Warning: Creating default object from empty value in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php on line 27

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php:27) in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-includes/feed-rss2.php on line 8
wolny rynek – Blog Obywatelskiego Rozwoju https://blogobywatelskiegorozwoju.pl "Rozmowa o wolnościowym porządku społecznym" Thu, 12 Oct 2023 07:56:03 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.1.18 Afrykańska droga ku wolnemu handlowi https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/afrykanska-droga-ku-wolnemu-handlowi/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/afrykanska-droga-ku-wolnemu-handlowi/#respond Tue, 23 Jul 2019 13:44:28 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=6123 W czasach gdy amerykańsko-chińska wojna handlowa trwa na dobre, a konflikty o handel na linii UE-USA spędzają sen z powiek rządzącym i przedsiębiorcom, kraje Afryki postanowiły zrobić krok w przeciwnym kierunku. Członkowie Unii Afrykańskiej (UA) podpisali porozumienie ustanawiające Afrykańską Kontynentalną Strefę Wolnego Handlu (AfCFTA). Początki drogi do gospodarczego porozumienia sięgają 2012 roku, gdy na 18. […]

Artykuł Afrykańska droga ku wolnemu handlowi pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

Źródło: Pixabay

W czasach gdy amerykańsko-chińska wojna handlowa trwa na dobre, a konflikty o handel na linii UE-USA spędzają sen z powiek rządzącym i przedsiębiorcom, kraje Afryki postanowiły zrobić krok w przeciwnym kierunku. Członkowie Unii Afrykańskiej (UA) podpisali porozumienie ustanawiające Afrykańską Kontynentalną Strefę Wolnego Handlu (AfCFTA).

Początki drogi do gospodarczego porozumienia sięgają 2012 roku, gdy na 18. sesji zgromadzenia Unii Afrykańskiej ogłoszono wstępny projekt umowy. Od tego momentu rozpoczęły się trudne negocjacje między 55 państwami, chcącymi osiągnąć jak najkorzystniejsze warunki dla swoich krajów. Wstąpienia do sojuszu najbardziej obawiała się Nigeria, która jednocześnie jest największą gospodarką na kontynencie. Powodem braku zdecydowania był ogromny lobbing prowadzony ze strony sektora biznesowego i związków zawodowych, lękających się utraty wpływów. Ostatecznie, 7 lipca br. rząd Nigerii podpisał ugodę, obejmującą cały kontynent afrykański (z wyjątkiem Erytrei), o strefie wolnego handlu.

Zawiązując największą od czasu utworzenia Światowej Organizacji Handlu koalicję na rzecz wymiany handlowej, Afryka stwarza sobie niesamowitą okazję do rozwoju. Dotychczasowa sytuacja rynkowa była mizerna w porównaniu do innych kontynentów. Według Polskiego Instytutu Ekonomicznego, wartość eksportu wewnątrzafrykańskiego wynosiła w 2017 r. 66,5 mld USD i stanowiła 19,5 proc. ogólnego eksportu krajów Afryki. Dla porównania, wyniki dla Azji i Europy wynoszą odpowiednio 59 proc. i 69 proc. Wspólny rynek pozwoli na likwidację barier i wyzwolenie potencjału rozwojowego kontynentu afrykańskiego. Wśród największych korzyści znajdują się m.in. wzrost efektywności biznesowej poprzez liberalizację ceł, wzrost wydajności dzięki rosnącej konkurencji i większe możliwości w zakresie innowacji, spowodowane nowymi wyzwaniami oferowanymi przez rynek AfCFTA. Nie można również zapomnieć o innych korzyściach dla lokalnych przedsiębiorców, płynących ze strefy wolnego handlu. Do najczęściej wymienianych należą: okazja  do regularnego dialogu z przedstawicielami państw afrykańskich podczas Forum Biznesowego AfCFTA, większy rozwój biznesowy dzięki tworzeniu nowych sieci kontaktów w Afryce, jak i poza kontynentem oraz zwiększone możliwości angażowania się we wspólne przedsięwzięcia wraz z firmami zagranicznymi, poszukującymi wiarygodnych partnerów w Afryce. Na dodatek, analiza UNCTAD szacuje, że zniesienie ceł w handlu na kontynencie afrykańskim w perspektywie długookresowej sprowokuje zwiększenie eksportu wewnątrz Afryki o około 1/3 i zredukowanie o połowę deficytu handlowego. Produkt krajowy brutto mógłby w długim okresie rosnąć co roku szybciej o 0,97 proc., a zatrudnienie na kontynencie o 1,17 proc.

Przed AfCFTA została jednak jeszcze długa droga, zanim przyniesie wszystkie wymieniane korzyści. Mimo zakończenia negocjacji multilateralnych każde państwo musi się przygotować na wdrożenie odpowiednich procedur. Jednym z najważniejszych mechanizmów, bez którego strefa wolnego handlu nie może funkcjonować, jest infrastruktura finansowa. Łatwiejszy dostęp do kredytów może pobudzać inwestycje, które zaowocują rozwojem gospodarczym. Niezbędnym aspektem reform jest również system cyfrowych płatności, który umożliwi konwersję walut różnych państw członkowskich. Duży problem stanowi niedoinwestowana infrastruktura drogowa i kolejowa, hamująca rozwój i integrację. Według szacunków Afrykańskiego Banku Rozwoju, zapotrzebowanie kontynentu na finansowanie logistyki handlowej sięga od 130 do 170 mld dolarów rocznie. Bez rozwiniętej sieci dróg i kolei wzrost gospodarczy nie będzie osiągalny. Wprowadzenie w życie całego projektu ma nastąpić w 2020 r. Do tego czasu państwa afrykańskie powinny się skupić na modernizacji i unifikacji krajowych przepisów do ogólnie przyjętych wymogów integracji ekonomicznej.

Wolna wymiana handlowa w wielu miejscach na świecie przyczyniła się do rozwoju gospodarczo-społecznego. Miejmy nadzieję, że dzięki największej na świecie wolnej strefie gospodarczej Afryka pokaże innym kontynentom, iż konflikt, wzrost ceł i budowanie kolejnych barier prowadzi donikąd, a kolektywizm i wolność gospodarcza jest odpowiedzią na większość problemów.


Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Share

Artykuł Afrykańska droga ku wolnemu handlowi pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/afrykanska-droga-ku-wolnemu-handlowi/feed/ 0
Skandynawia to nie jest kraina socjalistycznego szczęścia https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/skandynawia-to-nie-jest-kraina-socjalistycznego-szczescia/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/skandynawia-to-nie-jest-kraina-socjalistycznego-szczescia/#respond Thu, 03 Aug 2017 05:00:01 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5250 Autorką tekstu jesst Madeline Grant z Institue of Economic Affairs. Artykuł ukazał się na portalu CapX.co. Tłumaczył Aleksander Mielnikow (FOR). Skandynawia zajmuje szczególne miejsce w umysłach socjalistów. Dziennikarka The Guardian Polly Toynbee opisała kiedyś Szwecję jako: „najbardziej udane społeczeństwo jakie nasz świat kiedykolwiek widział”. W Ameryce wielu, począwszy od kandydatów na prezydenta, aż po laureatów […]

Artykuł Skandynawia to nie jest kraina socjalistycznego szczęścia pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Autorką tekstu jesst Madeline Grant z Institue of Economic Affairs. Artykuł ukazał się na portalu CapX.co. Tłumaczył Aleksander Mielnikow (FOR).

źródło: https://maxpixel.freegreatpicture.com/City-Sea-Ship-Sky-Scandinavia-Sweden-Stockholm-2082591

Skandynawia zajmuje szczególne miejsce w umysłach socjalistów. Dziennikarka The Guardian Polly Toynbee opisała kiedyś Szwecję jako: „najbardziej udane społeczeństwo jakie nasz świat kiedykolwiek widział”. W Ameryce wielu, począwszy od kandydatów na prezydenta, aż po laureatów Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii podkreślają, że rządzący powinni brać przykład ze Skandynawii, jako modelu zmniejszenia nierówności oraz promowania bardziej zrównoważonego wzrostu. Jednak czy ta socjalistyczna kraina szczęścia istnieje naprawdę?

Rok temu duński parlamentarzysta Lars Løkke Rasmussen powiedział podczas wizyty w Harvard University: „Mam świadomość, że niektórym osobom model nordycki kojarzy się z jakiegoś rodzaju socjalizmem. Jednakże, chciałbym postawić sprawę jasno. Dania nie ma nic wspólnego z socjalistycznym systemem centralnego sterowania. Dania jest gospodarką rynkową”.

Tak naprawdę patrzenie na kraje skandynawskie jako socjalistyczne – albo nawet lewicowe – pomija to jak zorganizowane są ich gospodarki. Podczas gdy kraje te posiadają wysokie podatki i hojne systemy zasiłków społecznych, to pod wieloma względami ich rynki są niezwykle wolne i opierają się na zasadach, które brytyjska lewica, mająca szczególną sympatię do centralnego planowania oraz interwencjonizmu, próbuje od wielu lat zwalczać.

W poprzednim tygodniu brytyjska Partia Pracy wyraziła swoją aprobatę dla wprowadzenia płacy minimalnej w wysokości £10 dla wszystkich pracowników, nawet tych w wieku 16-18 lat. Jeśli ten projekt ustawy zostałby wprowadzony, to miałby wiele negatywnych skutków – w szczególności dla młodych i niedoświadczonych pracowników, którzy zostaliby wypchnięci z rynku pracy.

Tego typu idee, opierające się na stwierdzeniu, że „jeden rozmiar pasuje wszystkim”, są obce dla gospodarek skandynawskich. Ani Szwecja, ani Norwegia, ani Dania nie posiadają tak naprawdę czegoś takiego jak ogólnokrajowa płaca minimalna. Pensje ustalane są tam na podstawie umów zawieranych wspólnie przez związki zawodowe oraz pracodawców, które ponadto różnią się w zależności od rodzaju wykonywanej pracy oraz stanowiska. Pod tym względem skandynawskie rynki pracy są o wiele bardziej elastyczne i zdecentralizowane niż ten w Wielkiej Brytanii.

Stawki podatków od firm w Skandynawii w porównaniu z wieloma innymi kapitalistycznymi krajami są bardzo korzystne. Szwecja oraz Dania mają najniższy CIT spośród krajów EU15 (tzw. starej UE – przyp. tłum.), podczas to gdy Finlandia z 20% jest na tym samym poziome co Wielka Brytania. Norwegia ma najwyższą stawkę z tych pięciu krajów wnoszącą 27%, ale mimo tego dalej jest ona o wiele niższa niż stawka w USA dochodząca do niemal 40%.

Podczas gdy NHS, brytyjska służba zdrowia, czczona jest na Wyspach niemalże jak bożek, a dyskusje poruszające temat outsourcingu lub prywatnego prowadzenia usług medycznych uznawane są za toksyczne, to Szwedzi nie mają z tym żadnego problemu. Z ostatnich badań wynika, iż blisko 20% usług oferowanych przez służbę zdrowia w Szwecji oraz 30% podstawowej pomocy medycznej dostarczyły prywatne firmy, podczas gdy w Wielkiej Brytanii wskaźniki te nie przekraczają 6%. W między czasie szwedzki system edukacji, inspirowany ideami propagowanymi przez znanego ekonomistę Miltona Friedmana, pozwala rodzicom na dopłacanie do specjalnych voucherów, jeśli ich dzieci korzystają z usług prywatnego szkolnictwa, co spowodowało wzrost różnorodności ofert oraz konkurencyjności pomiędzy szkołami.

Norwegia jako kolejny przykład kraju uważanego przez brytyjską lewicę za „socjalistyczny raj”. Bardzo odbiega jednak od tej wizji. Trudno nie zauważyć jak ważnym dla sukcesów ekonomicznych Norwegii są jej gigantyczne zapasy ropy naftowej, co pozwoliło jej na stworzenie największego państwowego funduszu majątkowego (jego wielkość według szacunków osiągnie 1 bilion dolarów w 2020r.). Ten przeogromny fundusz posiada 1% akcji z całego świata i udziały w ponad 2% firm z całej Europy, jak również szerokie portfolio nieruchomości.

W efekcie ten norweski “socjalizm” znacznie angażuje się w inwestowanie w kapitalistyczne projekty na całym świecie. Historycznie to właśnie dzięki inwestycjom tego funduszu Norwegia udowodniła swoją odporność na fluktuacje cen ropy naftowej w ostatnich latach. Rok temu, po raz pierwszy w historii, rząd Norwegii wziął więcej pieniędzy z funduszu niż wpłynęło z zysków ze sprzedaży ropy, co było spowodowane spadkiem cen na rynku towarowym. Jest to bardzo ważne zabezpieczenie pozwalające na wysokie wydatki państwa i hojne programy socjalne.

Ponadto, dobrobyt w Skandynawii był zagrożony tylko wtedy, gdy socjalistyczne ustawy były faktycznie wprowadzane. W latach siedemdziesiątych socjalistyczne rządy zwiększyły państwowy interwencjonizm w Szwecji. Przeogromne podatki, których wysokość dochodziły w niektórych przypadkach do 100%, spowodowały gigantyczny exodus zamożnych mieszkańców i przedsiębiorców w tym m.in. twórcę filmowego Ingmara Bergmana oraz założyciela sieci IKEA Ingvara Kamprada.

W 1993r., kiedy wydatki rządowe wynosiły 67% PKB, Szwecja spadła z 4 miejsca na liście najzamożniejszych państw w latach siedemdziesiątych XIX wieku na aż 14 miejsce. Zarówno Szwedzi jak i Duńczycy od tego momentu odrzucili ideologię „zabieraj i rozdawaj”, a w obecnych czasach coraz więcej poparcia zdobywają centroprawicowe partie, obiecujące powściągliwość w stosunku do wydatków państwowych.

Łatwo zauważyć, dlaczego Skandynawia jest tak często idealizowana przez zwolenników socjalizmu. Jej mieszkańcy są beneficjentami jednego z najbardziej uniwersalnych systemów zdrowia i edukacji na świecie, które opłacane są głównie przez państwo, co oznacza bezpłatny dostęp. Ale nie dajmy się zwieźć wysokimi stopami podatkowymi. Za sukcesem modelu skandynawskiego stoi poszanowanie dla wolnorynkowego kapitalizmu, konkurencji i ochrony własności prywatnej, czyli idee dalekie od centralnego planowania za którymi opowiada się socjalistyczna lewica.

