Warning: Creating default object from empty value in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php on line 27

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php:27) in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-includes/feed-rss2.php on line 8
Wielka Brytania – Blog Obywatelskiego Rozwoju https://blogobywatelskiegorozwoju.pl "Rozmowa o wolnościowym porządku społecznym" Thu, 12 Oct 2023 07:56:03 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.1.18 Jak wynagradzani są politycy? https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jak-wynagradzani-sa-politycy/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jak-wynagradzani-sa-politycy/#respond Thu, 20 Aug 2020 09:59:51 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=6353 Dyskusja na temat wynagrodzeń parlamentarzystów i członków rządu wybucha w Polsce co kilka lat, przy okazji kolejnych propozycji zmian ich wysokości. Zazwyczaj skupia się na samych kwotach jakie politycy mieliby zarabiać. Mało kto jednak porusza temat otoczenia regulacyjnego wynagrodzeń oraz możliwości powiązania ich z obiektywnymi czynnikami. W niniejszym artykule postaram się pokazać różne modele wynagradzania […]

Artykuł Jak wynagradzani są politycy? pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

Źródło: Pixabay

Dyskusja na temat wynagrodzeń parlamentarzystów i członków rządu wybucha w Polsce co kilka lat, przy okazji kolejnych propozycji zmian ich wysokości. Zazwyczaj skupia się na samych kwotach jakie politycy mieliby zarabiać. Mało kto jednak porusza temat otoczenia regulacyjnego wynagrodzeń oraz możliwości powiązania ich z obiektywnymi czynnikami. W niniejszym artykule postaram się pokazać różne modele wynagradzania osób sprawujących najwyższe funkcje państwowe, ich ograniczenia oraz powiązania. Bardziej pogłębione analizy powinny towarzyszyć zmianom ustawowym w tym zakresie i stanowić istotny element uzasadnienia ustawy czy oceny skutków regulacji.

Stany Zjednoczone: Podwyżka dopiero po wyborach

Diety członkom Senatu oraz Izby Reprezentantów należą się na mocy Art. 1 §6 Konstytucji USA, który gwarantuje, iż będą one określone ustawą i wypłacane ze Skarbu Państwa Stanów Zjednoczonych. W praktyce oznacza to, że parlamentarzyści sami mogą uchwalić wysokość swoich diet. Wynagrodzenia polityków stanowiły temat dyskusji jeszcze wśród Ojców Założycieli USA; sprzeciwiał im się chociażby Benjamin Franklin. Jedną z propozycji poprawek do Konstytucji USA autorstwa Jamesa Madisona była poprawka zabraniająca wejścia w życie podwyżek dla Senatorów i Reprezentantów przed upływem kadencji. Kongres poprawkę przyjął, jednak zgodnie z amerykańską Konstytucją jej ratyfikacja wymagała również zgody ¾ stanów. Na tę poprawka, która ostatecznie uzyskała numer dwudziesty siódmy czekano… 202 lata. Temat ograniczenia władzy członków Kongresu w zakresie przyznawania podwyżek samym sobie powrócił dopiero w latach 80-tych XX wieku na fali społecznego niezadowolenia z przywilejów Kongresmenów, a ostatni wymagany do osiągnięcia większości przewidzianej w Konstytucji stan przyjął poprawkę w 1992 roku.

Australia i Wielka Brytania: płace ustalane przez odrębne instytucje

W Wielkiej Brytanii od lat 70 ustalaniem wynagrodzeń parlamentarzystów zajmuje się osobna instytucja, podając ich wysokość na początku każdego roku. Początkowo było to Senior Salaries Review Body (SSRB), od 2010 roku jej miejsce zajęła Independent Parliamentary Standards Authority, powołana na mocy uchwalonego rok wcześniej Parliamentary Standards Act w wyniku skandalu, który wybuchł wokół korzyści majątkowych osiąganych przez parlamentarzystów.

Podobny mechanizm funkcjonuje w Australii. W 1973 roku powołano tam Trybunał Wynagrodzeniowy (Renumeration Tribunal), który co roku ustala pensje. Od roku 2011 ustala on zarówno podstawową kwotę wynagrodzenia, jak i dodatki do pensji oraz uprawnienia w zakresie pobierania pieniędzy za pracę w Parlamencie.

Różne modele krajów niemieckojęzycznych

W Niemczech wysokość diet posłów do Bundestagu ustala sam Bundestag na wniosek jego przewodniczącego. Na początku obecnej kadencji głosami CDU, FDP i SPD wprowadzono przepisy o ich automatycznym dopasowaniu do indeksu płac nominalnych publikowanego co roku przez niemiecki Federalny Urząd Statystyczny. Tymczasowo jednak mechanizm został zniesiony ze względu na kryzys spowodowany koronawirusem.

W Austrii wynagrodzenia rządu, prezydenta i parlamentarzystów ustalone są w ustawie o dietach (Bezügegesetz) i powiązane z ogólnym systemem wynagradzania urzędników służby cywilnej. W jego ramach urzędnik przyporządkowany jest do określonej klasy służbowej (Dienstklasse) w ramach której funkcjonują różne poziomy wynagrodzeń (Gehaltsstufe). Wynagrodzenie Prezydenta ustala się jako 400 x 100% wypłaty dla 9 klasy oraz 6 poziomu wynagrodzeń (najwyższa możliwa). Kanclerz, wicekanclerz i ministrowie otrzymując 200 x 100%. Parlamentarzyści z kolei co dwa lata przemieszczają się o kolejny poziom wynagrodzenia w ramach klasy IX.

