Warning: Creating default object from empty value in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php on line 27

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php:27) in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-includes/feed-rss2.php on line 8
przywileje – Blog Obywatelskiego Rozwoju https://blogobywatelskiegorozwoju.pl "Rozmowa o wolnościowym porządku społecznym" Thu, 12 Oct 2023 07:56:03 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.1.18 Przywileje dla wybranych szkodzą pasażerom – o zmianach w transporcie zbiorowym https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/przywileje-dla-wybranych-szkodza-pasazerom-o-zmianach-w-transporcie-zbiorowym/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/przywileje-dla-wybranych-szkodza-pasazerom-o-zmianach-w-transporcie-zbiorowym/#respond Thu, 11 Aug 2016 08:03:36 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=4168 Od 2011 roku, kiedy uchwalono nową ustawę o publicznym transporcie zbiorowym, sen z powiek polskich przewoźników, samorządowców a także pasażerów, spędzała zbliżająca się wielkimi krokami prawna rewolucja. W związku z sześcioletnim vacatio legis, nowe regulacje dotyczące między innymi ograniczenia dotowania biletów ulgowych powinny zacząć funkcjonować od 1 stycznia 2017 roku. Uspokojeniem nastrojów panujących wśród wszystkich […]

Artykuł Przywileje dla wybranych szkodzą pasażerom – o zmianach w transporcie zbiorowym pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

źródło: Facebook Centrum im. Adama Smitha

Od 2011 roku, kiedy uchwalono nową ustawę o publicznym transporcie zbiorowym, sen z powiek polskich przewoźników, samorządowców a także pasażerów, spędzała zbliżająca się wielkimi krokami prawna rewolucja. W związku z sześcioletnim vacatio legis, nowe regulacje dotyczące między innymi ograniczenia dotowania biletów ulgowych powinny zacząć funkcjonować od 1 stycznia 2017 roku. Uspokojeniem nastrojów panujących wśród wszystkich zainteresowanych grup, miały być dwie propozycje zmiany przepisów płynące z obozu rządzącego – projekt nowelizacji ustawy grupy senatorów PiS (zgłoszony w czerwcu i wycofany na początku lipca) oraz założenia planowanych zmian w ustawie, przedstawione podczas lipcowego wystąpienia wiceministra infrastruktury i budownictwa Jerzego Szmita w Sejmie. Propozycje okazały się jednak diametralnie różne i tylko wzmogły obawy o funkcjonowanie transportu zbiorowego w przyszłości.

Niepokoje wśród przedsiębiorców, lokalnych władz i pasażerów są w pełni uzasadnione. Przepisy uchwalone w 2011 roku mogą stanowić duże utrudnienie dla działania wolnego rynku, przede wszystkim ze względu na kontrowersyjne reguły dotyczące zasad wypłacania przewoźnikom rekompensaty za stosowanie ulg ustawowych. Przedsiębiorstwa zostaną podzielone na operatorów, czyli podmioty z którymi samorządy podpiszą umowy o świadczenie usług w zakresie transportu zbiorowego oraz przewoźników komercyjnych. Operatorzy otrzymają rekompensaty za sprzedawanie biletów ulgowych natomiast przewoźnicy komercyjni nie będą mieli prawa do pobierania takich subsydiów. Oczywiście nieuprzywilejowane przedsiębiorstwa będą mogły nadal sprzedawać tańsze bilety dla określonych grup, jednak ich konkurencyjność w stosunku do dotowanych operatorów dramatycznie się obniży. Wobec tej dyskryminacji, posiadanie statusu operatora dla wielu przedsiębiorców może stać się kwestią przetrwania na rynku.

Warto pochylić się również nad procesem przyznawania statusu operatora. Z założenia operator powinien być wybrany w procesie konkurencyjnego przetargu, do którego mogą zgłosić się wszystkie chętne przedsiębiorstwa. W praktyce, ustawa pozostawia lukę, która pozwala na zawarcie umowy bezpośrednio, gdy średnia roczna wartość kontraktu jest nie większa niż 1 000 000 euro lub świadczone usługi transportowe nie przekraczają 300 000 km rocznie. Progi te wzrastają dwukrotnie, jeśli umowa ma być podpisana z małym przedsiębiorstwem, które eksploatuje nie więcej niż 23 pojazdy. Obowiązywanie tych dyskryminujących przepisów poza przedsiębiorcami odczuliby pasażerowie. Utrudnione wejście na rynek dla nowych podmiotów i faworyzowanie określonych przedsiębiorstw przez państwo mogłoby przełożyć się na wyższe ceny i niższą jakość usług niż na rynku bez takich regulacji.

