Artykuł Komentarz do wywiadu z Piotrem Lewandowskim w Gazecie Wyborczej o płacy minimalnej pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Jak zawsze, z zainteresowaniem przeczytałem wywiad z Piotrem Lewandowskim, prezesem Instytutu Badań Strukturalnych, w Gazecie Wyborczej. Postanowiłem go krótko skomentować, ponieważ Adriana Rozwadowska prowadzi rozmowę kilkukrotnie odwołując się do argumentów przeciwko płacy minimalnej, których użyłem w polemice FOR z Grzegorzem Sroczyńskim w internetowym wydaniu GW. Zresztą powoływałem się m.in. na pracę Kamińskiej i samego Lewandowskiego. Wywiad jest zresztą dwukrotnie dłuższy od mojej polemiki, dzięki czemu ma szanse zwrócić uwagę na więcej kwestii, takich jak argumenty przeciwko regionalizacji płacy minimalnej, czy paradoks Baumola.
(1) Piotr Lewandowski proponuje, żeby nie patrzeć jedynie na to, czy płaca minimalna obniża zatrudnienie osób o słabszej pozycji na rynku pracy. Przekonuje, że w ocenie podwyżek płacy minimalnej trzeba brać również pod uwagę wzrost zarobków osób które pracę zachowają i wpływ na produktywność. Truizmem jest, że zawsze trzeba brać pod uwagę jak najwięcej czynników. Oczywiście jeżeli będziemy przy pomocy płacy minimalnej chronić pracowników przed konkurencją ze strony najsłabszych uczestników rynku pracy, wypychając ich z legalnego rynku, to zarobki części osób które zachowają pracę wzrosną. Z perspektywy makroekonomisty wpływ na gospodarkę utraty pracy przez 100 tys. osób w morzu 15 milionów pracujących może być żaden w stosunku do wzrostu płac części osób, które pracę zachowają. Nie jest taki jednak dla osób, które prace straciły. Oczywiście w ekonomii jeśli jedna grupa traci, a druga zyskuje, to zyskujący mogą podzielić korzyściami z tymi, którzy stracili. Nie wydaje mi się jednak, żeby transfery socjalne mogły kompensować zamknięcie dostępu do legalnego rynku pracy.
Sama praca Kamińskiej i Lewandowskiego przedstawiała problem nieco inaczej niż wywiad. Rozdział dotyczący implikacji dla polityki zaznacza plusy i minusy podwyżek płacy minimalnej w Polsce, ale nie postuluje wcale, że korzyści osób które zachowały pracę równoważą utratę pracy przez pozostałych. Przede wszystkim zaznacza natomiast, że dotychczasowa ścieżka podwyżek płacy minimalnej powinna zostać skorygowana, a rząd powinien skupić się na obniżeniu opodatkowania osób o najniższych dochodach. I z tym się zgadzam.
(2) Dziennikarka pyta, czy płace rosną w Polsce szybciej niż produktywność. Odpowiedź Piotra Lewandowskiego brzmi „nie”, i całkowicie się z nią zgadzam. Problemem jest natomiast to, że sama płaca minimalna rośnie szybciej niż płace, co Kamińska i Lewandowski pokazują zarówno na danych GUS, jak i OECD. Według OECD płaca minimalna wzrosła w Polsce z wysokości 40% mediany płac w 2000 roku, do 51% w 2015 roku. Obecnie jest to jeszcze więcej, ponieważ rząd podwyższył w zeszłym roku płacę minimalną dwukrotnie silniej od ogólnego wzrostu płac.
(3) Piotr Lewandowski słusznie zwraca uwagę na różnice co do mechanizmu ustalania płacy minimalnej w Polsce i Wielkiej Brytanii. Nawet jeżeli przy umiarkowanym podnoszeniu płacy minimalnej, może ona nie mieć istotnego statystycznie negatywnego wpływu na zatrudnienie, to rzeczywistość wygląda w Polsce inaczej. Wysokość płacy minimalnej jest wypadkową gry interesów polityków, wielkiego biznesu i wielkich związków w Komisji Trójstronnej. Brak technokratycznego ciała, które by tym się zajmowało, powoduje że płaca minimalna jest w Polsce podnoszona w sposób nieprzemyślany – tak jak miało to miejsce w zeszłym roku.
