Warning: Creating default object from empty value in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php on line 27

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php:27) in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-includes/feed-rss2.php on line 8
Stany Zjednoczone – Blog Obywatelskiego Rozwoju https://blogobywatelskiegorozwoju.pl "Rozmowa o wolnościowym porządku społecznym" Thu, 12 Oct 2023 07:56:03 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.1.18 Patologiczne konfiskaty majątków w USA https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/patologiczne-konfiskaty-majatkow-w-usa/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/patologiczne-konfiskaty-majatkow-w-usa/#respond Wed, 02 Sep 2020 14:02:11 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=6358 Podczas gdy w Polsce dyskutuje się nad propozycją wprowadzenia tzw. konfiskaty prewencyjnej, w związku z propozycjami Ministerstwa Sprawiedliwości, są na świecie kraje, które wykorzystują różne formy konfiskat. Jednym z najgłośniejszych przypadków jest amerykańska instytucja przepadku cywilnego, która w ostatnich dekadach wzbudziła sporo kontrowersji. Krótka historia przepadku cywilnego Przepadek cywilny (z ang. civil forfeiture) to instytucja, […]

Artykuł Patologiczne konfiskaty majątków w USA pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Źródło: Pixabay

Źródło: Pixabay

Podczas gdy w Polsce dyskutuje się nad propozycją wprowadzenia tzw. konfiskaty prewencyjnej, w związku z propozycjami Ministerstwa Sprawiedliwości, są na świecie kraje, które wykorzystują różne formy konfiskat. Jednym z najgłośniejszych przypadków jest amerykańska instytucja przepadku cywilnego, która w ostatnich dekadach wzbudziła sporo kontrowersji.

Krótka historia przepadku cywilnego

Przepadek cywilny (z ang. civil forfeiture) to instytucja, która umożliwia organom państwowym zajęcie mienia co do którego istnieje podejrzenie, iż mogłoby pochodzić z przestępstwa. W przeciwieństwie do przepadku kryminalnego (criminal forfeiture) konfiskata nie wymaga oskarżenia o popełnienie przestępstwa i ma charakter prewencyjny. Procedura składa się z dwóch etapów: konfiskaty (seizure) oraz samego przepadku (forfeiture), który następuje po wszczęciu przez prokuratora powództwa cywilnego.

Przepadek cywilny ma długą historię i w amerykańskim prawie wziął się jeszcze z XVII-wiecznych praw brytyjskich. Jednak przyczyn obecnej popularności tej instytucji (w 2014 roku w ramach przepadku cywilnego przejęto mienie o łącznej wartości ponad 5 mld dolarów – Institute for Justice, Policing for Profit 2nd edition) należy szukać w latach 80-tych, kiedy to utworzono Fundusz dot. Przepadku (z ang. Department of Justice’s Assets Forfeiture Fund) w ramach federalnego Departamentu Sprawiedliwości oraz jego stanowe odpowiedniki. Wraz z możliwością uzyskiwania materialnych korzyści z przepadku przez instytucje rządowe, jego wykorzystanie zaczęło bardzo gwałtownie rosnąć: w 2006 roku łączna wartość zabranego mienia pierwszy raz przekroczyła miliard dolarów, w 2010 dwa miliardy (Institute for Justice, Policing for Profit 2nd edition).

Przepadek cywilny i nadużycia

Główny prawnik miasta Las Cruces (Nowy Meksyk) określił kiedyś instytucję przepadku cywilnego mianem “kopalni złota”, w ramach której można zajmować domy bez żadnego udziału sądów. Faktycznie, wiele amerykańskich instytucji w ten sposób podchodzi do uprawnień w ramach przepadku. Liczne skandale z udziałem policji, która zupełnie niewinnych ludzi pozbawiała pieniędzy, samochodów, czy domów, opisywane były w mediach takich jak The Atlantic, czy Washington Post, a nawet programach rozrywkowych.

Instytucja przepadku cywilnego wykorzystywana jest znacznie częściej, niż jej kryminalny odpowiednik – w latach 1997-2013 aż 87% przepadków przeprowadzono właśnie w ramach procedury cywilnej.