Share

Artykuł Skandynawia to nie jest kraina socjalistycznego szczęścia pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/skandynawia-to-nie-jest-kraina-socjalistycznego-szczescia/feed/ 0
Porozumienie UE z Japonią ważną odpowiedzią dla protekcjonizmu i Brexitu https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/porozumienie-ue-z-japonia-wazna-odpowiedzia-dla-protekcjonizmu-i-brexitu/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/porozumienie-ue-z-japonia-wazna-odpowiedzia-dla-protekcjonizmu-i-brexitu/#respond Thu, 20 Jul 2017 06:01:41 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5238 Autorem tekstu jest Philippe Legrain, twórca OPEN, think tanku zajmującego się otwartością. Tekst został opublikowany po raz pierwszy na portalu CapX. Tłumaczył Aleksander Mielnikow (FOR). W czasach, gdy wolny handel jest zagrożony przez zwolenników protekcjonizmu takich jak Donald Trump, podpisanie umowy handlowej między Unią Europejską a Japonią można uznać za sukces na skalę światową. Mimo że, […]

Artykuł Porozumienie UE z Japonią ważną odpowiedzią dla protekcjonizmu i Brexitu pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

Tokio

Autorem tekstu jest Philippe Legrain, twórca OPEN, think tanku zajmującego się otwartością. Tekst został opublikowany po raz pierwszy na portalu CapX. Tłumaczył Aleksander Mielnikow (FOR).

W czasach, gdy wolny handel jest zagrożony przez zwolenników protekcjonizmu takich jak Donald Trump, podpisanie umowy handlowej między Unią Europejską a Japonią można uznać za sukces na skalę światową. Mimo że, porozumienie zostało przyjęte w ogólnym zakresie, z wieloma ważnym szczegółami do ustalenia, to największy na świecie wspólny rynek oraz trzecia największa gospodarka świata zgodziły się, aby obustronnie znieść większość ceł na swoje towary oraz wspólnie zminimalizować liczbę barier handlowych, co pozwoli na stworzenie największej na świecie strefy wolnego rynku. Niestety, Wielka Brytania nie będzie beneficjentem umowy z powodu wyjścia z UE. W efekcie, to porozumienie może sprawić, że brytyjskie firmy staną się mniej konkurencyjne na japońskich i unijnych rynkach.

Ten rok był jak na razie bardzo trudnym okresem dla wolnego handlu. Na początku prezydent Donald Trump wyciągnął USA z Trans-Pacific Partnership (TPP), pozostawiając swoich sojuszników, Japonię i Australię, w niezręcznej sytuacji w stosunku do pozostałych jedenastu członków. D.Trump chciał również zagrozić istnieniu North American Free-Trade Agreement (NAFTA) z Kanadą i Meksykiem. Teraz obiecuje, że zacznie ponowne rozmowy dotyczące renegocjacji tej umowy. Mimo że USA nie wycofały się z Translatic Trade and Investment Partnership (TTIP), to rozmowy z UE w tym obszarze zostały opóźnione.

Prezydent Trump zaczął korzystać z wielu protekcjonistycznych instrumentów, o czym z niepokojem poinformował Global Trade Alert w jednym z ostatnich raportów. Ponadto grozi on irracjonalną wojną celną z Niemcami, które więcej eksportują do USA niż importują z tego kraju. Groził także zaprzestaniem importowania stali, gdyż ściąganie tego surowca z zagranicy może „zagrozić amerykańskiemu bezpieczeństwu”. To spowodowałoby starcia w centralą World Trade Organisation (WTO), co ostatecznie mogłoby zniszczyć wielostronny handel międzynarodowy. Nic dziwnego, że pojawiają się obawy dotyczące przyszłości globalizacji.

Co ciekawe, zagrożenie wynikające z poczynań D. Trumpa odwracają uwagę od Stanów Zjednoczonych. Okres negocjacyjny pomiędzy UE i Japonią trwał aż przez 4 lata, ponieważ do wyboru D. Trumpa na prezydenta, ważniejsze dla nich było utrzymanie dobrych relacji z USA. Teraz, poświęciwszy więcej czasu na wzajemne relacje, podmioty te zdecydowały się zrezygnować z większości ceł na dobra i usługi oraz pozwolić firmom z UE walczyć o zamówienia publiczne rządu Japonii.

Jest to dobra wiadomość dla europejskich oraz japońskich producentów i konsumentów. Dogadanie się UE i Japonii w przeddzień szczytu G20 w Hamburgu wysłało mocny sygnały w kierunku D. Trumpa i innych zwolenników protekcjonizmu. Zamiast doprowadzić do realizacja hasła „najpierw Ameryka”, wycofanie się z TPP, opóźnienie TTIP oraz podpisanie przez UE i Japonię umowy handlowej, spowodowało, że firmy amerykańskie będą nadal napotykać wiele utrudnień na rynkach europejskich i japońskich.

Porozumienie zostało określone hasłem “nabiał za samochody”, ponieważ Japonia otworzy swój sektor rolniczy na produkty spożywcze z UE, podczas gdy UE całkowicie otworzy się na japoński przemysł motoryzacyjny oraz na produkcje półproduktów z tego sektora, który dotychczas był blokowany 10% cłami nakładanymi na japońskich eksporterów. Szacuje się, że porozumienie to zwiększy eksport w obu kierunkach o jedną trzecią.

W chwili, gdy politycy zaakceptowali publicznie współpracę, dalej trwają prace nad wynegocjowaniem ważnych szczegółów dotyczących owej umowy. Ostateczne porozumienie będzie musiało przejść przez parlament japoński, a następnie trafi do Rady Europejskiej i Parlamentu Europejskiego. Zależnie od treści porozumienia może też ono wymagać zgoda poszczególnych narodowych i regionalnych parlamentów jak np. parlamentu w Walonii, która mogła zaprzepaścić umowę handlową EU z Kanadą.

Niektórzy krytycy już pierwszego dnia wyrazili swój sceptycyzm. W Financial Times, Wolfgang Münchau stwierdził, iż: “Problemem porozumienia europejsko-japońskiego jest fakt, że nie jest ono jeszcze tak naprawdę porozumieniem. Dalej jest wiele ważnych szczegółów, które muszą zostać wynegocjowane”. W The Spectator natomiast Fraser Nelson napisał, że: „Umowa Japonii z UE? Nie, nie teraz i jeszcze nie przez długi czas. To jest jedynie postęp w ustaleniach, który został ujawniony przed szczytem G20, aby przedstawić Amerykę w złym świetle”.

Oczywiście, że ujawnienie publicznie informacji dotyczących umowy, miało również cel polityczny. Jednakże, błędem jest niedocenienie tego co się właśnie wydarzyło. Wizja Hosuk Lee-Makiyama współtwórcy OPEN, międzynarodowego think tanku, którego misją jest obrona oraz pomoc w rozwoju otwartych gospodarek i społeczeństw, jest bardziej optymistyczna. W przeciwieństwie do Münchau i Nelsona jest on ekspertem w dziedzinie handlu, a w szczególności właśnie tej umowy. Wierzy on, że: „negocjowanie szczegółów może zająć jedynie rok, co może spowodować, że UE zacznie ratyfikować porozumienie już w 2019 roku”.

Niezależnie od tego czy umowa wejdzie w życie w 2019 roku czy trochę później, jedno jest pewne – Wielka Brytania po Brexicie na pewno nie będzie mogła z niej skorzystać. Podczas gdy producenci francuskich roquefortów oraz producenci hiszpańskiego manchego oczkują z niecierpliwością na czasy, kiedy bez większych kosztów, będą mogli dostarczać swoje produkty do Japonii, to dla brytyjskich firm produkujących cheddary nie będzie to tak dobry okres.

Poza tym porozumienie może okazać się ostatnim gwoździem do trumny dla japońskich fabryk samochodowych w Wielkiej Brytanii, które w większości eksportują swoje produkty do UE. Jeśli Wielka Brytania wyjdzie ze wspólnego rynku i unii celnej, to samochody wyprodukowane w Wielkiej Brytanii będą obłożone 10% cłem. W efekcie import aut do Unii Europejskiej będzie się wiązał z wieloma kontrolami dotyczącymi także półproduktów. Kiedy więc fabryki Nissana w Barcelonie będą mogły bez dodatkowych kosztów sprowadzać części z Japonii, to korzyści te nie będą dotyczyły producentów z Sunderlandu.

Ma to też pozytywne aspekty. Teraz Wielka Brytania ma jeszcze więcej powodów, aby pozostać częścią wspólnego rynku i unii celnej z UE – nawet jeśli tylko na okres przejściowy, kiedy szczegóły porozumienia japońsko-europejskiego będą w końcu dookreślone. W innym przypadku, to nie tylko pracownicy fabryk Nissana w Sunderlandzie będą należeć do grup wkurzonych pracowników na Wyspach.

Share

Artykuł Porozumienie UE z Japonią ważną odpowiedzią dla protekcjonizmu i Brexitu pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/porozumienie-ue-z-japonia-wazna-odpowiedzia-dla-protekcjonizmu-i-brexitu/feed/ 0
Prawica i wolny rynek – nieoczywisty związek https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/prawica-i-wolny-rynek-nieoczywisty-zwiazek/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/prawica-i-wolny-rynek-nieoczywisty-zwiazek/#respond Wed, 03 May 2017 22:00:59 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5013 O ile w przypadku zwolenników lewicy jasne jest ich niechętne podejście do wolnorynkowych rozwiązań – takich jak niskie i proste podatki czy pozostawienie inwestycji w rękach prywatnych – to w przypadku prawicy sprawa jest bardziej skomplikowana. Tę komplikację widać nie tylko w Polsce, ale także między innymi podczas obecnej kampanii wyborczej we Francji. Ogólna zasada jest taka: […]

Artykuł Prawica i wolny rynek – nieoczywisty związek pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
O ile w przypadku zwolenników lewicy jasne jest ich niechętne podejście do wolnorynkowych rozwiązań – takich jak niskie i proste podatki czy pozostawienie inwestycji w rękach prywatnych – to w przypadku prawicy sprawa jest bardziej skomplikowana. Tę komplikację widać nie tylko w Polsce, ale także między innymi podczas obecnej kampanii wyborczej we Francji. Ogólna zasada jest taka: jeżeli działania rządzących, idee polityczne bądź ruchy społeczne, które mają według konserwatystów bronić (różnie rozumianych) tradycji narodowej i zdrowego rozsądku przed „poprawnością polityczną”, są jednocześnie wolnorynkowe, wówczas wolny rynek spotyka się z aplauzem prawicowców. Ale jeżeli prawicowi autorzy krytykują upadek dyscyplinującej jednostkę kultury i indywidualistyczną „swawolę” jednostek dążących do osobistego dobrobytu, wówczas wolny rynek staje się elementem zasługującego na ciosy „zgniłego, liberalnego świata”.

Weźmy na przykład nazwę bardzo prawicowej w swoim wydźwięku firmy produkującej tak zwaną „patriotyczną odzież”: „Red is Bad”. Równie dobrze nazwa ta, nawiązująca do symbolicznego skojarzenia lewicy z „czerwonym sztandarem”, mogłaby sugerować krytykę socjalistycznej ingerencji w wolny rynek – na przykład pomysłów takich jak opracowywany właśnie przez Ministerstwo Kultury ustawowy nakaz ustalania jednolitej ceny wchodzących na rynek książek, aby zapobiec zbyt niskim cenom i w ten sposób „uratować księgarnie”. Tymczasem hasło „Red is Bad”, wypisywane także na budynkach przez młodych neofaszystów, odnosi się w zamyśle środowisk prawicowych i skrajnie prawicowych przede wszystkim do symbolicznej promocji siermiężnego, nacjonalistycznego podejścia do polskości. Hasło to wyraża niechęć jego głosicieli do zjawisk takich jak ponoć „lewicowa” różnorodność poglądów i „swawolna” możliwość wyboru przez jednostkę różnych dróg życiowych. Przy czym dodatkową komplikacją jest fakt, że w dniu, kiedy piszę ten tekst, omawiana firma odzieżowa, która powstała po to, aby zaspokajać nacjonalistyczne gusta, oferuje jednocześnie – o ironio – koszulkę z cytatem z Miltona Friedmana: „Społeczeństwo, które przedkłada równość nad wolność, nie ma ani jednego, ani drugiego. Społeczeństwo, które przedkłada wolność nad równość będzie się szczyciło i jednym, i drugim”. Nie wiadomo, co ten cytat robi na koszulce firmy celującej w działaczy i sympatyków skrajnej prawicy, którzy, jak czytamy w deklaracji ideowej Obozu Narodowo-Radykalnego z 30 kwietnia 2017 roku, sugerują zastąpienie indywidualnej wolności wyboru dyktatem jednolicie rozumianego „wspólnego interesu Narodu” czy „tradycji i ducha polskości”. Pisząc to, nie sprzeciwiam się „polskości” czy „interesowi Narodu” jako takim, lecz ryzyku tłamszącego wolność Polek i Polaków narzucania jedynie słusznych koncepcji „polskości” czy „interesu Narodu” przez władze państwowe, co sugerują takie fragmenty deklaracji ONR, jak uznanie „demokracji liberalnej” za „totalitaryzm (…) skrajnie szkodliwy dla wspólnoty narodowej” oraz zapowiedź, że „Państwo polskie, pełniąc funkcję służebną wobec Narodu polskiego, będzie jednocześnie pełnić funkcje wychowawcze”. Istnieje ryzyko, że w sferze obyczajowej państwowa koncepcja „polskości” będzie realizowana poprzez spełnianie najskrytszych „wychowawczych” marzeń sympatyków prawicy, czasami również tej nieskrajnej: treścią tych „tradycji i ducha polskości” będzie programowe ignorowanie problemu przemocy w rodzinie oraz cenzurowanie poglądów lewicowych czy też po prostu „niedostatecznie patriotycznych”, a może nawet wpisanie do konstytucji biblijnego nakazu posłuszeństwa żony mężowi jako zapisu realizującego „wizję Wielkiej Polski jako państwa przenikniętego duchem katolickim” (mimo że wielu katolickich interpretatorów uznaje cytaty typu „żony niechaj będą poddane swym mężom” jedynie za odniesienia do zwyczajów z czasów powstawania Biblii albo za część metafory nakazującej wzajemne oddanie się małżonków). Oprócz zagrożenia dla indywidualnej wolności w sferze obyczajowej, deklaracja ONR potwierdza także moje przypuszczenie, że wizja polskości, którą chcą realizować zwolennicy nacjonalizmu, wcale nie obejmuje realizacji hasła „Red is Bad” w sferze gospodarczej. Wręcz przeciwnie, manifest ONR mówi o tym, że „Strategiczne sektory gospodarki muszą pozostać pod kontrolą państwa. (…) Państwo będzie chronić i stymulować rozwój gospodarki narodowej”. Mimo że w swojej deklaracji ONR-owcy podkreślają również znaczenie własności prywatnej, to przytoczone zdania pozwalają im uzasadniać działanie przeciw własności prywatnej, na przykład podwyższanie podatków, aby finansować „strategiczną” rolę państwa w gospodarce. O groźbie ataku na własność prywatną pod rządami z faktycznym bądź „duchowym” poparciem ONR świadczy także nacjonalizm tej organizacji: w tym przypadku atak na prywatne mienie dokonywałby się poprzez niszczenie przedsiębiorstw prowadzonych przez obcokrajowców.

