Warning: Creating default object from empty value in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php on line 27

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php:27) in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-includes/feed-rss2.php on line 8
prezydent – Blog Obywatelskiego Rozwoju https://blogobywatelskiegorozwoju.pl "Rozmowa o wolnościowym porządku społecznym" Thu, 12 Oct 2023 07:56:03 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.1.18 Jak wynagradzani są politycy? https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jak-wynagradzani-sa-politycy/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jak-wynagradzani-sa-politycy/#respond Thu, 20 Aug 2020 09:59:51 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=6353 Dyskusja na temat wynagrodzeń parlamentarzystów i członków rządu wybucha w Polsce co kilka lat, przy okazji kolejnych propozycji zmian ich wysokości. Zazwyczaj skupia się na samych kwotach jakie politycy mieliby zarabiać. Mało kto jednak porusza temat otoczenia regulacyjnego wynagrodzeń oraz możliwości powiązania ich z obiektywnymi czynnikami. W niniejszym artykule postaram się pokazać różne modele wynagradzania […]

Artykuł Jak wynagradzani są politycy? pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

Źródło: Pixabay

Dyskusja na temat wynagrodzeń parlamentarzystów i członków rządu wybucha w Polsce co kilka lat, przy okazji kolejnych propozycji zmian ich wysokości. Zazwyczaj skupia się na samych kwotach jakie politycy mieliby zarabiać. Mało kto jednak porusza temat otoczenia regulacyjnego wynagrodzeń oraz możliwości powiązania ich z obiektywnymi czynnikami. W niniejszym artykule postaram się pokazać różne modele wynagradzania osób sprawujących najwyższe funkcje państwowe, ich ograniczenia oraz powiązania. Bardziej pogłębione analizy powinny towarzyszyć zmianom ustawowym w tym zakresie i stanowić istotny element uzasadnienia ustawy czy oceny skutków regulacji.

Stany Zjednoczone: Podwyżka dopiero po wyborach

Diety członkom Senatu oraz Izby Reprezentantów należą się na mocy Art. 1 §6 Konstytucji USA, który gwarantuje, iż będą one określone ustawą i wypłacane ze Skarbu Państwa Stanów Zjednoczonych. W praktyce oznacza to, że parlamentarzyści sami mogą uchwalić wysokość swoich diet. Wynagrodzenia polityków stanowiły temat dyskusji jeszcze wśród Ojców Założycieli USA; sprzeciwiał im się chociażby Benjamin Franklin. Jedną z propozycji poprawek do Konstytucji USA autorstwa Jamesa Madisona była poprawka zabraniająca wejścia w życie podwyżek dla Senatorów i Reprezentantów przed upływem kadencji. Kongres poprawkę przyjął, jednak zgodnie z amerykańską Konstytucją jej ratyfikacja wymagała również zgody ¾ stanów. Na tę poprawka, która ostatecznie uzyskała numer dwudziesty siódmy czekano… 202 lata. Temat ograniczenia władzy członków Kongresu w zakresie przyznawania podwyżek samym sobie powrócił dopiero w latach 80-tych XX wieku na fali społecznego niezadowolenia z przywilejów Kongresmenów, a ostatni wymagany do osiągnięcia większości przewidzianej w Konstytucji stan przyjął poprawkę w 1992 roku.

Australia i Wielka Brytania: płace ustalane przez odrębne instytucje

W Wielkiej Brytanii od lat 70 ustalaniem wynagrodzeń parlamentarzystów zajmuje się osobna instytucja, podając ich wysokość na początku każdego roku. Początkowo było to Senior Salaries Review Body (SSRB), od 2010 roku jej miejsce zajęła Independent Parliamentary Standards Authority, powołana na mocy uchwalonego rok wcześniej Parliamentary Standards Act w wyniku skandalu, który wybuchł wokół korzyści majątkowych osiąganych przez parlamentarzystów.

Podobny mechanizm funkcjonuje w Australii. W 1973 roku powołano tam Trybunał Wynagrodzeniowy (Renumeration Tribunal), który co roku ustala pensje. Od roku 2011 ustala on zarówno podstawową kwotę wynagrodzenia, jak i dodatki do pensji oraz uprawnienia w zakresie pobierania pieniędzy za pracę w Parlamencie.