Organizacje obywatelskie a przepadek cywilny

Przepadek cywilny jest bardzo krytykowany przez instytucje społeczeństwa obywatelskiego w USA. Organizacje zajmujące się prawami obywatelskimi wskazują na  patologie związane z tą procedurą oraz jej sprzeczność z konstytucyjną zasadą domniemania niewinności.

Szczególną rolę w uświadamianiu opinii publicznej na temat problemów z procedurą odegrał wolnościowy Institute for Justice. IJ przygotował dwie edycje raportu “Policing for Profit” opisującego patologie związane z wykorzystywaniem procedury przez instytucje państwa. Opracowano także w IJ mapę stanów, którym przyznawano szkolne oceny od A do F w zależności od natężenia zjawiska (najgorzej ocenianym stanem obecnie jest Massachusetts, które posiada ocenę F, źle oceniane są również przepisy federalne, którym przyznano ocenę D-) . IJ przeprowadził również kampanię “End Civil Forfeiture” w ramach której w niektórych stanach udało się zreformować przepisy dot. przepadku, eliminując część złych bodźców.

Na patologie związane z funkcjonowaniem przepadku cywilnego zwracają uwagę też takie organizacje jak American Civil Liberties Union czy Mackinac Center.

Co dalej z przepadkiem cywilnym?

W 2019 roku w Sądzie Najwyższym doszło do rozstrzygnięcia głośnej sprawy Timbs vs. Indiana, w której SN orzekł, iż stosowanie klauzuli nadmiernych kar zawartej w 8 poprawce do Konstytucji USA leży w kompetencjach poszczególnych stanów. Sama sprawa została odesłana do stanowego Sądu Najwyższego, który wprowadził znaczące zmiany w stanowym prawie dot. przepadku mające na celu doprowadzenie do jego proporcjonalności.

W związku z wyrokiem Sądu Najwyższego i rosnącą świadomością obywatelską w temacie, w najbliższym czasie należy się spodziewać większej ilości spraw w stanowych sądach, które być może doprowadzą do ograniczenia lub częściowego zawieszenia złych przepisów.

Share

Artykuł Patologiczne konfiskaty majątków w USA pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/patologiczne-konfiskaty-majatkow-w-usa/feed/ 0
Jak wynagradzani są politycy? https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jak-wynagradzani-sa-politycy/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jak-wynagradzani-sa-politycy/#respond Thu, 20 Aug 2020 09:59:51 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=6353 Dyskusja na temat wynagrodzeń parlamentarzystów i członków rządu wybucha w Polsce co kilka lat, przy okazji kolejnych propozycji zmian ich wysokości. Zazwyczaj skupia się na samych kwotach jakie politycy mieliby zarabiać. Mało kto jednak porusza temat otoczenia regulacyjnego wynagrodzeń oraz możliwości powiązania ich z obiektywnymi czynnikami. W niniejszym artykule postaram się pokazać różne modele wynagradzania […]

Artykuł Jak wynagradzani są politycy? pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

Źródło: Pixabay

Dyskusja na temat wynagrodzeń parlamentarzystów i członków rządu wybucha w Polsce co kilka lat, przy okazji kolejnych propozycji zmian ich wysokości. Zazwyczaj skupia się na samych kwotach jakie politycy mieliby zarabiać. Mało kto jednak porusza temat otoczenia regulacyjnego wynagrodzeń oraz możliwości powiązania ich z obiektywnymi czynnikami. W niniejszym artykule postaram się pokazać różne modele wynagradzania osób sprawujących najwyższe funkcje państwowe, ich ograniczenia oraz powiązania. Bardziej pogłębione analizy powinny towarzyszyć zmianom ustawowym w tym zakresie i stanowić istotny element uzasadnienia ustawy czy oceny skutków regulacji.