Tyle tytułem wstępu o złowieszczym, radykalnym odłamie prawicy – bardziej zasadne wydaje się być bowiem przypatrywanie się nie tyle ruchom skrajnym, co szerokim kręgom umiarkowanych tradycjonalistów, których erudycyjnym postulatom także zdarza się zresztą zawierać złowieszcze elementy. „Teologia Polityczna”, intelektualne zaplecze polskiej prawicy, dołączyła dwa lata temu ‎do zamówionej przeze mnie książki zakładkę, na której redakcja ta informowała, że jej misją jest między innymi promocja konserwatywnego liberalizmu i wolnego rynku. Mimo tej deklaracji na stronach „Teologii Politycznej” można przeczytać klasyczne już pomstowania na „neoliberalizm”: Krzysztof Tyszka-Drozdowski przeciwstawia poparcie dla wolnego rynku zainteresowaniu filozofią, sytuując liberalizm gospodarczy po stronie „muzyki rozrywkowej”: „Ideałem jest zawiesić demokrację i kazać ludowi przecierpieć – w końcu jest nierozgarnięty – aby potem dostąpić królestwa neoliberalnej szczęśliwości. (…) Powieści Kiplinga o elicie zarządzającej brytyjskim imperium to historie ludzi o wykształceniu klasycznym; uformował ich Tukidydes i Plutarch, a nie Milton Friedman i muzyka rozrywkowa. (…) Polityka to przestrzeń pewnych wartości, której wiedza ekonomistów nie może usunąć. A jeśli nawet – to tylko ze szkodą dla państwa i narodu. Dylemat jest taki: jakich chcemy polityków, jakiej chcemy polityki? Balcerowicz czy Kaczyński?” – nawołuje Tyszka-Drozdowski w artykule „Balcerowicz i Saint-Simon”. Gdyby tylko autor uruchomił wyobraźnię, odkryłby, że głosząc takie poglądy, jest w błędzie. To właśnie między innymi przekonywanie władz, żeby porzuciły bezsensowne antywolnościowe pomysły – jak wspomniana minimalna cena książki – może być dla wielu osób impulsem do rozważań filozoficznych, a także do rozpoczęcia szlachetnej działalności obywatelskiej, tak przecież wychwalanej przez wielu filozofów już od starożytności. Pozostając przy przykładzie czytelniczym, można także dojść do przekonania, że potencjalne wywalczenie przez zwolenników gospodarczego liberalizmu, aby jednak nie wprowadzano minimalnej ceny książki, sprawi, że nadal osoby o niższych zarobkach będą mogły pozwolić sobie na zakup literatury po okazyjnych cenach (spodobał mi się ironiczny komentarz, jaki 14 marca opublikowała recenzentka książek prowadząca youtube’owy kanał BookPlease, pisząca pod pseudonimem Yui Tamashi: „Jestem ciekawa, jak zmniejszy się czytelnictwo, gdy ujednolicą ceny książek. (…) Zamiast cenę powinni ujednolicić wielkość książek, żeby ładniej wyglądały na półce. A tak na serio, to niech oni [politycy] wezmą się za coś ważniejszego, jak reforma zdrowia czy szkolnictwa”). Na tym przykładzie widać, że wolny rynek, wbrew sloganowym poglądom Tyszki-Drozdowskiego, stanowi przeciwieństwo procesu stawania się obywateli „nierozgarniętym ludem”. Innym przykładem niechęci intelektualnego środowiska prawicowego do wolnego rynku jest artykuł Tomasza Herbicha, w którym autor postuluje „rehabilitację sprawiedliwości społecznej” i chwali rząd PiS za rewolucję w postaci skończenia z indywidualistycznym i dążącym do szczęścia jednostki sposobem myślenia, reprezentowanym ponoć – co dla mnie jest kompletnie kuriozalne – przez Platformę Obywatelską; „W wyniku podwójnych wyborów w 2015 roku rządy w Polsce objęła formacja, która świadomie połączyła w swoich deklaracjach postulaty zmian ustrojowo-politycznych, podstawowe dla niej od chwili jej powstania, z pakietem głębokich reform społecznych, uzyskując dla tego programu szerokie poparcie” – pisze z ulgą Herbich.

Jednocześnie jednak filozofka Agnieszka Kołakowska na stronach „Teologii Politycznej” traktuje poparcie dla wolnego rynku jako oczywisty element konserwatywnego uniwersum światopoglądowego. „Papież Franciszek w swojej encyklice «Laudato Si’» obwinia za nie [za globalne ocieplenie] kapitalizm i wolny rynek. (…) Odrzuca on kategorycznie, z powodów ideologicznych, równie oczywistą dla zdrowego rozsądku i historycznego zmysłu myśl o korzyściach, jakie mogą płynąć z wolnego rynku” – argumentuje (w tym przypadku słusznie) Kołakowska. Również Mariusz Staniszewski, redaktor naczelny konserwatywnego kwartalnika „Rzeczy Wspólne”, w numerze „Kiedy będziemy potęgą” (23(2)/2016) krytykuje polskie wysokie podatki (wraz z ich zwolennikami) jako utrudniające jednostkom osiągnięcie dobrobytu ekonomicznego: „Prosty, przejrzysty, zachęcający do pracy i inwestowania [system podatkowy] nie tylko zapewnia państwu wysokie i stabilne dochody, lecz przede wszystkim daje obywatelom wolność. (…) Progresywny system podatkowy wynika bowiem głównie z zazdrości, a nie funkcjonalności” – pisze Staniszewski. W obliczu dokonywanej przez Platformę Obywatelską nacjonalizacji oszczędności emerytalnych Polek i Polaków oraz poluzowywania reguł unikania nadmiernego zadłużenia publicznego Gowin, jeszcze jako członek Platformy, powiedział w 2013 roku: „Spór Leszek Balcerowicz – Jacek Rostowski nie jest sporem personalnym, lecz ideowym: wolny rynek kontra socjalizm. W tej sprawie niestety Rostowski to socjalizm”. We wrześniu 2016 roku – czyli już jako minister w niechętnym wobec wolności gospodarczej rządzie PiS Gowin powiedział: „Nie byłyby potrzebne te wszystkie dopłaty i fundusze, gdyby w Europie był rzeczywiście wolny rynek”. Z kolei Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości w obecnym prawicowym rządzie, był 23 października 2014 roku jednym z ośmiu posłów sprzeciwiających się projektowi rozszerzenia oskładkowania umów zleceń, który, poparty przez 419 posłów, stanowił triumf ponadpartyjnego etatystycznego ataku wymierzonego w nisko zarabiających pracowników chcących płacić niższe podatki; ataku dokonanego w imię „sprawiedliwości społecznej” (a tak naprawdę: w imię zwiększenia dochodów Zakładu Ubezpieczeń Społecznych). Zresztą jeszcze w 2011 roku politycy Prawa i Sprawiedliwości twierdzili, że obciążenie standardowych umów o pracę podatkami i składkami jest za wysokie, a wzorcem powinny stać się umowy cywilnoprawne: „Szczególnie jaskrawym przykładem [nierówności podatników] jest dyskryminacyjne traktowanie przez prawo podatkowe umów o pracę w porównaniu z tzw. samozatrudnieniem i umowami cywilnoprawnymi” – można było wtedy przeczytać w programie partii Jarosława Kaczyńskiego. Taki pogląd jest dzisiaj nie do pomyślenia – spójrzmy chociażby na wzrost podatków zapowiedziany w uzasadnieniu do – przyjętego już przez Sejm w listopadzie 2016 roku – prezydenckiego projektu ustawy obniżającej wiek emerytalny.

Co sprawia, że podejście polskich środowisk prawicowych do wolnego rynku i wolności indywidualnych miota się od uwielbienia do nienawiści? Kluczem do odpowiedzi na to pytanie są uwarunkowania historii najnowszej, w jakich ukształtowała się obecna polska narracja prawicowa. Narracja ta wyrosła z opozycji wobec Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, czego dalekim odblaskiem jest właśnie hasło „Red is Bad” jako nazwa „patriotycznej” firmy odzieżowej. W okresie PRL osoby o poglądach konserwatywnych – zarówno nieprowadzące publicznej działalności społecznej i politycznej, jak i członkowie ruchów opozycyjnych takich jak różnorodna światopoglądowo „Solidarność” czy Niezależne Zrzeszenie Studentów – naturalnie uznawały za zasadny sprzeciw wobec wszystkiego, co reprezentował ówczesny ustrój realnego socjalizmu: a zatem w skład obowiązkowych prawicowych poglądów weszła zarówno walka z programową niechęcią komunistycznego państwa wobec polskiej tradycji opartej na Kościele katolickim, jak i walka z powodującym w Polsce ubóstwo socrealistycznym centralnym planowaniem, które charakteryzowało się przede wszystkim zakazem prywatnej inicjatywy gospodarczej oraz ogromnym ograniczeniem wolności wymiany handlowej z zagranicą.

Stąd współczesna polska narracja konserwatywna zawiera dwa elementy: zarówno sprzeciw wobec zagrożeń mogących zniszczyć polską kulturę, jak i sprzeciw wobec odbierającego ludziom wolność i dobrobyt etatyzmu gospodarczego. Oba zjawiska kojarzą się konserwatystom – w tym także pokoleniu młodszemu, niepamiętającemu PRL – z widmem powrotu, chociażby częściowego, do zgubnego dla kultury i gospodarki zniewolenia społeczeństwa socjalistycznymi rządami. Jednak te dwa elementy konserwatywnej narracji – kulturowy i rynkowy – nie są wobec siebie równorzędne. Wydaje mi się, że konserwatyści popierają ograniczone państwo przede wszystkim dlatego, że państwo takie – właśnie z racji swojego ograniczenia – nie dąży do przejęcia kontroli nad rodziną i do wpajania jej „ideologii gender”, a rodzice mogą wychowywać dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Właśnie ta zaleta ograniczonego państwa sprawia, że konserwatyści przyjmują tę koncepcję z całym „dobrodziejstwem inwentarza”. Mając świadomość, jak zbawienne dla autonomii rodziny jest ograniczone państwo, przy okazji wychwalają to ograniczone państwo również w kontekście braku nadmiernej ingerencji rządzących w gospodarkę.

To właśnie walka z zagrożeniami dla polskiej kultury i obyczajów stała się – być może całkiem niedawno, czyli w okolicach zwycięstwa PiS w 2015 roku – nadrzędnym elementem polskiej narracji prawicowej. Innymi słowy, jeżeli jakieś działanie rządzących ma umocnić bądź przywrócić „polskość” (czasami bardzo specyficznie rozumianą), to na dalszy plan schodzi to, czy owi rządzący opowiadają się za wolnością ekonomiczną, czy też ją zwalczają. Takie nierówne podejście widać choćby w ogromnym zapale konserwatystów do krytykowania konwencji Rady Europy o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet: w lutym prezydent Andrzej Duda powiedział o tej konwencji „przede wszystkim nie stosować”. Przeciwne polskiej tradycji ma być w tym międzynarodowym dokumencie to, że – co pojawia się jak mantra w wypowiedziach wielu przedstawicieli prawicy – konwencja zobowiązuje Polskę do podjęcia działań na rzecz „wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn”. Jednocześnie nie widać wśród konserwatystów oburzenia na interwencjonistyczny plan Morawieckiego – ustalający z góry, w czym dany region Polski ma się specjalizować gospodarczo – czy też na zawarte w przeglądzie emerytalnym z października 2016 roku pomysły oskładkowania umów o dzieło; prawicowcy raczej nie złoszczą się na decyzję rządu Szydło o rezygnacji z obietnicy wycofania wprowadzonej przez PO podwyżki VAT z 22 proc. do 23 proc. Gdyby wolny rynek rzeczywiście był obejmowany przez konserwatystów tak samo wielką troską jak „tradycja narodowa”, środowiska takie jak „Teologia Polityczna”, Ośrodek Myśli Politycznej, Fundacja Republikańska, tygodniki „wSieci” i „do Rzeczy” oraz portal „wPolityce” już dawno pomstowałyby na przywodzącą na myśl socjalistyczny etatyzm politykę PiS. Tymczasem najważniejsza jest „obrona polskości” dokonywana poprzez walkę z ideami takimi jak godzące w „autonomię rodziny” samostanowienie kobiet, czy też poprzez kultywowanie absurdalnie częstej obecności wątku katastrofy smoleńskiej, żołnierzy wyklętych i Jana Pawła II w polskiej polityce kulturalnej.

