujawnia przed nami chwile – każda z nich jest inna, ale żadna nie jest zupełnie niepowtarzalna”.(3) Książka zatem nie jest zaledwie przypomnieniem paru faktów historycznych. Jest ona przypomnieniem o historii jako nauce, do której powinniśmy sięgnąć niezależnie od poglądów, o czym notorycznie zapominamy. Autor zdaje się wiedzieć, że żadna publikacja nie zastąpi ani nie podsumuje własnych wniosków historycznych. Zachęca zatem czytającego do wytworzenia własnych przemyśleń a “O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku” jest zaledwie dobrym początkiem.

Wybrane cytaty:

“Często zakładamy, że instytucje automatycznie oprą się nawet bezpośrednim atakom. Taki właśnie błąd popełniła część niemieckich Żydów po utworzeniu rządu przez Hitlera i nazistów” – s. 24

“Każde wybory mogą być ostatnimi – przynajmniej w życiu danego wyborcy” – s. 30

“Pamiętaj o etyce zawodowej. […] Trudno jest zniszczyć państwo prawa bez prawników lub urządzić procesy pokazowe bez sędziów” – s. 39

“Wolne zawody mogą wykształcić formy dialogu etycznego, który nie jest możliwy między odosobnioną jednostką a odległym rządem” s. 41

“Gdy tylko dasz przykład, czar status quo pryśnie i inni podążą za tobą” – s. 51

“Ogólny cynizm sprawia, że czujemy się modni i alternatywni nawet wtedy, gdy toniemy wraz z współobywatelami w bagnie obojętności” – s.74

“Samodzielnie weryfikując informacje, nie prześlesz innym fałszywych informacji”  – s. 80

“Ludzie, którzy zapewniają cię, że bezpieczeństwo można zyskać jedynie za cenę wolności, chcą ci zwykle odebrać i jedno, i drugie” – s. 100

“Tyrani wyciągają z pożaru Reichstagu [27 lutego 1933] następującą lekcję: chwilowy wstrząs umożliwia wieczne podporządkowanie” – s. 110

 Bibliografia:

(1) Cezary Michalski, ‘Politycy Historii Alternatywnej’ (Newsweek, 26 marzec 2017) <https://www.newsweek.pl/plus/polska/timothy-snyder-o-populizmie-i-rezimach-historii-wywiad,artykuly,407666,1,z.html> odwiedzono: 1.9.2017.

(2) Timothy Snyder, ‘O Tyranii – dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku” (2017, Znak Horyzont) s. 9.

(3) ibid s. 127.

Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Share

Artykuł Lekcja historii – recenzja “O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku” T.Snydera pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/lekcja-historii-recenzja-o-tyranii-dwadziescia-lekcji-z-dwudziestego-wieku-t-snydera/feed/ 0
Nie taki straszny skręt, jak go politycy malują – o skutkach legalizacji marihuany https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/nie-taki-straszny-skret-jak-go-politycy-maluja-o-skutkach-legalizacji-marihuany/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/nie-taki-straszny-skret-jak-go-politycy-maluja-o-skutkach-legalizacji-marihuany/#respond Thu, 07 Sep 2017 05:25:30 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5375 Podczas nawracającej co jakiś czas debaty na temat legalizacji leczniczej marihuany, politycy lubią straszyć potencjalną katastrofą, jaką wśród społeczeństwa, a zwłaszcza młodych ludzi może wywołać rekreacyjny dostęp do tej używki. Jak jednak pokazuje doświadczenie, nie ma to oparcia w faktach. Gdy powraca popularny w ostatnich latach temat leczniczej marihuany, zawsze  widzę debatę w której jedną […]

Artykuł Nie taki straszny skręt, jak go politycy malują – o skutkach legalizacji marihuany pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Podczas nawracającej co jakiś czas debaty na temat legalizacji leczniczej marihuany, politycy lubią straszyć potencjalną katastrofą, jaką wśród społeczeństwa, a zwłaszcza młodych ludzi może wywołać rekreacyjny dostęp do tej używki. Jak jednak pokazuje doświadczenie, nie ma to oparcia w faktach.

Gdy powraca popularny w ostatnich latach temat leczniczej marihuany, zawsze  widzę debatę w której jedną stroną jest polityk z partii rządzącej Nawet jeśli jest on za dostępem do celów leczniczych, to kategoryczne odżegnuje się od pomysłu jej legalizacji do celów rekreacyjnych czy choćby depenalizacji posiadania umiarkowanych ilości na własny użytek. Politycy Ci nie powiedzą jednak wprost, że wynika to z ich subiektywnego spojrzenia na świat, ale próbują ten sprzeciw racjonalnie umocować wysuwając argumenty w stylu „będziemy mieli mnóstwo młodych ludzi uzależnionych od narkotyków” lub też „marihuana to droga do heroiny i śmierci”. Czy te argumenty się bronią?

Odpowiedź jest dość jednoznaczna – nie. Jak pokazują przykłady licznych państw i regionów, które zalegalizowały rekreacyjną marihuanę, nie ma powodów do obaw. Weźmy na tapet Stany Zjednoczone, które ostatnimi czasy poczyniły w tej kwestii znaczne postępy.  Najwcześniej bo w 2012 roku zrobiły to Colorado oraz Waszyngton, co daje nam ponad 4 lata do oceny tego kroku, za nimi zaś podążyły w następnych latach Alaska oraz California. Do dziś w ich ślady poszła blisko połowa USA.

Agencja Drug Policy Alliance (DPA) w swoim badaniu biorącym pod uwagę wyniki  czterech pierwszych regionów, wykazała że wbrew powszechnym obawom nie ma podstaw by twierdzić, że legalizacja marihuany doprowadziła do wzrostu jej spożycia u młodych ludzi. Trend utrzymał się taki sam jak przed nią lub wręcz zanotował niewielkie spadki. Do podobnego wniosku doszło CATO Instutute. Wykazało też ono brak jakiejkolwiek korelacji między legalizacją marihuany, a spadkiem wyników młodzieży w nauce. Upada więc argument o druzgocącym wpływie wolności do wyboru używek na przyszłość narodu.

Przeciwnicy legalizacji marihuany często wspominają także o zagrożeniu komunikacyjnym jakie niesie ten krok. Oczywiście prowadzenie pojazdów mechanicznych pod jej wpływem jest niedopuszczalne, jednakże nie zanotowano wzrostu wypadków w stanach, które się na ten krok zdecydowały. Wręcz przeciwnie – odsetek wypadków śmiertelnych w Oregonie i Waszyngtonie jest niższy niż średnia dla całego kraju.