Stany Zjednoczone: Podwyżka dopiero po wyborach

Diety członkom Senatu oraz Izby Reprezentantów należą się na mocy Art. 1 §6 Konstytucji USA, który gwarantuje, iż będą one określone ustawą i wypłacane ze Skarbu Państwa Stanów Zjednoczonych. W praktyce oznacza to, że parlamentarzyści sami mogą uchwalić wysokość swoich diet. Wynagrodzenia polityków stanowiły temat dyskusji jeszcze wśród Ojców Założycieli USA; sprzeciwiał im się chociażby Benjamin Franklin. Jedną z propozycji poprawek do Konstytucji USA autorstwa Jamesa Madisona była poprawka zabraniająca wejścia w życie podwyżek dla Senatorów i Reprezentantów przed upływem kadencji. Kongres poprawkę przyjął, jednak zgodnie z amerykańską Konstytucją jej ratyfikacja wymagała również zgody ¾ stanów. Na tę poprawka, która ostatecznie uzyskała numer dwudziesty siódmy czekano… 202 lata. Temat ograniczenia władzy członków Kongresu w zakresie przyznawania podwyżek samym sobie powrócił dopiero w latach 80-tych XX wieku na fali społecznego niezadowolenia z przywilejów Kongresmenów, a ostatni wymagany do osiągnięcia większości przewidzianej w Konstytucji stan przyjął poprawkę w 1992 roku.

Australia i Wielka Brytania: płace ustalane przez odrębne instytucje

W Wielkiej Brytanii od lat 70 ustalaniem wynagrodzeń parlamentarzystów zajmuje się osobna instytucja, podając ich wysokość na początku każdego roku. Początkowo było to Senior Salaries Review Body (SSRB), od 2010 roku jej miejsce zajęła Independent Parliamentary Standards Authority, powołana na mocy uchwalonego rok wcześniej Parliamentary Standards Act w wyniku skandalu, który wybuchł wokół korzyści majątkowych osiąganych przez parlamentarzystów.

Podobny mechanizm funkcjonuje w Australii. W 1973 roku powołano tam Trybunał Wynagrodzeniowy (Renumeration Tribunal), który co roku ustala pensje. Od roku 2011 ustala on zarówno podstawową kwotę wynagrodzenia, jak i dodatki do pensji oraz uprawnienia w zakresie pobierania pieniędzy za pracę w Parlamencie.

Różne modele krajów niemieckojęzycznych

W Niemczech wysokość diet posłów do Bundestagu ustala sam Bundestag na wniosek jego przewodniczącego. Na początku obecnej kadencji głosami CDU, FDP i SPD wprowadzono przepisy o ich automatycznym dopasowaniu do indeksu płac nominalnych publikowanego co roku przez niemiecki Federalny Urząd Statystyczny. Tymczasowo jednak mechanizm został zniesiony ze względu na kryzys spowodowany koronawirusem.

W Austrii wynagrodzenia rządu, prezydenta i parlamentarzystów ustalone są w ustawie o dietach (Bezügegesetz) i powiązane z ogólnym systemem wynagradzania urzędników służby cywilnej. W jego ramach urzędnik przyporządkowany jest do określonej klasy służbowej (Dienstklasse) w ramach której funkcjonują różne poziomy wynagrodzeń (Gehaltsstufe). Wynagrodzenie Prezydenta ustala się jako 400 x 100% wypłaty dla 9 klasy oraz 6 poziomu wynagrodzeń (najwyższa możliwa). Kanclerz, wicekanclerz i ministrowie otrzymując 200 x 100%. Parlamentarzyści z kolei co dwa lata przemieszczają się o kolejny poziom wynagrodzenia w ramach klasy IX.

Zupełnie inaczej do kwestii wynagradzania polityków podchodzą Szwajcarzy. Deputowani do Rady Narodowej (która w większości nie składa się z zawodowych polityków) nie otrzymują miesięcznych wynagrodzeń, a jedynie dzienne diety za dni, w których uczestniczą w obradach Rady oraz roczną wypłatę w wysokości 26 tys. franków z tytułu rekompensaty za przygotowania do obrad parlamentu.

Rząd jak korporacja: model singapurski

Azjatyckie państwo-miasto posiada najlepiej wynagradzany rząd na świecie. Premier Singapuru zarabia ponad 2 mln dolarów rocznie, a cały system wynagrodzeń polityków opiera się na założeniu, w myśl którego płace rządowe muszą być przynajmniej częściowo konkurencyjne wobec sektora prywatnego, by przyciągnąć wysokiej klasy ekspertów. Wynagrodzenia singapurskich polityków przypominają jednak bardziej model funkcjonowania dużej korporacji, niż diet parlamentarnych.