Obecną koncepcją polityków PiS, zaproponowaną w lipcu przez Senat, jest przedłużenie vacatio legis do początku 2018 roku i stworzenie w międzyczasie nowego, bardziej rozbudowanego projektu ustawy. Odroczenie wejścia w życie przepisów z 2011 roku jest już niemal przesądzone, ponieważ projekt został rozpatrzony przez Sejm i przyjęty przez Senat, a obecnie czeka wyłącznie na podpis Prezydenta. To rozwiązanie tymczasowe, dlatego warto przyjrzeć się propozycjom zmian prawa, które padły podczas debaty zarówno w Sejmie jak i Senacie. Mimo że te pomysły nie okazały się w żaden sposób wiążące, to mogą sygnalizować kierunki działania partii rządzącej w przyszłości.

Aktywną postawą w dyskusji nad nowymi przepisami wykazali się senatorowie PiS, którzy pod koniec czerwca zgłosili wniosek o podjęcie inicjatywy ustawodawczej, przedstawiając swój projekt ustawy, z którego jednak wycofali się po kilku dniach. Projekt grupy senatorów, pod kierownictwem wicemarszałka Grzegorza Czeleja, zawierał bardzo kontrowersyjne zapisy, dotyczące m.in. ustawowego uniemożliwienia przeprowadzania utajnionych kontroli jakości, czy dziesięciokrotnego obniżenie kar dla przewoźników za niespełnianie wymagań prawnych. Szczególnie szokujący wydawał się jednak pomysł zmian dotyczący procesu wydawania zezwoleń na przewozy, wyraźnie faworyzujący lokalne firmy transportowe. Cytat z projektu ustawy nie pozostawia wątpliwości:

„Zezwolenia na wykonywanie przewozów (…) nie zostaną udzielone, jeśli zostanie wykazane, że projektowana linia komunikacyjna stanowić będzie zagrożenie ekonomiczne lub organizacyjne dla którejkolwiek z już istniejących regularnych linii komunikacyjnych (…).”

To zdanie pokazuje, że autor na pierwszym miejscu stawia interes lokalnych przedsiębiorców, zupełnie zapominając o pasażerach. Ograniczanie możliwości wejścia na rynek przez nowe przedsiębiorstwa to uderzenie zarówno w dobro pasażerów jak i przedsiębiorstw, ale też regulacja zbliżona w skutkach do tej wprowadzonej w 2011 roku. Reforma prawa oparta na zasadzie ”z deszczu pod rynnę”.

Odmienne zdanie w sprawie reformy ustawy o publicznym transporcie zbiorowym przedstawił na posiedzeniu Sejmu wiceminister infrastruktury i budownictwa Jerzy Szmit. W przeciwieństwie do senatorów, podsekretarz stanu w swoim wystąpieniu skupił się na reformach wzmacniających konkurencję i porządkujących funkcjonowanie reguł dotyczących przewozów. Jerzy Szmit zapowiedział, że zreformowane prawo będzie umożliwiało jednakowy dostęp do rekompensaty za ulgi ustawowe dla wszystkich przedsiębiorstw, a przewozy tworzone przez samorządy, będą mogły występować wyłącznie na liniach nie obsługiwanych przez przewoźników komercyjnych na zasadach rynkowych. To dobry kierunek, który stwarza równe szansę wszystkim przedsiębiorcom, co korzystnie wpłynie na konkurencję oraz na interes pasażerów. Ponadto wiceminister zwrócił uwagę m.in. na konieczność projektowania nowych kursów w połowie przedziału czasu między kursami już istniejącymi i potrzebę zróżnicowania stawek za korzystanie z przystanków, w zależności od wielkości autobusów.