A co ze słynnym argumentem o tym, że użytkownicy marihuany częściej sięgają po cięższe narkotyki? W tym jest co prawda ziarno prawdy, ale jest ono stosunkowo niewielkie, gdyż powołujący się na to stwierdzenie mają tendencję do przemilczania dwóch faktów znacznie zmieniających jego wydźwięk. Po pierwsze ogromna część palaczy marihuany nie sięga po żadne cięższe narkotyki. Po drugie zaś, wedle wielu badań w tym i National Institute of Drug Abuse wzmocnioną tendencję do sięgania po cięższe narkotyki mają także osoby palące papierosy lub nadużywające alkoholu. Łatwo więc można stwierdzić, że problem nie tkwi w samej marihuanie, a w tendencjach do popadania w uzależnienia czy szukania odskoczni wobec problemów życiowych.

Podsumowując – należy faktami i badaniami obalać niezgodne z prawdą twierdzenia polityków, którzy zbijają kapitał polityczny, na jak to określał Profesor Vetulani wszechobecnej w naszym kraju marihuanofobii. Nie ma żadnego powodu, by ograniczać ludziom prawo do wyboru, chorym prawo do używania jej jako leku, czy rezygnować z zysków jakie może ona przynieść gospodarce. A nade wszystko, nie ma żadnego logicznego powodu by rujnować wyrokami życia tysiącom młodych ludzi których jedynym przewinieniem jest to, że sięgnęli po skręta wbrew moralności rządzących w kraju polityków.

Wpis pierwotnie ukazał się na blogu Liberte!

Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Share

Artykuł Nie taki straszny skręt, jak go politycy malują – o skutkach legalizacji marihuany pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/nie-taki-straszny-skret-jak-go-politycy-maluja-o-skutkach-legalizacji-marihuany/feed/ 0
Populiści rosną w siłę – indeks autorytarnego populizmu Timbro https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/populisci-rosna-w-sile-indeks-autorytarnego-populizmu-timbro/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/populisci-rosna-w-sile-indeks-autorytarnego-populizmu-timbro/#respond Thu, 17 Aug 2017 09:44:16 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5308 Szwedzki think tank Timbro już po raz drugi zaprezentował „Indeks autorytarnego populizmu”. Celem indeksu jest m.in. diagnoza na ile partie populistyczne stanowią zagrożenie dla przyszłości demokracji liberalnej w Europie (twórcy indeksu biorą pod uwagę kraje UE oraz Islandię, Norwegię, Szwajcarię, Serbię i Czarnogórę). Autorzy nie tylko pokazują stan obecny, ale sięgają także po dane historyczne, […]

Artykuł Populiści rosną w siłę – indeks autorytarnego populizmu Timbro pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Szwedzki think tank Timbro już po raz drugi zaprezentował „Indeks autorytarnego populizmu”. Celem indeksu jest m.in. diagnoza na ile partie populistyczne stanowią zagrożenie dla przyszłości demokracji liberalnej w Europie (twórcy indeksu biorą pod uwagę kraje UE oraz Islandię, Norwegię, Szwajcarię, Serbię i Czarnogórę). Autorzy nie tylko pokazują stan obecny, ale sięgają także po dane historyczne, które pokazują wzrost poparcia w Europie dla partii o charakterze populistycznym i/lub autorytarnym w ostatnich dekadach.

Twórcy indeksu przyznają, że partie populistyczne różnią się od siebie, ale charakteryzuje je większość z poniższych cech:

1) budowanie wizerunku prowadzenia wojny z jakimiś skorumpowanymi elitami,

2) brak poszanowania dla zasad państwa prawa,

3) żądanie zwiększenia roli demokracji bezpośredniej,

4) dążenie do zwiększenia roli państwa w życiu obywateli i w gospodarce poprzez np. dodatkowe uprawnienia dla policji i wojska czy nacjonalizację prywatnych banków i korporacji,

5) bardzo duży krytycyzm dla działań Unii Europejskiej, otwartości na imigrację, globalizacji, wolnego handlu czy NATO,

6) wykorzystywanie rewolucyjnych haseł i obietnic radykalnej zmiany.

Nie ulega wątpliwości, że partia rządząca w Polsce – Prawo i Sprawiedliwość – posiada większość z tych cech i stąd nie dziwi zakwalifikowanie jej przez Timbro do zbioru partii populistycznych.

Jak pokazują autorzy indeksu najsilniejsze poparcie dla partii populistycznych wystąpiło w ostatnich wyborach na Węgrzech, w Polsce oraz w Grecji. Najmniejsze poparcie zaobserwowali w krajach niewielkich terytorialnie – Islandii, Czarnogórze, Luksemburgu i na Malcie. Biorąc pod uwagę wyniki ostatnich wyborów w Europie, poparcie dla prawicowych i lewicowych populistów wzrosło łącznie do ok. 20 proc., dzięki głosom ponad 55 mln mieszkańców Europy. Poparcie dla populistycznych idei jest dwukrotnie wyższe niż na początku lat 80-tych.

Najszybszy wzrost poparcia dla populistów autorzy łączą z kryzysem gospodarczym na świecie sprzed kilku lat oraz reakcjami na napływ uchodźców do Europy. W krajach gdzie ostatnio odbywały się ważne z perspektywy europejskiej wybory – Holandii i Francji – populistom nie udało się wygrać, ale umocnili swoje pozycje. Partie populistyczne są jednak u władzy (samodzielnie lub jako członkowie koalicji) w 9 krajach Europy od których należą: Węgry, Polska, Grecja, Bułgaria, Norwegia, Finlandia, Łotwa, Słowacja i Szwajcaria. Fakt, że siedem z tych krajów należy do Unii Europejskiej, generuje ryzyko dla stabilności europejskiej wspólnoty, m.in. ze względu na wrogość tych partii dla wielu wartości i zasad UE.

Poparcie dla partii z nacjonalistyczno-autorytarnej prawicy rośnie nieprzerwanie od lat. Po ostatnich wyborach, jak pokazują autorzy, największe poparcie dla populistycznej prawicy wystąpiło na Węgrzech, w Polsce, Szwajcarii, Austrii oraz Danii. Dopiero od kilku lat podobny trend wzrostowy dotyczy także partii skrajnie lewicowych. Radykalna lewica osiągnęła największe poparcie wyborcze w Grecji, co pozwoliło jej na objęcie władzy, a silna jest też m.in. we Włoszech, w Hiszpanii i na Cyprze.