Tę istniejącą w polskiej narracji konserwatywnej nadrzędność „obrony polskiej tradycji” wobec (również bywającej dla prawicy ważną) „obrony wolnego rynku” dobrze widać na przykładzie dwóch różnych wypowiedzi konserwatywnego filozofa polityki Zbigniewa Stawrowskiego. W opublikowanym w 2014 roku eseju „Solidarność, miłosierdzie, sprawiedliwość” Stawrowski argumentuje, że „To nie państwo, lecz ludzie – konkretne wolne i odpowiedzialne jednostki – mogą i powinni być solidarni. Byłoby już całkiem nieźle, gdyby państwo starało się w tym jak najmniej przeszkadzać. Jeśli sprawujący rządy pod hasłem solidarności podejmują działania nadające trosce o potrzebujących trwały instytucjonalny kształt, to ryzykują, że uczynią z solidarności jej karykaturę, czyli tzw. «państwo socjalne». (…) Najgorsze jest to, że państwo, które usiłuje być w podobny sposób „solidarne”, zaniedbuje swoją podstawową funkcję – przestaje być sprawiedliwe. (…) Nierównomiernie nakłada [ono] na obywateli brzemiona, by zdobyć środki na swą politykę socjalną”. Tekst Stawrowskiego nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z autorem wyrażającym na wskroś wolnościowy pogląd, że najbardziej sprawiedliwe będzie to, aby to do mnie, a nie do państwa, należała decyzja, co uczynię ze swoimi pieniędzmi – co w gruncie rzeczy jest postulatem możliwie jak najniższych podatków. Jednak głoszenie takich przekonań nie przeszkadza temu samemu filozofowi rok później mówić w wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej”, a znamiennie zatytułowanym „Mord założycielski RP”, że zwolennicy PiS to zwolennicy wspólnoty etycznej opartej na prawdzie, a przeciwnicy PiS są wrogami tych wartości. „Czuję się spadkobiercą (…) etycznej wspólnoty podstawowych wartości. I patrząc z takiej perspektywy i z wnętrza tej wspólnoty, potrafię zidentyfikować naszych wrogów” – mówi najpierw ogólnie filozof, a następnie uszczegóławia swoje rozważania: [Konflikt między PiS a PO] to bardzo poważny, wręcz fundamentalny, spór o znaczenie dla Polski prawdy i sprawiedliwości. (…) Wielu ludzi bardzo mocno związało się z projektem III RP. Jedni ideowo, wierząc w medialny przekaz o 25 latach wolności, rozwoju i demokracji, inni uwikłali się w stworzoną przez ten system strukturę interesów. (…) W każdym razie i jedni, i drudzy bardzo mocno bronią dziś status quo ante, a zmiany, jakie zapowiada PiS, postrzegają jako zagrożenie dla świata, z którym się identyfikują. (…) Natomiast z wnętrza bliskiej mi wspólnoty nawet najbardziej ostre podziały, nawet świadomość, że stoimy wobec wrogów, którzy starają się nas zniszczyć, nie usprawiedliwia oddawania wet za wet. Naszym nieprzyjaciołom nie mamy przecież odpowiadać nienawiścią, lecz ich miłować” – kończy Stawrowski. Widać zatem, że w obliczu faktu, iż jakaś opcja rządząca przywraca polską „wspólnotę etyczną”, niknie w narracji konserwatywnej potrzeba analizowania podejścia tego rządu do swobody ekonomicznej.

W sytuacji przewagi wątku obrony „polskości”, ów drugi element konserwatywnych dążeń – czyli kwestia rynkowa – staje się podporządkowana wątkowi kulturowemu. Ogólna zasada jest następująca. Jeżeli działania rządzących, idee polityczne bądź ruchy społeczne, które mają według konserwatystów bronić (różnie rozumianych) tradycji narodowej i zdrowego rozsądku przed „poprawnością polityczną”, są jednocześnie wolnorynkowe, to wówczas wolny rynek spotyka się z aplauzem prawicowców. Widać to choćby w zdaniu autorstwa Agnieszki Kołakowskiej: „W europejskiej wojnie kultur ideologia antyrynkowa i ideologia multikulturalna, ideologia «tolerancji» i «różnorodności», nakazująca pobłażliwość wobec roszczeń muzułmanów, stoją po tej samej stronie przepaści”. Napisałam, że chodzi o „różnie rozumianą” obronę polskości i zdrowego rozsądku, bowiem myślę, że słuszne są protesty przeciwko podporządkowywaniu polityki gospodarczej walce z globalnym ociepleniem (od listopada 2016 roku dążenie w imię ochrony klimatu do „niemal zerowego zużycia energii” w UE jest oficjalnym celem Komisji Europejskiej) czy przeciw unikaniu nazwy „Święta Bożego Narodzenia” (jak to miało miejsce w 2014 roku w projekcie rządowego podręcznika dla szkoły podstawowej), natomiast ekstremalny sprzeciw prawicy wobec konwencji zakazującej uzasadniania tradycją wszelkiej przemocy wobec kobiet (nie tylko fizycznej, lecz także wywierania presji psychicznej i gróźb) brzmi bardzo dwuznacznie i aż kusi, aby dokonać psychologicznej analizy tych konserwatystów, którzy w konwencji upatrują zniszczenia polskości. Ponadto warto też wspomnieć o tym, że pozytywne odwołania konserwatystów do wolnego rynku występują zwłaszcza wtedy, gdy nawiązują one do narracyjnych przedstawień powiązujących wolny rynek z wartościami konserwatywnymi – na przykład kiedy publicyści i politycy konserwatywni cytują wypowiedź Margaret Thatcher, że „Odpowiedzialność bez wolności nie istnieje i odwrotnie tam, gdzie mówimy o wolności, należy też mówić o odpowiedzialności”.

Ale jeżeli prawicowi autorzy krytykują upadek dyscyplinującej jednostkę kultury i indywidualistyczną „swawolę” jednostek dążących do osobistego dobrobytu, wówczas wolny rynek – jako narzędzie dążenia do tego dobrobytu – staje się elementem zasługującego na ciosy „zgniłego, liberalnego świata”. „Role ekspertów obsadzają liberalni ekonomiści, (…) [których] dopiero pobyt za granicą napoił zachwytem wobec kapitalizmu – a jak wiadomo, nic gorszego od neofity” – pisze Tyszka-Drozdowski, co sugeruje, że widziane w okresie PRL przez Polki i Polaków na Zachodzie pełne półki w sklepach, który stanowiły jedną z silnych przyczyn walki o wyzwolenie się spod socrealizmu, są tak naprawdę czymś złym, bo prowadzą do „neoliberalnej szczęśliwości”… Jeszcze lepszym przykładem prawicowego bicia w wolny rynek jest wypowiedź filozofa ks. Jacka Grzybowskiego, który pisze, że „Dominujący w liberalizmie indywidualizm wypiera ważne wartości i zabija wspólnotę. Przyczyną tego zjawiska jest (…) przyjęty i promowany projekt gospodarki wolnorynkowej. Okazuje się bowiem, że w takim modelu wspólnoty ważne obywatelskie wartości – solidarność i współdziałanie – nie mają ani wsparcia, ani zaplecza, by mogły zadomowić się w relacjach międzyludzkich. Z punktu widzenia ekonomii są one bowiem po prostu «nieefektywne». W konsekwencji zapanowało złudzenie, że każdy człowiek może żyć osobno, pracować, zarabiać możliwie jak najwięcej, używać swobodnie życia”… Również wtedy, kiedy rozwiązania przeczące wolnemu rynkowi mają stać się czynnikiem rzekomo odradzającym „polskość”, konserwatyści stają się dla etatyzmu pobłażliwi: „Zagrożeniem dla Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju jest możliwość blokowania koncentracji środków na wybranych branżach i produktach przez wewnętrzne gry interesów” – ostrzega w „Rzeczach wspólnych” (nr 24(1)/2017) Maciej Chorowski, nie zauważając, że to właśnie raczej plan ministra Mateusza Morawieckiego, aby „koncentrować środki na wybranych branżach i produktach” – a nie jego blokowanie – może prowadzić do wojenek, korupcji i przekazywania publicznych pieniędzy firmom powiązanym z politykami partii rządzącej. A w konsekwencji skutkować nieoptymalnymi decyzjami inwestycyjnymi, których pozytywny wpływ na poprawę poziomu życia Polek i Polaków w najlepszym razie wcale nie będzie zbyt duży. Co ciekawe, taka pochwała centralnego planowania znalazła się w numerze „Rzeczy wspólnych”, którego tematem przewodnim był „Koniec lewicowej dyktatury”…

Sytuacja, w której obrona wolnego rynku staje się – mimo wcześniejszych tradycji – nieoczywista dla przedstawicieli prawicy, zdaje się zresztą być międzynarodowa. Wszak w 2016 roku amerykańska Partia Republikańska, wcześniej broniąca wolności ekonomicznej, wystawiła do wyborów prezydenckich Donalda Trumpa, który – mimo że jednocześnie postulował obniżki podatków, a nawet całkowite ich zniesienie w przypadku osób zarabiających do 25 tys. dolarów rocznie – to proponował także rozwiązania jawnie sprzeczne z ideą wolnego rynku, jak chociażby wycofanie się Stanów Zjednoczonych z międzynarodowych umów handlowych. W kwietniu zaś administracja zwycięskiego Trumpa zapowiedziała, że nie usunie, lecz jedynie opóźni zaplanowane przez demokratę Baracka Obamę wprowadzenie federalnych szczegółowych wymogów zobowiązujących producentów żywności do podawania informacji o zawartości energetycznej produktów. Również Marine Le Pen, tegoroczna kandydatka na prezydenta Francji z prawicowego Frontu Narodowego, jako receptę na ekonomiczny dobrobyt Francji proponuje niemal wyłącznie rozwiązania antywolnorynkowe – wśród nich choćby, jak można przeczytać w jej programie, „plan reindustrializacji oparty na współpracy przemysłu z państwem pełniącym rolę stratega” czy też „zwiększenie o 30 procent wydatków z budżetu państwa na badania i rozwój, tak aby wynosiły one 1 procent PKB”. Jedyna zapowiedź obniżki podatków – dobrze, że w ogóle jest – dotyczy w programie Le Pen nie wynagrodzeń, lecz darowizn rodzinnych oraz miesięcznych opłat za mieszkanie. Etatyzm programu Marine Le Pen, która 7 maja zmierzy się z ponadpartyjnym Emmanuelem Macronem w drugiej turze wyborów prezydenckich, zadziwia nawet samych Francuzów. W końcu Jean-Marie Le Pen, ojciec obecnej przywódczyni Frontu, w czasach swojego szefowania temu ugrupowaniu w latach 1972-2011 opowiadał się po stronie bezkompromisowej wersji ekonomicznego liberalizmu, przez co pod względem poglądów na gospodarkę bywał nawet porównywany z amerykańskim prezydentem Ronaldem Reaganem.

Bibliografia
Teksty filozoficzne:
Ks. Jacek Grzybowski, „Sekularyzacja jako wyzwolenie”, „Teologia Polityczna Co Tydzień” nr 16, 18.07.2016 r., https://www.teologiapolityczna.pl/ks-prof-jacek-grzybowski-sekularyzacja-jako-wyzwolenie-tpct-16-/
Agnieszka Kołakowska, „Pingwiny, szczury i znudzone psy, czyli globalne ofiary”, „Teologia Polityczna”, 18.08.2016 r., https://www.teologiapolityczna.pl/agnieszka-kolakowska-pingwiny-szczury-i-znudzone-psy-czyli-globalne-ofiary/Wydrukuj
Agnieszka Kołakowska, „Zmierzch Europy a rynek”, „Teologia Polityczna”, 15.06.2015 r., https://www.teologiapolityczna.pl/agnieszka-kolakowska-zmierzch-europy-a-rynek-2/Wydrukuj
Zbigniew Stawrowski w rozmowie z Michałem Płocińskim, „Mord założycielski III RP”, „Rzeczpospolita Plus Minus”, 31.12.2015 r.-3.01.2016 r.
Zbigniew Stawrowski, „Solidarność, miłosierdzie, sprawiedliwość”, 2014, Centrum Myśli Jana Pawła II, https://skarbsolidarnosci.pl/wp-content/uploads/2014/02/Stawowski_Solidarnosc_milosierdzie_sprawiedliwosc.pdf
Krzysztof Tyszka-Drozdowski, „Balcerowicz i Saint-Simon”, „Teologia Polityczna Co Tydzień” nr 1, 4.04.2016 r., https://www.teologiapolityczna.pl/krzysztof-tyszka-drozdowski-balcerowicz-i-saint-simon-tpct-1-
Informacje prasowe i programy polityczne:
Agata Ambroziak, „Duda o konwencji antyprzemocowej: «przede wszystkim nie stosować». Polskie prawo jest «bardzo dobre»”, OKO.Press, 3.02.2017 r., https://oko.press/duda-trzeba-stosowac-konwen-antyprzemocowej-polskie-prawo-dobre/
Sarah Bosquet, „Marine Le Pen enterre le libéralisme à papa”, „Libération”, 19.02.2013 r., https://www.liberation.fr/france/2013/02/19/marine-le-pen-enterre-le-liberalisme-a-papa_883001
Maciej Chorowski, „Kraj wielkich planów”, „Rzeczy Wspólne”, temat numeru: „Koniec lewicowej dyktatury”, nr 24(1)/2017.
Caitlin Dewey, „Industry is counting on Trump to back off rules that tell you what’s in your food”, „The Washington Post”, 27.04.2017 r., https://www.washingtonpost.com/news/wonk/wp/2017/04/27/industry-is-counting-on-trump-to-back-off-rules-that-tell-you-whats-in-your-food/
Marcin Dzierżanowski, „Gowin dla Wprost: Rostowski to socjalizm”, „Wprost”, 28.07.2013 r., https://www.wprost.pl/gospodarka/410540/Gowin-dla-Wprost-Rostowski-to-socjalizm.html
Julien Marion, „Comment le FN est passé de l’ultra-libéralisme à «l’État protecteur»”, BFM Business, 1.12.2015 r., https://bfmbusiness.bfmtv.com/france/comment-le-fn-est-passe-de-l-ultra-liberalisme-a-l-etat-protecteur-933363.html
„Gowin: Środki unijne nie byłyby potrzebne, gdyby w Unii był wolny rynek”, wSensie.pl, 14.09.2016 r., https://wsensie.pl/polska/17314-gowin-srodki-unijne-nie-bylyby-potrzebne-gdyby-w-unii-byl-wolny-rynek
Marine Le Pen, 144 engagements présidentiels, 2017, https://www.marine2017.fr/programme/
Obóz Narodowo-Radykalny, „Polska Jutra. Deklaracja Ideowa Obozu Narodowo-Radykalnego”, 30.04.2017 r., https://kierunki.info.pl/2017/04/onr-deklaracja-ideowa-obozu-narodowo-radykalnego/
Sejm Rzeczpospolitej Polskiej, wyniki głosowania z 23 października 2014 r., https://www.sejm.gov.pl/sejm7.nsf/agent.xsp?symbol=glosowania&NrKadencji=7&NrPosiedzenia=78&NrGlosowania=5
Mariusz Staniszewski, „Rzecz wstępna: Powrót państwa narodowego”, „Rzeczy Wspólne”, temat numeru: „Kiedy będziemy potęgą”, nr 23(2)/2016.
Yui Tamashi/BookPlease, https://facebook.com/bookpleaseofficial, wpis z 14.03.2017 r.
Donald Trump, „The Goals of Donald J. Trump’s Tax Plan”, 2016, https://assets.donaldjtrump.com/trump-tax-reform.pdf

