Warning: Creating default object from empty value in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php on line 27

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php:27) in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-includes/feed-rss2.php on line 8
Solidarność – Blog Obywatelskiego Rozwoju https://blogobywatelskiegorozwoju.pl "Rozmowa o wolnościowym porządku społecznym" Thu, 12 Oct 2023 07:56:03 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.1.18 Cicha koalicja PiS i „Solidarności” ze szkodą dla społeczeństwa i gospodarki https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/cicha-koalicja-pis-i-solidarnosci-ze-szkoda-dla-spoleczenstwa-i-gospodarki/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/cicha-koalicja-pis-i-solidarnosci-ze-szkoda-dla-spoleczenstwa-i-gospodarki/#respond Mon, 05 Dec 2016 09:46:06 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=4535 Istnienie dobrowolnych związków zawodowych to naturalne zjawisko w demokratycznym ustroju, w którym obowiązuje wolność zgromadzeń – pracownicy zrzeszeni w związkach mogą w zorganizowany sposób reprezentować swoje interesy. Niestety w Polsce od wielu lat możemy obserwować niczym nieuzasadnione, specjalne traktowanie tej grupy społecznej. Związki zawodowe już we wczesnych latach 90. wywalczyły sobie szereg przywilejów. Ważna rola odegrana […]

Artykuł Cicha koalicja PiS i „Solidarności” ze szkodą dla społeczeństwa i gospodarki pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

Piotr Duda i Andrzej Duda, fot. PAP

Istnienie dobrowolnych związków zawodowych to naturalne zjawisko w demokratycznym ustroju, w którym obowiązuje wolność zgromadzeń – pracownicy zrzeszeni w związkach mogą w zorganizowany sposób reprezentować swoje interesy. Niestety w Polsce od wielu lat możemy obserwować niczym nieuzasadnione, specjalne traktowanie tej grupy społecznej.

Związki zawodowe już we wczesnych latach 90. wywalczyły sobie szereg przywilejów. Ważna rola odegrana przez związkowców w transformacji systemowej w Polsce zaowocowała wejściem do polityki wielu reprezentantów tego środowiska, co było jedną z przyczyn specjalnego traktowania związków zawodowych przez polityków.  W 1991 roku Sejm uchwalił ustawę o związkach zawodowych, która zagwarantowała związkowcom wiele nadmiernych korzyści, za które do tej pory płacą przede wszystkim konsumenci i podatnicy. W Analizie FOR 29/2012 wyszczególniono trzy główne przywileje wynikające z tej ustawy – etaty związkowe na koszt pracodawcy[1], prawo do pomieszczeń związkowych na terenie zakładu i obowiązek zbierania składek związkowych przez pracodawcę, których koszty w ostatecznym rozrachunku ponosi konsument w formie wyższych cen. Przez 25 lat od wprowadzenia ustawy, pozycja związków była na tyle silna, że żadna z rządzących formacji nie zdecydowała się na likwidację tych nadmiernych przywilejów. Niestety nie możemy liczyć na szybkie zmiany szkodliwych regulacji. Od wyborów parlamentarnych w 2015 roku rządzący coraz silniej współpracują ze związkowcami i chętnie spełniają obietnice przedwyborcze zbieżne z postulatami związkowców, w szczególności największego związku – NSZZ „Solidarność”. Z czego to wynika?

