Warning: Creating default object from empty value in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php on line 27

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php:27) in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-includes/feed-rss2.php on line 8
zwierzęta – Blog Obywatelskiego Rozwoju https://blogobywatelskiegorozwoju.pl "Rozmowa o wolnościowym porządku społecznym" Thu, 12 Oct 2023 07:56:03 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.1.18 Jak skrajnie restrykcyjne prawo ochrony przyrody przynosi odwrotne skutki https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jak-skrajnie-restrykcyjne-prawo-ochrony-przyrody-przynosi-odwrotne-skutki/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jak-skrajnie-restrykcyjne-prawo-ochrony-przyrody-przynosi-odwrotne-skutki/#respond Mon, 20 Mar 2017 09:03:29 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=4862 Emocje w debacie publicznej na temat tzw. „Lex Szyszko” sięgnęły zenitu. Politycy, media i internauci prześcigali się w publikowaniu niesprawdzonych informacji i zdjęć okraszonych nacechowanymi emocjonalnie hasłami. W medialnej wrzawie dot. ustawy Szyszki mało było merytorycznej krytyki patologii procesu legislacyjnego, czy zapisów ustawy dyskryminujących przedsiębiorców. Nie zwracano uwagi na fakt, że kierunek zmian jest dobry, […]

Artykuł Jak skrajnie restrykcyjne prawo ochrony przyrody przynosi odwrotne skutki pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

źródło: Wikipedia

Emocje w debacie publicznej na temat tzw. „Lex Szyszko” sięgnęły zenitu. Politycy, media i internauci prześcigali się w publikowaniu niesprawdzonych informacji i zdjęć okraszonych nacechowanymi emocjonalnie hasłami. W medialnej wrzawie dot. ustawy Szyszki mało było merytorycznej krytyki patologii procesu legislacyjnego, czy zapisów ustawy dyskryminujących przedsiębiorców. Nie zwracano uwagi na fakt, że kierunek zmian jest dobry, a przemyślana liberalizacja prawa może prowadzić nie tylko do większego poszanowania prawa własności[1], ale również może przyczynić się do skuteczniejszej ochrony przyrody[2]. Pokłosiem tych manipulacji i niedomówień stało się nawoływanie wielu środowisk do powrotu do dawnych, restrykcyjnych regulacji[3] lub nawet do radykalnego zaostrzenia uprzednio funkcjonujących reguł. W argumentacji wielu pomysłów „reformy” ustawy o ochronie przyrody pominięto jednak kluczową kwestię – każdy człowiek jest myślącą i oceniającą jednostką. Austriacki noblista, F.A Hayek powiedział: „Przymus jest złem właśnie dlatego, że w konsekwencji wyklucza jednostkę jako myślącą i oceniającą osobę, a robi z niej jedynie narzędzie osiągania celów innego”[4]. Na przykładzie amerykańskiej ustawy Endangered Species Act[5] [Ustawa o zagrożonych gatunkach – przyp. autora], warto pokazać, że restrykcyjne prawo ochrony przyrody to ekologiczny strzał w kolano.

W 1973 roku prezydent Nixon podpisał ustawę o zagrożonych gatunkach. Dokument cieszył się niemal jednogłośnym poparciem kongresmenów, a jego celem było „zatrzymanie i odwrócenie, za wszelką cenę, wymierania gatunków zagrożonych”[6]. Nowe prawo dawało federalnym agencjom szerokie uprawnienia do ograniczania działalności człowieka wpływającej szkodliwie na siedliska zwierząt zagrożonych wyginięciem.  Jeżeli okazało się, że teren prywatny jest siedliskiem gatunków objętych ochroną, właściciel mógł zostać pozbawiony możliwości rozwoju danego terenu (np. budowy osiedla mieszkaniowego), co z miejsca drastycznie obniżało wartość posesji. Po latach okazało się[7], że ok. 80% z wymienionych w ustawie 9000 gatunków zagrożonych zwierząt zamieszkiwało właśnie tereny należące do prywatnych właścicieli. W związku z tym, żaden z celów zakładanych przez ustawę podpisaną przez Nixona nie mógł być osiągnięty bez wywarcia wpływu na prywatnych właścicieli działek – czy to poprzez zastosowanie prawnego przymusu, czy poprzez podpisanie dobrowolnej umowy, na mocy której państwo np. wykupowałoby prywatne ziemie zamieszkiwane przez szczególnie chronione zwierzęta.