Swoboda wyboru setek wygodnych i tanich połączeń  autobusowych w Polsce to zasługa dobrze funkcjonującego i wciąż rozwijającego się rynku. Po wejściu Polskiego Busa na nasz rynek przeżyliśmy prawdziwą rewolucję jeśli chodzi o ceny i jakość usług transportowych. Mogliśmy obserwować rozwój i inwestycje kolejnych firm chcących konkurować z nowym graczem na rynku. Reformując prawo dotyczące przewozów zbiorowych politycy powinni zadać sobie pytanie, czy chcą nowoczesnych, walczących o klienta przedsiębiorstw, czy może powrotu do nie tak odległej przeszłości, kiedy to w naszym kraju jeździło się niebezpiecznymi, zniszczonymi ”PKS-ami”. Wdrożenie pomysłów zaproponowanych przez senatorów PiS byłoby powrotem do tych czasów. Oby przyszłoroczna reforma ustawy o transporcie zbiorowym zakończyła się wypracowaniem prorynkowych rozwiązań. Mniej ograniczeń i więcej konkurencji to najlepsza droga zarówno dla pasażerów jak i dla dbających o jakość, innowacje i dobre ceny przedsiębiorstw.

Share

Artykuł Przywileje dla wybranych szkodzą pasażerom – o zmianach w transporcie zbiorowym pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/przywileje-dla-wybranych-szkodza-pasazerom-o-zmianach-w-transporcie-zbiorowym/feed/ 0
Krótki poradnik jak stać się drugą Grecją https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/krotki-poradnik-jak-stac-sie-druga-grecja/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/krotki-poradnik-jak-stac-sie-druga-grecja/#respond Mon, 10 Aug 2015 05:16:06 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=2511 Autorem tekstu jest Zilvinas Silenas, prezes Lithuanian Free Market Institute. Tekst pochodzi z serwisu 4liberty.eu. Tłumaczyli Łukasz Śliwakowski i Marek Tatała. Wiele osób nie pozostało obojętnych wobec greckiego kryzysu.  Co więcej, ani ci którzy obrali twardy kurs na sposoby rozwiązania trudnej sytuacji w jakiej jest Grecja (np. rząd litewski), ani nowo zadeklarowani przyjaciele Grecji (europejscy […]

Artykuł Krótki poradnik jak stać się drugą Grecją pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Autorem tekstu jest Zilvinas Silenas, prezes Lithuanian Free Market Institute. Tekst pochodzi z serwisu 4liberty.eu. Tłumaczyli Łukasz Śliwakowski i Marek Tatała.

Wiele osób nie pozostało obojętnych wobec greckiego kryzysu.  Co więcej, ani ci którzy obrali twardy kurs na sposoby rozwiązania trudnej sytuacji w jakiej jest Grecja (np. rząd litewski), ani nowo zadeklarowani przyjaciele Grecji (europejscy nacjonaliści i socjaliści), nie życzyliby sobie takiego scenariusza w swoich krajach. Jednak doprowadzenie do drugiej Grecji to nic trudnego. Oto kilka sposobów jak tego dokonać.

Po pierwsze, rządzący powinni przez kilka dekad podążać drogą niezrównoważonej polityki budżetowej, czyli wydawać więcej pieniędzy, niż są w stanie uzbierać w podatkach. Rzecz  jasna, mają oni do dyspozycji szereg powodów i wymówek dlaczego muszą to czynić. Dlaczego wydajność sektora publicznego nie może być podniesiona? Ponieważ poziom bezrobocia już jest wysoki. A dlaczego pensje, zasiłki i emerytury powinny być zwiększone? Dlatego, że w przyszłym roku będą wybory. W „drugiej Grecji” najlepiej pozwolić na spokojną akumulację deficytów budżetowych bez martwienia się o spłatę długu publicznego. Ponadto całkiem naturalne jest finansowanie krótkoterminowych zobowiązań finansowych z długoterminowych pożyczek.