Wiele osób ze środowiska związkowego rozpoczęło swoją działalność polityczną na początku lat 90. Warto jednak zwrócić uwagę, że wśród posłów na Sejm VIII kadencji możemy znaleźć wiele nazwisk silnie angażujących się w działanie związku również po transformacji. Dużą reprezentację działaczy zebrało Prawo i Sprawiedliwość – w ławach sejmowych PiS zasiada trzynastu aktywnych związkowców, którzy po 1989 roku angażowali się w działania NSZZ nie tylko w swoich zakładach pracy i regionalnych oddziałach związku, ale również na szczeblu krajowym. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że reprezentują silnie zorganizowaną grupę prawie 600 tys. osób zrzeszonych w NSZZ „Solidarność” to uświadomimy sobie, że siła politycznych wpływów obecnej NSZZ jest ciągle bardzo duża. Najbardziej znanym posłem-związkowcem obecnej kadencji Sejmu jest Janusz Śniadek. To były przewodniczący „Solidarności” i obecny poseł PiS, który po przegranej w związkowych wyborach z Piotrem Dudą szybko znalazł pracę w otoczeniu PiS – najpierw w Narodowej Radzie Rozwoju prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a następnie w Sejmie, do którego został wybrany z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.  Wieloletnim działaczem „S”, który odgrywa istotną rolę w obozie rządzącym jest również Stanisław Szwed – wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej.

Związkowcy-posłowie PiS to niejedyne jawne związki partii rządzącej i „Solidarności”. Warto również przypomnieć, że NSZZ „Solidarność” przed wyborami parlamentarnymi oficjalnie wspierała wiele populistycznych propozycji PiS, a przed wyborami prezydenckimi udzieliła poparcia prezydentowi Dudzie. Co więcej, „S” podpisała z Andrzejem Dudą umowę programową[2], w której przyszły prezydent zobowiązał się do realizacji elementów swojego programu wyborczego zbieżnych z celami NSZZ. Piotr Duda, przewodniczący NSZZ, skomentował tę współpracę słowami jednoznacznie zdradzającymi spoufalenie z przyszłym prezydentem i identyfikację z jego partią:

„Umowa jest zgodna z naszymi postulatami, jest polityczną gwarancją, że prezydent Andrzej Duda będzie dbał o nasze postulaty. Mogę powiedzieć już teraz do wszystkich członków związku oraz wszystkich pracowników: głosujcie na Dudę! Niezależnie od tego jak skończą się te wybory (a mam głęboką nadzieję, że je wygramy), zyskałeś coś, czego nie można kupić: zaufanie obywateli i członków „Solidarności”. Mam nadzieję, że wygrasz te wybory!”2

Ścisła współpraca „S” z obozem rządzącym doprowadziła do realizacji wielu wspólnych, szkodliwych propozycji. W lipcu tego roku, przewodniczący Piotr Duda chwalił PiS za realizację „postulatów pracowniczych zgłaszanych przez związek przez ostatnie 8 lat”[3]. Faktycznie, PiS nie tylko nie usunął niesprawiedliwych przywilejów dla działaczy związkowych, ale zrealizował szereg populistycznych obietnic popieranych przez NSZZ „Solidarność”. Podniesienie płacy minimalnej, wprowadzenie minimalnej płacy godzinowej na umowach cywilno-prawnych, czy obniżenie wieku emerytalnego to najgłośniejsze hasła ze sztandarów „Solidarności” zrealizowane przez PiS, o których szkodliwości wielokrotnie przypominał FOR. Dużym poparcie w szeregach PiS cieszy się również kontrowersyjny projekt ustawy o zakazie handlu w niedzielę, złożony w Sejmie przez reprezentantów handlowej „S”, który został już skierowany do rozpatrzenie przez właściwą komisję[4]. Jak możemy przeczytać w jednym z komunikatów FOR projekt ten opiera się na wielu fałszywych argumentach. 

Za realizację wszystkich tych haseł zapłaci całe społeczeństwo, a wprowadzenie płacy minimalnej i minimalnej płacy godzinowej przyczyni się do zmniejszenie konkurencji na rynku pracy, co bezpośrednio działa na korzyść działaczy związkowych. Jeżeli wyobrazimy sobie drabinę symbolizującą karierę zawodową, to te dwie reformy likwidują pierwszy szczebel, uniemożliwiając łagodne wspinanie się po kolejnych szczeblach młodym i niewykwalifikowanym pracownikom. Na drugim szczeblu tej drabiny stoją lepiej wykwalifikowani pracownicy, którzy już posiadają jakąś wiedzę i umiejętności. Często są to działacze związków zawodowych, którzy dzięki antyreformom rynku pracy są chronieni przed tańszą i mniej wykwalifikowaną konkurencją, która w krótkim czasie mogłaby zdobyć nowe umiejętności i zastąpić mniej wydajnych konkurentów. Dzięki szkodliwej lobbingowej działalności związkowców młodzi nie będą mogli zdobywać cennego doświadczenia za wynagrodzenie mniejsze od przewidzianego w ustawie, co w wielu przypadkach będzie oznaczało, że nie mogą go zdobyć w ogóle. Korzystają na tym wyłącznie pracownicy na „drugim szczeblu”, którzy nie muszą martwić się o konkurencję.