Źródło zdjęcia: oficjalna strona Marine Le Pen, https://www.marine2017.fr/wp-content/uploads/2017/03/2-1.jpg

Share

Artykuł Prawica i wolny rynek – nieoczywisty związek pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/prawica-i-wolny-rynek-nieoczywisty-zwiazek/feed/ 0
Kapitalistyczne Chile lepsze niż socjalistyczna Wenezuela – 5 powodów https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/kapitalistyczne-chile-lepsze-niz-socjalistyczna-wenezuela-5-powodow/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/kapitalistyczne-chile-lepsze-niz-socjalistyczna-wenezuela-5-powodow/#respond Tue, 28 Mar 2017 06:12:01 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=4888 Autorem tekstu jest Marian L. Tupy. Tekst został opublikowany w języku angielskim na portalu HumanProgress.org. Tłumaczył Aleksander Mielnikow. Początki sukcesu Chile sięgają połowy lat 70’ XX wieku, kiedy to autorytarny rząd Chile porzucił idee socjalistyczne i zaczął wprowadzać reformy ekonomiczne. W 2013r. Chile należało do pierwszej dziesiątki krajów o największej wolności gospodarczej. W tym samym […]

Artykuł Kapitalistyczne Chile lepsze niż socjalistyczna Wenezuela – 5 powodów pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Autorem tekstu jest Marian L. Tupy. Tekst został opublikowany w języku angielskim na portalu HumanProgress.org. Tłumaczył Aleksander Mielnikow.

Początki sukcesu Chile sięgają połowy lat 70’ XX wieku, kiedy to autorytarny rząd Chile porzucił idee socjalistyczne i zaczął wprowadzać reformy ekonomiczne. W 2013r. Chile należało do pierwszej dziesiątki krajów o największej wolności gospodarczej. W tym samym czasie Wenezuela spadła w rankingu wolności gospodarczej z 10 miejsca w 1975r., na miejsce ostatnie w roku 2013 r. (Human Progress nie posiada danych dotyczących Korei Północnej).

1. Wraz ze wzmacnianiem wolnego rynku wzrastał dochód na mieszkańca w Chile (z uwzględnieniem zmian inflacji oraz parytetu siły nabywczej) – od zaledwie 31% do 138% dochodu na mieszkańca Wenezueli. Pomiędzy 1975r. a 2015r., chilijska gospodarka wzrosła o 287%. Gospodarka Wenezueli skurczyła się o 12%.

2. Wraz z rozwojem ekonomicznym wzrastały możliwości chilijskiego rządu do zaopatrzenia społeczeństwa w dostęp do służby zdrowia. W 1975r. Chilijski wskaźnik śmiertelności noworodków był o 33% wyższy od wenezuelskiego. W 2015r. prawie dwa razy więcej noworodków umierało w Wenezueli niż w Chile.

3. Wraz ze spadkiem śmiertelności noworodków i polepszającym się poziomem życia nastąpił stabilny wzrost oczekiwanej długości trwania życia. W 1975r. Wenezuelczycy żyli dłużej niż Chilijczycy. W 2014r. przeciętny Chilijczyk żył o 7 lat dłużej niż mieszkaniec Wenezueli.

4. Ponadto więcej Chilijczyków  niż Wenezuelczyków obu płci dożywa do starszego wieku. Obywatele Chile mogą korzystać z kapitałowego systemu ubezpieczeń społecznych stworzonego przez współpracownika Cato Institute Josea Pinera. System ten osiągał średnio 10 proc. stopę zwrotu rocznie (w porównanie z 2 proc. stopą zwrotu generowaną przez państwowy system ubezpieczeń społecznych Stanów Zjednoczonych).

5. Ostatni, ale nie mniej ważny powód, dla którego kapitalistyczne Chile jest lepsze niż socjalistycznej Wenezueli dotyczy wolności i praw politycznych. W momencie, gdy Chilijczycy stawali się bardziej zamożni, zaczęli oni wymagać większego wpływu na zarządzanie krajem. Zaczynając od końca lat 80 XX w. autorytarny rząd krok po kroku i bez krwawego konfliktu oddawał władzę demokratycznie wybranym przedstawicielom Chilijczyków. Wenezuela wybrał jednak przeciwną drogą. W momencie, kiedy błędy popełniane przez władze socjalistyczne stawały się coraz to bardziej widoczne, rząd wenezuelski wybrał jeszcze bardziej represyjne rozwiązania, aby utrzymać się przy władzy – dokładnie tak jak to przewidywał Friedrich Hayek.

Share

Artykuł Kapitalistyczne Chile lepsze niż socjalistyczna Wenezuela – 5 powodów pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/kapitalistyczne-chile-lepsze-niz-socjalistyczna-wenezuela-5-powodow/feed/ 0
Korzyści z krytyki wolnego rynku https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/korzysci-z-krytyki-wolnego-rynku/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/korzysci-z-krytyki-wolnego-rynku/#respond Tue, 27 Dec 2016 09:57:33 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=4502 „Kapitalizm jest zły! Neoliberalizm spowodował kryzys gospodarczy! To wolny rynek powoduje rozwarstwienia społeczne! Transformacja to neokolonizacja – wyprzedali polski kapitał!”. Krytykowanie kapitalizmu i wolnego rynku to dobry sposób na biznes. Niektórzy traktują to jako sposób na życie i główne źródło utrzymania – paradoksalnie to dzięki demokracji i wolnemu rynkowi mogą go krytykować i na tym […]

Artykuł Korzyści z krytyki wolnego rynku pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
„Kapitalizm jest zły! Neoliberalizm spowodował kryzys gospodarczy! To wolny rynek powoduje rozwarstwienia społeczne! Transformacja to neokolonizacja – wyprzedali polski kapitał!”. Krytykowanie kapitalizmu i wolnego rynku to dobry sposób na biznes. Niektórzy traktują to jako sposób na życie i główne źródło utrzymania – paradoksalnie to dzięki demokracji i wolnemu rynkowi mogą go krytykować i na tym zarabiać. Krytyka kapitalizmu jest wszędzie – dostała się do mediów głównego nurtu, można spotkać ją w księgarniach, kinach, a w szczególności na scenie politycznej.

Wall Street. Siedziba zła, wyzysku i spekulacji. Tutaj narodził się światowy kryzys gospodarczy. To tutaj bankierzy bawią się za kasę podatników i klientów spekulując na akcjach, a wieczory spędzają na ćpaniu, wlewaniu w siebie alkoholu i od czasu do czasu powodują umyślnie kryzysy gospodarcze. Taki obraz Wall Street i bezdusznych bankierów, dla których liczy się tylko kasa, został stworzony przez hollywoodzkich reżyserów. To Gordon Gekko grany przez Micheala Douglasa stał się symbolem nieograniczonej chciwości („Greed is good”), a książki Naomi Klein stały się wręcz kultowe, ponieważ pokazują „wyzysk” wielkich międzynarodowych korporacji. Należy podkreślić, że film „Wall Street” z 1987 r. odniósł niesamowity sukces, ponieważ zarobił ponad 43 mln dolarów i zgarnął ponad 10 nagród, w tym Oscara dla Michaela Douglasa w kategorii aktora pierwszoplanowego. Gdyby nie ten „zły neoliberalizm” i „krwiożerczy wolny rynek” film nie odniósłby wielkiego sukcesu, ponieważ nie dostałby środków na jego sfinansowanie z urzędu odpowiedzialnego za kulturę i rozrywkę albo nie przeszedłby przez cenzurę.

Kolejny film przedstawiający zły kapitalizm i banksterów to „Wilk z Wall Street” (2013), który także może pochwalić się niebywałym sukcesem. Leonardo di Caprio otrzymał Złotego Globa za rolę Jordana Belforta, bankiera, który został skazany za manipulowaniem kursami na giełdzie. Historia „Wilka z Wall Street” opowiada o bezkarności bankierów z Wall Street, którzy oszukują i wykorzystują naiwność zwykłych graczy giełdowych w celu osiągnięcia niesamowitych zysków i pławienia się w luksusach. Film zarobił na siebie ponad 100 mln dolarów, a jego zyski stale rosną. Pozostając w temacie Wall Street, kolejnym filmem, który można odebrać jako krytykę kapitalizmu jest „Zakładnik z Wall Street”
z bieżącego roku. George Clooney, który wciela się w rolę gospodarza finansowego programu telewizyjnego zostaje wzięty jako zakładnik przez pokrzywdzonego, który stracił oszczędności całego życia po wysłuchaniu rad telewizyjnego eksperta. Przesłanie filmu jest jednoznaczne: giełda to hazard, ruletka, kursy akcji zależą od przypadku, na giełdzie panuje totalna spekulacja i znowu jest ten zły „kapitalizm”, który okradł biednego człowieka.

Krytykowanie Wall Street i kapitalizmu oraz porównywanie giełdy do hazardu stało się częścią popkultury i trendem w Hollywood. Filmy pokazujące rozpasanie bankierów, którzy są w większości przedstawiani jako czarne charaktery zyskują popularność wśród odbiorców kultury masowej – zgadzają się z tezą, że kapitalizm to zło i wyzysk. Jest to dowód na to, że większość społeczeństwa ma kiepską wiedzę finansową i nie potrafi zadbać o swoje finanse osobiste oraz inwestować na giełdzie, a krytyka kapitalizmu jest próbą usprawiedliwienia utraty oszczędności
z powodu ryzykownych inwestycji. Negatywnym zjawiskiem jest także występowanie takich poglądów na uczelniach wyższych oraz w polityce, gdzie promuje się pogląd, że to państwo musi zadbać o przyszłe emerytury, ponieważ giełda to ruletka, a obywatele nie potrafią oszczędzać.

Krytyka kapitalizmu to specjalność Naomi Klein, która dzięki wolnemu rynkowi wydała kilka książek poświęconych idei antyglobalizmu (jej książka „Doktryna Szoku” stała się „Biblią antyglobalizmu”). Za „Doktrynę Szoku” autorka otrzymała interdyscyplinarną nagrodę Warwick Prize w wysokości 50 tysięcy funtów. Jej kolejna książka „No Logo” została przetłumaczona na 25 języków, The New York Times nazwał ją “a movement bible”. Jej artykuły są drukowane w The Nation, In These Times, The Globe and Mail, This Magazine, Harper’s Magazine, oraz The Guardian, które de facto są korporacjami, które krytykuje w swoich książkach.

Oprócz bezpośredniej krytyki wolnego rynku, występuje krytyka pośrednia, która sprowadza się do pokazania np. nierówności społecznych i poszukiwania winnego w postaci niewidzialnej ręki rynku, natomiast zbawicielem ma być państwo. Głównymi krytykami, którzy są znani na całym świecie to Joseph E. Stiglitz, profesor akademicki Columbia University, laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii (2001) oraz Thomas Piketty – francuski ekonomista, Dyrektor ds. badań w École des hautes études en sciences sociales (EHESS), profesor w Paris School of Economics.„Cena nierówności” Josepha Stiglitza przedstawia tezę, zgodnie z którą nierówności powodują szkody dla całego społeczeństwa, dlatego interwencje państwa są konieczne w celu zniesienia wszelkich nierówności, natomiast Thomas Piketty w swojej książce „Kapitał w XXI wieku” wykorzystuje obszerne dane statystyczne w celu wyciągnięcia błędnych wniosków. Według Pikkety’ego to dochody z kapitału rosną szybciej niż dochody z pracy, więc następuje stały wzrost nierówności w społeczeństwie, czego bezpośrednim skutkiem będzie upadek kapitalizmu, a celem rządu jest interwencja i walka z nierównościami. Wykorzystane przez Piketty’ego dane wskazują tylko na bogacenie się całego społeczeństwa i na to, że dochody biedniejszych rosną szybciej niż dochody bogatszych. „Kapitał w XXI wieku” Piketty’ego zdobył tytuł Biznesowej Książki Roku 2014 według „Financial Times” i McKinsey, został liderem na liście bestsellerów „New York Timesa” i przebojem sprzedażowym wszechczasów wydawnictwa Harvard University Press. Powyższe nagrody i miejsca na listach sprzedażowych przełożyły się na zyski dla autora. Krytyka kapitalizmu jest zyskowna.

