Artykuł Czy reklamy sprawiają, że ceny są wyższe czy niższe? pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>W branżach, gdzie reklama przede wszystkim pomagała zbudować image (a więc i monopolistyczną siłę marki) więcej reklam oznaczało wzrost cen. Tak było m.in. w przypadku alkoholi, papierosów, hoteli i restauracji. Z kolei w branżach gdzie reklama przede wszystkim pomagała konsumentom dowiedzieć się więcej o ofercie poszczególnych producentów więcej reklamy oznaczało większą konkurencję i niższe ceny. Tak było w przypadku żywności i usług edukacyjnych.
Ciekawa praca, warta przeczytania.
Artykuł Czy reklamy sprawiają, że ceny są wyższe czy niższe? pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Artykuł Problemy z podatkiem obrotowym pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>W przypadku propozycji PiS podatek miałby dotyczyć dużych sieci handlowych. Takie rozwiązanie od razu budzi wątpliwości – dlaczego ten sam towar kupowany w hipermarkecie ma być obłożony dodatkowym X% podatku, a w mniejszym sklepie już nie? Bo przecież podatek obrotowy jest podatkiem od przychodu, czyli jeśli jego stawka wyniesie np. 1%, to w takim wariancie oznaczałoby, że w:
Trudno w tej sytuacji mówić o równym traktowaniu przedsiębiorstw. Trochę to przypomina znany z socjalizmu domiar – jesteś duży i efektywny – za karę płać dodatkowy podatek. Nie mówiąc o tym, że w ten sposób ogranicza się konsumentom możliwość robienia tańszych zakupów w dużych sklepach (dane GUS pokazują, że Polacy coraz chętniej kupują w sieciach handlowych i internecie – gospodarka zwalnia, dochody ludności też, więc szukamy oszczędności, patrz np. tutaj).
Obrońcy podatku obrotowego mówią, że jest on potrzebny, ponieważ wielkie sieci handlowe ukrywają zyski, przez co unikają płacenia CIT. Rzeczywiście, międzynarodowym korporacjom łatwo jest wymigać się od płacenia CIT, wykazując zyski tam gdzie im będzie wygodniej. Na szczęście stawka CIT w Polsce należy do jednej z niższych w Europie, więc zyski lepiej wykazywać w Polsce, niż np. we Francji. Poza tym nie tylko sieci handlowe jak tylko mogą starają się minimalizować CIT („optymalizacja podatkowa”). Więc może należałoby wprowadzić podatek obrotowy w całej gospodarce?
Ale od czego? od dóbr finalnych, czy od wszystkich?
Naliczanie podatku tylko od dóbr finalnych otworzyłoby olbrzymie pole do nadużyć – np. ta sama mąka w sklepie może być dobrem finalnym dla konsumenta i dobrem pośrednim dla piekarza. Jeśli sklep miałby płacić podatek od mąki sprzedanej konsumentowi, nie płacąc podatku od mąki sprzedanej dla piekarza, to spodziewałbym się w kraju wysypu piekarzy. Nie na tą skalę, ale już teraz mamy bardzo podobne towary obłożone różnymi stawkami podatkowym, a mianowicie olej napędowy i olej opałowy. Efekt jest taki, że regularnie pojawiają się grupy przestępcze sprzedające olej opałowy kierowcom, zapewniając policji i prokuraturze dużo pracy. N
Alternatywą jest naliczanie podatku obrotowego od wszystkich dóbr, niezależnie od ich przeznaczenia. Ale i tu pojawia się haczyk. Jeśli:
Reasumując: podatek obrotowy tylko od sieci handlowych jest wątpliwy (nierówne traktowanie przedsiębiorstw), podatek obrotowy tylko od dóbr finalnych stwarza olbrzymie pole do nadużyć (kiedy dobro jest finalnym, a kiedy nie), podatek obrotowy od wszystkich dóbr stwarza bardzo silne bodźce do integracji pionowej. Wprowadzenie tego ostatniego wariantu jest szczególnie ciekawe, bo w praktyce oznaczałoby, że np. Carrefour czy Tesco zaczęłyby prowadzić własne piekarnie, młyny, rzeźnie, sady, czy gospodarstwa rolne. A chyba nie o to chodzi PiSowi. Nota bene nie byłby to pierwszy przypadek, kiedy działania polityków prowadzą do zupełnie nie zamierzanych przez nich efektów. Dyskusja na temat ograniczenia ekspansji hipermarketów („sklepów wielkopowierzchniowych”) odbywała się pod hasłem obrony sklepów osiedlowych. Jej efektem jednak było, że duże firmy zamiast ograniczyć swoją działalność w segmencie sklepów o dużej powierzchni zaczęły wyprzedzająco intensywniej wchodzić w segment sklepów o mniejszej powierzchni (np. Carrefour Express). Ze szkodą dla małych sklepów osiedlowych, ale z zyskiem dla konsumenta.