Związki zawodowe odegrały bardzo ważną rolę w naszej historii. Nie upoważnia to jednak nikogo do faworyzowania działaczy i wprowadzania szkodliwych reform, za które w ostatecznym rozrachunku zapłaci podatnik lub konsument. Związkowcy „walcząc” o wyższe płace i lepsze warunki pracy zapominają, że płace w gospodarce powinny zależeć od produktywności, a nie od siły wpływów politycznych i odgórnych dekretów. Związki zawodowe powinny funkcjonować na takich samych zasadach jak wszystkie inne formy zrzeszania obywateli – bez przywilejów wynikających z politycznych konotacji. Dzięki cichemu sojuszowi PiS i NSZZ „Solidarność” uprzywilejowana pozycja związkowców jest niestety dodatkowo wzmacniana.


[1] „Pracownik na etacie związkowym, zatrudniony w danym przedsiębiorstwie, zostaje zupełnie zwolniony ze swoich standardowych obowiązków pracowniczych (np. pracy jako górnik, mechanik itp.) na rzecz pracy dla związku zawodowego. Jednocześnie utrzymuje swoje poprzednie uposażenie, analogiczne do tego, jakie otrzymywał za swoją pracę dla przedsiębiorstwa. Pracodawcy mają więc obowiązek wypłacania takim osobom pensji za działalność czysto społeczną”. (FOR, 2012)

 

Share

Artykuł Cicha koalicja PiS i „Solidarności” ze szkodą dla społeczeństwa i gospodarki pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/cicha-koalicja-pis-i-solidarnosci-ze-szkoda-dla-spoleczenstwa-i-gospodarki/feed/ 0
Zakaz handlu w niedzielę uderzy w pracowników, klientów i pracodawców https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/zakaz-handlu-w-niedziele-uderzy-w-pracownikow-klientow-i-pracodawcow/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/zakaz-handlu-w-niedziele-uderzy-w-pracownikow-klientow-i-pracodawcow/#respond Thu, 17 Mar 2016 05:30:22 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=3375 Temat wprowadzenia ograniczeń w niedzielnym handlu w Polsce wraca do debaty publicznej jak bumerang. Niektórzy związkowcy od lat walczą o wprowadzenie regulacji prawnych dotyczących pracy w niedziele, a teraz, po wygranej PiS w wyborach, przeprowadzają kolejną ofensywę w tej sprawie. 8. marca na konferencji zorganizowanej w Sejmie przez Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu […]

Artykuł Zakaz handlu w niedzielę uderzy w pracowników, klientów i pracodawców pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Temat wprowadzenia ograniczeń w niedzielnym handlu w Polsce wraca do debaty publicznej jak bumerang. Niektórzy związkowcy od lat walczą o wprowadzenie regulacji prawnych dotyczących pracy w niedziele, a teraz, po wygranej PiS w wyborach, przeprowadzają kolejną ofensywę w tej sprawie. 8. marca na konferencji zorganizowanej w Sejmie przez Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego oraz NSZZ Solidarność, związkowcy zaprezentowali projekt zmian w Kodeksie Pracy oraz projekt ustawy o pracy w niedziele. W założeniu zmiany mają umożliwić pracownikom sklepów godzenie życia prywatnego z zawodowym, przy okazji nie wpływając negatywnie na rynek pracy i budżet państwa. Zakaz handlu w niedziele przyniesie jednak całkowicie odwrotne skutki.