Pensja członka rządu składa się z kilku komponentów: stałego wynagrodzenia, opcjonalnego rocznego dodatku, bonusu za indywidualne wyniki oraz ogólnonarodowego bonusu. Ten ostatni wylicza się na podstawie mediany wzrostu dochodu Singapurczyków, wzrostu dochodu dolnych 20 percentyli obywateli (⅕ najniżej zarabiających), stopy bezrobocia oraz wzrostu PKB. Również parlamentarzyści otrzymują stałą pensję, opcjonalny roczny dodatek oraz dodatek jeśli wzrost PKB przekracza 2%.

Polski pomysł na wynagrodzenia polityków

Kontrowersyjna ustawa podnosząca wynagrodzenia polityków miała uzależnić wynagrodzenia na najwyższych stanowiskach państwowych od jednej, wspólnej dla wszystkich  miary – wynagrodzenia sędziego Sądu Najwyższego, którego x-krotność mieliby otrzymywać Prezydent, Marszałkowie Sejmu i Senatu, parlamentarzyści, członkowie rządu oraz administracji zespolonej. Zgodnie z ustawą o SN poziom tego wynagrodzenia ustalany jest jako wielokrotność przeciętnego wynagrodzenia w drugim kwartale roku poprzedniego z mnożnikiem 4,13, czyli faktycznie wynagrodzenia polityków miały być powiązane z przeciętnym wynagrodzeniem.

Choć sposób procedowania projektu z perspektywy standardów dobrej legislacji był skandaliczny (uchwalenie ustawy w kilka godzin, naruszenie zasady trzech czytań, brak spełnienia wymogu przedstawienia skutków dla finansów publicznych), nie znaczy to, że nie należy dyskutować o stworzeniu spójnego i sprawnie działającego modelu wynagradzania osób sprawujących najwyższe stanowiska państwowe. Jeśli politycy zdecydują się powrócić do prac w tym zakresie (oby w lepszym stylu), istnieje cały szereg zagranicznych wzorców i sprawdzonych rozwiązań, które można wykorzystać w poważnej debacie nt. wynagrodzeń polityków.

Share

Artykuł Jak wynagradzani są politycy? pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jak-wynagradzani-sa-politycy/feed/ 0
They took our jobs! Zabrali nam pracę! Czy na pewno? https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/they-took-our-jobs-zabrali-nam-prace-czy-na-pewno/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/they-took-our-jobs-zabrali-nam-prace-czy-na-pewno/#respond Thu, 02 Nov 2017 09:06:42 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5514 Stany Zjednoczone są powszechnie uznawane za kraj zbudowany przez imigrantów.  Na przestrzeni lat stawały się jednak coraz bardziej zamknięte na napływ obcej ludności (Abramitzky i Boustan 2016). Obecnie imigracja stała się ważnym problemem według opinii publicznej w USA, będąc jedną z przyczyn zwycięstwa Donalda Trumpa, opierającego swoją kampanię na retoryce antyimigracyjnej, w wyborach prezydenckich.  Za […]

Artykuł They took our jobs! Zabrali nam pracę! Czy na pewno? pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

Źródło: Pixabay

Stany Zjednoczone są powszechnie uznawane za kraj zbudowany przez imigrantów.  Na przestrzeni lat stawały się jednak coraz bardziej zamknięte na napływ obcej ludności (Abramitzky i Boustan 2016). Obecnie imigracja stała się ważnym problemem według opinii publicznej w USA, będąc jedną z przyczyn zwycięstwa Donalda Trumpa, opierającego swoją kampanię na retoryce antyimigracyjnej, w wyborach prezydenckich. 

Za problem uznawani są jednak głównie niewykwalifikowani pracownicy (w tym nielegalnie przekraczający granicę) – cudzoziemcy z wysokim poziomem wykształcenia są zazwyczaj (słusznie!) traktowani jako korzyść dla gospodarki, szczególnie innowacyjnych sektorów takich jak IT (Kerr 2013). W powszechnym przekonaniu imigranci z niskim poziomem wykształcenia „zabierają miejsca pracy”, obniżają płace, zwiększają nierówności i na inne sposoby szkodzą Amerykanom i amerykańskiej gospodarce. Czy tak jest naprawdę?