Artykuł Problemy z podatkiem obrotowym pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Artykuł kilka refleksji o Grecji pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Osobiście jednak nie widzę nic dziwnego w tym, że w ciągu ostatnich 3 lat greckie gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa wycofały z banków 70 mld EUR. Dziwi mnie raczej, że jeszcze nie wycofano pozostałych 165 mld EUR. Przecież na aktywa greckich banków składają się:
Artykuł kilka refleksji o Grecji pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Artykuł kto produkuje iphone’a? pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>
Patrząc na szacunkowe koszty produkcji najbardziej zwraca uwagę, że kraje wysoko rozwinięte (Japonia, Niemcy, Korea, ale też USA) są dziś poddostawcami części dla Chin, gdzie cały produkt jest składany. Samo złożenie zresztą dużo nie kosztuje – według cytowanych w artykule źródeł koszt złożenia wynosi ok. 6,5 USD (dane z 2009 roku lub wcześniej), przy koszcie materiałów i podzespołów przekraczających 170 USD.
Autor zauważa, że na przykładzie Iphone’a widać, że problem niedowartościowanego Yuana jest rozdmuchany. Nawet, gdyby kurs był dwukrotnie wyższy, koszt montażu wzrósłby tylko do 13 USD. Autor zwraca uwagę, że Iphone mógłby być składany nawet w USA przy 10-krotnie wyższych kosztach robocizny, za 65 usd – i tak profit margin Apple pozostawałby duży (choć maksymalizująca zyski firma oczywiście woli zarobić jak najwięcej). Wtedy deficyt USA w handlu z Chinami byłby istotnie niższy (to czego autor już nie mówi, to że pewnie towarzyszyłby temu wzrost deficyty w handlu z Niemcami, Japonią i Koreą).
Swoją drogą, przy tak wysokiej marży na produkcie trudno nie odnieść wrażenia, że Apple dysponuje siłą monopolistyczną.
Artykuł kto produkuje iphone’a? pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Artykuł 99% albo 98% pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Marginal Revolution pisał już kilka dni temu o strajku kuchni Oburzonych w Nowym Jorku – nie chcą serwować zdrowej, ekologicznej, pochodzącej ze sprawiedliwego handlu żywności okolicznym bezdomnym (MR, NYPOST).
Artykuł 99% albo 98% pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Artykuł kolejny szczyt unijny pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Diabeł tkwi w technicznych detalach, które jeszcze muszą być uzgodnione i których jeszcze nie znamy. Niemniej kilka komentarzy już się nasuwa.
ad1.
To ruch w dobrym kierunku, od dawna było wiadomo, że Grecja nie będzie w stanie spłacić całości swojego zadłużenia. Pokazem siły lobby bankowego były uzgodnienia z lipcowego szczytu, gdy banki zgodziły się na 20% redukcję wartości zadłużenia Grecji, mówiąc przy tym o zaangażowaniu sektora prywatnego. Już wtedy greckie obligacje były wyceniane na rynku na ok. 50% ich wartości. Plan w którym obligacje np. o nominale 100 euro, ale wyceniane na rynku na 50 euro banki mogłyby zamienić na obligacje o wartości 80 euro z gwarancją gratis był planem pomocowym dla banków, a nie dla Grecji. Ustalenia z wczorajszego szczytu i decyzja o 50% redukcji wartości obligacji to dobry ruch, choć może skala redukcji powinna być jeszcze większa.
Na grecki dług publiczny Grecji wynoszący 366 mld euro (Papademos 2011) składają sie zobowiązania wobec:
Oficjalna pomoc udzielona przez IMF i instytucje unijne ani obligacje skupione przez ECB nie mogą zostac objęte redukcją zadłużenia. Redukcja wartości obligacji będących w posiadaniu greckich banków spowoduje znaczne straty i zapewne konieczność ich rekapitalizacji, w tej czy innej formie z udziałem greckiego rządu. Czyli efekt netto redukcji będzie mniej niż 50%. Pozostaje jeszcze 144 mld euro zobowiązań wobec zagranicznych inwestorów. Pytanie, jaka część z nich zgodziła się już na tą „dobrowolną” redukcję o 50%.
Reasumując – istotna restrukturyzacja zadłużenia to ruch w dobrym kierunku, ale może nie wystarczający.
Ad2.