Zupełnie inaczej do kwestii wynagradzania polityków podchodzą Szwajcarzy. Deputowani do Rady Narodowej (która w większości nie składa się z zawodowych polityków) nie otrzymują miesięcznych wynagrodzeń, a jedynie dzienne diety za dni, w których uczestniczą w obradach Rady oraz roczną wypłatę w wysokości 26 tys. franków z tytułu rekompensaty za przygotowania do obrad parlamentu.

Rząd jak korporacja: model singapurski

Azjatyckie państwo-miasto posiada najlepiej wynagradzany rząd na świecie. Premier Singapuru zarabia ponad 2 mln dolarów rocznie, a cały system wynagrodzeń polityków opiera się na założeniu, w myśl którego płace rządowe muszą być przynajmniej częściowo konkurencyjne wobec sektora prywatnego, by przyciągnąć wysokiej klasy ekspertów. Wynagrodzenia singapurskich polityków przypominają jednak bardziej model funkcjonowania dużej korporacji, niż diet parlamentarnych.

Pensja członka rządu składa się z kilku komponentów: stałego wynagrodzenia, opcjonalnego rocznego dodatku, bonusu za indywidualne wyniki oraz ogólnonarodowego bonusu. Ten ostatni wylicza się na podstawie mediany wzrostu dochodu Singapurczyków, wzrostu dochodu dolnych 20 percentyli obywateli (⅕ najniżej zarabiających), stopy bezrobocia oraz wzrostu PKB. Również parlamentarzyści otrzymują stałą pensję, opcjonalny roczny dodatek oraz dodatek jeśli wzrost PKB przekracza 2%.

Polski pomysł na wynagrodzenia polityków

Kontrowersyjna ustawa podnosząca wynagrodzenia polityków miała uzależnić wynagrodzenia na najwyższych stanowiskach państwowych od jednej, wspólnej dla wszystkich  miary – wynagrodzenia sędziego Sądu Najwyższego, którego x-krotność mieliby otrzymywać Prezydent, Marszałkowie Sejmu i Senatu, parlamentarzyści, członkowie rządu oraz administracji zespolonej. Zgodnie z ustawą o SN poziom tego wynagrodzenia ustalany jest jako wielokrotność przeciętnego wynagrodzenia w drugim kwartale roku poprzedniego z mnożnikiem 4,13, czyli faktycznie wynagrodzenia polityków miały być powiązane z przeciętnym wynagrodzeniem.

Choć sposób procedowania projektu z perspektywy standardów dobrej legislacji był skandaliczny (uchwalenie ustawy w kilka godzin, naruszenie zasady trzech czytań, brak spełnienia wymogu przedstawienia skutków dla finansów publicznych), nie znaczy to, że nie należy dyskutować o stworzeniu spójnego i sprawnie działającego modelu wynagradzania osób sprawujących najwyższe stanowiska państwowe. Jeśli politycy zdecydują się powrócić do prac w tym zakresie (oby w lepszym stylu), istnieje cały szereg zagranicznych wzorców i sprawdzonych rozwiązań, które można wykorzystać w poważnej debacie nt. wynagrodzeń polityków.

Share

Artykuł Jak wynagradzani są politycy? pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jak-wynagradzani-sa-politycy/feed/ 0
Kariera w Polsce – perspektywa dla Polaków studiujących za granicą https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/kariera-w-polsce-perspektywa-dla-polakow-studiujacych-za-granica/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/kariera-w-polsce-perspektywa-dla-polakow-studiujacych-za-granica/#respond Mon, 31 Jul 2017 05:34:51 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5277 Polska jest drugim krajem na świecie pod względem szybkości drenażu mózgów. Polscy specjaliści wyjeżdżają najczęściej do krajów Zachodnich, głownie Wielkiej Brytanii, Niemiec i Belgii. W samym środku procesu drenażu mózgów są studenci, przede wszystkim ci, którzy zdecydowali się na studia na Zachodzie, ponieważ z łatwością mogą podjąć decyzję zarówno o powrocie do kraju jak i pozostaniu […]

Artykuł Kariera w Polsce – perspektywa dla Polaków studiujących za granicą pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Polska jest drugim krajem na świecie pod względem szybkości drenażu mózgów. Polscy specjaliści wyjeżdżają najczęściej do krajów Zachodnich, głownie Wielkiej Brytanii, Niemiec i Belgii. W samym środku procesu drenażu mózgów są studenci, przede wszystkim ci, którzy zdecydowali się na studia na Zachodzie, ponieważ z łatwością mogą podjąć decyzję zarówno o powrocie do kraju jak i pozostaniu za granicą. Stoją zatem przed dylematem – tu, czy tam? 30-go czerwca w Sali Notowań Warszawskiej Giełdy papierów Wartościowych odbyła się konferencja “Twoja Kariera – Kierunek Polska”. Jej głównym celem było zachęcenie Polaków studiujących za granicą do powrotu do Polski po studiach. Zachętami były oczywiście perspektywy kariery wychwalane, słowami przedstawicieli obecnych na wydarzeniu dużych firm warszawskich, jako “niespotykane na Zachodzie”.