(4) Jako ekonomista pracy i prezes thinktanku skupionego na tym wycinku polityki gospodarczej, Piotr Lewandowski z pewnością doskonale zna literaturę. Laik z wywiadu może jednak odnieść mylne wrażenie, że w ekonomii jedne badania wskazują na negatywny wpływ płacy minimalnej, inne na pozytywny i jest pomiędzy nimi równowaga.
Przytoczeni w wywiadzie Neumark i Wascher we wnioskach z przebadanych 100 prac dotyczących efektów płacy minimalnej pokazują, że po pierwsze 2/3 prac (tutaj licząc również wyniki nieistotne statystycznie) pokazuje negatywny wpływ płacy minimalnej na zatrudnienie. Po drugie, jeżeli ograniczyć próbę badań do 33 najbardziej wiarygodnych, to 85% z nich wskazuje na negatywny wpływ na zatrudnienie. Ich zdaniem bardzo niewiele badań znajduje wiarygodne dowody przypadków pozytywnego wpływu płacy minimalnej na zatrudnienie.
Natomiast wyniki cytowanej pracy Card’a i Krueger’a, które pokazywały przypadek silnego pozytywnego wpływu płacy minimalnej na zatrudnienie w gastronomii w New Jersey, pozostają kontrowersyjne. Najpierw Neumark i Wascher zakwestionowali dane Card’a i Krueger’a z sondażu telefonicznego, pokazując że jeżeli wykorzystać rzeczywiste dane administracyjne o płacach w gastronomii, to wpływ płacy minimalnej na zatrudnienie jest negatywny i istotny statystycznie. Następnie sami Card i Krueger skorygowali próbę Neumark’a i Wascher’a i reestymowali model, otrzymując wyniki małe i nieistotne statystycznie (w opinii Neumark’a i Wascher’a kwestionując swoje pierwotne badanie, a w opinii Card’a i Krueger’a podtrzymując, skróconego opisu kontrowersji dokonał np. Neumark dla IZA).
(5) W kwestii kluczowej rekomendacji, obniżenia opodatkowania pracy najmniej zarabiających, całkowicie się zgadzamy. Postulowałem to w swojej polemice, a FOR proponował w raporcie „Następne 25 lat”, czy proponując rozwiązania zmierzające do ograniczenia dualizmu na rynku pracy. Taka zmiana realnie pomoże najsłabszym uczestnikom rynku pracy w wyciąganiu się z biedy, nie zamykając przy tym części z nich dostępu do legalnego rynku pracy.
Artykuł Komentarz do wywiadu z Piotrem Lewandowskim w Gazecie Wyborczej o płacy minimalnej pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Artykuł Fałsze autorów OKO.press na temat płacy minimalnej pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Stwierdzili, że wzrost płacy minimalnej nie powoduje wzrostu bezrobocia wśród młodych, podpierając się analizą własną oraz dwoma badaniami empirycznymi. Interpretacje oraz komentarze redaktorów budzą poważne zastrzeżenia metodologiczne, nawet u studenta 3-go roku studiów licencjackich. Redaktorzy zmienili bowiem sens wypowiedzi Leszka Balcerowicza, przytoczyli niepełne wnioski, a w świetle retoryki Leszczyńskiego i Fejfera, można je nawet uznać za nieprawdziwe i sprzeczne same ze sobą. Ponadto, nie uwzględnili literatury empirycznej, która podważa ich tezy, np. Aaronson i Sorki (2016), Kamińska i Lewandowski (2015), Cichocki i in. (2016). Z tych, a także innych opracowań płynie jasny wniosek: wzrost płacy minimalnej zniechęca przedsiębiorców do zatrudniania osób niskowykwalifikowanych.