Przechodząc na polskie podwórko można zauważyć, że krytykowanie kapitalizmu i wolnego rynku jest u nas też modne. Kto nie krytykuje wolnego rynku, ten ma mniejsze szanse, żeby przebić się w mediach i na scenie politycznej. Krytyka wolnego rynku jest w modzie – krytykują go profesorowie, dziennikarze i tzw. specjaliści od wszystkiego, którzy uważają, że nie może być tak, że „jeden ma więcej, a ten drugi ma mniej”, bo to nie jest „sprawiedliwie społecznie”. Dzięki krytyce kapitalizmu i wolnego rynku poparcie zyskują populistyczne i socjalistyczne partie polityczne – w ostatnich wyborach parlamentarnych mogliśmy się o tym przekonać. Przyczyną zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości był postulat rozbudowania programu socjalnego, zasiłków na dzieci (Program „Rodzina 500+”) oraz wyrównywanie różnic społecznych, co zostało pozytywnie odebrane przez elektorat. Retoryka partii obecnie rządzącej sprowadza się do obwiniania kapitalizmu i poprzednich władz za sytuację gospodarczą w Polsce. Obecnie za niski wzrost PKB (zgodnie z danymi GUS polska gospodarka rozwija się najwolniej od dwóch lat – tylko 2,5 proc. w ujęciu rocznym, przy oczekiwaniach w okolicach 3 proc.) obwinia się „przedsiębiorców powiązanych z partiami opozycyjnymi”, którzy zwlekają z inwestycjami, bo czekają, aż wrócą „dawne czasy”.

– Na przykład są na pewne cele pieniądze, a przedsiębiorcy związani z partiami opozycyjnymi nie chcą podejmować różnego rodzaju przedsięwzięć gospodarczych. Zyskownych dla nich, bo uważają, że lepiej zaczekać, aż wrócą dawne czasy. Ale one nie wrócą, zapewniam, że nie wrócą – stwierdził Jarosław Kaczyński w TVP.

Krytyka wolnego rynku i kapitalizmu jest zyskowna i modna – dzięki niej można także wygrać wybory. W mediach znacznie lepiej sprzedaje się wizerunek bezwzględnego bankiera w garniturze niż zazwyczaj anonimowego posła, który głosuje za odrzuceniem kwoty wolnej od podatku. Za krytyką kapitalizmu kryje się indywidualny interes – sława oraz pieniądze. Krytyka państwa nie spotyka się z pozytywnym odbiorem, ponieważ nie jest to zbyt medialny pogląd – państwu i urzędnikom przypisuje się nieomylność i nadprzyrodzone moce. Najlepszą obroną na krytykę jest promowanie wolnego rynku i jego osiągnięć. Brak wiary w wolny rynek jest brakiem wiary w wolność.

Share

Artykuł Korzyści z krytyki wolnego rynku pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/korzysci-z-krytyki-wolnego-rynku/feed/ 0
Relacja z Free Market Road Show 2016 w Warszawie https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/relacja-z-free-market-road-show-2016-w-warszawie/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/relacja-z-free-market-road-show-2016-w-warszawie/#respond Mon, 06 Jun 2016 05:30:55 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=3614 Współautorem tekstu jest Marek Tatała, Wiceprezes Zarządu FOR i koordynator warszawskiej edycji Free Market Road Show 2016. “Największą przeszkodą są nadmierne regulacje” – powiedział John Chisholm, amerykański przedsiębiorca z Doliny Krzemowej, podczas konferencji Free Market Road Show w Warszawie. 20 maja 2016 roku odbyła się kolejna, czwarta już edycja Free Market Road Show (FMRS) w […]

Artykuł Relacja z Free Market Road Show 2016 w Warszawie pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Współautorem tekstu jest Marek Tatała, Wiceprezes Zarządu FOR i koordynator warszawskiej edycji Free Market Road Show 2016.

“Największą przeszkodą są nadmierne regulacje” – powiedział John Chisholm, amerykański przedsiębiorca z Doliny Krzemowej, podczas konferencji Free Market Road Show w Warszawie.

20 maja 2016 roku odbyła się kolejna, czwarta już edycja Free Market Road Show (FMRS) w Warszawie. Głównym organizatorem konferencji w Polsce było Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR), a cały cykl konferencji FMRS w Europie zorganizowało Austrian Economics Center wraz z lokalnymi partnerami. Konferencja, podobnie jak w latach poprzednich, gościła w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, a wydarzenie było częścią obchodów 110–lecia SGH.

Konferencja przyciągnęła m.in. wielu studentów, dyplomatów, przedsiębiorców, naukowców i przedstawicieli organizacji pozarządowych. Na konferencję zostali także zaproszeni uczestnicy XIV edycji Wiosennej Szkoły Leszka Balcerowicza. W panelach dyskusyjnych udział wzięli: prof. Leszek Balcerowicz, John Chisholm, Piotr Dubno, Christopher Lingle, Aleksander Łaszek, Ron Manners, prof. Deirdre McCloskey, Ignacy Morawski, Marcin Nowacki, Roman Rewald i dr Richard Zundritsch.

Konferencję otworzyła Agata Stremecka – Prezes Zarządu Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR), która podkreśliła, że wśród wielu tematów oscylujących wokół wolnego rynku nie da się, a wręcz nie można wybrać tego, który byłby tym najważniejszym. Stąd duża różnorodność tematyczna podczas tegorocznej edycji FMRS. Następnie głos zabrał Rektor Szkoły Głównej Handlowej – prof. Tomasz Szapiro, wspominając o roli tego typu wydarzeń w 110 letniej misji edukacyjnej SGH.

Pierwszy panel konferencji – “Europe in Times of Change Jobs, entrepreneurship, start-ups, sharing economy, and the European Demos” – poświęcony został tematyce przedsiębiorczości w kontekście zmian zachodzących w Europie. Moderatorem rozmowy był Błażej Moder – członek Rady FOR.

Jako pierwszy głos zabrał John Chisholm – CEO w John Chisholm Group, doświadczony amerykański przedsiębiorca z Doliny Krzemowej i autor książki „Unleash Your Inner Company”. W swoim wystąpieniu podkreślał ogromną nieprzewidywalność biznesu. Jak słusznie zauważył, nikt nie jest w stanie przewidzieć, która technologia odniesie sukces, ani też kto w wyścigu pomiędzy przedsiębiorcami przegra. Dotyczy to także polityków, którzy powinni ograniczyć swoje interwencje na rynku. Sukces Doliny Krzemowej to sukces rozwoju organicznego, a nie centralnego planu budowy takiego miejsca. Zdaniem J. Chisholma, tym, co sprawia, że trudniej prowadzi się biznes, są nadmierne regulacje prawne. To one w największym stopniu ograniczają rozwój przedsiębiorczości. Polskie państwo powinno przede wszystkim stworzyć właściwe środowisko sprzyjające wzrostowi innowacji, a nie odgórnie sterować gospodarką, w oderwaniu od prawdziwych potrzeb przedsiębiorców. Warto zaufać wolności i wolnemu rynkowi, bo to te wartości ułatwiają innowacyjne biznesowe przedsięwzięcia. Całe wystąpienie „How to create Silicon Valley in Poland” dostępne na stronie 4Liberty.eu.

Na szkodliwą działalność rządów zwrócił również uwagę Ron Manners – Dyrektor Wykonawczy Mannwest Group i założyciel Mannkal Economic Education Foundation w Australii. Jego zdaniem zmiany wprowadzane przez polityków w celu poprawy sytuacji gospodarczej ich krajów opierają się przede wszystkim na zastępowaniu jednych przepisów innymi, zamiast ograniczaniu liczby regulacji. To, czego naprawdę potrzebujemy, to zmiana koncepcji kierowania państwem, tak by było mniej obecne w gospodarce. Większą uwagę powinniśmy skupić na indeksach wolności gospodarczej i Doing Busness. Jeśli tam poprawimy swoją pozycję, to wzrośnie ona również w oczach inwestorów.

Problem nadmiernych regulacji prawnych w biznesie pojawił się również w wypowiedzi kolejnego eksperta Marcina Nowackiego – przedsiębiorcy, przedstawiciela Warsaw Enterprise Institute. Z jego polskiej perspektywy to nadmierna produkcja prawa blokuje innowacje i nie pozwala przedsiębiorcom w pełni się rozwinąć. Marcin Nowacki podkreślił także szkodliwość wspierania przez państwo niektórych sektorów gospodarki. To w dużym stopniu ogranicza działanie w tych sektorach, a przede wszystkim blokuje rozwój konkurencji. Państwo nie powinno tworzyć specjalnych przywilejów dla polskich małych i średnich firm, ale umożliwić wszystkim firmom działanie na równych zasadach, bez przywilejów dla wybranych. W tej chwili niektórzy gracze na rynku są jednak uprzywilejowani.

Kolejny panel dyskusyjny poświęcony został przyszłości wzrostu gospodarczego i rządów prawa w Polsce. Tę część spotkania otworzył moderator Marek Tatała – Wiceprezes Zarządu FOR i szef komitetu organizującego konferencję, po czym przekazał głos prof. Leszkowi Balcerowiczowi – Przewodniczącemu Rady Fundacji FOR.

Prof. Leszek Balcerowicz nawiązał do leksykalnego znaczenia polityki, na którą składają się system polityczny oraz zachowania w tym systemie. Elementy te nierozerwalnie związane są z politykami (z ang. policies), które mają wpływ na wyniki ekonomiczne państwa, w tym przede wszystkim na wzrost gospodarczy. Zdaniem prof. Balcerowicza to, jaki poziom osiągnie polska gospodarka w przyszłości oraz na jakim poziomie będą rządy prawa, zależy głównie od tego jak będzie wyglądał w Polsce system polityczny i rozkład sił w społeczeństwie – dlatego trzeba się mobilizować do działania, a nie wyłączne do krytykowania. W odniesieniu do obecnej sytuacji związanej z Trybunałem Konstytucyjnym w Polsce prof. Balcerowicz stwierdził, iż „rządy prawa w polskim systemie przechodzą załamanie”.Prof. Balcerowicz nawiązał też do drugiego wydania książki „Trzeba się bić z PiS o Polskę” swojego autorstwa, w której ocenia sytuację w kraju po dojściu PiS do władzy.

Odpowiedzią na słabnące siły napędzające wzrost polskiej gospodarki mogła by być realizacja planu zawartego w raporcie FOR Następne 25 lat. Jakie reformy musimy przeprowadzić, by dogonić Zachód?. Najważniejsze punkty raportu omówił Aleksander Łaszek – Wiceprezes FOR oraz główny autor tego opracowania. Jeśli mówimy o rządach prawa, to oddziałują one zwłaszcza na wydajność i inwestycje. Przez ostatnie 25 lat w Polsce wzrost gospodarczy oparty był głównie na wzroście wydajności, natomiast w ostatnich latach jest on coraz wolniejszy. Są w Polsce firmy o bardzo wysokiej wydajności, ale też istnieją takie, których wydajność pracy jest bardzo niska. W dobrze prosperującej gospodarce, najsłabsze pod tym względem przedsiębiorstwa powinny zniknąć, jednak w Polsce tak się nie dzieje. Barierą dla konkurencji jest także duża liczba firm państwowych. „Z 50 największych firm w Polsce, aż 17 jest kontrolowanych przez polityków”. Nie jest to jednak jedyna bariera dla konkurencji, a w rezultacie wzrostu gospodarczego. Kolejną jest ilość przepisów funkcjonujących i tworzonych w Polsce. Państwo ingerując w tak nadmierny sposób w gospodarkę sprawia, że nie może się ona prawidłowo rozwijać.

Ignacy Morawski – Szef Programu polityki publiczne i governance w Wise Europa, odniósł się do problemu w nieco szerszej – międzynarodowej perspektywie. Poza tym ekspert podkreślił, że zwłaszcza krótkoterminowo – w przeciągu dwóch lat – perspektywy wzrostu polskiej gospodarki wyglądają dobrze. Pomimo osłabienia rządów prawa w Polsce, wpływ tych zmian nie jest aż tak silny jak możemy zaobserwować w Turcji, czy Brazylii. Jednak długoterminowo perspektywy wzrostu polskiej gospodarki nie wyglądają już tak dobrze. Morawski podkreślił, że to, co zagraża rozwojowi polskiej gospodarki w długim okresie to ryzyko dezintegracji Unii Europejskiej. Jeśli UE pozostanie stabilna, Polska również na tym zyska. Stabilność gospodarczą można również osiągnąć i utrzymać dzięki właściwej polityce państwa.

Kolejny uczestnik panelu Roman Rewald – Prawnik, Partner w Weil, Prezes Centrum Mediacji Lewiatan zgodził się z twierdzeniem prof. Balcerowicza, że funkcją państwa jest właściwa polityka tworzenia prawa, aby wspierało ono konkurencję i wzrost gospodarczy. Jest to nierozerwalnie związane z ideą rządów prawa, które powinny wzmacniać atrakcyjność Polski dla inwestorów. Jednak działania polskiego rządu osłabiając rządy prawa, psują wizerunek polski za granicą i osłabiają atrakcyjność naszej gospodarki. Przepisy prawa to jednak nie wszystko. Istotne jest również to, w jaki sposób prawo jest w państwie egzekwowane. Statystyki dla Polski w tym zakresie nie są sprzyjające. Zbyt dużo spraw zalega w sądach, które działają w sposób nieefektywny, co zniechęca inwestorów do angażowania kapitału. R. Rewald podkreślił rolę mediacji, jako narzędzia, które mogłoby odciążyć sąd od części spraw i usprawnić rozwiązywanie sporów pomiędzy przedsiębiorcami i osobami prywatnymi.

W ostatnim panelu konferencji Free Market Road Show poruszony został temat, który budzi często najwięcej emocji –  „Death and Taxes, EU Tax Harmonization vs. Tax Comeptition, BEPS, FATCA, and Tax Havens under Siege”. Moderatorem dyskusji o podatkach
i rajach podatkowych była Agata Stremecka – Prezes FOR.

Panel trzeci otworzyło wystąpienie wybitnego gościa podczas Free Market Road Show prof. Deirdre McCloskey – ekonomistki z Uniwersytetu Illinois w Chicago, która przypomniała o historii kapitalizmu i fundamentalnym znaczeniu wolności. Starała się pokazać dlaczego wielu ekonomistów nie rozumie współczesnego świata. Podkreślała, że kapitalizm nie opiera się jedynie na inwestycjach w kapitał, chociaż te też są ważne. Kapitalizm, to przede wszystkim innowacje, których źródłem są idee. Zdaniem prof. McCloskey zamiast pojęcia kapitalizm należałoby używać pojęcia innowizm (z ang. innovism), gdyż lepiej oddaje ono naturę tego zjawiska i pokazuje źródła wzrostu gospodarczego, który obserwujemy na świecie w ostatnich 200 latach. Prof. McCloskey zachęciła też do zapoznania się z jej trylogią, na którą składają się trzy niezwykle ciekawe i dobrze napisane książki: Bourgeois Virtues,Bourgeois Dignity i Bourgeois Equality. Więcej informacji o książkach znaleźć można na stronie prof. Deirdre McCloskey.