Paneliści wyliczali zalety studentów wykształconych za granicą czyniące z nas pożądanych pracowników. Wymieniono nasze zdolności kooperacji, komunikacji czy błyskawicznego dostosowywania się do nowych warunków w miejscu pracy. Z drugiej strony, naszą wadą są zbyt wysokie oczekiwania finansowe i nieukrywane ambicje, przez które przełożeni mogą uznać swoją pozycję za zagrożoną. Te spostrzeżenia wskazują na pewne różnice między rozwojem kariery w Polsce i za granicą. Przede wszystkim, inne są oczekiwania pracodawcy względem pracownika. Inny jest także model rozwoju kariery. Źródłem tych zalet i wad jest z kolei inny model nauczania na zachodnich uniwersytetach. Można także wywnioskować, że umiejętności kooperacji, komunikacji czy elastyczności nie są cechami zwykle oczekiwanymi od pracowników w Polsce. To, co jest dodatkowym atutem osób wykształconych za granicą, jest standardem na Zachodzie. Bez zdolności kooperacji nie można dostać pracy nawet w sieciach brytyjskich fast-foodów. Elastyczność jest natomiast uwarunkowana i ukształtowana przez różnorodność studiów – balans zarówno samej pracy jak i aktywności pozaprogramowych. W końcu na Zachodzie jest powszechnie używany termin “university experience” odzwierciedlający tę różnorodność. Uczelnie także uczą komunikacji i kooperacji w ramach zajęć odpowiadających naszym seminariom. Próżno szukać podobnego wyjścia poza ramy sztywnego nauczania na Polskich uczelniach.

Nasze zalety są natomiast bezpośrednio powiązane z tym, co zostało określone wadami. Sama decyzja wyjazdy na zagraniczne studia jest przecież pewnym świadectwem ambicji i wyjściem ze strefy komfortu. Ponadto, zagraniczne uniwersytety określają ambicję jako cechę pozytywną i pożądaną. Nie istnieje presja na skromność, która najwyraźniej jest istotna dla Polskich pracodawców. Przez tę ambicję, managerowie ponoć mogą czuć się zagrożeni. Już Harvard Business Review pisał o problemie zazdrości managerów, który uniemożliwia awans.Jest to problem, oczywiście, uniwersalny lecz nie pamiętam, żeby kiedykolwiek został uznany za poważny na Zachodzie. W końcu, te zastrzeżenia są sprzeczne z tym, czego nas uczą uniwersytety i często wymagają zagraniczni pracodawcy. Punktem wyjścia dla rekrutacji, na przykład w Wielkiej Brytanii, jest założenie, że osoba zatrudniona dostanie najwyższą pozycję w firmie prędzej czy później. Przykładowo, firmy prawne przeprowadzające rekrutację studentów nie szukają szeregowych pracowników – szukają osób mających zadatki na zostanie wspólnikami firmy. Oczywiście, zanim tymi wspólnikami zostaną to będą też zwykłymi pracownikami. W Polsce jest odwrotnie. Pracodawca szuka konkretnych osób. Jedna osoba ma zająć stawisko dyrektora, druga ma zostać szeregowym pracownikiem. Taki system nie jest w stanie ustosunkować się do osób ambitnych. Na przykład do osoby, która jest zwykłym pracownikiem a chce zostać managerem. Albo, dla prostszego przykłady, nawet do pracownika, który prosi o podwyżkę.

Kwestia zarobków stanowi w Polsce osobne tabu. Progres kariery i wzrost zarobków w Wielkiej Brytanii jest uzależniony od wyżej wymienionych umiejętności. Zarobki wzrastają wprost proporcjonalnie do umiejętności i rozwoju kluczowych cech pracownika, a podobne samodoskonalenie jest niemożliwe bez ambicji. Zatem jeśli, jak już było powiedziane, studia za granicą są formą ambicji, to studenci chcący wrócić do Polski mają oczywiście większe wymagania zarobkowe. Zachodni pracodawcy zdają sobie z tego sprawę – polscy raczej nie, określając to zjawisko mianem wygórowanych oczekiwań. Jest to fakt, że studia zagraniczne są drogą inwestycją zarówno finansowo jak i niefinansowo. Osoba decydująca się na taką inwestycję oczekuje, że uzyska z niej adekwatne profity. Może zatem oczekiwać większych zarobków początkowych, szczególnie biorąc pod uwagę konieczność spłaty rat kredytu studenckiego i fakt, że na Zachodzie zarobki początkowe są uzależnione od umiejętności i mogą sięgać nawet wielokrotności średniej krajowej. W Polsce zarobki początkowe dla studentów nie przekraczają średniej krajowej a znacznie częściej są bliższe płacy minimalnej. I to bez względu na umiejętności aplikującego.

Podsumowując, błędnym jest założenie, że każdy polski student za granicą wróciłby do Polski, gdyby tylko mógł. Polscy pracodawcy, chcący zatrudnić takich studentów, nie mogą polegać jedynie na tęsknocie za krajem – staje się ona coraz mniej aktualna. Bilety lotnicze tanieją, podróżowanie jest szybkie, komfortowe i powszechne, a przeprowadzka na Zachód jest banalnie prosta. Polskie firmy muszą oferować więcej, ale na razie oferują mniej. Oczekiwania zagranicznych studentów nie są wygórowane, są zupełnie normalne na Zachodzie, gdzie stanowią punkt wyjścia dla rozmowy z pracodawcami. Jedyne czego chcemy, to otrzymania podobnych, a jak nie to przynajmniej proporcjonalnych, warunków pracy w  Polsce. Konferencja “Twoja kariera – Kierunek Polska” i organizująca go Fundacja GPW są świetnymi przedsięwzięciami, umożliwiającymi praktycznie nieistniejący dialog między zagranicznymi studentami a Polskimi pracodawcami. Nie jestem jednak pewien czy to nie jest za mało i za późno. Zachód w tym zakresie wyprzedza Polskę o kilka kroków.