Po drugie, niektóre grupy wyborców powinny otrzymywać przywileje na koszt wszytkach podatników. Można to osiągnąć między innymi za pomocą przywileju w postaci przechodzenia na wcześniejszą emeryturę. Plotki głoszą, że nawet greccy fryzjerzy mogli skorzystać z możliwości przejścia na emeryturę już po ukończeniu 50 roku życia, a to wszystko przez rzekome niebezpieczeństwo przebywania w otoczeniu substancji chemicznych.

Po trzecie, nie powinno być żadnych ograniczeń przed motywowanymi politycznie interwencjami na rynku.  Służą do tego państwowe przedsiębiorstwa, instytucje i agencje o wątpliwej przydatności, których celem samym w sobie  jest przede wszystkim tworzenie nowych miejsc pracy dla politycznych kompanów, w imię uznania ich lojalności. Co więcej, lepiej, aby rządzący nie zapominali wpaść w histerię w przypadku jakichkolwiek przejawów obiektywnej krytyki ich działań.  W zanadrzu powinni mieć gniewny tłum gotowy do wyjścia na ulicę i strajków. Zwołanie referendum w takiej sytuacji też jest znakomitą propozycją.

Szczerze powiedziawszy, jedna rzecz pozostaje pewna – nie ma już żadnych dodatkowych porad i pieniędzy dla Grecji. Obecny grecki kryzys jest ostrzeżeniem dla wszystkich rządów, które postępują w sposób wspomniany powyżej i bez końca odkładają w czasie niezbędne reformy.  W tych sprawach, rozsądne państwo to takie, które uczy się na błędach innych, a nie swoich.

Ile „greckości” ma w sobie Litwa? Nawet w okresach wzrostu gospodarczego na poziomie 8 proc.,  litewski rząd nie jest w stanie uniknąć deficytu budżetowego.  Udział zatrudnionych w administracji publicznej wynosi 28,5 proc., co odpowiada równie wysokiemu współczynnikowi w Grecji (24 proc.). Mimo, że populacja Litwy w przeciągu ostatnich czterech lat zmniejszyła się o 4 proc. to liczba urzędników wrosła w 2/3 litewskich miast.

Ponadto, na Litwie jest mnie uczniów przypadających na jednego nauczyciela (8) niż w Grecji (9,4); więcej szpitalnych łóżek na 1000 mieszkańców, niż w Szwecji; i prawie dwukrotnie więcej  lekarzy w porównaniu do Polski czy Słowacji. W ostatnich pięciu latach Grecja sprywatyzowała mienie państwowe za 8 mld euro, przy praktycznym braku prywatyzacji na Litwie. Przesłanie jakie płynie z powyższej analizy jest jasne. Drwimy z nieudolności Greków do reform, a jednocześnie nasz własny rząd nie wykazuje politycznej woli do podjęcie niezbędnych działań reformatorskich.

Stanowisko litewskiego rządu wobec sytuacji w Grecji jest właściwe, ale zaraz po zakończeniu porządkowania bałaganu nad Morzem Egejskim, nasz rząd powinien wziąć się za porządki nad brzegiem Bałtyku.

Share

Artykuł Krótki poradnik jak stać się drugą Grecją pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/krotki-poradnik-jak-stac-sie-druga-grecja/feed/ 0
Porozmawiajmy o publicznych pieniądzach w sądach https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/porozmawiajmy-o-publicznych-pieniadzach-w-sadach/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/porozmawiajmy-o-publicznych-pieniadzach-w-sadach/#respond Mon, 27 Jul 2015 05:06:25 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=2423 Rozmowy na temat wysokości zarobków często wzbudzają kontrowersje. Jako temat tabu stanowią atrakcyjny kąsek dla prasy kolorowej, szczególnie gdy dotyczy to pieniędzy zarabianych przez znane osoby czy grupy zawodowe, z którymi mamy częsty kontakt. Jednak poziom wynagrodzeń w sektorze publicznym tabu ani sekretem być nie powinien. W sektorze tym domagajmy się pełnej jawności. Właściciel nawet […]

Artykuł Porozmawiajmy o publicznych pieniądzach w sądach pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Rozmowy na temat wysokości zarobków często wzbudzają kontrowersje. Jako temat tabu stanowią atrakcyjny kąsek dla prasy kolorowej, szczególnie gdy dotyczy to pieniędzy zarabianych przez znane osoby czy grupy zawodowe, z którymi mamy częsty kontakt. Jednak poziom wynagrodzeń w sektorze publicznym tabu ani sekretem być nie powinien. W sektorze tym domagajmy się pełnej jawności.