K. Fejfer, analizując wpływ płacy minimalnej na bezrobocie wśród młodych popełnił podstawowe błędy metodologiczne. Wykorzystał wyłącznie dane dot. wysokości płacy minimalnej (2005-2016) oraz bezrobocia wśród młodych (2005-2015) i na podstawie ich mechanicznego zestawienia wyciągnął wnioski. Po pierwsze, posługiwał się danymi dla całego agregatu osób młodych. Prawdziwe wyniki otrzymałby, gdyby w swojej analizie uwzględnił te osoby, których wysokość płac kształtują się na poziomie zbliżonym do wynagrodzenia minimalnego. Przy uwzględnieniu takiego założenia otrzymałby zupełnie inne wyniki. Z badań IBS (Kamińska i Lewandowski, 2015) wynika, że w okresie 2002-2013 likwidowano rocznie ok. 116 000 miejsc pracy ze względu na wzrostu płacy minimalnej, z czego 39% wśród osób do 29 roku życia. Po drugie, sytuacja na rynku pracy zależy przede wszystkim od koniunktury gospodarczej, czyli szeregu innych zmiennych.
Leszek Balcerowicz w wywiadzie dla Rzeczpospolitej mówił o silnym podwyższeniu płacy minimalnej. Leszczyński, próbując uzasadnić nieprawdziwość tej wypowiedzi, odniósł się do umiarkowanego wzrostu płacy minimalnej, zmieniając w ten sposób sens wypowiedzi Leszka Balcerowicza. Stwierdzenie prof. Balcerowicza znajduje potwierdzenie w literaturze empirycznej przytoczonej przez A. Leszczyńskiego: Belman i Wolfson wyraźnie stwierdzili, że silne podbicie płacy minimalnej może wywołać negatywne skutki dla zatrudnienia. W związku z tym, Leszczyński sam sobie zaprzeczył. W swoim uzasadnieniu napisał, że wpływ płacy minimalnej jest „bardziej skomplikowany”. Nie precyzuje jednak co ma na myśli. Bardziej skomplikowany od czego? L. Balcerowicz wcale nie twierdził, że ten mechanizm jest prosty.
A. Leszczyński, w swojej krytyce odrzuca związek pomiędzy produktywnością a wysokością płacy, na który wskazuje L. Balcerowicz. W uzasadnieniu nie powołuje się na żadną literaturę empiryczną. Według badań poziom płac jest bowiem silnie związany z kwalifikacjami i dostępnością kapitału. Leszczyński twierdząc, że według tej „teorii” młodzi „nie zasługują na wyższą płacę” próbuje grać na emocjach, a pomija fakty. Nie przedstawia żadnych dowodów na to, że wydajność pracy osób otrzymujących wynagrodzenie zbliżone do poziomu płacy minimalnej w Polsce jest wyższa od płacy minimalnej. Opracowanie NBP z czerwca 2016 roku sugeruje, że może być wprost przeciwnie.
W swoim komentarzu A. Leszczyński powołuje się na dwa badania: artykuł Davida Card’a i Alana B. Krueger’a z 1994 roku, a także Dalea Belman’a i Paula J. Wolsfona z 2014 roku. Ci pierwsi badali wpływ płacy minimalnej na zatrudnienie na przykładzie restauracji typu „fastfood” w dwóch stanach w Ameryce. Analiza dotyczyła okresu z „tuż przed” podniesieniem płacy i 7 miesięcy po jej podwyższeniu. Z badań Carda i Kruegera wynika, że wzrost godzinowej płacy minimalnej z 4,25 $ do 5,05 $ (czyli o 18,8%) nie miała wpływu na zatrudnienie.
Według NBP, badanie Card i Krueger (1994) podważyła późniejsza literatura, która wskazywała, że spadek zatrudnienia jest mniejszy w krótkim, a większy w dłuższym okresie. Co więcej, z badań Aaronsona (2016) dot. rynku restauracyjnego i płacy minimalnej wynika, że po jej wzroście rynek reaguje mechanizacją pracy, bo czynności wykonywane przez pracowników niskowykwalifikowanych są stosunkowo łatwe do zastąpienia przez maszyny (Cichocki i in. 2015). Z badań Goraus i Lewandowski (2016) przeprowadzonych na rynkach Europy Środkowo-Wschodniej wynika, że im wyższa płaca minimalna, tym większy odsetek przedsiębiorców, który próbuje ją obejść. To negatywne zjawisko najczęściej dotyczy pracowników, którzy w założeniu mają korzystać na podnoszeniu płacy minimalnej.