Źródła:

Mateusz Ratajczak, ‘Polska przegrywa wojnę o talenty. Tylko z Indii specjaliści wyjeżdżają szybciej’ (Money.pl, 19.10.2016) <https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/drenaz-mozgow-w-polsce,65,0,2174785.html> odwiedzone: 13.07.2017

Julian Birkinshaw, ‘7 grzechów głównych zarządzania’ (Harvard Business Review, 2016) <https://www.hbrp.pl/b/7-grzechow-glownych-zarzadzania/mrTKJchY> odwiedzone: 11.07.2017

Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Share

Artykuł Kariera w Polsce – perspektywa dla Polaków studiujących za granicą pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/kariera-w-polsce-perspektywa-dla-polakow-studiujacych-za-granica/feed/ 0
Pierogi a podatki – słów kilka o próbie powrotu do Polski https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/pierogi-a-podatki-slow-kilka-o-probie-powrotu-do-polski/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/pierogi-a-podatki-slow-kilka-o-probie-powrotu-do-polski/#respond Wed, 14 Jun 2017 06:19:45 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5132 Wyglądam przez okno i dostrzegam znajomy żółto-czerwony samochód. Zrywam się zza biurka, by przyjąć paczkę od kuriera DHL-u. Gdy otwieram ją, zapach śliwek w czekoladzie wypełnia pokój. Czytam pełen miłości i troski list od matki, w którym radzi: odżywiaj się dobrze – tam, na Wyspie. Na szczęście udało jej się przemycić trochę pigwowej nalewki zamaskowanej […]

Artykuł Pierogi a podatki – słów kilka o próbie powrotu do Polski pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

źródło: Wikimedia

Wyglądam przez okno i dostrzegam znajomy żółto-czerwony samochód. Zrywam się zza biurka, by przyjąć paczkę od kuriera DHL-u. Gdy otwieram ją, zapach śliwek w czekoladzie wypełnia pokój. Czytam pełen miłości i troski list od matki, w którym radzi: odżywiaj się dobrze – tam, na Wyspie. Na szczęście udało jej się przemycić trochę pigwowej nalewki zamaskowanej jako sok jabłkowy. Nazwijmy to obywatelskim nieposłuszeństwem.

Tego typu chwile dobrze zna duża część Polonii, która wyemigrowała do Anglii za lepszymi płacami – bo z pewnością nie za lepszym jedzeniem. Ja byłem jednak jednym ze studentów, których pociągnęła ciekawość świata oraz pogoń za prestiżem anglosaskich uczelni. Wylądowałem w Durham. Niedługo pojadę do St Andrews by studiować filozofię i ekonomię – u nas połączenie wywołuje zdumienie, tam jest dość powszechne. Potem chciałbym wrócić do Polski.

Większość (ale od niedawna coraz mniej) polskich studentów deklaruje chęć powrotu do ojczyzny. Między pragmatycznymi powodami takimi jak nasz mniej konkurencyjny rynek pracy, często pojawia się tęsknota za naszą ziemią. Nostalgia była zdecydowanie moim głównym motywem. Wiedziałem, że moja uczelnia otwiera przede mną wszystkie drzwi, a nawet wrota, w Anglii, lecz w Polsce mało kto o niej słyszał. Tak więc postanowiłem postawić na niezależność – czyli jak wielu powracających studentów, otworzyć firmę. Pytanie tylko gdzie? Czy Polska zachęca młodych polskich kosmopolitów do powrotu? Na początku, ze względów stricte patriotycznych, chciałem otworzyć firmę w Polsce.

Już na samym początku zrozumiałem, że nie będzie to łatwe. Będąc prywatnie ubezpieczony, nie potrzebuję ZUS-u, który jest zazwyczaj przymusem dla przedsiębiorców, chyba, że ktoś chce się bardzo gimnastykować biurokratycznie, by go nie płacić. Przy moim miniaturowym kapitale, wiedziałem, że nawet kilkaset złotych stałych kosztów miesięcznie może pożreć czas na rozkręcenie mojej mini-marki promującej polskie wzornictwo. W Wielkiej Brytanii nikogo nie interesuje gdzie i jak się ubezpieczył prezes spółki, o ile nie wypłaca sobie pensji.
Oficjalnie podatki są podobne: 20% w Wielkiej Brytanii, 19% w Polsce. Praktyka jest jednak inna. W Polsce średniego rozmiaru firma jest obciążoną większą ilością podatków niż w Wielkiej Brytanii. Według analizy „Paying Taxes” PwC z 2016 w Polsce suma podatków dla średniej firmy wynosi 40.3% a w Wielkiej Brytanii 32.0%. Dla bardzo małego przedsiębiorstwa znacznie ważniejszym wyznacznikiem może być kwota wolna od podatku dochodowego, która w Polsce jest 17x niższa! Podczas gdy w Polsce kwota wolna od podatku w wysokości 3091 zł rocznie to skrajne ubóstwo, w Wielkiej Brytanii kwota £11000 pozwala na normalne życie, może bez luksusów, ale zadowalające.

Nic dziwnego więc, że Polska wypada w rankingu PwC dopiero na 58. miejscu, w towarzystwie krajów takich jak Kazachstan, Zambia czy Guatemala, podczas gdy Wielka Brytania znajduje się na miejscu 15.,, kilka miejsc przed Luksemburgiem. Te analizy jednak mówią średnich firmach. Jak to jednak jest ze startupami, nowymi firmami z wysokim ryzykiem i małym kapitałem?