USA wybrało przymus, który w rezultacie doprowadził do jeszcze większej degradacji przyrody niż przez wprowadzeniem ustawy „chroniącej” zagrożone gatunki. Poprzez zastosowanie niezwykle surowych regulacji państwo „motywowało” właścicieli ziemskich do tworzenia mniej przyjaznych warunków dla życia zwierząt i do szybszej urbanizacji działki. Drakońskie prawo doprowadziło też do okrutnego procederu, który w USA określa się mianem 3-S treatment[8]. Niektórzy właściciele ziemscy, którzy znaleźli na swojej działce zwierzęta, które w ich mniemaniu mogłyby być objęte specjalną ochroną przez prawodawcę zabijali zwierzę, zakopywali zwłoki i nikomu nie mówili o incydencie (3-S – shooting, shoveling, and shutting up). Obawa o utratę praw do swobodnego posługiwania się swoją własnością, a w rezultacie utratę ogromnych pieniędzy, powodowała, że ludzie posuwali się do niepotrzebnego okrucieństwa. Opaczne działanie Endangered Species Act potwierdzają statystyki – od 1973 roku, kiedy ustawa weszła w życie, jedynie 30 z 9000 gatunków zagrożonych wymarciem wróciło do normy, natomiast 10 wyginęło, co daje skuteczność na poziomie 0,22%. Biorąc pod uwagę wydatki na poziomie 1,7 miliarda dolarów rocznie[9] na realizację celów tej ustawy jest to słaby wynik, obnażający szkodliwość regulacji. Co ciekawe, policzono również[10], że działki na terenach określonych przez amerykańskiego prawodawcę jako „siedliska krytyczne”[11], zamieszkiwane przez rzadkie gatunki sów, były urbanizowane średnio rok szybciej niż podobne działki na terenach niezamieszkiwanych przez sowy. Biorąc pod uwagę, że proces urbanizacji to jeden z wiodących powodów degradacji środowiska w USA10, można bez wątpliwości stwierdzić, że Endangered Species Act działał na szkodę przyrody.

Intencje polityki nie zawsze są zbieżne z jej celami. Kongresmeni w USA prawdopodobnie szczerze chcieli przyczynić się do poprawy stanu przyrody, ale ich restrykcyjne regulacje, niepoparte rzetelnymi analizami skutków, przyczyniły się tylko do większej degradacji środowiska. Wprowadzanie surowych regulacji ograniczających wolność gospodarczą zawsze wiąże się z ignorowaniem przez prawodawców mocy rozumu czy zdolności do kalkulacji i podejmowania ryzyka przez każdą jednostkę. Twarde prawo nie tylko zachęca do szukania możliwości ominięcia regulacji, ale również zniechęca np. do sadzenia nowych drzew, jeżeli możemy mieć problem z ich późniejszym wycięciem, czy do tworzenia warunków przyjaznych dla życia dzikich zwierząt na prywatnych terenach.

Ochrona przyrody to kwestia bardzo ważna z punktu widzenia społeczeństwa, dlatego istotne jest, żeby prawo wprowadzane było w sposób przemyślany, uwzględniający dokładną analizę potencjalnych skutków i przede wszystkim z poszanowaniem zasady równości wszystkich członków społeczeństwa. Przykład USA powinien być przestrogą dla wszystkich polityków i aktywistów chcących zaostrzania przepisów ochrony przyrody, zamiast ich racjonalizacji. Popartej odpowiednią analizą skutków, szanującej prawo własności i niedyskryminującej żadnej grupy społecznej.  