Drugie badanie obejmuje analizę 200 publikacji naukowych opublikowanych po 1991 roku (w większości po 2000 roku), dotyczących skutków podwyższenia płacy minimalnej, w tym metaanalizę opartą na 23 pracach, z których większość dotyczy rynku pracy Stanów Zjednoczonych. Leszczyński przytoczył tylko fragmenty wniosków ich pracy. Pełny obraz jest inny, niż przedstawił.
Po pierwsze, jak już wcześniej wskazano, autorzy Belman i Wolfson podkreślili, że silne podbicie płacy minimalnej może wywołać negatywne skutki dla zatrudnienia, co jest sprzeczne z tym, co z badania wyczytał A. Leszczyński.
Po drugie, analiza Belmana i Wolfsona odnosi się do poziomu zatrudnienia w całej gospodarce, a Leszek Balcerowicz wskazywał na negatywne skutki podbijania płacy minimalnej wśród młodych i gorzej wykwalifikowanych, co potwierdza literatura
empiryczna (np. Kamińska i Lewandowski, 2015).
Po trzecie, wbrew temu co twierdzi Leszczyński, autorzy Belman i Wolfson zaznaczyli, że wniosek o braku negatywnego wpływu wzrostu płacy minimalnej na zatrudnienie nie jest tezą generalną, która sprawdzałaby się we wszystkich gospodarkach, co Leszczyński pominął. Nie uwzględnił także innego zasadniczego wniosku autorów, mówiącego o tym, że płaca minimalna jest tylko jedynym z wielu elementów polityki potrzebnej do zajęcia się kwestią niskich dochodów.
Po czwarte, warto zwrócić uwagę na to, że pełne badanie Belmana i Wolfsona zawarte w książce „What Does the Minimum Wage Do?”, dotyczy przede wszystkim krajów rozwiniętych, takich jak USA, Kanada, Australia, Nowa Zelandia, Wielka Brytania, kraje Europy Zachodniej, a nie rozwijających się, jak np. Polska. Nie oznacza to oczywiście, że wszystkie wnioski są nieprawdziwe dla krajów biedniejszych, ale inne właściwości mają gospodarki krajów rozwiniętych, a inne tych, które dopiero chcą do nich dołączyć.
Podsumowując, opracowania dot. płacy minimalnej redaktorów A. Leszczyńskiego i K. Fejfera z OKO.press, budzą zasadnicze zastrzeżenia metodologiczne. Przytoczyli niepełne wnioski, nieuzupełnione o wyniki szerokiej literatury empirycznej. A. Leszczyński zmieniając sens wypowiedzi L. Balcerowicza, polemizował z argumentem, którego ten nie użył. Ponadto, teza L. Balcerowicza była zgodna z przytoczonym przez Leszczyńskiego badaniem empirycznym, co pozwala stwierdzić, że Leszczyński zaprzeczył sam sobie lub – co świadczyłoby o niesolidności – że zapoznał się z nim fragmentarycznie. A zatem komentarze A. Leszczyńskiego i K. Fejfera o nieprawdziwości wypowiedzi Leszka Balcerowicza wobec powyżej przytoczonych argumentów należy uznać za fałszywe.
Biblografia:
Goraus, K., i. P. Lewandowski (2016) “Minimum Wage Violation In Central And Eastern Europe”, IBS Working Paper No. 03/2016. Instytut Badañ Strukturalnych
Kamińska, A., Lewandowski, P. (2015), Wpływ płacy minimalnej na rynek pracy o znacznym odsetku zatrudnienia czasowego, IBS Working Paper, Insytut Badań Strukturalnych
Artykuł Fałsze autorów OKO.press na temat płacy minimalnej pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Artykuł 12 zł za godzinę, czyli jak zwiększyć szarą strefę pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>
Niedawno Rada Dialogu Społecznego zaopiniowała rządowy projekt ustawy, na mocy której minimalna stawka godzinowa na umowach zlecenie będzie wynosić 12 zł. Przepisy miałyby obowiązywać od 1 stycznia 2017 r. Stawka 12 zł za godzinę to stawka brutto, czyli „na rękę” pracownik dostaje 8,42 zł za godzinę pracy. Istnieje możliwość, że po wprowadzeniu godzinowego wynagrodzenia, jego stawka będzie waloryzowana każdego roku – dotychczas pensja minimalna rosła średnio o 6 proc. rocznie, może okazać się, że stawka godzinowa wzrośnie do 12,70 zł brutto (8,97 zł netto), co przy 40 godzinnym tygodniu pracy spowoduje wzrost miesięcznego wynagrodzenia o ok. 112 zł brutto (88 zł netto).