Różne modele krajów niemieckojęzycznych

W Niemczech wysokość diet posłów do Bundestagu ustala sam Bundestag na wniosek jego przewodniczącego. Na początku obecnej kadencji głosami CDU, FDP i SPD wprowadzono przepisy o ich automatycznym dopasowaniu do indeksu płac nominalnych publikowanego co roku przez niemiecki Federalny Urząd Statystyczny. Tymczasowo jednak mechanizm został zniesiony ze względu na kryzys spowodowany koronawirusem.

W Austrii wynagrodzenia rządu, prezydenta i parlamentarzystów ustalone są w ustawie o dietach (Bezügegesetz) i powiązane z ogólnym systemem wynagradzania urzędników służby cywilnej. W jego ramach urzędnik przyporządkowany jest do określonej klasy służbowej (Dienstklasse) w ramach której funkcjonują różne poziomy wynagrodzeń (Gehaltsstufe). Wynagrodzenie Prezydenta ustala się jako 400 x 100% wypłaty dla 9 klasy oraz 6 poziomu wynagrodzeń (najwyższa możliwa). Kanclerz, wicekanclerz i ministrowie otrzymując 200 x 100%. Parlamentarzyści z kolei co dwa lata przemieszczają się o kolejny poziom wynagrodzenia w ramach klasy IX.

Zupełnie inaczej do kwestii wynagradzania polityków podchodzą Szwajcarzy. Deputowani do Rady Narodowej (która w większości nie składa się z zawodowych polityków) nie otrzymują miesięcznych wynagrodzeń, a jedynie dzienne diety za dni, w których uczestniczą w obradach Rady oraz roczną wypłatę w wysokości 26 tys. franków z tytułu rekompensaty za przygotowania do obrad parlamentu.

Rząd jak korporacja: model singapurski

Azjatyckie państwo-miasto posiada najlepiej wynagradzany rząd na świecie. Premier Singapuru zarabia ponad 2 mln dolarów rocznie, a cały system wynagrodzeń polityków opiera się na założeniu, w myśl którego płace rządowe muszą być przynajmniej częściowo konkurencyjne wobec sektora prywatnego, by przyciągnąć wysokiej klasy ekspertów. Wynagrodzenia singapurskich polityków przypominają jednak bardziej model funkcjonowania dużej korporacji, niż diet parlamentarnych.

Pensja członka rządu składa się z kilku komponentów: stałego wynagrodzenia, opcjonalnego rocznego dodatku, bonusu za indywidualne wyniki oraz ogólnonarodowego bonusu. Ten ostatni wylicza się na podstawie mediany wzrostu dochodu Singapurczyków, wzrostu dochodu dolnych 20 percentyli obywateli (⅕ najniżej zarabiających), stopy bezrobocia oraz wzrostu PKB. Również parlamentarzyści otrzymują stałą pensję, opcjonalny roczny dodatek oraz dodatek jeśli wzrost PKB przekracza 2%.

Polski pomysł na wynagrodzenia polityków

Kontrowersyjna ustawa podnosząca wynagrodzenia polityków miała uzależnić wynagrodzenia na najwyższych stanowiskach państwowych od jednej, wspólnej dla wszystkich  miary – wynagrodzenia sędziego Sądu Najwyższego, którego x-krotność mieliby otrzymywać Prezydent, Marszałkowie Sejmu i Senatu, parlamentarzyści, członkowie rządu oraz administracji zespolonej. Zgodnie z ustawą o SN poziom tego wynagrodzenia ustalany jest jako wielokrotność przeciętnego wynagrodzenia w drugim kwartale roku poprzedniego z mnożnikiem 4,13, czyli faktycznie wynagrodzenia polityków miały być powiązane z przeciętnym wynagrodzeniem.

Choć sposób procedowania projektu z perspektywy standardów dobrej legislacji był skandaliczny (uchwalenie ustawy w kilka godzin, naruszenie zasady trzech czytań, brak spełnienia wymogu przedstawienia skutków dla finansów publicznych), nie znaczy to, że nie należy dyskutować o stworzeniu spójnego i sprawnie działającego modelu wynagradzania osób sprawujących najwyższe stanowiska państwowe. Jeśli politycy zdecydują się powrócić do prac w tym zakresie (oby w lepszym stylu), istnieje cały szereg zagranicznych wzorców i sprawdzonych rozwiązań, które można wykorzystać w poważnej debacie nt. wynagrodzeń polityków.