Przede wszystkim, młodzi i mali przedsiębiorcy nie mają czasu, środków ani uwagi by rozpraszać się niepotrzebnymi formalnościami. Często chcieliby się skupić tylko na produkcie i sprzedaży. Wg PwC dla średniej firmy w Anglii czas poświęcony na formalności podatkowe to 110 godzin roboczych rocznie. To niemało. Polski system system zaczyna przypominać jednak prozę Kafki ze swoimi średnio 271 godzinami poświęconymi na podatkową papierologię.

Skąd tak drastyczne różnice? Możliwe, że to PRL-owskie pozostałości państwa, któremu zależy na asymetrii wiedzy. Najbardziej jaskrawym przykładem jest sposób komunikacji państwo-obywatel. W Polsce niejeden raz miałem trudności ze zrozumieniem, o co chodzi w mandacie za złe parkowanie czy też ulotce informującej o jakiejś zmianie na poziomie gminnym. W Anglii wszystkie komunikaty skierowane do obywateli są czytelne nawet dla kogoś bez wykształcenia lub ze słabą znajomością angielskiego. Mogłoby się wydawać, że jest to tylko techniczny szczegół, jednak przy próbie chociażby założenia firmy różnica jest potężna. W Polsce, bez specjalisty, trudno podjąć nawet najprostsze czynności, a o przekładanie na ludzki język trzeba prosić urzędników, którzy nie raz na proste pytania odpowiadają, że “od pomocy są prawnicy”. Nie! To właśnie urzędnicy reprezentują państwo, które powinno pomagać. Zresztą, chyba nie muszę bronić tezy, że transparencja regulacji jest właściwa.
Ponadto, sposób komunikacji stanowi ważny symbol podejścia do obywateli. Mimo stereotypu “fajfoklowego” elitaryzmu, widać że Królestwo stara się nie wykluczać mniej oczytanych czy tych bez dostępu do prawników. Widać też starania, by polityka była poparta badaniami – rząd oparł swoje zasady komunikacji z obywatelami na najnowszej wiedzy z lingwistyki i psychologii.

Oczywiście Wielka Brytania nie jest rajem. Podobnie jak w Polsce, około 40% PKB to wydatki państwowe, z czego lwia część to wydatki na rzecz tzw. bezpieczeństwa społecznego, czyli różnego rodzaju formy redystrybucji. Jednak istotną zaletą Wielkiej Brytanii jest to, że nie zmusza prezesów nie-rezydentów do płacenia dodatkowych podatków takich jak ZUS, który z perspektywy każdego zagranicznego prezesa spółki jest niepotrzebny.

Powinniśmy się poważnie zastanowić, czy aby na pewno pierogi, śliwki w czekoladzie i piękny język wystarczają, by zachęcić najmłodszą generację przedsiębiorców z zagranicznym doświadczeniem do powrotu jako pełnoprawni mieszkańcy Polski.

Share

Artykuł Pierogi a podatki – słów kilka o próbie powrotu do Polski pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/pierogi-a-podatki-slow-kilka-o-probie-powrotu-do-polski/feed/ 0
Po referendum w sprawie Brexit w Wielkiej Brytanii https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/po-referendum-w-sprawie-brexit-w-wielkiej-brytanii/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/po-referendum-w-sprawie-brexit-w-wielkiej-brytanii/#respond Thu, 30 Jun 2016 09:16:46 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=3738 Brexit jest zły i dla Wielkiej Brytanii i dla Unii Europejskiej, ale szczególnie dla Polski, bo w naszym żywotnym interesie leży spójna UE. Nie jesteśmy wyspą na Zachodzie Europy. Za pozostaniem w Unii Europejskiej zdecydowanie głosowali młodzi i mieszkańcy Szkocji. Za wyjściem starsi Anglicy, w tym zwłaszcza mniej wykształceni. To oni przeważyli nad głosami młodych […]

Artykuł Po referendum w sprawie Brexit w Wielkiej Brytanii pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

D.Cameron i B.Szydło, źródło: Wikimedia

Brexit jest zły i dla Wielkiej Brytanii i dla Unii Europejskiej, ale szczególnie dla Polski, bo w naszym żywotnym interesie leży spójna UE. Nie jesteśmy wyspą na Zachodzie Europy. Za pozostaniem w Unii Europejskiej zdecydowanie głosowali młodzi i mieszkańcy Szkocji. Za wyjściem starsi Anglicy, w tym zwłaszcza mniej wykształceni. To oni przeważyli nad głosami młodych i Szkotów. Jeszcze w nocy sondaże pokazywały wyraźną przewagę zwolenników pozostania Wielkiej Brytanii w UE. Kolejna wielka wpadka agencji badania opinii publicznej.

Po referendum zamieszanie zarówno w Partii Pracy, jak i Konserwatywnej. Który polityk weźmie odpowiedzialność za realizację Brexit? Cześć zwolenników Brexit głosowała przeciw UE, nie wiedząc za czym się opowiadają. Tak jak socjaliści głosujący przeciw kapitalizmowi.

Głosowanie w sprawie Brexit pokazuje, że agresywna demagogia wygrywa nawet w dojrzałej demokracji, jeżeli strona przeciwna ma słabą kampanię. Ale to żadna pociecha dla Polski, tylko dodatkowy bodziec do przeciwstawiania się naszym demagogom.