Wyniki zaprezentowane przez Timbro nie powinny jednak prowadzić do defetyzmu. Co prawda partie populistyczne w Europie wiele łączy, ale nie oznacza to, że takie same są przyczyny wzrostu poparcia dla tych partii w poszczególnych krajach. Przyczyny są moim zdaniem różne i wymagają dobrej krajowej diagnozy po stronie anty-populistycznej części społeczeństwa obywatelskiego, organizacji pozarządowych czy partii, które chcą skutecznie mierzyć się z populizmem, nie licytując się na populizm.

Jak napisałem w XXV numerze magazynu Librte!Złe zmiany nie powinny paraliżować, tylko mobilizować. Populistyczne rządy partii prawicowych i lewicowych (a często łączącej różne złe pomysły na państwo i gospodarkę „lewoprawicy”) w wielu krajach na świecie powinny mobilizować do działania na rzecz ograniczenia wpływu państwa i polityków na nasze życie. Receptą na populizm socjalny czy narodowy nie jest jeszcze większy populizm opatrzony inną etykietką, ale wzmacnianie wolności jednostki i fundamentów otwartej gospodarki rynkowej”. Silniejszy prawicowy i lewicowy populizm wymaga jeszcze większej mobilizacji i sprawności organizacyjnej po stronie wszystkich tych, którzy nie chcą by systemy polityczne i gospodarcze w Polsce i innych krajach były ofiarami licytacji na rozdawnictwo pieniędzy publicznych czy uzasadnianej „wolą ludu” dewastacji zasad państwa prawa.

Więcej na temat indeksu w komunikacie prasowym Epicenter oraz na stronie Timbro.

Share

Artykuł Populiści rosną w siłę – indeks autorytarnego populizmu Timbro pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/populisci-rosna-w-sile-indeks-autorytarnego-populizmu-timbro/feed/ 0
Sędziowie-znachorzy, czyli dlaczego zmiany w sądownictwie dotyczą nas wszystkich https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/sedziowie-znachorzy-czyli-dlaczego-zmiany-w-sadownictwie-dotycza-nas-wszystkich/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/sedziowie-znachorzy-czyli-dlaczego-zmiany-w-sadownictwie-dotycza-nas-wszystkich/#respond Tue, 18 Jul 2017 08:46:24 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5265 W ostatnich dniach znowu słyszymy wiele o tym, że trójpodział władzy, niezawisłość sędziowska, a nawet sama demokracja są w Polsce zagrożone. Co to oznacza? W tym tekście przedstawiam dość wymowną metaforę. Mam nadzieję, że pomoże ona zrozumieć tym wszystkim, którzy nadal nie zdają sobie sprawy z powagi obecnej sytuacji, dlaczego tak właściwie to, co robi […]

Artykuł Sędziowie-znachorzy, czyli dlaczego zmiany w sądownictwie dotyczą nas wszystkich pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
W ostatnich dniach znowu słyszymy wiele o tym, że trójpodział władzy, niezawisłość sędziowska, a nawet sama demokracja są w Polsce zagrożone. Co to oznacza? W tym tekście przedstawiam dość wymowną metaforę. Mam nadzieję, że pomoże ona zrozumieć tym wszystkim, którzy nadal nie zdają sobie sprawy z powagi obecnej sytuacji, dlaczego tak właściwie to, co robi PiS, jest złe, dlaczego dotyczy to nas wszystkich i dlaczego jest to najwyższy czas, by okazać swój obywatelski sprzeciw – chociażby dołączając do manifestacji organizowanych przeciwko najnowszym zmianom w prawie.

Wyobraźmy sobie, że PiS uchwala ustawę, zgodnie z którą od jutra choroby różnej maści (te śmiertelne też) będą leczone alternatywnymi metodami leczenia, a krajowych konsultantów (również tych do spraw onkologii) zastąpią znachorzy. Wśród znachorów nie ma żadnych doktorów nauk medycznych, żadnych profesorów. A jak są, to tacy, którzy budzą wyłącznie kontrowersje w środowisku – zamiast chemioterapii pacjentom chorym na raka przepisują pijawki. W tej sytuacji nietrudno sobie wyobrazić protesty lekarzy. „To skandal!” – krzyczą oburzeni profesorowie i całe środowisko medyczne… Podobnie reaguje część chorych – wolą być leczeni metodami sprawdzonymi. Pewnymi. Opartymi na doświadczeniu medycyny w Polsce i zagranicą. Jest jeszcze ta część społeczeństwa, która pozostaje absolutnie niewzruszona – „bo ta cała zmiana ich w ogóle nie dotyczy..”, „bo oni są zdrowi…”

Zastanówmy się, czy aby na pewno te reformy nie dotyczą także tych ostatnich. Czy kiedy zachorują, nie woleliby zostać potraktowani według kształconych przez lata standardów, zamiast pijawkami? Czas na wyjaśnienie metafory.

Zdaje się, że mamy w Polsce zbyt krótkie doświadczenie z demokracją, aby zakorzeniły się w nas wszystkich podstawowe wartości, mechanizmy i tradycje demokratyczne. Brakuje też edukacji obywatelskiej. Właśnie dlatego przeciętny Kowalski nie widzi niebezpieczeństwa, jakie niosą za sobą PiS-owskie zmiany w ustawach o KRS, o u stroju sądów powszechnych i o SN. Niestety, Kowalski nie widzi, że zamiana sędziów na najwyższych stanowiskach na „sędziów-znachorów”* ma dla każdego z nas takie samo znaczenie jak zmiana z przypowieści powyżej. Tym „śmiertelnie chorym” w mojej metaforze jest przecież każdy, kto staje przed sądem ostatniej instancji (SN). To prawda, że nigdy nie dostaniemy gwarancji wygrania naszej sprawy w sądzie – podobnie jak nieznany może być efekt leczenia. Ważne jest natomiast to, by sędzia (tak samo jak lekarz) zrobił wszystko, co w jego mocy i zgodnie ze stanem jego wiedzy, by nasza sprawa została przeprowadzona od początku do końca według procedury (zgodnie z prawem). Chodzi zwłaszcza o to, żeby sędzia taką możliwość w ogóle miał.