Właściciel nawet największego przedsiębiorstwa ma możliwość wglądu w jego wydatki, w tym te przeznaczane na wynagrodzenia. Pracodawca chce bowiem wiedzieć czy efekty pracy świadczonej przez pracowników są warte swojej ceny. Jako podatnicy, a więc de facto pracodawcy osób zatrudnionych w sektorze publicznym, powinniśmy mieć prawo wglądu w wysokość ich zarobków. Nikogo nie powinny oburzać dążenia do tego aby prezentować te dane opinii publicznej. Jest to ważne zadanie mediów i organizacji pozarządowych, które kontrolują władze i urzędników. Szczególnie gdy po stronie sektora publicznego skłonność do przejrzystości bywa niewielka.

W listopadzie 2014 r. Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR) opublikowało analizę „Nie takie niskie zarobki sędziów w Polsce”. Choć zawarte w niej dane nie były jakąś narodową tajemnicą to i tak ich publikacja wywołała krytykę, głównie w środowisku sędziowskim. To nie pierwszy raz kiedy niektórzy sędziowie oburzają się, że ktoś stara się oceniać ich pracę, której częścią składową jest otrzymywane wynagrodzenie.

Krytyczne głosy sędziów pojawiały się również po innych publikacjach FOR m.in. na temat przyczyn niesłusznych skazań czy rankingu przejrzystości i wydajności pracy sądów pt. „Sądy na Wokandzie”. W polemice z krytycznymi głosami po publikacji wspomnianego rankingu Paweł Dobrowolski i Marta Kube słusznie stwierdzili, że „publiczna dyskusja o jakości sądów jest w demokracji potrzebna, a sędziowie powinni przyzwyczajać się do tego, że są jedną z trzech konstytucyjnych władz i, jak każda władza, podlegają ocenie obywateli i są przez tych obywateli rozliczani.” Jakość sądownictwa oceniać należy także w odniesieniu do nakładów, w tym wydatków na wynagrodzenia. Dlatego FOR zdecydował się przygotować analizę również na ten temat.

Z publikacji możemy dowiedzieć się m.in., że:

  • Sędzia w sądzie rejonowym zarabia przeciętnie 10410,33 zł, a w sądzie apelacyjnym 15503,11 zł. Wchodzą w to m.in. dodatki funkcyjne i za długoletnią pracę, które otrzymuje ok. 40 proc. sędziów.
  • Od wynagrodzenia sędziów nie odprowadza się składek na ubezpieczenie społeczne, co powoduje, że ich rzeczywista wypłata jest wyższa od wypłaty innego pracownika zarabiającego brutto tę samą kwotę.
  • Wynagrodzenia sędziów są porównywalne do zarobków najwyższych organów samorządowych władz wykonawczych. Ponadto przeciętne wynagrodzenie sędziego sądu apelacyjnego jest wyższe od wynagrodzenia ministra będącego naczelnym organem administracji państwowej, a także niewiele niższe (o około tysiąc złotych) od wynagrodzenia premiera.
  • Stosunek płacy brutto sędziego rozpoczynającego karierę do średniej krajowej płacy brutto w Polsce jest wyższy niż w wielu bogatszych od nas krajach takich jak Niemcy, Francja czy Szwecja.

Nie należy też zapominać, że wysokość sędziowskich zarobków ustalana jest ustawowo. Sędzia w przeciwieństwie do wielu osób działających na rynku, w tym adwokatów, nie musi się obawiać, że w kolejnym miesiącu jego zarobki będą zdecydowanie niższe ze względu na mniejszą liczbę klientów czy różne zewnętrzne okoliczności.