Po głosowaniu w Wielkiej Brytanii znaleźliśmy się w dużo bardziej niespokojnym otoczeniu międzynarodowym. Dalsze osłabianie Polski przez PiS będzie jeszcze większym szkodnictwem. Jak PiS wytłumaczy setkom tysięcy Polaków w Wielkiej Brytanii, że to z szeregów jego głównego sojusznika – Partii Konserwatywnej – wyszła inicjatywa i poparcie w sprawie Brexit? Warto zauważyć, że według PiS-u naszym głównym sojusznikiem w Europie miała być Wielka Brytania. Właśnie powiedziała nam i Unii Europejskiej: bye, bye!

UE nie jest z całą pewnością doskonała, ale proszę sobie wyobrazić Europę bez UE. O ile więcej byłoby narodowych egoizmów, konfliktów i pola do popisu dla Putina. W UE pojawiają się niepotrzebne lub szkodliwe regulacje, np. odgórne ograniczenia czasu pracy czy ingerencje w sprawy socjalne. Ale to nie „eurobiurokraci” z Brukseli ostatecznie akceptują unijne dyrektywy, lecz rządy państw członkowskich. Przykładowo Wielka Brytania w 85 proc. przypadków głosowała za unijnymi dyrektywami (The Economist, 25.05.2016). Poza tym wiele unijnych dyrektyw krytykowanych przez eurofobów to standardy rozszerzające jednolity rynek – ważną dźwignię wzrostu gospodarki.

Najgorsze przepisy w poszczególnych krajach UE są produkcji krajowej, np. usztywnienia rynku pracy przyczyniły się do wybuchu bezrobocia po 2008 roku w Grecji, Hiszpanii, Portugalii i we Włoszech. Francja próbuje je złagodzić, co prowadzi do demonstracji związków zawodowych. W Wielkiej Brytanii restrykcyjne przepisy o zagospodarowaniu przestrzeni (zoning) podbijają ceny nieruchomości, z czego korzystają bogaci, a tracą biedni. W Polsce niemal wszystkie złe przepisy są produktami naszej polityki, np. przechwycenie środków emerytalnych z OFE, ograniczenie obrotu ziemią rolniczą, wprowadzanie przez państwo monopoli, itp.

Ciasne narodowe egoizmy – przeciwieństwo mądrej zasady wzajemności – prowadzą do narastania problemów, które potem są zwalane przez krajowych demagogów na UE. Na przykład Włosi od lat bezskutecznie prosili o pomoc w sprawie uchodźców. Tam gdzie prowadzi się szczególnie złą politykę, narastają problemy, np. stagnacja, bezrobocie czy narastające nierówności. Pojawiają się wtedy populistyczni demagodzy, którzy zwalają winę na UE, proponując jeszcze gorszą politykę. Przykładowo Marine Le Pen we Francji, która wzywa do naśladowania Brexitu.

Jarosław Kaczyński chce reformować Unię Europejską, ale najpierw zabrał się za Polskę. Oto próbki jego poglądów: „uważamy, że demokracja [w Polsce] ma się znakomicie”, „opozycja ma dziś nieporównywalnie lepszą sytuację niż tę, w której my byliśmy, gdy rządziła PO”, „sądy są dziś twierdzą postkomunizmu”.

Człowiek o takim postrzeganiu rzeczywistości proponuje reformy dla Unii Europejskiej, której ogląd ma też wypaczony. Jarosław Kaczyński mówi np. o „gigantycznej produkcji prawa” w Unii Europejskiej nie wiedząc lub udając, że nie wie, że najgorsze prawo w Polsce jest produkcji krajowej (np. skok na OFE, czy tworzenie monopoli i ograniczenie wolności gospodarczej przez PiS) oraz że Polska ma rekord w produkcji tego prawa (zobacz publikacje Grant Thornton).

Reformy proponowane przez J. Kaczyńskiego nie będą poważnie brane pod uwagę przez państwa UE. Kaczyński nie ma, co do tego chyba złudzeń. Zgłaszając inicjatywę refom UE J. Kaczyński chce zapewne stworzyć wrażenie, że to UE jest winna „Brexitu”, a nie skrajny oportunizm i demagogia w szeregach głównego – poza Orbanem – sojusznika PiS w UE – Partii Konserwatywnej Wielkiej Brytanii. Pod tymi względami PiS i Partia Konserwatywna dobrze się dobrali.

W sytuacji powstałej wskutek brytyjskiego referendum, Polska potrzebuje wyjątkowo odpowiedzialnych i kompetentnych rządów. Niech przynajmniej Jarosław Kaczyński i Beata Szydło nie oferują swojej i PiSu pomocy w reformowaniu UE. Wystarczy „dobra zmiana” w Polsce.

Share

Artykuł Po referendum w sprawie Brexit w Wielkiej Brytanii pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/po-referendum-w-sprawie-brexit-w-wielkiej-brytanii/feed/ 0
Kiedy Unia Europejska bierze się za walkę z biurokracją… https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/kiedy-unia-europejska-bierze-sie-za-walke-z-biurokracja/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/kiedy-unia-europejska-bierze-sie-za-walke-z-biurokracja/#respond Sun, 01 May 2016 21:59:25 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=3546 Dwunasta rocznica wejścia Polski do Unii Europejskiej jest dobrą okazją do opisania zjawiska obserwowanego we Wspólnocie już w chwili, kiedy Polska do niej przystępowała. Zjawisko, niestety niechlubne, polega na tym, że kiedy Unia Europejska zabiera się za zwalczanie biurokracji, administracyjnych obciążeń powstaje jeszcze więcej. Przykładem jest strategia lizbońska realizowana w latach 2000-2010 oraz tegoroczna odpowiedź Brukseli na postulaty […]