Dlatego właśnie trzeba zadać sobie pytanie, co się stanie, jeśli na mocy projektowanej ustawy o SN Minister Ziobro (a według planowanych poprawek do projektu** – Krajowa Rada Sądownictwa) zdejmie z urzędu sędziów SN obranych zgodnie z prawem (sędziów niezawisłych i nieusuwalnych – por. art. 178, 180 Konstytucji) i obsadzi na ich miejsce „sędziów-znachorów”? Czy ci nowi sędziowie podadzą nam chemię, czy pijawki? Z pewnością taki sędzia-znachor nie tylko nie będzie gwarantował niezawisłości. Jest też duża szansa na to, że (tak jak niektórzy sędziowie TK w ostatnich miesiącach) wyprze się on wartości, które na studiach prawniczych wkłada się studentom prawa do głów i że będzie on orzekał zgodnie z interesem… partii. Pamiętajmy, że jeżeli prezydent nie zawetuje zmian w ustawie o KRS, „nowa” Krajowa Rada Sądownictwa będzie organem w zasadzie kontrolowanym przez MS. Zapowiedziane poprawki do projektu ustawy o SN niewiele więc zmienią.

Momencik! Ale przecież nie każdemu (na szczęście) zdarza się „zachorować śmiertelnie”! Ktoś może np. złamać tylko nogę, czytaj: pójdzie ze swoją sprawą nie do sądu ostatniej, ale pierwszej instancji. I co wtedy? A to, że sterowani lub zastraszani przez władzę wykonawczą sędziowie w sądach rejonowych, czy okręgowych mogą już wkrótce na złamanie nogi przepisywać 10 przysiadów każdemu, kto zalazł za skórę Ministrowi Sprawiedliwości vel. Prokuratorowi Generalnemu. Czyli (w najgorszym, lecz możliwym scenariuszu) będą orzekać tak, aby nie narazić się na utratę stanowiska.  Przypomnijmy, że na mocy uchwalonej już ustawy o ustroju sądów powszechnych MS będzie mógł m.in. arbitralnie powołać i odwołać ze stanowiska każdego prezesa sądu powszechnego***. A zatem, jeżeli prezydent podpisze przegłosowane już ustawy o KRS i o ustroju sądów powszechnych, ta smutna metafora opisana powyżej stanie się smutną rzeczywistością każdego z nas. Nie możemy do tego dopuścić.

O to właśnie tym wszystkim chodzi. Nawet jeżeli na razie jesteśmy zdrowi (nie musimy iść do sądu), to nigdy nie wiemy, kiedy będziemy potrzebowali, aby naszą sprawę rozstrzygnął niezawisły sędzia w niezależnym sądzie. Konstytucja gwarantuje nam „prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd” (art. 45 ust. 1). Brońmy tego prawa, zanim zostanie nam odebrane. Zaufajmy przy tym prawnikom, którzy teraz krzyczą „SKANDAL!” i przekonują nas według swojej najlepszej wiedzy, że na naszych oczach dokonuje się zamach na demokrację. Zaufajmy im, bo prawnicy swoje wykształcenie zdobywają przez lata nie po to (nie tylko po to?) by skrzętnie robić na tym pieniądze, ale również po to, żeby móc wykorzystać swoje wykształcenie i pomagać nam wszystkim. Tak samo jak lekarze. Warto wsłuchać się w ich głosy i przeanalizować sprawę, możliwie w oderwaniu od upodobań partyjnych. A potem należy wyciągnąć z tej analizy wnioski i… wyjść na ulicę****.

Mam nadzieję, że pomogłam.

* por. art. 24 projektu ustawy o SN, zgodnie z którym sędzią SN będzie mógł zostać magister prawa-prokurator IPN (Druk sejmowy 1727, dostępny w Internecie: https://sejm.gov.pl/Sejm8.nsf/druk.xsp?nr=1727 )

** https://www.pap.pl/aktualnosci/news,1015446,poslowie-pis-zglosza-poprawke-do-projektu-ustawy-o-sadzie-najwyzszym.html

*** por. szczegółową analizę zmian w ustawie o KRS i o sądach powszechnych autorstwa Patryka Wachowca (Analiza 10/2017: Kolejny zamach PiS na niezawisłość wymiaru sprawiedliwości: zmiany w KRS i ustroju sądów, dostępna w Internecie: https://for.org.pl/pl/a/5396,analiza-10/2017-kolejny-zamach-pis-na-niezawislosc-wymiaru-sprawiedliwosci-zmiany-w-krs-i-ustroju-sadow )

**** O tym, że wyjście na ulicę każdego z nas ma wpływ na decyzje obecnej władzy, świadczą chociażby doniesienia medialne o planach wniesienia poprawek do projektu ustawy o SN (co samo w sobie jest interesujące – projekt miał być projektem poselskim i jeszcze nie odbyło się żadne jego czytanie, a MS już teraz „inicjuje” wniesienie poprawek do najbardziej drażliwych przepisów ustawy). Pamiętajmy, że planowane poprawki nic nie zmienią, jeśli prezydent podpisze przegłosowane już ustawy o KRS i o ustroju sądów powszechnych. Ustawa o SN to tylko dopełnienie wielkich zmian, wprowadzanych z hukiem i niezgodnie z Konstytucją przez PiS.

Share

Artykuł Sędziowie-znachorzy, czyli dlaczego zmiany w sądownictwie dotyczą nas wszystkich pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/sedziowie-znachorzy-czyli-dlaczego-zmiany-w-sadownictwie-dotycza-nas-wszystkich/feed/ 0
„Budapeszt w Warszawie” J.Kaczyńskiego to powielanie złych zmian V.Orbana https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/budapeszt-w-warszawie-j-kaczynskiego-to-powielanie-zlych-zmian-v-orbana/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/budapeszt-w-warszawie-j-kaczynskiego-to-powielanie-zlych-zmian-v-orbana/#respond Mon, 16 Jan 2017 05:30:13 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=4695 Victor Orban został w 2016 r. wybrany Człowiekiem Roku podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy. Wybór ten mógłby dziwić gdyby nie fakt, że rok wcześniej tytuł ten otrzymał Jarosław Kaczyński. Forum, w które angażuje się wiele spółek skarbu państwa, wybierało we własnym interesie, stąd tytuł najpierw dla prezesa Kaczyńskiego, a później bliskiego mu polityka z regionu. […]

Artykuł „Budapeszt w Warszawie” J.Kaczyńskiego to powielanie złych zmian V.Orbana pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