Dokapitalizowanie banków europejskich było potrzebne już dawno temu. Gdyby zrobiono to na początku kryzysu, być może udałoby się wcześniej ograniczyć rosnące obawy o wypłacalność banków. Niestety 100 mld euro może być kwotą za małą. W trochę innym kontekście IMF podawał, że europejskie banki potrzebują 200-300 mld euro. Ponieważ w czasie kryzysu straty zazwyczaj są większe, a nie mniejsze od oczekiwań, większa kwota brzmi zdecydowanie bardziej prawdopodobnie. Nie ma na razie szczegółów na temat skąd mają pochodzić środki na dokapitalizowanie, wspomina się jednak o sektorze prywatnym, rządach narodowych i EFSF. Ta kolejność może budzić pewien niepokój. Jeśli jakiś bank przez kilka miesiecy nie bedzie w stanie znaleźc prywatnych inwestorów, potem jego własny rząd powie mu, że też nie ma pieniedzy i w końcu bedzie musiał sie zgłosic do EFSF to jaki sygnał wysyła to na temat:
Ad3.
Nie widziałem jeszcze szczegółów, ale może to być jedno z istotniejszych postanowień szczytu.
Ad4.
EFSF ma zacząc działać jako ubezpieczyciel, tak by mógł gwarantowac obligacje np. włoskie czy hiszpańskie. To raczej nie jest dobre rozwiązanie, o czym przekonywająco pisze Gros (link).
Po pierwsze prawnicy będą musieli mocno się napocić, żeby udowodnić, że jest to legalne. Traktaty unijne wprost zawierają klauzulę zabezpieczającą przed czymś takim (artykuł 125):
“The Union shall not be liable for or assume the commitments of central governments, ……. of any Member State,….
A Member State shall not be liable for or assume the commitments of central governments, ……. of another Member State”.
Po drugie, jak już państwo bankrutuje, to straty zazwyczaj są dużo wieksze niż 20%, wiec taka gwarancja nie sprawi, że inwestorzy zaczną kupować masowo obligacje włoskie i hiszpańskie i spać spokojnie.
Ciekawe, kiedy będzie następny szczyt poświęcony kryzysowi w strefie euro.
Artykuł kolejny szczyt unijny pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Artykuł jak walczyć z korupcją w Afryce i nie tylko pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Na początku lat 90. autorzy przeprowadzili szeroko zakrojone badania terenowe, sprawdzając wykorzystanie środków pomocowych wydawanych przez ugandyjskie ministerstwo edukacji. Przeanalizowano sposób wydawania środków przeznaczonych na rozwój szkół (capitation grant – pokrywający najróżniejsze wydatki, z wyjątkiem pensji). Pieniądze te, w większości od zagranicznych donorów, ministerstwo edukacji rozdysponowało pomiędzy regiony i szkoły.
Badacze skonfrontowali ilość pieniędzy przydzielanych poszczególnym szkołom (dane ministerstwa edukacji) z tym, ile pieniędzy poszczególne szkoły faktycznie otrzymały (dane zbierane w szkołach). Wyniki były porażające – do szkół docierało tylko 11% środków dla nich przeznaczonych. Co więcej, do ponad połowy szkół w ogóle żadne pieniądze nie dotarły. Pieniądze po drodze zostały w większości zawłaszczone przez lokalnych urzędników i polityków.
Reinikkaz i Svensson nie ograniczyli się do samego zmierzenia skali problemu. Dalsze badania wykazały, że m.in. tam gdzie, ludzie są bardziej wykształceni, mniej pieniędzy jest rozkradanych. Najbardziej zainteresowani pieniędzmi dla szkół są rodzice dzieci uczących się w nich, którym zależy na ich rozwoju. Stąd powstał pomysł kampanii informacyjnych w lokalnych gazetach, które zaczęły zamieszczac informacje, ile pieniędzy, której szkole przyznało ministerstwo edukacji. Wiedząc, ile pieniędzy należy się ich konkretnej szkole rodzice w całej Ugandzie zaczęli bardziej kontrolować lokalnych urzędników i naciskać ich by wypłacali wszystkie pieniądze.
Późniejsze badania pokazały, że dzięki kampanii uświadamiającej w lokalnych mediach procent środków faktycznie trafiająych do szkół wzrósł z 11% do 80%.
na postawie: „Fighting corruption to improve schooling: evidence from a newspaper campaign in Uganda”,Ritva Reinikka i Jakob Svensson (link).