Share

Artykuł Jak wynagradzani są politycy? pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jak-wynagradzani-sa-politycy/feed/ 0
Mizerne efekty „reform” w Sądzie Najwyższym https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/mizerne-efekty-reform-w-sadzie-najwyzszym/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/mizerne-efekty-reform-w-sadzie-najwyzszym/#respond Wed, 08 Jul 2020 13:11:25 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=6326 Jesienią 2017 roku Andrzej Duda przedstawił projekt zmian w Sądzie Najwyższym. W uzasadnieniu możemy przeczytać o „urzeczywistnieniu zasady sprawiedliwości społecznej”, przywróceniu zaufania do wymiaru sprawiedliwości oraz odpowiedzi na wątpliwości społeczne wyrażone w protestach w 2017 roku. Prezydent, powołując się na naturalną pozycję swojego urzędu jako arbitra w sprawach ustrojowych, zaproponował cztery kierunki zmian: 1) utworzenie […]

Artykuł Mizerne efekty „reform” w Sądzie Najwyższym pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Źródło: Pixabay

Źródło: Pixabay

Jesienią 2017 roku Andrzej Duda przedstawił projekt zmian w Sądzie Najwyższym. W uzasadnieniu możemy przeczytać o „urzeczywistnieniu zasady sprawiedliwości społecznej”, przywróceniu zaufania do wymiaru sprawiedliwości oraz odpowiedzi na wątpliwości społeczne wyrażone w protestach w 2017 roku. Prezydent, powołując się na naturalną pozycję swojego urzędu jako arbitra w sprawach ustrojowych, zaproponował cztery kierunki zmian: 1) utworzenie instytucji skargi nadzwyczajnej, która miała służyć do korekty prawomocnych orzeczeń sądów, gdyby okazały się one rażąco niesprawiedliwe lub sprzeczne z prawem lub materiałem dowodowym, 2) wprowadzenie do SN elementu kontroli społecznej w postaci ławników oraz zmiany w zakresie postępowań dyscyplinarnych, 3) zmianę struktury SN oraz utworzenie nowych Izb, 4) zmiany kadrowe.

Ustawa ostatecznie podpisana została w grudniu 2017 roku i weszła w życie na wiosnę 2018 roku. Dwa lata obowiązywania „reformy” pozwalają na wstępną ocenę jej praktycznych konsekwencji. Skupię się tutaj na dwóch aspektach: funkcjonowaniu skargi nadzwyczajnej oraz instytucji ławnika w Sądzie Najwyższym. O innych aspektach zmian w SN, takich jak zmiany kadrowe i zmiany struktury sądu, można przeczytać w publikacjach FOR, np. przewodniku wyborczym w temacie praworządności.

Skarga nadzwyczajna – wielkie zapowiedzi, słabe efekty

Skarga nadzwyczajne miała stać się “instytucją umożliwiającą przywrócenie elementarnego ładu prawnego zgodnego z zasadą sprawiedliwości społecznej” (cyt. za uzasadnieniem ustawy str. 8), umożliwiającą korektę rażąco niesprawiedliwych, prawomocnych wyroków sądów. 

Skarga nie przysługuje obywatelom, a jedynie wybranym instytucjom publicznym. Wnieść ją może Rzecznik Praw Obywatelskich albo Prokurator Generalny, aw zakresie swoich kompetencji również Prezes Prokuratorii Generalnej, Rzecznik Praw Dziecka, Rzecznik Praw Pacjenta, Rzecznik Finansowy, Rzecznik MŚP, Przewodniczący KNF i Prezes UOKiK. Jednocześnie fundamentalnie ważnej dla działania skargi instytucji RPO nie dano możliwości jej efektywnego wykorzystywania, gdyż za przyznaniem urzędowi dodatkowej kompetencji nie poszło przydzielenie odpowiedniego budżetu. Ponadto, jak słusznie zwracał uwagę prof. Jerzy Zajadło w polskim prawie występują już instytucje pozwalające na korektę wadliwych orzeczeń sądów w postaci skargi kasacyjnej oraz nadzwyczajnego wznowienia postępowania.

W praktyce liczba skarg nadzwyczajnych zarejestrowanych w powołanej do ich rozpatrywania Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN jest niewielka. Pod koniec 2019 roku formalnie było to 79 skarg. Warto wspomnieć również, iż do Biura RPO wpłynęło aż 6648 wniosków o skargę (marzec 2020 roku), jednak ze względu na niedostosowanie budżetu RPO skierował ich relatywnie mało do IKNiSP. 