Pensja minimalna dotyczy tylko osób, które pracują na podstawie umowy o pracę i ich prawa są chronione przepisami kodeksu pracy. W przypadku pracowników zatrudnionych na podstawie umowy cywilnoprawnej przepisy dotyczące pensji minimalnej nie dotyczą. Próba wprowadzenia pensji minimalnej dla tych pracowników przyniesie odwrotny skutek do zamierzonego. Zamiast wyższych wynagrodzeń nastąpi wzrost bezrobocia, przejście pracowników do szarej strefy i spadnie ilość ofert praktyk i staży dla studentów. Ustalenie minimalnej stawki godzinowej w wysokości 12 zł i ozusowanie umów zleceń doprowadzi do zatarcia granicy między nimi. Ponadto stawka 12 zł jest sprzeczna z konstytucyjną zasadą równości – obecna płaca minimalna wynosi 1850 zł brutto, czyli 1355 zł netto, natomiast w przypadku wprowadzenia stawki 12 zł brutto za godzinę pracy na umowie zlecenie pracując 160 godzin w miesiącu (pełen etat) otrzymuje się wynagrodzenie w wysokości 1920 zł brutto, czyli 1397 zł netto. Jest całkiem prawdopodobne, że konieczne byłoby podwyższenie płacy minimalnej.
Stała i corocznie wyznaczana płaca minimalna na sztucznym poziomie ma negatywny wpływ na rynek pracy, ponieważ niektóre miejsca pracy są likwidowane z tego powodu, że stają się nierentowne – nie przynoszą wystarczającej wartości dodanej, czego konsekwencją może być łamanie praw pracownika w celu zwiększenia wydajności pracy (np. przymusowe bezpłatne nadgodziny pod groźbą zwolnienia z pracy) lub też następuje zatrudnienie pracowników przez agencję pracy lub zmiana umowy i przejście na umowę zlecenie, co znacznie obniża koszty.
Na podwyższeniu godzinowej stawki wynagrodzenia stracą także studenci i absolwenci, którzy są zazwyczaj zatrudniani na umowy cywilnoprawne, a niekiedy także przyjmowani na bezpłatne praktyki. Studentom i absolwentom będzie o wiele trudniej znaleźć pierwszą pracę, ponieważ tuż po ukończeniu studiów nie będą posiadali wystarczającego doświadczenia i praktycznej wiedzy. Dlatego pracodawcy będą się obawiać zatrudnić absolwenta – jego zatrudnienie będzie znacznie kosztowne niż obecnie (np. pracodawca będzie chciał zatrudnić absolwenta, ale może mu zaoferować 8 zł za godzinę z możliwością zatrudnienia po stażu, jednak z góry będzie zobowiązany zapłacić mu 12 zł za godzinę).
Kolejną ofiarą podwyżki wynagrodzenia będą pracownicy zatrudnieni w gastronomii, handlu, w usługach sprzątających i ochroniarskich, którzy obecnie zarabiają znacznie poniżej 12 zł za godzinę. Ekonomiści zapowiadają, że powyższe branże czeka fala zwolnień (według obliczeń „Rzeczpospolitej” z tego powodu pracę może stracić ponad 60 tys. osób).
Obecne nadużywanie umów zleceń prowadzi do patologii – pracownicy nie są zatrudniani na umowę o pracę pomimo tego, że charakter ich wykonywanej pracy zobowiązuje pracodawców do zawarcia z pracownikiem umowy w oparciu o kodeks pracy. Zrównanie umów o pracę i umów zleceń doprowadzi do negatywnych skutków, które zdezorganizują rynek pracy i doprowadzi do tego, że umowa zlecenie straci swoje uzasadnienia w polskiej gospodarce (m.in. brak ciągłego nadzoru pracodawcy i możliwość samodzielnego wykonania pracy).
Podsumowując, stawka 12 zł za godzinę to dla jednych zdecydowanie za mało, a dla innych stawka ta będzie za wysoka i uniemożliwi im podjęcie pracy. Wynagrodzenie powinno zależeć od umiejętności, kwalifikacji oraz doświadczenia, a nie tak jak to obecnie jest – od ustaw polityków.