W swojej wypowiedzi dla „Rzeczpospolitej” prof. Małgorzata Gersdorf i prof. Roman Hauser stwierdzili, że „nikt nie pomyślał, by wynagradzać sędziów jak najlepszych adwokatów, notariuszy, a nawet komorników, z których powinni rekrutować się doświadczeni sędziowie”, czyli żeby otrzymywali pensję kilkunastokrotnie większą. Wygłaszający taką opinię sędziowie powinni w takim razie zastanowić się czy może słabych sędziów należałoby wynagradzać jak najsłabiej opłacanych prawników? Jak wynika z przeprowadzonego przez Sedlak&Sedlak Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń 25 proc. adwokatów zarabia miesięcznie mniej niż 4600zł. Wielu młodych prawników wchodzących na rynek pracy może tylko pomarzyć o wynagrodzeniu (i zawodowych przywilejach), które przysługują rozpoczynającym prace w zawodzie sędziom. Dalsza deregulacja i otwarcie prawniczych zawodów zwiększy jeszcze bardziej konkurencję, nieistniejącą w sędziowskim świecie, obniżając wynagrodzenie prawników działających na rynku jeszcze bardziej. Skorzystają na tym konsumenci.

Z wykonywaniem zawodu sędziego wiąże się także znaczna stabilizacja zawodowa. Zgodnie z Konstytucją sędzia powoływany jest przez prezydenta na czas nieoznaczony i jest to silniejszym gwarantem zatrudnienia niż umowy o pracę czy umowy cywilnoprawne. Stabilizacja trwa również po zakończeniu pracy zawodowej. Sędziowie nie są objęci powszechnym systemem emerytalnym. Po przejściu w stan spoczynku mają prawo do uposażenia w wysokości 75 proc. wynagrodzenia zasadniczego i dodatku za wysługę lat, pobieranych na ostatnio zajmowanym stanowisku. Takie minimalne uposażenie to dzisiaj 5554,24 zł, a maksymalne 10501,58 zł (wedle danych GUS w pierwszej połowie 2013 roku średnia emerytura w Polsce wynosiła 1954,92 zł).

W mailu, który otrzymałem od Prezesa Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” Macieja Strączyńskiego możemy przeczytać:

„Druga kwestia to merytoryczna zawartość funduszu płac. Sędziowie otrzymują nagrody jubileuszowe (począwszy od 20 lat pracy, co pięć lat nagroda) i odprawy emerytalne. Czy przypadkiem nie doliczono ich do funduszu płac? Nie wiemy tego.”

„Poza tym płacę sędziów powiększono o tzw. „trzynastkę„. W rzeczywistości wiemy, że doliczanie „trzynastki” do pensji służy temu, aby wykazać, że ktoś zarabia więcej: gdy chce się pokazać prawdziwe wynagrodzenie, pokazuje się je bez trzynastki.” [pogrubienia dodane przez autora]

Przyznać należy, że w publikacji FOR pokazaliśmy pełne i uśrednione miesięczne wynagrodzenie. Nie poinformowaliśmy czytelników o tym, że sędziowie otrzymują regularnie jubileuszowe nagrody, dostają odprawy emerytalne i „trzynastki”. To elementy sędziowskiego wynagrodzenia, których przedstawiciele wielu innych grup zawodowych często nie otrzymują. Innymi słowy nie są zawarte w „prawdziwym wynagrodzeniu” wielu pracowników, którzy po prostu takich dodatków nie mają. Dobrze, że przedstawiciel środowiska sędziowskiego zwrócił na to uwagę.

Czy zarobki oraz przywileje sędziów są nadmierne? Nie jest to przedmiotem ani mojej ani FOR oceny. Wydaje się jednak, że w porównaniu z innymi zarobkami w Polsce, zarówno w sektorze publicznym, jak i prywatnym, konstytucyjna zasada, zgodnie z która sędziom powinno być zapewnione wynagrodzenie odpowiadające godności urzędu oraz zakresowi ich obowiązków, została w Polsce spełniona. Opinia publiczna ma prawo oceniać pracę, wynagrodzenie i przywileje reprezentujących trzecią władzę sędziów, tak jak pracodawcy oceniają swoich pracowników. Róbmy to w imię dbania o jakość wydawania publicznych pieniędzy, a więc pieniędzy pochodzących z naszych podatków.

Share

Artykuł Porozmawiajmy o publicznych pieniądzach w sądach pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/porozmawiajmy-o-publicznych-pieniadzach-w-sadach/feed/ 0