Artykuł Kiedy Unia Europejska bierze się za walkę z biurokracją… pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Dwunasta rocznica wejścia Polski do Unii Europejskiej jest dobrą okazją do opisania zjawiska obserwowanego we Wspólnocie już w chwili, kiedy Polska do niej przystępowała. Zjawisko, niestety niechlubne, polega na tym, że kiedy Unia Europejska zabiera się za zwalczanie biurokracji, administracyjnych obciążeń powstaje jeszcze więcej. Przykładem jest strategia lizbońska realizowana w latach 2000-2010 oraz tegoroczna odpowiedź Brukseli na postulaty Wielkiej Brytanii.Wśród żądań Wielkiej Brytanii dotyczących zmian w funkcjonowaniu Unii Europejskiej znalazło się nie tylko słynne przyzwolenie na obniżanie zasiłków imigrantom z innych krajów UE, ale także coś, co jest wyrazem przywiązania Brytyjczyków do prostego i zdroworozsądkowego gospodarczo prawa – postulat redukcji obciążeń, jakie na europejskie firmy nakładają unijne przepisy. A obciążeń takich jest wiele, wystarczy przywołać np. dyrektywę o ekoprojekcie, która reguluje produkcję doniczek kwiatowych, czy też przesadne dążenia do minimalizacji zużycia torebek foliowych. Tymczasem brytyjska wizja UE to wspólnota państw skoncentrowana przede wszystkim wokół wspólnego rynku, a zatem przyjazna przedsiębiorczości dzięki ograniczonym przepisom – w przeciwieństwie do Europy kontynentalnej, m.in. Francji czy Belgii, które preferują wielkie centralnie sterowane projekty takie jak plan Junckera.

W obliczu tych wspierających wolny rynek i ograniczone przepisy żądań Londynu nic dziwnego, że we wstępnym porozumieniu Unii Europejskiej z Wielką Brytanią – a dokładnie w konkluzjach Rady Europejskiej z lutego 2016 r. – znalazło się zobowiązanie Brukseli do zminimalizowania unijnej biurokracji.

Czy jednak rzeczywiście zobowiązanie to jest odpowiedzią na postulaty Wielkiej Brytanii?

W listopadzie 2015 r. w liście skierowanym do przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, brytyjski premier David Cameron – po wymienieniu dotychczasowych wysiłków Brukseli na rzecz wzmocnienia konkurencyjności UE – formułuje jasne żądanie:

„Chcielibyśmy wszyscy uznać, że UE może pójść jeszcze dalej.  W szczególności, mimo naszych dotychczasowych osiągnięć w tamowaniu powodzi nowych regulacji, ciężar istniejących regulacji jest nadal zbyt wielki. Zatem Zjednoczone Królestwo chciałoby, aby Unia miała za cel limitowanie wszystkich obciążeń przedsiębiorczości. Unia Europejska powinna także działać więcej na rzecz spełnienia swoich zobowiązań dotyczących przepływu kapitału, towarów i usług. Zjednoczone Królestwo uważa, że powinniśmy zebrać razem wszystkie dotychczasowe propozycje, obietnice i porozumienia dotyczące wspólnego rynku, handlu i cięcia regulacji. Z tego wszystkiego powinno powstać jasne, długoterminowe zobowiązanie do zwiększenia konkurencyjności oraz produktywności Unii Europejskiej i do stworzenia wzrostu i pracy dla wszystkich” (tłum. aut.)

Łatwo zauważyć, że Rada Europejska traktuje ten antybiurokratyczny i prowolnościowy postulat Londynu jako nieistotny, zalewając czytelnika pustymi sloganami:

„Ustanowienie rynku wewnętrznego, w którym zapewniony jest swobodny przepływ towarów, osób, usług i kapitału, jest jednym z zasadniczych celów Unii. Aby zrealizować ten cel oraz pobudzić wzrost gospodarczy i zatrudnienie, UE musi zwiększyć konkurencyjność, zgodnie z deklaracją Rady Europejskiej w sprawie konkurencyjności. W tym celu odpowiednie instytucje UE i państwa członkowskie dołożą wszelkich starań na rzecz pełnego wdrożenia i wzmocnienia rynku wewnętrznego, a także dostosowania go, tak by nadążyć za zmieniającym się otoczeniem. Jednocześnie odpowiednie instytucje UE i państwa członkowskie poczynią konkretne kroki na rzecz lepszego stanowienia prawa, co jest jednym z kluczowych czynników niezbędnych do osiągnięcia wyżej wymienionych celów. Oznacza to zmniejszenie obciążeń administracyjnych i kosztów przestrzegania przepisów dla podmiotów gospodarczych, zwłaszcza małych i średnich przedsiębiorstw, oraz uchylenie zbędnych przepisów prawnych, zgodnie z deklaracją Komisji w sprawie mechanizmu wdrażania zasady pomocniczościi mechanizmu wdrażania redukcji obciążeń, przy jednoczesnym dalszym zapewnieniu wysokich standardów w zakresie ochrony konsumentów, pracowników, zdrowia i środowiska. Ponadto Unia Europejska będzie prowadzić aktywną i ambitną politykę handlową”

Ogólnikowość odpowiedzi Junckera, Tuska oraz reszty unijnych przywódców budzi niezgodę. To właśnie żądanie Wielkiej Brytanii, aby integracja europejska mogła ożywiać, a nie hamować życie gospodarcze na kontynencie, jest kluczem do zrozumienia kryzysu w Unii Europejskiej, zniechęcenia nią wielu państw – a także kluczem do naprawy Unii.