źródło: https://jaroslawkaczynski.info

Victor Orban został w 2016 r. wybrany Człowiekiem Roku podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy. Wybór ten mógłby dziwić gdyby nie fakt, że rok wcześniej tytuł ten otrzymał Jarosław Kaczyński. Forum, w które angażuje się wiele spółek skarbu państwa, wybierało we własnym interesie, stąd tytuł najpierw dla prezesa Kaczyńskiego, a później bliskiego mu polityka z regionu. Jarosław Kaczyński od dawna marzył o scenariuszu węgierskim napisanym przez Orbana. „Jestem głęboko przekonany, że przyjdzie taki dzień, kiedy będziemy mieli w Warszawie Budapeszt” – powiedział po przegranych wyborach w 2011 r. Dziś Jarosław Kaczyński idzie drogą Orbana, ze szkodzą dla polskiej gospodarki, zasad państwa prawa i demokracji. Ponadto z węgierskich doświadczeń powiela to co najgorsze, ignorując prawdziwe dobre zmiany na Węgrzech.

Nie wiemy o czym prezes Kaczyński rozmawia podczas spotkań z Victorem Orbanem. Najgłośniejsze medialnie było chyba to w pensjonacie „Zielona Owieczka” 6 stycznia 2016 r. Dzięki interwencji „Sieci Obywatelskiej Watchdog” dowiedzieliśmy się, że np. koszt spotkania liderów Węgier i Polski w „Zielonej Owieczce” wyniósł prawie 14 tys. zł, ale PiS odmówił ujawnienia informacji dotyczących tematyki tamtego spotkania. Za to posłanka Pawłowicz wyzywając w swoim stylu „Sieć Obywatelską Watchdog” zwiększyła zainteresowanie tą organizacją pozarządową oraz samą ideą patrzenia politykom na ręce. Korzystny efekt uboczny prymitywizmu i nienawistnego języka K. Pawłowicz.

To jednak nie prezes Kaczyński zapoczątkował realizację programu złej Orbanizcji w Polsce.

PO z PSL, rękami m.in. Jacka Rostowskiego, dokonała ataku na oszczędności emerytalne Polaków, co było ruchem w stylu Orbana, który wcześniej przejął praktycznie całość oszczędności z kapitałowej części systemu emerytalnego na Węgrzech. Ostrzegaliśmy wtedy, wraz z Fredem Roederem, na stronie amerykańskiego magazynu Forbes przed węgierską chorobą, która rozprzestrzenia się w Europie Środkowej. Jak napisaliśmy w listopadzie 2012 r. „istnieje ryzyko, że Orbanizacja w systemach emerytalnych rozprzestrzeni się w innych krajach Europy jeśli nie zostanie powstrzymana”.

Warto przypomnieć, że PiS będąc w opozycji nie bronił oszczędności emerytalnych Polaków (pomimo pozornego głosowania przeciw tej ustawie w Sejmie, ponieważ PO nie spełniła ich postulatów m.in. tego dotyczącego minimalnej stopy zwrotu w OFE). „Mogę z pewną dumą powiedzieć, że należałem od samego początku do tych, którzy byli przeciwko OFE – mówił w 2013 r. prezes Kaczyński. Jak możemy przeczytać na oficjalnej stronie PiS „za niewystarczający uznali politycy PiS i zaproszeni przez nich eksperci przygotowany przez rząd projekt zmian w systemie emerytalnym. Podczas wtorkowej debaty w Sejmie wskazywano m.in. na konieczność likwidacji OFE. Ze strony PiS nie doczekaliśmy się realizacji słów rzecznika tej partii posła Andrzeja Dudy, który uważał, że do Trybunału Konstytucyjnego na pewno trafią wnioski zaskarżające ustawę bo konstytucjonaliści od początku zwracali uwagę, że prace toczą się zbyt szybko”. Panie prezydencie Duda – gdzie jest ten wniosek? Co zrobił Pan dla obrony oszczędności emerytalnych Polaków? Takie hasła nie zastąpią czynów, których po stronie ówczesnego posła Dudy nie było. Rząd PO-PSL nie oparł się złej Orbanizacji i zamiast reform wybrał dwa ataki na kapitałowy system emerytalny. PiS, który nie bronił oszczędności emerytalnych Polaków teraz, zamiast reform, szuka kolejnych źródeł finansowania swoich anty-reform i planuje trzeci rozbiór OFE, przed czym ostrzegałem już w maju 2015 r.

Jakie złe elementy Orbanizacji powiela PiS, poza atakiem na oszczędności emerytalny w kapitałowej części systemu? Po pierwsze, podatki sektorowe. Na Węgrzech nakładano je „tymczasowo” na wybrane sektory gospodarki – branżę finansową, telekomunikacyjną, energetyczną i handel detaliczny – choć jak się potem okazało wcale takie tymczasowe nie były. PiS w celu dofinansowania swoich kosztownych obietnic wyborczych także sięgnął po to narzędzie wprowadzając podatek od klientów banków czy podatek od klientów bardziej efektywnych i tańszych większych sklepów (ten drugi wstrzymany m.in. dzięki korzystnej dla polskich konsumentów decyzji Komisji Europejskiej). Po drugie, wzrost udziału państwa w gospodarce. Rząd węgierski przejmował udziały np. w wybranych  spółkach energetycznych i kupował udziały w prywatnych bankach. Rząd kontrolowany przez J. Kaczyńskiego praktykuje nacjonalizację ukrywając ją pod fałszywym hasłem „repolonizacji”. W Polsce już teraz udział państwa (czyli polityków) jest w wielu sektorach za duży, a PiS tylko zwiększa poziom tego upolitycznienia gospodarki. Po trzecie, zawłaszczanie mediów publicznych do celów szerzenie pro-rządowej propagandy, połączone z próbami osłabienia mediów prywatnych. Robił to Fidesz Orbana i robi PiS Kaczyńskiego. Tego typu polityka propagandowa jest zagrożeniem dla funkcjonowania demokracji – to nie tylko Orbanizacja kraju, ale też, jeśli obejrzymy np. Wiadomości TVP, Urbanizacja sposobu dostarczania informacji, która słusznie kojarzy się z czasami medialnej propagandy w PRL. Po czwarte, niszczenie instytucji ważnych dla funkcjonowania państwa prawa i gospodarki. Przykładami, poza mediami publicznymi, są tutaj sądy konstytucyjne przejęte przez Orbana i Kaczyńskiego. Ponadto ostatnie informacje z Węgier pokazują, że Orban planuje kolejny atak na organizacje pozarządowe.  „W okresie rządów V. Orbana Węgry zanotowały zatrważający spadek ocen jakości instytucji wpływających na konkurencyjność gospodarki, takich jak ochrona prawa własności, zakres konkurencji na rynku krajowym, niezależność wymiaru sprawiedliwości czy faworyzowanie przez władze wybranych podmiotów gospodarczych” – podkreśla w analizie FOR Wiktor Wojciechowski. Na taki Budapeszt w Warszawie skazuje nas J. Kaczyński.