To, czego nie widać to wzrost oskładkowania pracy – to nie pracodawca ustala składki i wynagrodzenie netto, które otrzymuje pracownik. Winą trzeba obarczyć rządzących i wysokie opodatkowanie pracy w szczególności horrendalnie wysoką składkę na ubezpieczenie emerytalne (19,52 proc. podstawy wymiaru składki). Pracodawca będzie chciał utrzymać cennego pracownika w swojej firmie i zapewne byłby w stanie zaoferować mu znacznie wyższe wynagrodzenie, ale niestety nie jest w stanie z powodu kosztów pracy generowanych po stronie pracodawcy, które są „niewidoczne” dla pracownika. Jedynym rozwiązaniem jest obniżenie opodatkowania pracy, co wiąże się też z reformą systemu emerytalnego i likwidacją przywilejów emerytalnych dla licznych uprzywilejowanych grup zawodowych oraz także reformą m.in. systemu opieki zdrowotnej.
Artykuł 12 zł za godzinę, czyli jak zwiększyć szarą strefę pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Artykuł Czy dwa kolejne kraje Europy wprowadzą płacę minimalną? pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>
Argumenty zwolenników płacy minimalnej przeważyły w Niemczech, w których ustanowienie najniższego krajowego wynagrodzenia wydaje się być już przesądzone. Wprowadzenie minimalnego wynagrodzenia na poziomie krajowym było głównym warunkiem, pod jakim lewicowa Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD) miała zgodzić się utworzyć wielką koalicję z partiami centroprawicowymi – Unią Chrześcijańsko-Demokratyczną i sprzymierzoną z nią bawarską Unią Chrześcijańsko-Społeczną. Mimo początkowego sprzeciwu chadeckiej kanclerz Angeli Merkel 27 listopada br. przedstawiciele centroprawicy ulegli postulatowi SPD. W efekcie jeden z kluczowych elementów 185-stronicowej umowy koalicyjnej stanowi zapis, zgodnie z którym od 2015 roku w Niemczech zostanie wprowadzona ogólnokrajowa płaca minimalna na poziomie 8,50 euro za godzinę. Warto wspomnieć, że zarówno w 2015 r., jak i w 2016 r. będzie obowiązywał okres przejściowy, w czasie którego zarówno związki zawodowe, jak i organizacje pracodawców będą mogły negocjować między sobą ewentualne wyjątki od stosowania minimalnego wynagrodzenia.
Zwolennicy płacy minimalnej cieszą się, że za rok 17 proc. pracujących na terytorium Niemiec (ok. 5,6 mln osób), którzy nazywani są „pracującymi biednymi” („working poor”), będzie miało lepsze warunki płacowe. Argumentują, że zmniejszy to wydatki rządowe na zasiłki, które do tej pory były wypłacane najgorzej zarabiającym. Istnieją jednak poważne argumenty przeciwko wprowadzaniu za Odrą ustawowego minimalnego wynagrodzenia. Po pierwsze, wprowadzenie płacy minimalnej może zniechęcić firmy do zatrudniania pracowników. Ustanowienie ogólnokrajowego minimalnego wynagrodzenia może zaszkodzić szczególnie obszarom byłej NRD, która nadal jest gorzej rozwinięta niż dawne Niemcy Zachodnie. Po drugie, istnieje ryzyko, że wprowadzenie płacy minimalnej może obniżyć konkurencyjność, z której dotychczas słynęły Niemcy – potęga eksportowa Europy i jedno z „najzdrowszych” gospodarczo państw strefy euro. Po trzecie, w Niemczech istniał dotąd dobrze rozwinięty system układów zbiorowych, w ramach których przedstawiciele pracowników i pracodawców negocjowali warunki zatrudnienia dla danych branż czy swoich firm, w tym wysokość płacy minimalnej.