Jak wskazują badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego (Hanson, Liu, McIntosh 2017) od lat 70-tych trwała fala imigracji spowodowana względną stabilnością i wysokim poziomem rozwoju Stanów Zjednoczonych, stosunkowo słabym egzekwowaniem prawa imigracyjnego oraz wzrostem populacji w krajach pochodzenia migrantów. Jednakże napływ imigrantów co najwyżej z wykształceniem średnim skończył się gdy wybuchł kryzys finansowy 2007-8 i od tej pory wielkość tej grupy jest stosunkowo stała (na poziomie około 18 mln osób) pomimo ożywienia gospodarczego w USA. Stabilizacja ta jest efektem wzrostu gospodarczego państw z których pochodzą migranci, spowolnienia wzrostu podaży pracy w tych krajach oraz zwiększenia wydatków na ochronę granic USA – w latach 2000-2010 liczba funkcjonariuszy straży granicznej się podwoiła, do 17 500 osób. Ciekawe są jednak badania dotyczące wpływu tej grupy (stanowiącej około 5% populacji Stanów) na gospodarkę kraju.

Jak dowodzi Giovanni Peri (2012), imigranci nie zabierają miejsc pracy rodzimej ludności – lecz po prostu zwiększają całkowite zatrudnienie. Ponadto zwiększają oni produktywność czynników produkcji (Total Factor Productivity), szczególnie mocno dla słabo wykształconych pracowników. Wzrost ten wynika po części ze zwiększonej specjalizacji – gdzie imigranci wykonują prace manualne, a rodzimi mieszkańcy prace wymagające komunikacji, co skutkuje wzrostem efektywności. Według badań Periego imigracja jest neutralna dla płac robotników niewykwalifikowanych, zwiększa za to zarobki pracowników wykwalifikowanych, przez co jej efektem jest wzrost średnich dochodów – niestety kosztem zwiększonych nierówności. Zdaniem tego ekonomisty wzrost zatrudnienia w danym stanie o 1% z powodu imigracji prowadzi do zwiększenia przeciętnego dochodu na pracownika o 0,5%.

Z imigracją jest związana też inna korzyść. Według badań międzynarodowych udział kobiet w rynku pracy jest negatywnie związany z dzietnością (im więcej kobiet pracuje, tym mniej dzieci się rodzi). USA są krajem, w którym ta korelacja jest szczególnie słaba (Furtado i Hock 2010) – i jedną z przyczyn jest imigracja zwiększająca podaż niewykwalifikowanych pracowników. Korzystają z tego pracujące wykształcone kobiety, które zatrudniają imigrantki jako opiekunki dla dzieci, dzięki czemu mogą sobie pozwolić na posiadanie większej liczby dzieci.

Wiele z zalet dotyczących imigrantów dotyczy również imigrantów nielegalnych. Aktywność zawodowa wśród mężczyzn z tej grupy jest wyższa aż o 12 punktów procentowych niż Amerykanów (Borjas 2017), a według Bipartisan Policy Center amnestia dla tej grupy zmniejszyłaby deficyt budżetowy USA o 180 mld dolarów w ciągu dziesięciu lat i o 990 mld w kolejnej dekadzie (Wielopolska 2014).

Imigracja ma też swoje złe strony. Oprócz wspomnianego wzrostu nierówności oraz populizmu w polityce, imigracja ma negatywny wpływ na aktywność zawodową młodych ludzi. Według Smitha (2012) napływ niskowykwalifikowanych pracowników obniżył stopę zatrudnienia 16- i 17-latków o około 7 punktów procentowych, jednocześnie w minimalnym stopniu zwiększając liczbę uczących się w tej grupie.