Po wstępie prof. McCloskey poświęconemu zachodzącym zmianom gospodarczym i ustrojowym, kolejny ekspert, dr Richard Zundritsch z Austrian Economics Center, powiązał je ze zmianami w polityce fiskalnej i podatkowej. Podkreślał ogromne zróżnicowanie stawek podatkowych na świecie. R. Zundritsch podzielił się swoimi obserwacjami z czasów, kiedy pracował w branży bankowej. To, co w największym stopniu zwróciło wówczas jego uwagę, to fakt, iż politycy uzgadniali swoje pomysły podatkowe właśnie z takimi dużymi podmiotami jak banki, czy duże korporacje. To najwięksi gracze rynkowi mieli więc wpływ na to, kto i ile zapłaci. Skomplikowane systemy podatkowe i wysokie podatki szkodzą przedsiębiorczości i wzrostowi gospodarki. Dr Zundritsch nie sprzeciwia się harmonizacji podatkowej w UE, o ile oznaczałaby ona zrównanie podatków do poziomu kraju gdzie są one najniższe i najprostsze. Dobrym pomysłem są jednakowe i niskie podatki płacone przez wszystkich. W przeciwnym razie naturalną reakcją będzie ucieczka do krajów gdzie takie proste i niskie podatki istnieją.

Zagadnienie dotyczące podatków rozwinął Christopher Lingle z Uniwersytetu Francisco Marroquín. Ekspert podkreślał, że podatki są przede wszystkim elementem systemu redystrybucji. Chodzi o to, aby redystrybuować środki od jednej grupy, zazwyczaj bardziej zamożnej, do drugiej, często tej biedniejszej. Problemem jest to, że o tym kto i jakie podatki będzie płacił, a także jak wygląda redystrybucja, decydują wyłącznie politycy. To oni narzucają zasady, których obywatele później muszą przestrzegać. Mamy jednak takie państwa jak Wenezuela, czy Argentyna, gdzie poziom korupcji jest ogromny. Jak można płacić swoje ciężko zarobione pieniądze na skorumpowane państwo? Albo dlaczego obywatele mieliby płacić podatki na państwo, które wydaje je w sposób nieefektywny? Wszystko to sprawia, że uzasadniona staje się ucieczka do rajów podatkowych.

Polskim uczestnikiem ostatniego panelu FMRS był Piotr Dubno, ekspert Polskiej Rady Biznesu. Przypomniał, że w tzw. Panama Papers, widnieją nazwiska wielu polityków. A to oni sami ustalają wysokość podatków i represyjność systemu podatkowego, po czym ze swoimi pieniędzmi uciekają do rajów podatkowych, bo nie chcą podlegać prawu, które sami ustanowili. Ekspert podkreślił też, że kluczowym problemem jest skomplikowanie systemu podatkowego, w tym coraz bardziej zawiłe przepisy prawne i niejasne interpretacje. W tym obszarze także polski system podatkowy wymaga naprawy i radykalnego uproszczenia. P. Dubno przyznał, że chciałby, aby prawo było tak proste, jak to tylko możliwe. Właśnie to powinno być ważnym celem polskich polityków i osób, które decydują o kształcie systemu prawnego, w tym systemu podatkowego. Tylko w ten sposób, tzn. poprzez uproszczenie systemu, można przyciągać więcej inwestycji i zapobiegać ucieczkom do rajów podatkowych.

Podczas tegorocznej edycji konferencji Free Market Road Show poruszono wiele ważnych tematów, dotyczących wolnego rynku i wolności gospodarczej, a także ważnych wyzwań stojących przed polską gospodarką. Większość ekspertów zgadzała się, że im większa jest ingerencja państwa w funkcjonowanie podmiotów gospodarczych, tym mniejsza jest ich efektywność. To, czym powinni zająć się politycy, to przede wszystkim uproszczenie przepisów, w tym przepisów podatkowych, ujednolicenie stawek podatkowych, ograniczenie produkcji prawa i stworzenie „klimatu” wolności gospodarczej i rządów prawa (ang. rule of law), który sprzyjałby inwestycjom i przedsiębiorczym zachowaniom. Bez tych działań tempo wzrostu gospodarczego stale będzie spadać, a pozycja takich krajów jak Polska w międzynarodowych rankingach wolności gospodarczej, przedsiębiorczości i atrakcyjności inwestycyjnej ulegnie osłabieniu.

Partnerami konferencji Free Market Road Show w Warszawie byli: SKN Spraw Zagranicznych SGH, SKN Ekonomicznej Analiz Prawa SGH, European Students for Liberty – Polska, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, Warsaw Enterprise Institue (WEI), Instytut Misesa, Stowarzyszenie KoLiber, Stowarzyszenie Libertariańskie, Fundacja Wolności i Przedsiębiorczości oraz strona Obiektywizm.pl. Dziękujemy też Szkole Głównej Handlowej za możliwość organizacji FMRS już po raz czwarty na terenie uczelni, a także Ambasadzie Austrii za organizację spotkania dla prelegentów z okazji Free Market Road Show w dniu poprzedzającym konferencję. Mamy nadzieję, że już za rok wspólnie z Austrian Economics Center i licznymi partnerami będziemy mogli zaprosić wszystkich na piątą edycję FMRS w Warszawie.

Share

Artykuł Relacja z Free Market Road Show 2016 w Warszawie pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/relacja-z-free-market-road-show-2016-w-warszawie/feed/ 0
Unia Europejska wesprze Ukrainę, poszerzając wolny rynek https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/unia-europejska-wesprze-ukraine-poszerzajac-wolny-rynek/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/unia-europejska-wesprze-ukraine-poszerzajac-wolny-rynek/#respond Thu, 27 Mar 2014 08:18:35 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=2075 Unia Europejska chce już teraz wprowadzić ułatwienia w wymianie z Ukrainą, nie czekając do lata na podpisanie z Kijowem umowy o strefie wolnego handlu. Tym samym władze UE podkreślają, że pomoc Ukrainie powinna odbywać się dzięki poszerzeniu wolnego rynku, a nie jedynie przez przekazanie miliardów euro. Podobnie UE postępowała w przeszłości wobec innych krajów, m.in. Polski w […]

Artykuł Unia Europejska wesprze Ukrainę, poszerzając wolny rynek pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Unia Europejska chce już teraz wprowadzić ułatwienia w wymianie z Ukrainą, nie czekając do lata na podpisanie z Kijowem umowy o strefie wolnego handlu. Tym samym władze UE podkreślają, że pomoc Ukrainie powinna odbywać się dzięki poszerzeniu wolnego rynku, a nie jedynie przez przekazanie miliardów euro. Podobnie UE postępowała w przeszłości wobec innych krajów, m.in. Polski w okresie transformacji. Aby plan miał sens, Unia musi teraz działać jak najszybciej.

11 marca br. Komisja Europejska przedstawiła Radzie UE i Parlamentowi Europejskiemu projekt jednostronnego zawieszenia ceł na import ukraińskich towarów do Unii jeszcze przed sygnowaniem i wejściem w życie porozumienia o wolnym handlu (tzw. DCFTA). Warto zaznaczyć, że umowa ta zostanie podpisana dopiero w czerwcu lub lipcu br., po majowych wyborach na Ukrainie, a zatem zacznie wstępnie obowiązywać od 1 sierpnia lub 1 września, natomiast pełna strefa wolnego handlu powstanie prawdopodobnie w 2015 r. Dlatego Unia Europejska powinna jak najszybciej wprowadzić jednostronne zawieszenie ceł na podstawie m.in. art. 20f Wspólnotowego Kodeksu Celnego. Tym bardziej, że wprowadzanie podobnych ułatwień handlowych dla krajów rozwijających się znajduje odzwierciedlenie w praktyce UE, m.in. wobec Afryki, Birmy, a także Polski w okresie transformacji. Jak ogłosił szef KE José Manuel Barroso, dla Ukrainy „wczesne jednostronne zastosowanie przepisów DCFTA o imporcie towarów oznacza ochronę milionów miejsc pracy”. Aby zrealizować ten plan, Unia musi bardzo skrócić czas konsultacji i akceptacji projektu zmian na forum Rady UE i europarlamentu, tak aby do zawieszenia ceł doszło w ciągu kilku najbliższych tygodni.

Wsparcie kraju przechodzącego polityczno-gospodarcze przemiany powinno odbywać się dzięki poszerzaniu wolnego rynku, a nie tylko poprzez udzielanie bezpośredniej pomocy finansowej. Dlatego Komisja Europejska słusznie proponuje jak najszybsze wprowadzenie ułatwień w handlu Ukrainy z UE.

Bruksela ma długą tradycję wprowadzania ułatwień handlowych w celu pomocy państwom rozwijającym się i przechodzącym przemiany polityczno-gospodarcze. We wrześniu 1990 r. Europejska Wspólnota Gospodarcza (poprzedniczka obecnej Unii) zwiększyła Polsce kwoty eksportowe na wyroby przemysłu tekstylnego i stalowego oraz na dwa lata zawiesiła cła importowe i antydumpingowe na polskie towary. Była to samodzielna decyzja EWG, niezapisana we wcześniejszej umowie o współpracy z Polską z 1989 r. Za to w 2001 r., aby wesprzeć państwa najsłabiej rozwinięte, UE wprowadziła w życie inicjatywę „Everything but Arms”, pozwalającą na bezcłowy import wszystkich towarów (oprócz broni) z państw najmniej rozwiniętych do Unii. W decyzji tej chodziło głównie o wsparcie Afryki Subsaharyjskiej. Ostatnio, w 2013 roku, Rada Unii Europejskiej rozporządzeniem nr 607/2013 przywróciła Birmę do grupy państw objętych unijnymi preferencjami handlowymi. Zostały one w 1997 r. uchylone jako sankcja UE za stosowanie przez birmańską juntę pracy przymusowej. Unia przywróciła preferencje, wyrażając uznanie dla przeprowadzanych przez Birmę reform i chcąc wesprzeć rozwój gospodarczy tego południowoazjatyckiego kraju.

W przypadku Ukrainy likwidacja – jeszcze przed podpisaniem i wdrożeniem DCFTA – unijnych stawek celnych na towary z Ukrainy zwiększyłaby dochody ukraińskiej gospodarki z eksportu dóbr na rynki krajów UE oraz przyczyniłaby się do wzrostu inwestycji i zatrudnienia na Ukrainie. Warto podkreślić, że to Unia Europejska jest głównym partnerem handlowym Kijowa: w 2012 r. handel z krajami UE stanowił 33,7 proc. wymiany Ukrainy z zagranicą (handel z Rosją wyniósł 21,6 proc.). Wzrost możliwości handlu z Unią przyspieszy zatem rozwój gospodarczy Ukrainy, co jest szczególnie ważne w czasie obecnych przemian gospodarczo-politycznych, które mają na celu demokratyzację kraju, rozszerzanie wolnego rynku oraz likwidację postsocjalistyczno-oligarchicznej struktury gospodarki. Szybkie zniesienie barier przez UE może też zniwelować sankcje ekonomiczne ze strony Rosji, zarówno obecne – jak zaostrzenie kontroli celnych w styczniu br. – jak i potencjalne.

Obecne stawki unijnych ceł na ukraińskie towary, które po wejściu w życie projektu regulacji z 11 marca spadną do zera

Po pierwsze, ukraińska gospodarka skorzysta na zniesieniu ceł na towary, które są najczęściej kupowane przez importerów z Unii Europejskiej. Przykładowo średnia taryfa celna na owoce i warzywa z Ukrainy spadnie z odpowiednio 7,1 i 8,9 proc. do zera. Po drugie, rzadziej importowane z Ukrainy produkty, takie jak odzież czy artykuły spożywcze, mogą zacząć być dużo chętniej kupowane przez Europejczyków, jeżeli zlikwidowane zostaną wysokie (wynoszące średnio 9 proc.) cła nakładane na towary z tych kategorii.

Od wniosku Komisji do ostatecznej decyzji Rady UE o przywróceniu preferencji dla Birmy upłynął prawie rok. Aby pomóc przechodzącej przemiany Ukrainie, zniesienie ceł przez Unię musiałoby być szybkie i wejść w życie w ciągu kilku tygodni. Trzeba mieć nadzieję, że kwestia zawieszenia ceł na ukraińskie towary przed podpisaniem DCFTA zostanie przez Komisję, Parlament i Radę potraktowana priorytetowo.

Share

Artykuł Unia Europejska wesprze Ukrainę, poszerzając wolny rynek pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/unia-europejska-wesprze-ukraine-poszerzajac-wolny-rynek/feed/ 0
7 Konferencja agencji Moody’s na temat ryzyka kredytowego w Polsce https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/7-konferencja-agencji-moodys-na-temat-ryzyka-kredytowego-w-polsce/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/7-konferencja-agencji-moodys-na-temat-ryzyka-kredytowego-w-polsce/#respond Sun, 10 Nov 2013 09:33:31 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=1942 Według analityków Moody’s już w 2025 roku Polska ma szansę uzyskać rating AA3. W oczach inwestorów Polska mieni się, jako „fajny kumpel”,  z którym wszyscy chcą się bawić. W środę 6 listopada w warszawskim hotelu Westin już po raz siódmy odbyła się konferencja agencji ratingowej Moody’s na temat ryzyka kredytowego. Jak podkreślali organizatorzy, tegoroczna edycja […]

Artykuł 7 Konferencja agencji Moody’s na temat ryzyka kredytowego w Polsce pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Według analityków Moody’s już w 2025 roku Polska ma szansę uzyskać rating AA3. W oczach inwestorów Polska mieni się, jako „fajny kumpel”,  z którym wszyscy chcą się bawić.