Jednocześnie z analizy „Orbanomika, czyli niespełniony sen o węgierskiej potędze gospodarczej” możemy dowiedzieć się o prawdziwych dobrych zmianach za Orbana, które nie zainspirowały prezesa Kaczyńskiego. Rząd Fideszu wprowadził konstytucyjny limit zadłużenia, a PiS zaczął swoje rządy od rozmontowywania reguły wydatkowej. Fidesz podtrzymuje rozpoczęte przez poprzedników podnoszenie wieku emerytalnego z 62 do 65 dla obu płci, pomimo tego, że wcześniej, jako populistyczna opozycja, reformę tę krytykowali. PiS z populistycznej opozycji przeobraził się w populistycznych rządzących i odwraca jedną z najważniejszych reform rządu PO-PSL, która stopniowo (dla kobiet do 2040 r.) podnosiła wiek emerytalny. Tzw. podatek bankowy wprowadzony przez PiS dotyczący bankowych aktywów (ale uderzający w klientów) jest najwyższy w UE i prawie dwa razy wyższy niż na Węgrzech, a Fidesz rozpoczął jego stopniowe obniżanie. PiS wprowadził program 500+ zniechęcający do aktywności zawodowej, a rząd Orbana uzależnia pomoc dla rodzin od aktywności zawodowej i uzyskiwania dochodów. Partia Kaczyńskiego przyklaskuje pomysłowi zamknięcia większości sklepów w niedziele, kiedy rząd Węgierski sklepy ponownie otwiera, bo tamtejsi wyborcy słusznie nie zaakceptowali zakazu. Warto też podkreślić, że część dobrych rzeczy w gospodarce węgierskiej (np. część spadku klina podatkowego czy wspomniane podwyższanie wieku emerytalnego) to nie zasługi Orbana, a rządu G. Bajnaia, których Orban nie roztrwonił.

Orbanizacja Węgier nie doprowadziła do ich potęgi, pomimo haseł głoszonych przez premiera Orbana. Polska przegoniła Węgry jeśli chodzi o PKB na mieszkańca, choć sami również nie jesteśmy potęgą, pomimo tego, że mamy za sobą pewnie najlepszy okres w historii istnienia naszego kraju (a nie żadną „Polskę w ruinie”). Prezes Kaczyński nie dowiaduje się na spotkaniach z Orbanem o prawdziwych dobrych zmianach w tym kraju, a inspiracją dla jego wizji „Budapesztu w Warszawie” są jak na razie wyłącznie złe zmiany Orbana. O lepszą dla długofalowego wzrostu gospodarczego i doganiania bogatszych krajów Zachodu politykę gospodarczą bijmy się zanim politycy doprowadzą do długofalowego spowolnienia lub ruiny. Wolności i zasad państwa prawa brońmy zanim zostaną jeszcze bardziej ograniczone. Złym zmianom trzeba się sprzeciwiać zanim będzie za późno.

Tekst ukazał się po raz pierwszy 12 stycznia 2017 r. na stronie magazynu Liberte!

Share

Artykuł „Budapeszt w Warszawie” J.Kaczyńskiego to powielanie złych zmian V.Orbana pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/budapeszt-w-warszawie-j-kaczynskiego-to-powielanie-zlych-zmian-v-orbana/feed/ 0
„Wsparcie” państwa dla wybranych, czyli o subsydiowaniu twórców gier komputerowych https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/wsparcie-panstwa-dla-wybranych-czyli-o-subsydiowaniu-tworcow-gier-komputerowych/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/wsparcie-panstwa-dla-wybranych-czyli-o-subsydiowaniu-tworcow-gier-komputerowych/#respond Tue, 11 Oct 2016 05:00:08 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=4390 Wspieranie. To słowo-klucz planu Morawieckiego, które doskonale charakteryzuje politykę gospodarczą polskiego rządu. Motywowane rzekomo ekonomicznymi argumentami, stanowi niepotrzebną ingerencję w rynek i jest nieoficjalnym zaproszeniem do lobbingu dla poszczególnych sektorów startujących w wyścigu o pieniądze z kieszeni podatników. W ostatnim czasie, jednym ze zwycięzców takiego wyścigu stała się świetnie prosperująca branża gier komputerowych, która już […]

Artykuł „Wsparcie” państwa dla wybranych, czyli o subsydiowaniu twórców gier komputerowych pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Wspieranie. To słowo-klucz planu Morawieckiego, które doskonale charakteryzuje politykę gospodarczą polskiego rządu. Motywowane rzekomo ekonomicznymi argumentami, stanowi niepotrzebną ingerencję w rynek i jest nieoficjalnym zaproszeniem do lobbingu dla poszczególnych sektorów startujących w wyścigu o pieniądze z kieszeni podatników. W ostatnim czasie, jednym ze zwycięzców takiego wyścigu stała się świetnie prosperująca branża gier komputerowych, która już od kilku miesięcy jest zasilana subsydiami z budżetu państwa. Czy nowy kapitał, zgodnie z planami polityków, stanie się motorem napędowym sektora czy może po raz kolejny przekonamy się, że ”widzialna ręka państwa” wpływa destrukcyjnie na dobrowolną wymianę dóbr i usług pomiędzy obywatelami?

Dyskusja na temat wspierania sektora gier komputerowych rozpoczęła się po wygłoszeniu przez premier Beatę Szydło expose[1], w którym zapowiedziała chęć pomocy najbardziej perspektywicznym, jej zdaniem, branżom. Już wcześniej powstało jednak Stowarzyszenie Polskie Gry Komputerowe zrzeszające największe i najbardziej znane firmy na rynku, które z założenia miało działać na rzecz zwiększania potencjału polskich twórców gier i pracować nad wzrostem konkurencyjności sektora[2]. To bardzo dobra inicjatywa i słuszny kierunek rozwoju – zrzeszeni producenci mogliby razem poszukiwać prywatnych inwestorów lub promować swoje produkty na świecie na fali ogromnego sukcesu Wiedźmina. Niestety największe przedsiębiorstwa branży, kontrolujące 37% produkcji sektora w Polsce[3], postanowiły lobbować za otrzymywaniem subsydiów od państwa, które dysponuje przecież pieniędzmi podatników.