[1] Wiele mitów pojawiających się w debacie publicznej na temat „Lex Szyszko” dot. interpretacji prawa własności obalił Jacek W. Bartyzel – https://bartyzel.liberte.pl/czyje-jest-moje-drzewo-czyli-o-istocie-prawa-wlasnosci/

[3]FOR już w 2014 roku zwracał uwagę na konieczność liberalizacji prawa i istnienie zbyt dużych restrykcji dot. wycinki drzew  https://for.org.pl/pl/a/3173,Analiza-112014-Zbyt-restrykcyjne-wymogi-dotyczace-uzyskania-zezwolenia-na-sciecie-drzewa-w-Polsce-nalezy-zliberalizowac

[4] F.A Hayek – „Konstytucja wolności” 1960

[7] List, Margolis, Osgood –  Is the Endangered Species Act Endangering Species? 2006

[8] Shooting, shoveling, and shutting up

[10] List, Margolis, Osgood –  Is the Endangered Species Act Endangering Species? 2006

[11] „critical habitat”

Share

Artykuł Jak skrajnie restrykcyjne prawo ochrony przyrody przynosi odwrotne skutki pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jak-skrajnie-restrykcyjne-prawo-ochrony-przyrody-przynosi-odwrotne-skutki/feed/ 0
Nie, kapitalizm nie „zagłodzi ludzkości” do 2050 roku https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/nie-kapitalizm-nie-zaglodzi-ludzkosci-do-2050-roku/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/nie-kapitalizm-nie-zaglodzi-ludzkosci-do-2050-roku/#respond Fri, 17 Mar 2017 08:40:53 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=4840 Autorami tekstu są Chelsea German i Marian L. Tupy. Tekst został opublikowany w języku angielskim na portalu HumanProgress.org. Tłumaczył Daniel Góra. „Kapitalizm zagłodzi ludzkość do 2050 r., jeśli się nie zmieni” – tak zatytułowany artykuł opublikował niedawno magazyn „Forbes”. Jego autor, Drew Hansen, przedsiębiorca i stały współpracownik „Forbesa”, zaczął od stwierdzenia, że kapitalizmowi „nie udało […]

Artykuł Nie, kapitalizm nie „zagłodzi ludzkości” do 2050 roku pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Autorami tekstu są Chelsea German i Marian L. Tupy. Tekst został opublikowany w języku angielskim na portalu HumanProgress.org. Tłumaczył Daniel Góra.

„Kapitalizm zagłodzi ludzkość do 2050 r., jeśli się nie zmieni” – tak zatytułowany artykuł opublikował niedawno magazyn „Forbes”. Jego autor, Drew Hansen, przedsiębiorca i stały współpracownik „Forbesa”, zaczął od stwierdzenia, że kapitalizmowi „nie udało się poprawić dobrobytu ludzi na dużą skalę”. Fałszywość tego twierdzenia można łatwo wykazać przytaczając dane. W ciągu ostatnich kilku dekad setki milionów ludzi zostało wyciągniętych ze skrajnego ubóstwa. Liczba ludzi żyjących w ubóstwie jest rekordowo niska, zarówno jako udział procentowy w światowej populacji, jak i w wartościach bezwzględnych, pomimo wzrostu liczby ludności o 143% od 1960 r. Lewicujący think tank Brookings Institution przewiduje, że skrajne ubóstwo zostanie praktycznie wyeliminowane na całym świecie do 2030 r. Czy jest coś, co mogłoby jeszcze lepiej świadczyć o światowym kapitalizmie niż te wiadomości? Hansen kontynuuje swoją krytykę kapitalizmu obwiniając go również o masowe wymieranie gatunków zwierząt, niszczenie lasów i rosnące ryzyko głodu. Przyjrzymy się po kolei każdej z jego tez.

Czy kapitalizm doprowadza do masowego wymierania gatunków?