W zakresie możliwości odwołania się obywatela od prawomocnego wyroku sądu trudno powiedzieć, że skarga nadzwyczajna istotnie poprawiła sytuację – jest wręcz przeciwnie. W marcowym komunikacie Rzecznik Praw Obywatelskich wskazuje na problematyczny stosunek skargi nadzwyczajnej do skargi o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia. W przypadku Izby Cywilnej SN przyjęto praktykę zgodnie z którą, obywatel wnosząc skargę o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia jest zobowiązany wykazać, iż nie uzyskał skargi nadzwyczajnej – w praktyce więc nowa instytucja nałożyła na obywateli dodatkowy obowiązek procesowy.

Instytucja skargi nadzwyczajnej rodzi również wątpliwości, jeśli chodzi o cele jej wykorzystania. Teoretycznie przesłanki do wniesienia skargi są wymienione w ustawie o SN – zachodzą one gdy “1) orzeczenie narusza zasady lub wolności i prawa człowieka i obywatela określone w Konstytucji, lub 2) orzeczenie w sposób rażący narusza prawo przez błędną jego wykładnię lub niewłaściwe zastosowanie, lub 3) zachodzi oczywista sprzeczność istotnych ustaleń sądu z treścią zebranego w sprawie materiału dowodowego, a orzeczenie nie może być uchylone lub zmienione w trybie innych nadzwyczajnych środków zaskarżenia” (art. 89, par. 1 ustawy z dnia 8 grudnia 2017 roku o Sądzie Najwyższym). W praktyce jednak skargę nadzwyczajną potrafił skierować Prokurator Generalny w sprawie sędziego Waldemara Żurka i jego byłej żony o spłatę rat kredytu. Sam sędzia uznaje wniosek PG za bezzasadny i wykorzystany instrumentalnie. Spore kontrowersje wzbudziło również złożenie skargi nadzwyczajnej przez pierwszego zastępcę PG, Bogdana Święczkowskiego w sprawie sporu akcjonariuszy o pozycję w spółce Perła Browary Lubelskie, co Prokurator Generalny argumentował naruszeniem prawa procesowego.

Czy Sąd Najwyższy potrzebuje ławników?

Instytucja ławników w Sądzie Najwyższym budziła kontrowersje i uśmiechy od czasu słynnego przesłuchania kandydatów na ten urząd przed senacką komisję – cytaty takie jak “pracuję w grupie trzylatków i to jest nauka życia”, “jeśli chodzi o prawo to mogę doczytać” zrobiły zawrotną karierę jako memy w mediach społecznościowych. 

Praktykę rocznego funkcjonowania ławników w SN najkrócej streścić można jako burzliwą. Do pierwszych kontrowersji doszło już na samym początku funkcjonowania “elementu społecznego” – część ławników oskarżyła swoich kolegów o nieprawidłowości przy wyborach do Rady Ławniczej, które odbyły się 31 maja 2019 roku. Wybory powtórzono 10 września, w sprawie został sporządzony także wniosek do prokuratury, a po jego odrzuceniu zażalenie do sądu. Ławnicy spierali się o szkolenia z etyki i udział w Zgromadzeniu Ogólnym Sędziów SN, do którego nie zostali dopuszczeni przez p. o. I Prezesa SN, Aleksandra Stępkowskiego. Problematyczne okazały się nawet togi, którymi ławnicy musieli się wymieniać, co w dobie koronawirusa mogło być ryzykowne epidemiologicznie. 

Zwolennicy instytucji ławników w SN mogą uznać wszystkie te przypadki za naturalne przecierania się nowego elementu w większej instytucji i proces któremu nie należy się w żadnym stopniu dziwić, nawet jeśli momentami przybierał groteskowe formy. Przeciwnicy z kolei mogą uznać wszystkie te przypadki za dowód na to, że Sąd Najwyższy nie jest miejscem, w którym ławnicy byliby potrzebni. Argument o bezzasadności tej instytucji poruszano od samego początku dyskusji na temat zmian w SN – zadaniem ławników jest wniesienie elementu kontroli społecznej przede wszystkim w obszarze oceny materiału faktycznego. Sąd Najwyższy z kolei jest specyficznym rodzajem sądu, który bada kwestie prawne i ustala wykładnię przepisów rzadko pochylając się nad oceną dowodów faktycznych. 