Podsumowując, imigracja niewykwalifikowanych pracowników nie jest zagrożeniem dla gospodarki Stanów Zjednoczonych ani rodzimej siły roboczej. Wręcz przeciwnie, przynosi istotne korzyści w zakresie produktywności jak również w zakresie dzietności osób o wysokich dochodach. Nie jest to jednak zjawisko pozbawione kosztów – przede wszystkim zwiększa nierówności dochodowe (choć ważniejszym czynnikiem jest postęp technologiczny i wzrost znaczenia edukacji – zob. Goldin i Katz 2007) oraz negatywnie wpływa na rynek pracy młodzieży. Mimo wszystko oskarżenia populistów o zabieranie miejsc pracy czy obniżanie zarobków są nieuzasadnione. Ponadto liczba imigrantów bez wyższego wykształcenia od lat jest stała – można więc zadać pytanie, przed czym ma chronić główny pomysł prezydenta Trumpa z kampanii wyborczej – mur na granicy z Meksykiem?

Autorem tekstu jest Maciej Skrzynecki, zdobywca III miejsca Letniej Szkoły Leszka Balcerowicza organizowanej przez FOR, student I roku Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie i absolwent Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Mickiewicza w Górze.

Bibliografia:

  • Abramitzky, R., & Boustan, L. P. (2016). Immigration in American Economic History (No. w21882). National Bureau of Economic Research,
  • Borjas, G. J. (2017). The labor supply of undocumented immigrants. Labour Economics, 46, 1-13.
  • Furtado, D., & Hock, H. (2010). Low Skilled Immigration and Work-Fertility Tradeoffs Among High Skilled US Natives. The American economic review, 100(2), 224-228,
  • Goldin, C., & Katz, L. F. (2007). The race between education and technology: the evolution of US educational wage differentials, 1890 to 2005 (No. w12984). National Bureau Economic Research.
  • Hanson, G., Liu, C., & McIntosh, C. (2017). Along the watchtower: The rise and fall of US low-skilled immigration,
  • Kerr, W. R. (2013). US high-skilled immigration, innovation, and entrepreneurship: Empirical approaches and evidence (No. w19377). National Bureau of Economic Research,
  • Peri, G. (2012). The effect of immigration on productivity: Evidence from US states. Review of Economics and Statistics, 94(1), 348-358,
  • Smith, C. L. (2012). The impact of low-skilled immigration on the youth labor market. Journal of Labor Economics, 30(1), 55-89,
  • Wielopolska, A. (2014). Ile kosztuje USA zawieszenie reformy imigracyjnej. [https://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/ile-kosztuje-usazawieszenie-reformy-imigracyjnej/ dostęp: 17.07.2017].

___________________________________________

Tytuł pochodzi od redakcji.
Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Share

Artykuł They took our jobs! Zabrali nam pracę! Czy na pewno? pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/they-took-our-jobs-zabrali-nam-prace-czy-na-pewno/feed/ 0
Wybory w USA: dwóch kandydatów i różne pomysły na wyjście z kryzysu https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/wybory-w-usa-dwoch-kandydatow-i-rozne-pomysly-na-wyjscie-z-kryzysu/ Mon, 05 Nov 2012 06:00:31 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=1613 Gospodarka jest głównym tematem wyborczej walki pomiędzy ubiegającym się o reelekcję Barackiem Obamą z Partii Demokratycznej a kandydatem Republikanów Mittem Romneyem. Obaj pretendenci do stanowiska prezydenta Stanów Zjednoczonych chcą wyprowadzić amerykańską gospodarkę z kryzysu, lecz – przynajmniej w pewnym stopniu – różnią się ich pomysły na przywrócenie prosperity. Te różnice pozwalają nawet mówić o odmiennych […]

Artykuł Wybory w USA: dwóch kandydatów i różne pomysły na wyjście z kryzysu pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Gospodarka jest głównym tematem wyborczej walki pomiędzy ubiegającym się o reelekcję Barackiem Obamą z Partii Demokratycznej a kandydatem Republikanów Mittem Romneyem. Obaj pretendenci do stanowiska prezydenta Stanów Zjednoczonych chcą wyprowadzić amerykańską gospodarkę z kryzysu, lecz – przynajmniej w pewnym stopniu – różnią się ich pomysły na przywrócenie prosperity. Te różnice pozwalają nawet mówić o odmiennych wizjach amerykańskiego państwa i społeczeństwa.