UE jednak nawiązuje w swojej dyplomatycznej deklaracji do swojej strategii Europa 2020. Strategie takie nie są najlepszym przykładem redukcji biurokracji. Realizowana w latach 2000-2010 strategia lizbońska, której naczelnym hasłem było właśnie zapewnienie Europie „więcej wzrostu i miejsc pracy”, poniosła fiasko. Z jednej strony promowała ona wiele elementów wolnorynkowej wizji gospodarki, np. redukcję obciążeń administracyjnych dla prowadzących działalność gospodarczą, wzrost stopy zatrudnienia dzięki elastycznemu rynkowi pracy, aktywne polityki zatrudnienia, łatwość zdobywania kwalifikacji dopasowanych do zapotrzebowań rynkowych. Z drugiej strony, sama realizacja strategii przyniosła ogromną biurokrację. Państwa musiały co roku przygotowywać drobiazgowe raporty z realizacji strategii. Dość powiedzieć, że Komisja Europejska pod rządami Barroso w ramach realizacji „Lizbony” wymagała od państw wykonywania aż 50 inicjatyw, zawartych w „The Community Lisbon Programme”. „Proces [realizacji strategii lizbońskiej] doprowadził do wytworzenia się nowej biurokracji, zarówno wewnątrz administracji każdego z państw członkowskich, jak i w Komisji [Europejskiej]. Jeżeli strategia jest bezużyteczna, jej wykonanie stanowi marnotrawienie zasobów. Jednak jeszcze bardziej niepokojące jest to, że strategia stała się sercem unijnej współpracy. To mogło odciągnąć przywódców państw od skoncentrowania się na węższych, bardziej szczegółowych wspólnych wysiłkach” – pisze Charles Wyplosz w artykule „The failure of the Lisbon strategy” (tłum. aut.).

Prawdziwe wydaje się być stwierdzenie, że strategia lizbońska przyczyniła się do wprowadzenia nowomowy i biurokratyzacji na niższych szczeblach. Oto urzędy pracy czy firmy ubiegające się o fundusze unijne musiały dopasowywać swoje plany pod wymieniane w strategii kluczowe kompetencje młodzieży czy hasło „uczenia się przez całe życie”. Przykładem paradoksalnego antywolnościowego wpływu strategii na prowadzenie działalności gospodarczej było na przykład to, że polski rząd w ubiegłej dekadzie musiał skupiać się na przygotowywaniu pełnych nowomowy dokumentów i programów związanych z realizacją strategii, zamiast – w czasie boomu gospodarczego – rozwiązać problem zbyt wysokiego oskładkowania umów o pracę w porównaniu z umowami cywilnoprawnymi, co byłoby rzeczywistym wkładem w realizację prozatrudnieniowych celów strategii lizbońskiej. (Oczywiście Lizbona nie była jedynym powodem, dla którego nasz rząd się tym nie zajął, niemniej jednak konieczność podejmowania pseudo-działań w ramach realizacji strategii odwracała uwagę rządu, nie tylko polskiego, od realnych problemów.) Lizbona nie zapobiegła też usztywnieniu prawa pracy we Francji czy odejściu kilku państw Europy Środkowo Wschodniej, niedługo po zakończeniu realizacji strategii, od elastycznych, niżej oskładkowanych form zatrudnienia (Węgry, Słowenia, Słowacja).

Jaki konkret proponuje Unia Europejska w odpowiedzi na żądania Wielkiej Brytanii, aby UE powróciła do wolnorynkowych korzeni?

 „Komisja jest w pełni zaangażowana na rzecz uproszczenia prawa UE i zredukowania obciążeń  regulacyjnych dla unijnych podmiotów gospodarczych i będzie kontynuować wysiłki w tym  zakresie, bez podważania celów polityki, poprzez zastosowanie Programu lepszego stanowienia  prawa opublikowanego w 2015 r., w tym w szczególności opracowanego przez Komisję programu  sprawności i wydajności regulacyjnej (REFIT). Ograniczenie biurokracji dla przedsiębiorstw, w szczególności małych i średnich przedsiębiorstw, pozostaje dla nas wszystkich jednym z nadrzędnych celów w kontekście wypracowania wzrostu gospodarczego i zwiększenia  zatrudnienia. Komisja, w ramach platformy REFIT, będzie współpracować z państwami członkowskimi i zainteresowanymi stronami na rzecz ustalenia szczegółowych celów na szczeblu unijnym i krajowym służących zredukowaniu obciążeń dla przedsiębiorstw, zwłaszcza w dziedzinach  najbardziej uciążliwych dla przedsiębiorstw, w szczególności dla małych i średnich  przedsiębiorstw. Gdy cele te zostaną już ustalone, Komisja będzie monitorować postępy w ich  realizacji i co roku składać Radzie Europejskiej sprawozdanie”

A zatem sposobem na ograniczenie biurokracji w UE jest utworzenie programu, w ramach którego będą produkowane kolejne programy i sprawozdania. Podobno w latach 2008-2012 UE i państwom członkowskim udało się ograniczyć biurokrację o 25 procent… Zachwytów ze strony tzw. zwyczajnych obywateli nie było jednak słychać.

Share

Artykuł Kiedy Unia Europejska bierze się za walkę z biurokracją… pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/kiedy-unia-europejska-bierze-sie-za-walke-z-biurokracja/feed/ 0