Niekorzystny bilans “reform” SN

Dwa lata po wejściu w życie nowej ustawy o SN trudno uznać, by jej dwa istotne elementy – instytucja skargi nadzwyczajnej oraz obecność elementu społecznego w Sądzie Najwyższym przyczyniły się do wielkich zmian, czy też istotnie poprawiły funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości. W przypadku tego pierwszego narzędzia mamy wciąż do czynienia z dużymi kontrowersjami, nieprzygotowaniem instytucji państwa na jej funkcjonowanie i skomplikowaniem możliwości odwoławczych od prawomocnych wyroków, w zestawieniu z relatywnie niewielkim wykorzystaniem praktycznym. Na dzień dzisiejszy można stwierdzić, iż instytucja, która miała „przywracać poczucie sprawiedliwości” wciąż głównie rodzi problemy. W przypadku drugiej ze zmian wydaje się, że nie wniosła ona do SN niczego więcej niż kłótnie i spory o drobnostki. Na dzień dzisiejszy rzeczywistość nie jest szczególnie łaskawa dla szumnych zapowiedzi naprawy wymiaru sprawiedliwości, zawartych w uzasadnieniu prezydenckiej ustawy o SN.

Share

Artykuł Mizerne efekty „reform” w Sądzie Najwyższym pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/mizerne-efekty-reform-w-sadzie-najwyzszym/feed/ 0
Czy Prezydent zastępuje sądy? Spór o ułaskawienie. https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/czy-prezydent-zastepuje-sady-spor-o-ulaskawienie/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/czy-prezydent-zastepuje-sady-spor-o-ulaskawienie/#respond Mon, 16 May 2016 12:03:04 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=3450 W listopadzie 2015 roku można było zaobserwować niezwykle żywą dyskusję dotyczącą funkcjonującego w polskim prawie ułaskawienia. Miało to miejsce w kontekście zastosowania prezydenckiego uprawnienia wobec Mariusza Kamińskiego, byłego szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego oraz trzech jego współpracowników. Wydarzenia te uzmysłowiły, że polskie prawo daje duże pole do odmiennych interpretacji. To precedensowe ułaskawienie może więc otwierać drogę […]

Artykuł Czy Prezydent zastępuje sądy? Spór o ułaskawienie. pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

źródło: commons.wikimedia.com

W listopadzie 2015 roku można było zaobserwować niezwykle żywą dyskusję dotyczącą funkcjonującego w polskim prawie ułaskawienia. Miało to miejsce w kontekście zastosowania prezydenckiego uprawnienia wobec Mariusza Kamińskiego, byłego szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego oraz trzech jego współpracowników. Wydarzenia te uzmysłowiły, że polskie prawo daje duże pole do odmiennych interpretacji. To precedensowe ułaskawienie może więc otwierać drogę do kolejnych nadużyć, zaburzających poprawne funkcjonowanie państwa i trójpodział władzy.

Mariusz Kamiński oraz jego współpracownicy zostali skazani przez sąd pierwszej instancji na karę pozbawienia wolności za przekroczenie uprawnień, wynikających z pełnionych przez nich funkcji w 2007 roku. W listopadzie 2015 roku zostali ułaskawieni przez Prezydenta A. Dudę przed uprawomocnieniem się wyroku.

W powyższej sprawie największe wątpliwości budzi fakt ułaskawienia osoby, która nie została jeszcze prawomocnie skazana. Problem potęguje dodatkowo informacja, dostępna na oficjalnej stronie internetowej Prezydenta RP[1], która jest sprzeczna z działaniem samego Prezydenta. Informacja dotycząca prawa łaski jasno wskazuje, iż „Celem postępowania ułaskawieniowego jest ustalenie, czy po wydaniu prawomocnego wyroku zaistniały w życiu skazanego szczególne wydarzenia powodujące nadmierną dolegliwość wymierzonej kary”. Jest to jednocześnie jedyny taki przypadek w historii III RP, kiedy prezydent nie czekając na ostateczne rozstrzygnięcie sądu, postanowił skorzystać ze swojego uprawnienia i zastosować prawo łaski wobec jeszcze oskarżonego, a nie już skazanego.