Barack Obama twierdzi, że rola państwa – zwłaszcza w dobie spowolnienia gospodarczego – musi być większa, aby wspierać obywateli i gospodarkę: niwelować różnice społeczne i przyspieszyć wychodzenie z kryzysu. Taka polityka wyrażałaby się otoczeniem różnych grup społecznych szeroką pomocą socjalną oraz rządowym wsparciem dla wybranych dziedzin biznesu. Natomiast Mitt Romney uważa, że ograniczenie wydatków państwa i obniżka podatków przyspieszą ożywienie gospodarcze, gdyż wówczas ludzie z jednej strony będą zachęceni do działalności gospodarczej dzięki niskim podatkom, a z drugiej – ograniczone zostaną możliwości pobierania pomocy od państwa. Według niego gospodarka będzie rozwijać się szybciej wtedy, gdy więcej pieniędzy trafi do firm i ludzi, którzy sami będą decydować, co z nimi zrobić. Dzięki takiej polityce szybciej poprawi się też stan finansów publicznych.

Do obu kandydatów zdążyły przylgnąć mocne określenia: Obamę nazywa się socjalistą, Romneyowi natomiast zarzuca się, że jest bezdusznym kapitalistą. Przyczyniły się do tego kontrowersyjne wypowiedzi obu kandydatów. Z jednej strony Obama, argumentując pogląd, że państwo powinno w duchu solidarności dbać o społeczeństwo jako całość, powiedział: „Zaskakują mnie ludzie, którzy uważają: »Udało mi się, bo jestem taki bystry i pracowałem ciężej niż inni «. Przecież jest wielu bystrych i wielu pracuje ciężko! Jeśli odniosłeś sukces, to dlatego że ktoś po drodze ci pomógł”. Ta wypowiedź została przez wielu uznana za atak indywidualizm, charakterystyczny zwłaszcza dla amerykańskiego społeczeństwa. Z drugiej strony Mitt Romney popadł w niesławę nagraną z ukrycia wypowiedzią, że 47 proc. Amerykanów, którzy nie płacą podatku dochodowego, „jest zależnych od rządu i wierzy, że rząd ma obowiązek o nich dbać, wierzy, że jest upoważnionych do opieki zdrowotnej, żywności i mieszkań”. Ta ostra, przesadzona wypowiedź była z kolei często odbierana jako przekreślenie prawie połowy społeczeństwa.

Czy jednak programy obu kandydatów różnią się tak bardzo? Zarówno Obama, jak i Romney chcą, aby w Stanach powstawały nowe miejsca pracy, produkcja wzrastała, a w związku z tym – aby powolne ożywienie gospodarcze nabrało tempa. W tym celu obaj występują z podobnymi propozycjami: zmniejszyć wydatki rządu, obniżyć podatki, uprościć przepisy. Dyskusja dotyczy więc bardziej szczegółowych kwestii.

Po pierwsze, zarówno w programie Baracka Obamy, jak i u Mitta Romneya, kluczowy punkt stanowi obniżka podatków. Obama zamierza utrzymać wprowadzone jeszcze za George’a W. Busha rozwiązania takie jak m. in. niższe podatki dochodowe dla klasy średniej (to aż 98 proc. podatników) oraz dla firm mających dochody poniżej 250 tys. dol. rocznie czy podwojona ulga podatkowa na dziecko, która wynosi obecnie 1000 dol. Obecny prezydent planuje także redukcję podatku od dochodów przedsiębiorstw (CIT) z 35 do 28 proc. Ponadto Obama proponuje dużą podwyżkę podatków dla 2 proc. najbogatszych, chce także wyciągnąć więcej pieniędzy z Wall Street. Zamiast tego Romney zapowiada obniżenie krańcowych stawek podatku dochodowego o 20 proc. – z tej zmiany tej skorzystaliby wszyscy, a więc także najbogatsi. Obniżka CIT w wydaniu republikanina jest natomiast niewiele mniejsza: chodzi o spadek z 35 do 25 proc. Kandydaci różnią się jednak podejściem do zwolnień podatkowych. O ile Obama – przykładowo – chce poprzez stosowne „zachęty podatkowe” wspierać krajowy przemysł oraz sektor energii odnawialnej, to Romney zapowiada likwidowanie ulg podatkowych oraz ograniczenie wartości rocznego uzyskanego zwolnienia czy ulgi podatkowej do 17 tys. dol. na osobę. Nie mówi jednak nic o specjalnych obniżkach podatków dla najbogatszych, co zarzuca mu się w mediach.