Naczelnym argumentem zwolenników zmian w handlu w niedziele jest troska o pracowników. Problem w tym, że tak poważnych reform nie da się wprowadzić bez ponoszenia kosztów. Niemożliwym jest, żeby firma, która nagle zaczyna funkcjonować o jeden dzień w tygodniu krócej, zatrudniała tę samą liczbę pracowników.

Według szacunków PwC redukcja zatrudnienia mogłaby dotknąć nawet 63,3-85,5 tys. ludzi, co stanowi około 7% pracowników całej branży. Pomysłem związkowców na nieograniczanie zatrudnienia w sklepach jest wydłużenie godzin pracy. Należy jednak pamiętać, że zdecydowana większość sklepów, a na pewno wszystkie supermarkety, pracuje do późnych godzin wieczornych, co uniemożliwia wydłużenia godzin otwarcia, bo przecież nie ma sensu otwierać sklepu w godzinach, w których nie pojawią się klienci.

Wiele osób opowiadających się za zmianami w prawie dotyczącymi handlu w niedziele zwraca uwagę na przykłady z innych krajów Europy. Rzeczywiście, w wielu państwach istnieją pewne regulacje, jednak w zaledwie kilku krajach, tj. Austrii, Belgii, Niemczech, Norwegii i Szwajcarii obostrzenia te są rygorystyczne, co nie oznacza, że wszystkie sklepy podlegają zakazowi. W pozostałych krajach UE ograniczenia w handlu w niedzielę są znacznie mniej restrykcyjne lub, jak w przypadku wszystkich krajów naszego regionu z wyjątkiem Węgier, nie występują w ogóle. W wielu krajach, które od dawna stosowały pewne ograniczenia handlu w niedziele, można zaobserwować trend liberalizacji prawa w ostatnich latach. W czasach spowolnienia gospodarczego, europejskie kraje odchodziły od niedzielnych ograniczeń w handlu, głównie po to, aby pobudzić konsumpcję. Do takich krajów można zaliczyć Danię, gdzie po zmianach w 2012 roku nie ma już żadnych ograniczeń dotyczących pracy sklepów w niedziele, Finlandię, która w 2009 roku złagodziła prawo, a od 2016 roku zupełnie zniosła restrykcje dotyczące godzin otwarcia sklepów spożywczych w niedziele, Francję, która od 2009 roku zezwala na sprzedaż w niedziele we wszystkich regionach turystycznych, które obejmują w sumie aż 500 miast i ich okolic, Grecję, która w 2014 roku, w odpowiedzi na kryzys, zezwoliła m.in. na pracę wszystkich sklepów w regionach turystycznych i Holandię, która w 2013 roku pozwoliła poszczególnym gminom decydować o możliwości prowadzenia handlu w niedziele, co również przyczyniło się do zwiększenia liczby otwartych sklepów. Jedynym krajem w Europie, który w ostatnich latach zaostrzył prawo są Węgry, które w marcu 2015 roku wprowadziły zakaz handlu w niedziele dla sklepów o powierzchni powyżej 200 m2.

Warto również zwrócić uwagę na fakt, że kraje naszego regionu, poza Węgrami, nie mają praktycznie żadnych ograniczeń dotyczących niedzielnej sprzedaży. Polska, podobnie jak inne kraje, które weszły do Unii Europejskiej po 2004 roku i ciągle są na drodze gospodarczego pościgu za europejską czołówką, nie może pozwolić sobie na rezygnację z około 50 dni pracy rocznie sektora handlu. Warto podkreślić, że właśnie te dni wpływają na konkurencyjność polskich sklepów w oczach konsumentów zza naszej zachodniej granicy, przyjeżdzających do przygranicznych sklepów na zakupy nie tylko z powodu niższych cen, ale również z powodu możliwości zrobienia zakupów właśnie w niedzielę.