W środę 6 listopada w warszawskim hotelu Westin już po raz siódmy odbyła się konferencja agencji ratingowej Moody’s na temat ryzyka kredytowego. Jak podkreślali organizatorzy, tegoroczna edycja jest o tyle szczególna, że niespełna 4 miesiące wcześniej utworzono pierwszy polski oddział Moody’s Investors Sernice Ltd. Celem wydarzenia jest pokazanie zaangażowania firmy w działalność w tej części Europy (drugie biuro Moody’s na obszar Europy Środkowo-Wschodniej znajduje się w Pradze). Spotkanie otworzyli Oliver Beround, dyrektor zarządzający i dyrektor regionalny na Europę, Bliski Wschód i Afrykę, oraz Anna Jełowicka, dyrektor generalny Moody’s Poland, którzy wielokrotnie powtarzali, że otwarcie placówki odzwierciedla rosnącą rolę naszego kraju, jako największej gospodarki regionu.

Uczestnicy konferencji mieli szansę wysłuchać wystąpień analityków agencji odpowiedzialnych za ratinigi państw, banków i przedsiębiorstw, którzy na każdym kroku wychwalali polskie dokonania w zakresie wiarygodności kredytowej. Jamie Reusche, odpowiedzialny za ocenę obligacji państwowych, określił nasz kraj mianem „raju bezpieczeństwa”. Wskazywał, że co prawda po akcesji do Unii Europejskiej nasza wiarygodność finansowa nie rosła tak szybko jak w przypadku pozostałych państw regionu, ale też nie załamała się na skutek kryzysu finansowego. W jego ocenie zadecydowała o tym względna odporność naszej gospodarki na wahania koniunktury związana z wysokim poziomem inwestycji publicznych oraz rozsądną polityką makroekonomiczną. Twierdził, utrzymywanie się kosztów zaciągania długu na niskim poziomie sprawia, że w oczach inwestorów Polska mieni się, jako „fajny kumpel”,  z którym wszyscy chcą się bawić. Zasugerował również, że już w 2025 roku nasz kraj ma szansę uzyskać rating AA3. Zaznaczył jednak, że taka sytuacja może mieć miejsce jedynie, gdy wzrost gospodarczy osiągnie poziom 4-5proc., bezrobocie spadnie o połowę a deficyt i dług publiczny zostaną znacznie zredukowane. „Fajny kumpel” musi stać się „nową europejską maszyną marzeń”, czyli pracusiem, który porzuca zabawę na rzecz mozolnej i żmudnej pracy, mówił.

Eksperci odnieśli się także, do zmiany statusu perspektywy polskiego systemu bankowego z negatywnego na stabilny. Jak wielokrotnie podkreślał Irakli Pipia, wiceprezes i starszy analityk Moody’s, często mylnie utożsamiania się perspektywę z ratingiem. Perspektywa jest rodzajem prognozy dotyczącej rozwoju warunków działalności i wiarygodności sektora bankowego w średnim okresie. W swoim wystąpieniu przedstawiał jak na tle sąsiadów wypadają polskie banki. Dodał, że Polska jest jedynym krajem w regionie, który uzyskał status stabilny na rok 2014 (perspektywy sektorów bankowych Czech, Słowacji, Słowenii i Węgier pozostają negatywne).

Podczas konferencji poruszony został także temat reformy emerytalnej. Zdaniem przedstawicieli Moody’s proponowane zmiany wpłyną korzystnie na ocenę wiarygodności finansowej Polski. Umorzenie obligacji znajdujących się w posiadaniu Otwartych Funduszy Emerytalnych przyczyni się do spadku zadłużenia, które jest jednym z czynników branych pod uwagę przy wyznaczaniu ratingu. Oczywistym jest, że redukcja obecnych zobowiązań skutkować będzie ich wzrostem w przyszłości. Jednakże, jak podkreślali analitycy perspektywa ta jest tak odległa, że jej znaczenie dla oceny ryzyka kredytowego jest w praktyce znikome (ratingi dotyczą średniego okresu).

Mniej optymistyczne nastroje można było wyczuć podczas panelu dotyczącego rynku polskich obligacji korporacyjnych. W gronie prelegentów znaleźli się Jacek Frontek, prezes Bondspot, Piotr Jastrzębski, dyrektor finansowy grupy TVN, Piotr Kozłowski dyrektor finansowy Jastrzębskiej Spółki Węglowej oraz Maciej Tarnawski, dyrektor biura rynków kapitałowych Banku Pekao. Jak mówili, kredyty stanowią w Polsce główne źródło finansowania działalności przedsiębiorstw. Jedynie około 20 podmiotów to potencjalni emitenci obligacji. Są nimi głównie duże spółki o ugruntowanej pozycji na rynku, których działalność cechuje się wysoką kapitałochłonnością. W ocenie Macieja Tarnawskiego rozwój rynku papierów dłużnych przedsiębiorstw nastąpi dopiero, gdy zmieni się filozofia firm w zakresie finansowania. Jako przykłady udanej dywersyfikacji źródeł pozyskiwania kapitału podano TVN oraz PKN Orlen (obie spółki zdecydowały się na emisję obligacji).

Eksperci podkreślali oczywiście korzyści płynące z korzystania z ratingów. Tłumaczyli, że ocena wiarygodności finansowej emitenta przyspiesza proces plasowania papierów dłużnych i zwiększa pewność obrotu na całym rynku. Nic w tym jednak dziwnego, przecież głównym celem spotkania było przypodobanie się gościom (wśród nich znaleźli się przede wszystkim przedstawiciele banków oraz dużych spółek) oraz zachęcenie ich do korzystania z usług agencji. Stąd ten wszechogarniający optymizm, który jednak nie umniejsza poziomu merytorycznego wydarzenia. Szkoda tylko, że podobne spotkania nie zyskują należnego rozgłosu i nie stanowią zachęty do podjęcia szerszej debaty publicznej na temat rozwoju polskiego sektora finansowego.

Share

Artykuł 7 Konferencja agencji Moody’s na temat ryzyka kredytowego w Polsce pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/7-konferencja-agencji-moodys-na-temat-ryzyka-kredytowego-w-polsce/feed/ 0
RICHARD RAHN: Historia dwóch gospodarek. https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/richard-rahn-historia-dwoch-gospodarek/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/richard-rahn-historia-dwoch-gospodarek/#comments Tue, 13 Aug 2013 14:57:59 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=1870 Chile wprowadziło zasady wolnego rynku i gospodarczo prześcignęło Ekwador. Guayaquil, Ekwador Chile i Ekwador stanowią idealny przykład zastosowania konkurujących ze sobą wizji gospodarczych. W 1980 roku, w Ekwadorze dochód na osobę był odrobinę wyższy niż w Chile. Przez ostatnie 33 lata, realny dochód na osobę w Ekwadorze wzrósł nieco ponad trzykrotnie, podczas gdy Chile udało […]

Artykuł RICHARD RAHN: Historia dwóch gospodarek. pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Chile wprowadziło zasady wolnego rynku i gospodarczo prześcignęło Ekwador.

Guayaquil, Ekwador

Chile i Ekwador stanowią idealny przykład zastosowania konkurujących ze sobą wizji gospodarczych. W 1980 roku, w Ekwadorze dochód na osobę był odrobinę wyższy niż w Chile. Przez ostatnie 33 lata, realny dochód na osobę w Ekwadorze wzrósł nieco ponad trzykrotnie, podczas gdy Chile udało się podnieść go aż sześciokrotnie. Chile może pochwalić się obecnie najwyższym dochodem na osobę w Ameryce Południowej, a większość obywateli tego kraju jest zaliczana do klasy średniej. Dlaczego Chile poradziło sobie znacznie lepiej niż Ekwador?

Zarówno Chile jak i Ekwador to hiszpańskojęzyczne kraje Ameryki Południowej, położone nad Oceanem Spokojnym. Mają również zbliżoną liczbę ludności, 15,4 miliona w Ekwadorze i 17,2 miliona w Chile. Ekwador posiada znaczne zasoby ropy naftowej, która stanowi ponad 50% krajowych przychodów z eksportu. Chile z kolei posiada olbrzymie zasoby miedzi, stanowiące około 19% przychodów z eksportu tego kraju. Oba państwa są demokracjami z kapitalistyczną gospodarką. Jednakże, Chile ponad trzydzieści lat temu przeszło radykalne wolnorynkowe reformy, podczas gdy Ekwador podążał za częściowo etatystycznym modelem gospodarki.

Największe różnice pomiędzy oboma krajami dotyczyły stopnia wolności gospodarczej oraz rozmiarów sektora państwowego. W 1980 roku, Chile plasowało się na 60 pozycji pod względem wolności gospodarczej, a teraz jest dziesiątym krajem w skali całego świata. Ekwador natomiast, w 1980 roku zajmował przyzwoitą 33 pozycję, lecz spadł na słabe 126 miejsce w rankingu wolności gospodarczej. Podczas gdy Chile wprowadziło rządy prawa i istotnie zabezpieczyło prawa własności, Ekwador nadal boryka się z korupcją i cierpi z powodu niepewnych praw własności.  Prezydent Ekwadoru, Rafael Correa nie wywiązał się ze spłaty krajowego długu w 2008, a następnie w 2009 przeprowadził odwrotną aukcję, aby odkupić większość długu za znacznie zaniżoną kwotę kosztem posiadaczy obligacji. Jak można się było spodziewać, kroki te znacznie zmniejszy zagraniczne inwestycje w Ekwadorze, a obecnie to Chińczycy są największymi inwestorami w rządowe papiery wartościowe.

Chile aktywnie dążyło do wolnego handlu i posiada dziś porozumienie w tej sprawie zarówno ze Stanami Zjednoczonym, jak również z ponad 60-cioma innymi krajami. Ekwador z kolei zwiększał ograniczenia w handlu zagranicznym. Otwierając swój rynek na świat, Chile udało się zdobyć dostęp do największych rynków na świecie. Wpłynęło to również pozytywnie na zróżnicowanie w chilijskim przemyśle, dzięki czemu kraj ten staje się coraz mniej zależny od miedzi. Ekwador zaś, nie podążając za polityką otwartości, stał się dobrowolnie zakładnikiem światowej ceny ropy. Zważywszy na nowe technologie szczelinowania hydraulicznego ceny ropy mogą spadać, co z kolei może doprowadzić do poważnych problemów ekonomicznych w Ekwadorze.

Chile utrzymywało udział państwa w gospodarce na niskim poziomie, który wynosił 24 proc. PKB, podczas gdy udział państwa w gospodarce Ekwadoru urósł do europejskich rozmiarów (46 proc. PKB), pokazując tym samym, że państwo opiekuńcze prowadzi do wzrostu liczby ubogich. Chile, jak można się tego domyślać, ma bowiem znacznie niższy wskaźnik ubóstwa niż Ekwador.

Oba kraje przez ostatnie trzy dekady prowadziły rozsądną politykę monetarną po tym, jak ucierpiały z powodu wysokich wskaźników inflacji w przeszłości. Ekwador zdecydował się na wprowadzenie dolara amerykańskiego jako swojej waluty w 1980 roku, utrzymując ten stan aż do dnia dzisiejszego. Ma to sens, jako że do kraju napływają pokaźne transfery od Ekwadorczyków pracujących w Stanach Zjednoczonych, oraz z racji tego, że światowa cena ropy jest liczona w dolarach.

Dlaczego w Chile zdecydowano się na ograniczony udział państwa w gospodarce i wolno rynkowy model gospodarki oraz jak kraj ten zdołał utrzymać to wszystko, podczas gdy tak wiele innych państw skierowało się w kierunku modeli etatystycznych? W połowie lat siedemdziesiątych chilijska gospodarka była pogrążona w głębokim kryzysie spowodowanym poczynaniami marksistowskiego rządu prezydenta Salvadora Allende, a wojskowa dyktatura pod dowództwem Pinocheta nie wiedziała, w jaki sposób poprawić stan gospodarki. Ostatecznie w desperacji zwróciła się do grupy chilijskich i amerykańskich wolnorynkowych ekonomistów, znanych jako „Chicago Boys” (z których wielu było uczniami Miltona Friedmana i jego kolegów z Uniwersytetu w Chicago). Reformy, które zapoczątkowali, doprowadziły do przywrócenia demokracji w Chile.

Powodem, dla którego reformy przetrwały zarówno prawicowe, jak i lewicowe rządy w Chile jest w dużym stopniu jeden człowiek – Jose Pinera. Jako bardzo młody minister pracy w latach siedemdziesiątych, Pinera zaprojektował pierwszy na świecie tak znaczący, kapitałowy system zabezpieczeń społecznych, który odniósł sukces, a następne został wprowadzony, przynajmniej w części, w 30 innych krajach. Jose Pinera jest uważany za jednego z „Chicago Boys” pomimo doktoratu obronionego na Harvardzie. Plan Pinery dał Chilijczykom wybór: pozostać przy systemie emerytur państwowych, albo przejść do systemu kapitałowych kont emerytalnych. Ponad 97 procent Chilijczyków dobrowolnie przeszło do nowego systemu, który dotychczas zapewnił ponad 10 procentowe roczne stopy zwrotu przez ostatnie 33 lata. Dlatego też, obecnie przeciętny Chilijczyk przechodzi na emeryturę posiadając większe aktywa, niż przeciętny Amerykanin.

Kapitałowy system emerytalny przyniósł pokaźną ilość inwestycji w chilijskie przedsiębiorstwa, przyczyniając się tym samym do wzrostu gospodarczego. Jednocześnie, chilijscy pracownicy mieli osobisty wkład w sukces gospodarczy Chile – wszyscy na tym zyskali.

Żaden kraj nie jest skazany na biedę lub wolne tempo rozwoju. Wszystkie kraje mogą wyciągać wnioski z tej chilijskiej lekcji sukcesu gospodarczego.

Richard Rahn – ekonomista, ekspert Cato Institute, prezes Institute for Global Economic Growth. Był doradcą prezydenta Reagana i prezydenta Busha seniora.

Tłumaczył Piotr Grzechowiak


Share

Artykuł RICHARD RAHN: Historia dwóch gospodarek. pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/richard-rahn-historia-dwoch-gospodarek/feed/ 1