Po drugie, obaj kandydaci, zdając sobie sprawę z problemów z deficytem i długiem publicznym, chcą polepszać stan finansów publicznych Stanów Zjednoczonych. Obaj kandydaci zapowiadają cięcie wydatków, chociaż u Obamy obniżanie długu ma opierać się głównie na zwiększeniu obciążeń dla najbogatszych i sektora finansowego. Urzędujący prezydent, oskarżany przez Republikanów o przyczynienie się do dramatycznego wzrostu długu za swojej kadencji, chce, jak przyznaje w swoim programie, „ciąć rozrzutne, nadmierne wydatki, gdziekolwiek by one nie były”. Jak zauważa Ignacy Morawski, ekonomiści Goldman Sachs ocenili prezydencki plan redukcji długu publicznego (o 4 bln dol. w ciągu 10 lat) jako „bardziej szczegółowy niż Romneya”. Romney natomiast wylicza, jakie oszczędności przyniosłyby poszczególne cięcia wydatków – i tak oto likwidacja Medicare, wprowadzonej przez Obamę powszechnej opieki zdrowotnej, przyniosłaby 95 mld dol. oszczędności, a przeniesienie odpowiedzialności za programy Medicaid (opieka medyczna nad ludźmi starszymi) i Worker Retraining z poziomu federalnego na stanowy – kolejne 100 mld dol. Republikanin chce podnieść wydatki na obronność, a demokrata stawia na edukację i opiekę zdrowotną.

Co ciekawe, w przeciwieństwie do Mitta Romneya, Barack Obama omija kwestię likwidacji luk prawnych w systemie podatkowym, przez które – także za jego kadencji – wielkie korporacje unikały płacenia podatków. Z drugiej strony, chociaż Romney i popierający go ekonomiści nie zostawiają na Obamie suchej nitki za wprowadzenie w lutym 2009 r. wartego 787 mld dol. programu stymulującego gospodarkę, to tymczasem bezstronne opracowania pokazują, że w pewnym stopniu plan pomógł gospodarce: Daniel Wilson z regionalnego Banku Rezerwy Federalnej w San Francisco twierdzi, że plan stworzył lub utrzymał 3,4 mln miejsc pracy, a badanie Uniwersytetu w Chicago wskazuje, że 80 proc. akademickich ekonomistów ocenia program jako „skuteczny”. Do ciekawostek należy dodać fakt, że Mitt Romney, przeciwnik wspierania banków przez państwo, z uznaniem wypowiedział się o realizowanym przez Baracka Obamę w latach 2008-2009 programie TARP. Warto dodać, że w międzynarodowych stosunkach gospodarczych Romney pragnie być bezwzględny, chcąc uznać Chiny za państwo manipulujące walutą i zablokować import chińskich towarów do USA, natomiast Obama chce rozwijać kontakty handlowe Ameryki poprzez podpisywanie umów dwustronnych z innymi krajami. W przeciwieństwie do Romneya Obama wyraża także chęć pomocy zadłużonej strefie euro.

Kończąc, warto stwierdzić, że mimo obecnych u obu kandydatów postulatów cięcia wydatków rządowych ich udział w PKB jest i tak dużo niższy niż europejska średnia: 24,3 proc. PKB w Stanach Zjednoczonych w stosunku do nawet 50 proc. PKB w państwach Europy. Kogo wybiorą Amerykanie? Ostatnie dobre wyniki gospodarki, a także sondaż Gallupa, w którym 2/3 Amerykanów poparło wyższe opodatkowanie najbogatszych, zdają się sprzyjać Obamie. Jednak – co istotne przy bardzo wyrównanej walce kandydatów – przeważyć może poparcie dla śmiałych pomysłów Romneya połączone z obawą, że po wyborze na drugą kadencję Obama pogrążyłby się w marazmie (a przecież już mijająca kadencja rozczarowała wielu Amerykanów). Kto wie, czy na prezydenckim fotelu bardziej niebezpieczna nie byłaby jednak słynna zmienność poglądów Mitta Romneya?

Share

Artykuł Wybory w USA: dwóch kandydatów i różne pomysły na wyjście z kryzysu pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>