Podczas konferencji, która odbyła się 8. marca w Sejmie, za przykład stawiano Węgry. Powoływano się na rzekomo pozytywne skutki węgierskich reform, m.in. wzrost  o 3% obrotów sieci SPAR w 2015 roku w porównaniu do poprzedniego roku. Tego wyniku nie zestawiono jednak z wynikami z poprzednich lat, co pozwoliłoby określić, czy wzrost spowodowany był w rzeczywistości wprowadzeniem niedzielnych ograniczeń, czy może jednak jest tendencją firmy, wynika na przykład ze wzrostu koniunktury, a w istocie jest niższy niż w poprzednich latach.

Kolejnym, pozytywnym według związkowców, wnioskiem płynącym z obserwacji sytuacji po wprowadzeniu ograniczeń w handlu na Węgrzech jest fakt, że konsumenci przełożyli zakupy na inne dni tygodnia oraz kupują na zapas, co w rezultacie może przynosić sklepom większe obroty. Należy jednak zwrócić uwagę na to, że brak możliwości kupowania w niedzielę wpływa na komfort konsumentów oraz ogranicza możliwość spontanicznych zakupów. Obecnie życie towarzyskie ludzi, szczególnie w dużych miastach, coraz częściej przenosi się do galerii handlowych, co w dużej mierze oddziałuje na ilość zakupów, w tym również nieplanowanych, których ludzie nie zrobią, jeśli zabierze się im taką możliwość. Zakładając nawet, że cała sprzedaż z niedzieli zostanie rozłożona na pozostałe dni tygodnia, pozostają właśnie te spontaniczne, trudne do dokładnego policzenia wydatki. Twierdzenie, że kupowanie na zapas i rozłożenie zakupów na inne dni tygodnia może oznaczać nawet wzrost obrotów sklepów, jest wobec tego absurdem. Co więcej, według wyliczeń PwC, hipotetyczne wprowadzenie zakazu handlu w niedziele w Polsce może spowodować spadek sprzedaży o 5%, a strata skarbu państwa z tytułu podatku VAT przy takim spadku może sięgnąć nawet 1,5 mld złotych. Na takich zmianach straciliby pracownicy galerii handlowych i sklepów oraz ich pracodawcy, a także klienci. Poprzez ograniczenie pracy centrów handlowych do sześciu dni w tygodniu, przedsiębiorcy inwestujący w galerie ponosiliby duże straty, a ich stopy zwrotu zdecydowanie zmniejszałyby się, co spowodowałoby chociażby wzrost kosztu najmu lokali. To z kolei wiązałoby się ze zwiększeniem kosztów prowadzenia działalności przez właścicieli sklepów, którzy i tak byliby obciążeni stratami wynikającymi z pracy o jeden dzień w tygodniu krócej. Ostatecznie wyższe koszty mogłyby zostać przerzucone na klientów w formie wyższych cen za kupowane produkty.

Ewentualne wprowadzenie zmian proponowanych przez Solidarność byłoby szkodliwe zarówno dla pracowników, pracodawców jak i klientów. Nieuniknione ograniczenie zatrudnienia wśród sprzedawców, ale też dostawców i pracowników ochrony, dotknęłoby w szczególności najbardziej wrażliwe grupy społeczne, osoby z niskimi kwalifikacjami, którym trudno byłoby znaleźć inną pracę lub przekwalifikować się. Właściciele sklepów, galerii handlowych oraz punktów usługowych ponieśliby duże straty i być może nie wszyscy przetrwaliby na rynku. Dla konsumentów takie zmiany to wyłącznie niedogodności, ograniczanie wolności do dysponowania swoim czasem i pieniędzmi.

Nie należy ingerować w swobodę gospodarczą sektora, który lada chwila zostanie obciążony nowym podatkiem. Ograniczenie handlu w niedziele zdecydowanie byłoby krokiem wstecz. Nie warto iść drogą Węgier.

Share

Artykuł Zakaz handlu w niedzielę uderzy w pracowników, klientów i pracodawców pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/zakaz-handlu-w-niedziele-uderzy-w-pracownikow-klientow-i-pracodawcow/feed/ 0