Hansen twierdzi, że „gatunki wymierają dzisiaj w tempie 1000 razy szybszym od tempa naturalnego”. Dziennikarz i członek rady doradczej Human Progress, Matt Ridley, który otrzymał doktorat z zoologii na Uniwersytecie w Oksfordzie, obala to często powtarzane twierdzenie w swojej książce „The Rational Optimist” w następujący sposób: „obecnie często twierdzi się, że z powodu ingerencji człowieka tempo wymierania osiąga poziom od 100 do 1000 razy wyższy niż wynosi normalnie […] Nie ma wątpliwości, co do tego, że człowiek dał impuls do wymierania, szczególnie poprzez sprowadzanie szczurów, wirusów i chwastów na wyspy oceaniczne kosztem gatunków endemicznych […] Ale przez to, że większość z tych zdarzeń, związanych z przypadkowym sprowadzeniem obcych gatunków na wyspy, miało już miejsce w przeszłości, tempo wymierania spada, a nie rośnie, przynajmniej wśród ptaków i ssaków. Tempo wymierania ptaków i ssaków osiągnęło najwyższy poziom, wynoszący 1,6 gatunków rocznie, około 1900 r. i od tego czasu spadło do około 0,2 rocznie”.

Ridley zauważa również, że tempo wymierania spadło jeszcze bardziej w najbardziej uprzemysłowionych krajach, w których ludzie wykazują skłonność do dbania o środowisko naturalne. On sam pracował nad różnymi projektami, które miały na celu ochronę zagrożonych gatunków ptaków. Kapitalizm, poprzez tworzenie dobrobytu i umożliwienie ludzkości uwolnienia się od typowych dla przeszłości obaw o przeżycie, pomaga nam w ochronie innych gatunków.

Czy kapitalizm niszczy lasy?

Hansen podaje, że 6 milionów hektarów lasów jest niszczonych każdego roku. Jednak pomimo tego, że rozmiar obszarów leśnych powoli zmniejsza się, jest wiele powodów do optymizmu. W niedawno opublikowanym artykule dla Breakthrough Institute, Jesse H. Ausubel, naukowiec zajmujący się ochroną przyrody, pokazuje jak bogacące się kraje i ich mieszkańcy zaczynają w pewnym momencie bardziej troszczyć się o środowisko, co sprawia, że zalesienie zaczyna wzrastać: „badacze leśnictwa odwołują się do zjawiska „przejścia leśnego” (forest transition), czyli odwrócenia trendów polegającego na przejściu od zmniejszania się powierzchni lasów w danym kraju do jej zwiększania się. Pierwsze takie odwrócenie trendów odnotowano w 1830 r. we Francji. Od tego czasu, pomimo podwojenia liczby ludności we Francji, powierzchnia francuskich lasów również się podwoiła. Innymi słowy, wylesianie stało się niezależne od wielkości populacji. Jeśli jako miarę przyjąć zasobność drzewostanu, to „przejście leśne” w Stanach Zjednoczonych miało miejsce około 1950 r., a około 1990 r., jeśli mierzyć według wielkości zalesionego obszaru. „Przejście leśne” w USA rozpoczęło się około 1900 r., kiedy to stany takie, jak Connecticut były prawie bezleśne, a obecnie jego zasięg obejmuje już kilkadziesiąt stanów”.

Żeby zauważyć wpływ wzrostu zamożności na ochronę lasów, wystarczy spojrzeć na odmienne trendy w zakresie procentowego udziału powierzchni lasów w powierzchni ziemi w Europie i Afryce:

Postęp w rolnictwie, który pozwolił rolnikom produkować więcej żywności na mniejszym obszarze ziemi, pomaga również w oszczędzaniu lasów. Ausubel zauważa, że udoskonalenie gospodarki rolnej w byłym Związku Radzieckim i Europie Wschodniej uwolniło co najmniej 30 milionów hektarów (obszar równy powierzchni Polski czy Włoch), a być może aż 60 milionów hektarów ziemi od wykorzystywania jako użytki rolne i przywróciło je naturze.

Czy kapitalizm sprawia, że ludzie stają się ubożsi?

Powołując się na dane ze spisu ludności Stanów Zjednoczonych z 2014 r., Hansen zwraca uwagę na to, że 15% Amerykanów żyje w ubóstwie (w spisie ubóstwo zdefiniowano jako osiąganie przez jednoosobowe gospodarstwo domowe dochodu poniżej 12 071 dolarów rocznie lub poniżej 33 dolarów dziennie). Ale co właściwie oznacza bycie biednym w Ameryce? „Obecnie ubogie amerykańskie gospodarstwa domowe częściej posiadają podstawowe urządzenia domowe niż przeciętne gospodarstwo w latach 70. XX wieku, a jakość tych urządzeń jest dzisiaj o wiele wyższa” – pisze Steve Horwitz, ekonomista Mercatus Center.