Kolejnym krajem, w którym toczy się dyskusja, czy wprowadzić ogólnokrajowe minimalne wynagrodzenie, jest Szwajcaria. Podobnie jak w Niemczech, w sondażach około 80 proc. ankietowanych obywateli Konfederacji Helweckiej popiera wprowadzenie płacy minimalnej. Lewicowe ugrupowania, m.in. Szwajcarska Partia Socjalistyczna (PSS), postulują, aby ustanowić ją na poziomie 4000 franków szwajcarskich brutto za miesiąc (22 CHF za godzinę). Nawiasem warto wspomnieć, że Polakom suma ta – odpowiadająca 13 600 zł za miesiąc – może wydawać się astronomiczna, jednak średnie wynagrodzenie w Szwajcarii wynosi – w przeliczeniu na złote – 16 700 zł na rękę, za czym idą wysokie ceny (np. równowartość 12 złotych za chleb czy 54 zł za pizzę).
Choć ogólnokrajowe referendum w sprawie wprowadzenia płacy minimalnej odbędzie się dopiero w połowie 2014 roku, to 27 listopada w Radzie Narodowej odbyła się burzliwa debata deputowanych na ten temat. Lewicowa posłanka Ada Marra, mówiąc o osobach zarabiających mniej niż 4000 franków miesięcznie, podkreśliła, że „to prawdziwy skandal, ponieważ sytuacja, w której pracownik zatrudniony w pełnym wymiarze godzin nie może nakarmić swojej rodziny, to przejaw neofeudalizmu”. Z kolei prawicowa deputowana Céline Amaudruz oponowała, że Szwajcaria nie może popełnić takiego błędu jak Francja, w której najniższe ustawowe wynagrodzenie, tzw. SMIC, „wprowadzone zostało jako minimalne, lecz szybko stało się typową płacą w wielu branżach”. Tak samo, jak w przypadku Niemiec, argumentem przeciwko wprowadzaniu minimalnego wynagrodzenia w Helwecji jest dobrze rozwinięty system układów zbiorowych. W dodatku biorąc pod uwagę, że 9 proc. pracujących Szwajcarów (ok. 312 tys. osób) zarabia mniej niż pożądane przez lewicowych polityków 22 franki za godzinę, po wprowadzeniu minimalnej stawki na takim poziomie część z tych pracowników może zostać zwolniona, ponieważ ich firm może nie być stać na zwiększanie płacy, które być może byłoby nawet niewspółmierne do wydajności pracujących osób.
Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych latach na przykładzie Niemiec – a może również Szwajcarii – przekonamy się, jaki wpływ na poziom zatrudnienia ma wprowadzenie płacy minimalnej. Tymczasem w Polsce trwa debata na temat regionalizacji minimalnego wynagrodzenia, dzięki któremu gorzej rozwinięte regiony o stosunkowo wysokim bezrobociu mogłyby mieć niższą stawkę płacy minimalnej. Jeżeli, zgodnie z zapowiedziami ministra pracy Władysława Kosiniaka-Kamysza, regionalne stawki zostaną wprowadzone, w Polsce również będzie można obserwować efekty pewnego „eksperymentu” – okaże się, czy i w jakiej skali regionalizacja płacy minimalnej zwiększy zatrudnienie w gorzej rozwiniętych regionach naszego kraju.
Artykuł Czy dwa kolejne kraje Europy wprowadzą płacę minimalną? pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Artykuł Chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Warto przyjrzeć się kilku mikro-przykładom nieskutecznych polityk podszytych dobrymi intencjami żeby przekonać się jak dobre (lub pozornie dobre) chęci prowadzą do fatalnego rezultatu końcowego. Kilka takich interesujących historii analizują autorzy amerykańskiego bloga Freakonomics w jednym ze swoich ostatnich radiowych materiałów (podcast’ów) – The Cobre Effect.
Punktem wyjścia autorów audycji jest wprowadzenie w Bogocie (Kolumbia) ograniczenia dotyczącego wjazdu samochodów do miasta związanego z numerami tablic rejestracyjnych. Co zrobili mieszkańcy stolicy? Wielu z nich sprawiło sobie drugi lub kolejny samochód, aby stale posiadać maszynę z tablicami, które pozwalają na wjazd. Nie dość, że nie doszło do zmniejszenia natężenia ruchu to jeszcze kolejne kupowane samochody były zazwyczaj tańsze, starsze i emitujące więcej zanieczyszczeń. Pomimo dobrych intencji racjonowanie jazdy po stolicy przegrało w starciu z ludzką racjonalnością.