Chęć finansowania sektora przez premier Szydło i inicjatywa podjęta przez Stowarzyszenie PGK, które wystąpiło do Narodowego Centrum Badań i Rozwoju z propozycją wprowadzenia programu wsparcia dla branży bardzo szybko przyniosły pożądane skutki. Już w październiku 2015 wstępnie zaakceptowano pomysł wprowadzenia programu GameINN, który według sygnatariuszy miał umożliwić skuteczniejsze wsparcie konkurencyjności polskich firm na arenie międzynarodowej i pozwolić rozwinąć rodzime środki badawcze. Program zaczął funkcjonować w czerwcu 2016 i od tej pory firmy produkujące gry komputerowe mogą liczyć na gigantyczne zastrzyki gotówki. Program gwarantuje finansowanie do 80%[4] kosztów projektów wybranych przez urzędników, a wsparcie na jakie mogą liczyć przedsiębiorstwa zaczyna się od 500 000 zł i może sięgnąć nawet 20 000 000 zł.

Co ciekawe, GameINN to nie jedyny państwowy program wspierający twórców gier. W kwietniu 2016 roku Agencja Rozwoju Przemysłu we współpracy z Uniwersytetem Śląskim i powiatem cieszyński, postanowiła uruchomić Akcelerator Gier Wideo, czyli program wsparcia dla początkujących przedsiębiorców z branży gier komputerowych. Według pomysłodawców, celem powstania tego programu[5] jest kształcenie twórców gier komputerowych i wsparcie młodych przedsiębiorców we wchodzeniu na rynek. Wiceprezes ARP Michał Szaniawski, w wypowiedzi dla Polskiego Radia[6] przekonywał, że jeżeli program odniesie sukces na Uniwersytecie Śląskim i w powiecie cieszyńskim to będzie wcielany w życie również w innych, nietypowych lokalizacjach.

„Myślimy o miastach średniej wielkości, takich jak Rzeszów czy Lublin, wierząc że tam jest potencjał do rozwijania rynku gier wideo, ale jednocześnie wierząc, że to może być istotny element gospodarki dla takich nie największych aglomeracji”.

Wiceprezes ARP swoje tezy opiera o ”wiarę” niepopartą żadnymi badaniami ani faktami. Czy w taki sposób urzędnicy powinni decydować o wydawaniu ogromnych pieniędzy z kieszeni podatników?

Akcelerator Gier Wideo to tylko początek działalności Agencji Rozwoju Przemysłu związanej ze ”wspieraniem” sektora gier. Kolejnym etapem programu ARP ma być powstanie państwowej spółki ARP Games[7], również we współpracy z Uniwersytetem Śląskim i powiatem cieszyńskim. Nowa spółka ma odpowiadać m.in. za pomoc w rozwijaniu pomysłów wchodzących na rynek przedsiębiorców, naukę prowadzenia działalności gospodarczej i  dopracowywanie gier. Ponadto spółka ma produkować własne gry, tworzyć oprogramowanie i popularyzować sektor poprzez wydawanie prasy specjalistycznej[8].

Taka ingerencja to psucie rynkowej konkurencji. Przedsiębiorstwa, których produkty są na tyle słabe, że nie znajdują swoich nabywców mogą być sztucznie podtrzymywane przy życiu dzięki pompowanym przez państwo pieniądzom podatników. Subsydia staną się chwilową rekompensatą braku doświadczenia, umiejętności biznesowych i niskiej jakości sprzedawanych produktów, ale nie wpłyną na rozwój kreatywności czy przedsiębiorczości polskich twórców. Jeżeli przedsiębiorstwo jest na tyle nieefektywne, że bez pomocy finansowej nie jest w stanie rywalizować z innymi firmami to wyraźny znak, że powinno zakończyć działalność. Z kolei jeżeli firma dobrze radzi sobie na rynku bez wsparcia, to subsydia będą wyłącznie zwiększały dochody – kosztem podatników.

Nie możemy też zapominać o niekorzystnym wpływie takiego rozwiązania na przedsiębiorstwa w innych sektorach. Finansowe faworyzowanie wybranej gałęzi gospodarki staje się zachętą do lobbingu dla innych przedsiębiorstw, które dostają wyraźny sygnał, że skoro państwo wspiera niekonkurencyjne firmy i zwiększa dochody wydajnych podmiotów w branży gier komputerowych to dlaczego nie miałoby robić tego samego w innym sektorze.

Rozwiązania wprowadzane przez polskich urzędników to dawanie ryby zamiast wędki. W krótkim okresie korzystne dla wybranych przedsiębiorstw, ale w dłuższej perspektywie bardzo szkodliwe dla funkcjonowania całego rynku. To również nieuczciwość wobec podatników – za wspieranie branży gier komputerowych płacimy wszyscy, nie tylko osoby zainteresowane grami komputerowymi. Politycy kolejny raz zapominają, że największą ”pomocą” dla wszystkich przedsiębiorców jest ”pozwolić działać”.

Share

Artykuł „Wsparcie” państwa dla wybranych, czyli o subsydiowaniu twórców gier komputerowych pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/wsparcie-panstwa-dla-wybranych-czyli-o-subsydiowaniu-tworcow-gier-komputerowych/feed/ 0
Chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/chcielismy-dobrze-a-wyszlo-jak-zawsze/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/chcielismy-dobrze-a-wyszlo-jak-zawsze/#respond Tue, 06 Nov 2012 14:40:55 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=1618 Dobre intencje to nie wszystko. Trzeba jeszcze wiedzieć w jaki sposób wprowadzić je w życie. Niestety w wielu przypadkach rezultaty pozornie dobrych działań bywają diametralnie różne od zaplanowanego wcześniej wyniku. Ponadto  życie polityczne opiera się często na fałszywych intencjach i utrwalanych mitach, które nie mają szansy w starciu z dotychczasowymi badaniami czy doświadczeniami np. innych […]