Na przykład w 1984 r. 83% wszystkich gospodarstw domowych w Stanach Zjednoczonych miało lodówkę. Dla porównania do 2005 r. lodówkę posiadało 99% biednych amerykańskich gospodarstw. Dowody na to, że standard życia ubogich Amerykanów poprawia się są liczne i dostępne – dla tych, którzy chcą je dostrzec.

Hansen zapomina wspomnieć o tym, że życie za 33 dolary dziennie nie jest ubóstwem według historycznych standardów, bo przez większość historii ludzkości prawie każdy żył w skrajnej biedzie. Dopiero w ostatnich dwóch stuleciach poziom dobrobytu radykalnie wzrósł. Kraje, które wcześnie przyjęły kapitalizm, tak jak Stany Zjednoczone, doświadczyły wzrostu przeciętnego dochodu w zawrotnym tempie.

Co więcej, Hansen nie przedstawia amerykańskiego ubóstwa we właściwej, czyli globalnej perspektywie. 33 dolary dziennie na osobę stanowiłoby w krajach rozwijających się dochód postrzegany jako niezwykle wysoki (w skali świata za granicę skrajnego ubóstwa uznaje się 1,90 dolarów na osobę dziennie). Nasze rozumienie ubóstwa jest niewątpliwie wypaczone przez amerykański dobrobyt. Ale pamiętaj, że jeśli zarabiasz 32 400 lub więcej dolarów rocznie, to jesteś wśród 1% najlepiej zarabiających ludzi na świecie (przy uwzględnieniu różnic w kosztach utrzymania).

Czy kapitalizm prowadzi do głodu?

Następnie Hansen powtarza starą i nieaktualną już ideę, że ludzkość nie będzie w stanie się wyżywić z powodu rosnącej liczby ludności. Ten argument został po raz pierwszy sformułowany przez Thomasa Mathusa w 1798 r. Od czasów Malthusa ludzkość wymyśliła sposoby na to, jak produkować więcej żywności na jednostkę ziemi, dzięki takim innowacjom, jak nawozy sztuczne i coraz bardziej zaawansowane techniki modyfikacji genetycznej. W miarę wzrostu produkcji żywności jej ceny spadają. Obecnie żywność jest o 22% tańsza niż w 1960 r., pomimo wzrostu liczby ludności na świecie o 143%. W rezultacie dzienny poziom spożycia kalorii na osobę wzrasta, a całkowita liczba osób niedożywionych zmniejsza się.

Pomyłka Malthusa polegała na zignorowaniu ludzkiej zdolności do znajdowania innowacyjnych sposobów rozwiązywania problemów. Bo jak stwierdził Julian Simon w książce „The Ultimate Resource”, ludzie znakomicie radzą sobie z rozwiązywaniem problemów, a wolny rynek pomaga w koordynacji działań na rzecz znajdowania odpowiedzi na większość naszych codziennych wyzwań. Pojawienie się wyzwania takiego, jak wyżywienie rosnącej populacji, prowadziło do innowacji technologicznych („zielona rewolucja” i GMO), które doprowadziły do rozwiązania problemu za pomocą wyższej produktywności rolnictwa i spadających cen żywności. Skutki kapitalizmu należy określić jako dalekie od doprowadzania to głodu, a wręcz przeciwnie – kapitalizm zagwarantował wzrost podaży żywności w tempie wystarczającym do zaspokojenia rosnącego popytu.

Jeśli w 2050 r. ludzkość będzie musiała zmierzyć się ze śmiercią głodową, to przyczyną tego nie będzie kapitalizm, lecz doprowadzenie do powszechnej dominacji przez antykapitalistyczne poglądy, takie jak prezentuje Hansen.

Share

Artykuł Nie, kapitalizm nie „zagłodzi ludzkości” do 2050 roku pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/nie-kapitalizm-nie-zaglodzi-ludzkosci-do-2050-roku/feed/ 0