Inne historyczne przykłady, o których opowiadają autorzy materiału radiowego, dotyczą nagród za pozbywanie się niechcianych gatunków zwierząt. W czasach kolonialnych w Delhi (Indie) chciano pozbyć się kobr. Wyznaczono więc nagrody za przynoszenie wężowych skór jako dowodu likwidacji „szkodnika”. Ludzie reagują jednak na bodźce więc przedsiębiorczą odpowiedzią na nagrodę była hodowla węży. Ponadto po tym jak uświadomiono sobie, że dochodzi do procederu „produkcji” kobr zrezygnowano z nagród. Populacja węży w mieście wzrosła ponieważ hodowcy wypuścili swoje już niedochodowe zwierzęta na wolność. Podobnie wyglądała sytuacja ze szczurami w Hanoi (Wietnam) jeszcze za czasów kolonizacji francuskiej. Tutaj nagroda przysługiwała za szczurzy ogon jako dowód likwidacji tego zwierzęcia. Przedsiębiorczy mieszkańcy miasta nie tylko hodowali szczury dla nagrody, ale też odcinali szczurom ogony, a następnie odstawiali je do kanałów, gdzie mogły spokojnie się rozmnażać i rodzić kolejne zyskowne szczurze potomstwo. Zamiast deratyzacji pomysłodawcy nagrody stworzyli, zapewne nieświadomie, kurę (a raczej szczura) składającego złote jaja. Przykładem z czasów nie tak odległych jest program likwidacji dzików w okolicach Fort Benning (USA). Tam również kilka late temu wprowadzono nagrodę pieniężną za upolowanie niszczących lokalną infrastrukturę militarną zwierząt – pieniądze wręczane były po przyniesieniu dziczego ogona. Badania pokazały jednak, że po wprowadzeniu nagrody populacja dzików zaczęła rosnąć, a i ogonów pojawiło się nagle więcej niż sugerować mogłaby to wielkość lokalnej populacji tychże zwierząt.
Tamte wydarzenia tłumaczyć można niewiedzą autorów i brakiem wcześniejszych doświadczeń (może oprócz Fortu Benning). Błędy popełniają jednak również wielkie organizacje. Autorzy bloga Freakonomics przytaczają przykład „nagrody” wprowadzonej przez ONZ – dopłat za pozbywanie się niektórych szkodliwych gazów. Wysoką cenę płacono np. za utylizację szkodliwego dla środowiska gazu HFC-23 (czynnik chłodniczy używany w przemyśle). Zamiast redukcji emisji tego gazu „nagrody” spowodowały, że firmy dostały bodziec do zwiększenia produkcji przy której dochodzi do powstawania HFC-23, aby zwiększyć ilość utylizowanego gazu a tym samym dopływ pieniędzy za tę utylizację. Po raz kolejny pozornie dobre intencje doprowadziły do szkodliwego rezultatu. W tym przypadku dziwi fakt, że tak duża organizacja nie potrafiła przewidzieć działania skutków prowadzonej polityki środowiskowej.
Na zakończenie warto jeszcze raz pokreślić, że w wielu sytuacjach dobre intencje są tylko pozorne i w żaden sposób nie można ich usprawiedliwiać niewiedzą. Na przykład pomimo wielu badań i doświadczeń innych krajów pokazujących szkodliwość płacy minimalnej na rynek pracy politycy i związkowcy często podkreślają, że jej podwyższanie leży w interesie „ludzi pracy”. Podczas debaty na temat podwyższenia wieku emerytalnego część polityków usilnie twierdziła, że wyższy wiek emerytalny „zabierze” miejsca pracy ludziom młodym pomimo badań pokazujących, że relacja ta jest diametralnie różna – wyższy wiek emerytalny powiązany jest z wyższą stopą zatrudnienia osób młodych. Politycy chcą zazwyczaj nie tylko mieć ciastko i zjeść ciastko, ale jeszcze rozdać ciastka wyborcom. Jeżeli jednak jako wyborcy i społeczeństwo obywatelskie monitorujące działania polityków będziemy łatwo ulegać różnym pseudo-szlachetnym intencjom to i okruszków może nie wystarczyć.
Artykuł Chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>