Artykuł Chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Dobre intencje to nie wszystko. Trzeba jeszcze wiedzieć w jaki sposób wprowadzić je w życie. Niestety w wielu przypadkach rezultaty pozornie dobrych działań bywają diametralnie różne od zaplanowanego wcześniej wyniku. Ponadto  życie polityczne opiera się często na fałszywych intencjach i utrwalanych mitach, które nie mają szansy w starciu z dotychczasowymi badaniami czy doświadczeniami np. innych krajów. Nadrzędnym celem wielu przedstawicieli klasy politycznej nie jest jednak  wprowadzanie w życie pomysłów, które są korzystne dla społeczeństwa, ale działania, które mogą przynieść korzyści polityczne samym pomysłodawcom. Podwyższajmy płacę minimalną żeby pomagać pracującym. Obniżajmy wiek emerytalny żeby ulżyć starszym. Płaćmy za rodzenie dzieci żeby wspomóc rodziny i demografię. Subsydiujmy „zieloną energię”, aby ratować środowisko. Te wszystkie pozornie szlachetne i ładnie brzmiące cele nie mają jednak szans na realizację wymienionymi metodami.

Warto przyjrzeć się kilku mikro-przykładom nieskutecznych polityk podszytych dobrymi intencjami żeby przekonać się jak dobre (lub pozornie dobre) chęci prowadzą do fatalnego rezultatu końcowego. Kilka takich interesujących historii analizują autorzy amerykańskiego bloga Freakonomics w jednym ze swoich ostatnich radiowych materiałów (podcast’ów) – The Cobre Effect.

Punktem wyjścia autorów audycji jest wprowadzenie w Bogocie (Kolumbia) ograniczenia dotyczącego wjazdu samochodów do miasta związanego z numerami tablic rejestracyjnych. Co zrobili mieszkańcy stolicy? Wielu z nich sprawiło sobie drugi lub kolejny samochód, aby stale posiadać maszynę z tablicami, które pozwalają na wjazd. Nie dość, że nie doszło do zmniejszenia natężenia ruchu to jeszcze kolejne kupowane samochody były zazwyczaj tańsze, starsze i emitujące więcej zanieczyszczeń. Pomimo dobrych intencji racjonowanie jazdy po stolicy przegrało w starciu z ludzką racjonalnością.

Inne historyczne przykłady, o których opowiadają autorzy materiału radiowego, dotyczą nagród za pozbywanie się niechcianych gatunków zwierząt. W czasach kolonialnych w Delhi (Indie) chciano pozbyć się kobr. Wyznaczono więc nagrody za przynoszenie wężowych skór jako dowodu likwidacji „szkodnika”.  Ludzie reagują jednak na bodźce więc przedsiębiorczą odpowiedzią na nagrodę była hodowla węży. Ponadto po tym jak uświadomiono sobie, że dochodzi do procederu „produkcji” kobr zrezygnowano z nagród. Populacja węży w mieście wzrosła ponieważ hodowcy wypuścili swoje już niedochodowe zwierzęta na wolność. Podobnie wyglądała sytuacja ze szczurami w Hanoi (Wietnam) jeszcze za czasów kolonizacji francuskiej. Tutaj nagroda przysługiwała za szczurzy ogon jako dowód likwidacji tego zwierzęcia. Przedsiębiorczy mieszkańcy miasta nie tylko hodowali szczury dla nagrody, ale też odcinali szczurom ogony, a następnie odstawiali je do kanałów, gdzie mogły spokojnie się rozmnażać i rodzić kolejne zyskowne szczurze potomstwo. Zamiast deratyzacji pomysłodawcy nagrody stworzyli, zapewne nieświadomie, kurę (a raczej szczura) składającego złote jaja. Przykładem z czasów nie tak odległych jest program likwidacji dzików w okolicach Fort Benning (USA). Tam również kilka late temu wprowadzono nagrodę pieniężną za upolowanie niszczących lokalną infrastrukturę militarną zwierząt – pieniądze wręczane były po przyniesieniu dziczego ogona. Badania pokazały jednak, że po wprowadzeniu nagrody populacja dzików zaczęła rosnąć, a i ogonów pojawiło się nagle więcej niż sugerować mogłaby to wielkość lokalnej populacji tychże zwierząt.

Tamte wydarzenia tłumaczyć można niewiedzą autorów i brakiem wcześniejszych doświadczeń (może oprócz Fortu Benning). Błędy popełniają jednak również wielkie organizacje. Autorzy bloga Freakonomics przytaczają przykład „nagrody” wprowadzonej przez ONZ – dopłat za pozbywanie się niektórych szkodliwych gazów. Wysoką cenę płacono np. za utylizację szkodliwego dla środowiska gazu HFC-23 (czynnik chłodniczy używany w przemyśle). Zamiast redukcji emisji tego gazu „nagrody” spowodowały, że firmy dostały bodziec do zwiększenia produkcji przy której dochodzi do powstawania HFC-23, aby zwiększyć ilość utylizowanego gazu a tym samym dopływ pieniędzy za tę utylizację. Po raz kolejny pozornie dobre intencje doprowadziły do szkodliwego rezultatu. W tym przypadku dziwi fakt, że tak duża organizacja nie potrafiła przewidzieć działania skutków prowadzonej polityki środowiskowej.

Na zakończenie warto jeszcze raz pokreślić, że w wielu sytuacjach dobre intencje są tylko pozorne i w żaden sposób nie można ich usprawiedliwiać niewiedzą. Na przykład pomimo wielu badań i doświadczeń innych krajów pokazujących szkodliwość płacy minimalnej na rynek pracy politycy i związkowcy często podkreślają, że jej podwyższanie leży w interesie „ludzi pracy”. Podczas debaty na temat podwyższenia wieku emerytalnego część polityków usilnie twierdziła, że wyższy wiek emerytalny „zabierze” miejsca pracy ludziom młodym pomimo badań pokazujących, że relacja ta jest diametralnie różna – wyższy wiek emerytalny powiązany jest z wyższą stopą zatrudnienia osób młodych. Politycy chcą zazwyczaj nie tylko mieć ciastko i zjeść ciastko, ale jeszcze rozdać ciastka wyborcom. Jeżeli jednak jako wyborcy i społeczeństwo obywatelskie monitorujące działania polityków będziemy łatwo ulegać różnym pseudo-szlachetnym intencjom to i okruszków może nie wystarczyć.

Share

Artykuł Chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/chcielismy-dobrze-a-wyszlo-jak-zawsze/feed/ 0