Konstytucja w artykule stanowiącym o prawie łaski wprawdzie nie wskazuje na konieczność istnienia prawomocnego wyroku, pozwalającego na skorzystanie z prezydenckiej prerogatywy, jednak tak szeroka interpretacja pozostaje w sprzeczności z inną konstytucyjną normą. Art. 42 ust. 3 Konstytucji RP mówi, że „Każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu”.  Powtórzeniem tej normy jest art. 5 § 1 Kpk. „Oskarżonego uważa się za niewinnego, dopóki wina jego nie zostanie udowodniona i stwierdzona prawomocnym wyrokiem”. Czy osoba nadal niewinna w świetle prawa może  skorzystać z prawa łaski? Nie czekając na uprawomocnienie się wyroku, sugeruje się jednocześnie, że w każdej z kolejnych instancji wyrok również byłby skazujący.

Ingerowanie w wyrok sądu zaburza istnienie równowagi władz w Polsce, wynikające z art. 10 Konstytucji RP. Warto o tym wspomnieć w kontekście  art. 139 konstytucji, stanowiącego o prezydenckim uprawnieniu do udzielenia prawa łaski.  Choć sama ustawa zasadnicza  z wyjątkiem skazania przez Trybunał Stanu, nie wyznacza granic prerogatywy Prezydenta RP, to nie oznacza, że tych granic w rzeczywistości nie ma. Nie wolno zapominać o obowiązku interpretacji Konstytucji RP z 1997 r. jako całości, a nie jako niezależnych od siebie przepisów. Tą granicą jest art. 10 ust. 1 ustawy zasadniczej, gdzie jasno wskazana została zasada podziału i równowagi władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Równowaga oznacza, że żadna z władz, w tym przypadku prezydent, nie może dominować nad inną.

W przytoczonej sprawie M. Kamińskiego i jego współpracowników Kancelaria Prezydenta RP starała się wyjaśnić, że motywem działania głowy państwa było uwolnienie wymiaru sprawiedliwości od rozgrywek politycznych. Zdaniem prezydenta każde rozstrzygnięcie sądu, przesądzające o winie, bądź jej braku zostałoby uznane za wyrok polityczny. W zaistniałej sytuacji, dokonanie aktu łaski wobec oskarżonych również przybrało charakter rozgrywki politycznej. Tym bardziej, iż dwoje ułaskawionych objęło stanowiska rządowe w rządzie Beaty Szydło, wywodzącej się z tej samej partii politycznej co prezydent A. Duda. Tym sposobem poziom upolitycznienia owej sprawy jest obecnie dużo wyższy, niż miało to miejsce w normalnym toku postępowania.

Nie podlega wątpliwości, że Prezydent miał prawo skorzystać z konstytucyjnej prerogatywy, jednak jej granice okazały się być zbyt szerokie, wykraczające poza podział władzy w Rzeczypospolitej. Pokazuje to siłę prezydenckiego uprawnienia, które w zaistniałej sytuacji wydaje się być ponad wszystkimi pozostałymi władzami. Dotychczas jednak żaden z prezydentów nie zastosował go wobec nieprawomocnego wyroku[2]. Czy uprawnienie Prezydenta nie stanowi zbyt dużej siły, która powoduje zachwianie równowagi władz w Polsce? Ułaskawienie przed prawomocnym wyrokiem sądu jest ingerencją w kompetencje władzy sądowniczej. Obecny precedens daje możliwość wykorzystywania podobnego mechanizmu w przyszłości, co może stanowić zagrożenie dla demokratycznego państwa prawnego.


[2] https://wiadomosci.onet.pl/kraj/prof-cwiakalski-o-ulaskawieniu-kaminskiego-prezydent-nie-jest-carem/jm74xp

Share

Artykuł Czy Prezydent zastępuje sądy? Spór o ułaskawienie. pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/czy-prezydent-zastepuje-sady-spor-o-ulaskawienie/feed/ 0
Zasada in dubio pro fisco, czyli o tym dlaczego stek wołowy nie smakuje z kawą https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/zasada-in-dubio-pro-fisco-czyli-o-tym-dlaczego-stek-wolowy-nie-smakuje-z-kawa/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/zasada-in-dubio-pro-fisco-czyli-o-tym-dlaczego-stek-wolowy-nie-smakuje-z-kawa/#respond Thu, 25 Jun 2015 06:36:06 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=2356 Autorem tekstu jest Jakub Lenart*, laureat Wiosennej Szkoły Leszka Balcerowicza (III nagroda), absolwent BSc Accounting and Finance with Intercalated Year (Hons) na University of Warwick, Class of 2015 Wiosna to naturalny czas porządków oraz wybudzenia z zimowego letargu … Wraz ze zbliżającymi się wyborami zaistniały przesłanki ku temu by na polityczną agendę wróciła kwestia zmian […]