Artykuł jak walczyć z korupcją w Afryce i nie tylko pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Artykuł Ile kosztuje bezpieczeństwo pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Koszt dodatkowych środków bezpieczeństwa wprowadzonych w USA po zamachach z 11 IX w latach 2002-2011 (ceny z 2010 roku) |
Bezpośrednie koszty |
Federalne wydatki na bezpieczeństwo wewnętrzne 360 mld USD |
Federalne wydatki na wywiad 110 mld USD |
Lokalne i stanowe wydatki 110 mld USD |
Wydatki sektora prywatnego 110 mld USD |
Razem bezpośrednie koszty 690 mld USD |
Pozostałe koszty |
Wyższe stawki ubezpieczeń 40 mld USD |
Koszt opóźnień dla pasażerów 110 mld USD |
Zwiększona liczba wypadków (0soby, które zrezygnowały z samolotu na krótkich dystansach) 32 mld USD |
Zbędne straty społeczne (deadweight losses) 245 mld USD |
Razem pozostałe koszty 417 mld USD |
Łącznie 1107 mld USD |
Źródło: Mueller i Stewart 2011 https://polisci.osu.edu/faculty/jmueller/MID11TSM.PDF
Ciekawy wpis z Economist o kosztach środków bezpieczeństwa przedsięwziętych po 11 IX 2001 w USA (link).
Szacunki kosztów pochodzą z książki Johna Muellera (Ohio State University) i Marka Stewarta (University of Newcastle, Australia). Bezpłatnie dostępna jest krótsza praca tych samych autorów (link, wyliczenia powyżej są z tabeli na 27 stronie). 1107 mld USD przez 9 lat, to ponad 120 mld USD rocznie. 120 mld USD to mniej więcej równowartość rocznych wydatków polskiego budżetu.
Czy wszystkie te koszty były uzasadnione? Yglesias nie jest całkiem przekonany. Inne komentarze: Kevin Drum oraz komentarz samych autorów.
Artykuł Ile kosztuje bezpieczeństwo pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Artykuł Instytucje trwałe są… pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>W swoim badaniu autorzy analizują różnice w dzisiejszych zachowaniach ludzi żyjących na terenach należących w przeszłości do trzech imperiów: rosyjskiego, osmańskiego i austro-węgierskiego.
Na tle administracji rosyjskiej i tureckiej administracj austro-węgierska pozytywnie się wyróżniała. Urzędnicy byli względnie kompetentni, nieskorumpowani, policja działała sprawnie, a wyroki sądów nie budziły zazwyczaj wątpliwości.
Autorzy badania pokazują m. in., że ślady tego są widoczne do dziś – czy to w Polsce, czy na Ukrainie albo w Rumunii miekszańcy dawnych ziem Habsburgów bardziej ufają policji i sądom oraz są mniej skłonni dawac łapówki, niż ich rodacy mieszkający na terenach dawnych ziem imperium osmańskiego lub rosyjskiego.
Artykuł Instytucje trwałe są… pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Artykuł Tunezja potrzebuje wolności, a nie subsydiów i pomocy pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>Choc skończyło sie na deklaracjach i większych działań nie podjęto warto przeczytać ripostrę laureata nagrody Nobla Edmunda Phelps’a.
Sugerowany plan pomocy dla Tunezji zakładał m.in. subsydiowanie żywności i rozbudowę infrastruktury.
Phelps jednak słusznie zauważa, że programy infrastrukturalne i subsydia żywnościowe dawał już obalony prezydent Ben Ali i nie jest to droga do rozwiązania problemów tego kraju. To czego brakuje Tunezji to wolność gospodarcza. Żeby w Tunezji dostać pracę na etacie trzeba mieć znajomości i powiązania rodzinne. Natomiast żeby prowadzic własną działalność gospodarczą potrzeba wielu pozwoleń, zezwoleń i licencji. Sytuacja taka prowadzi do wysokiego bezrobocia i frustracji osób nie mających szans ani na dostanie etatu ani na uzyskanie wszystkich zezwoleń na założenie własnego biznesu. Taką właśnie osobą był Mohamed Bouaziz, którego samospalenie rozpoczęło arabską wiosnę.
Proponowane przez ekonomistów programy pomocowe dla Tunezji nie rozwiążą jej problemów. Wielkie programy inwestycyjne w infrastrukturę rzeczywiście poprawią produktywność, ale tych którzy już dziś są uprzywilejowani i posiadają dobre miejsca pracy. Co więcej, łatwo można przewidzieć, że na kontraktach na realizację tych ambitnych planów najbardziej skorzystają ustosunkowane osoby, które dotąd trzymały w garści gospodarkę Tunezji.
To czego potrzeba Tunezji, to nie wielkie plany, ale prosty kapitalizm oparty o prawo własności, wolną konkurencję i niezawisłe sądy. Zniesienie licencji, zezwoleń i pozwoleń uwolni przedsiębiorczość Tunezyjczyków i pozwoli im wziąć swój los we własne ręce.
Artykuł Tunezja potrzebuje wolności, a nie subsydiów i pomocy pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.
]]>