Artykuł Zasada in dubio pro fisco, czyli o tym dlaczego stek wołowy nie smakuje z kawą pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Autorem tekstu jest Jakub Lenart*, laureat Wiosennej Szkoły Leszka Balcerowicza (III nagroda), absolwent BSc Accounting and Finance with Intercalated Year (Hons) na University of Warwick, Class of 2015

Wiosna to naturalny czas porządków oraz wybudzenia z zimowego letargu … Wraz ze zbliżającymi się wyborami zaistniały przesłanki ku temu by na polityczną agendę wróciła kwestia zmian w ordynacji podatkowej. Grudniowa inicjatywa ustawodawcza Bronisława Komorowskiego postulowała odejście od wykładni in dubio pro fisco [w razie wątpliwości, na korzyść organu podatkowego] na rzecz in dubio pro tributario [w razie wątpliwości, na korzyść podatnika] w prawie podatkowym.

W obecnym kształcie wykładni, in dubio pro fisco, mamy do czynienia z założeniem domniemania działania podatnika na niekorzyść Skarbu Państwa. To w rezultacie przekłada się na działania organów podatkowych nacechowane daleko idącą podejrzliwością wobec przedsiębiorcy i nakładaniem nieadekwatnych do szkodliwości popełnionego czynu kar. Warto przytoczyć przykład z 2010 roku, kiedy piekarz z Legnicy przegrał spór z fiskusem w związku z nieopodatkowaniem VAT darowizn pieczywa dla potrzebujących.

Nikt nie podważa faktu naruszenia prawa [ówczesne przepisy nakładały podatek od darowizn, niezależnie od ich celu przyp. red.]. Bulwersuje jednak krótkowzroczność organów administracji podatkowej, które zdecydowały się na pełne wyegzekwowanie zobowiązania. Ze względu na niską szkodliwość społeczną nadużycia być może warto było powołać się na zasady państwa przyjaznego obywatelowi oraz sprawiedliwości społecznej zawarte w Art. 2 Konstytucji RP i np. umorzyć część zobowiązania i/lub odsetek. To w efekcie nie tylko zapobiegłoby upadłości legnickiej piekarni, jednocześnie gwarantując dalsze wpływy do budżetu państwa, ale także stanowiłoby krok w kierunku podniesienia zaufania do organów podatkowych w długim terminie.

Wynikająca z zasady in dubio pro fisco bezkarność i bezrefleksyjność urzędników administracji podatkowej jest niewątpliwie problematyczna. Niepokoją ostatnie doniesienia o zaleceniach przedstawicieli Ministerstwa Finansów, by Izby Skarbowe prowadziły kontrole w sposób ukierunkowany na nakładanie na przedsiębiorców kar finansowych [nawiązanie do marcowego zawiadomienia ZPP do Prokuratury przyp. red.]. Powyższy przypadek pokazuje szkodliwość systemu w jego obecnych ramach, a także imperatyw reformy. Dalszym impulsem do zmiany status quo mogłaby być nowelizacja ustawy o służbie cywilnej wprowadzająca odpowiedzialność prawną urzędnika za podjęte decyzje. System taki działa obecnie sprawnie w Niemczech. Brak ochrony urzędników może być początkowo tematem kontrowersyjnym, lecz wraz z rozwojem ubezpieczeń urzędniczych [produkt obecny na rynku niemieckim przyp. red.] jest szansa na rozwiązanie gwarantujące jednocześnie wolnorynkową ochronę urzędników, a także zrównanie podatnika i fiskusa wobec prawa.

Bezrefleksyjność pogarsza dodatkowo fakt, że organy podatkowe władają szerokimi prerogatywami interpretacyjnymi. Z kolei złożoność i postępująca inflacja przepisów podatkowych dodatkowo eskalują problem. Kuriozum różnicowania opodatkowania VAT w branży gastronomicznej naświetla hipotetyczny przykład obiadu w dowolnej restauracji w Polsce. Przypuszczalnie, wraz z siostrą zamówiliśmy stek wołowy z grilla z mozarellą i truflami [w cenie 50zł bez VAT]. W ramach własnego rachunku zamawiam ponadto kawę [w cenie 10zł bez VAT]. Istniejące prawo traktuje nas jednak różnie, ponieważ posiłek mojej siostry objęty jest stawką VAT w wysokości 8%, natomiast zarówno mój posiłek, jak i kawa opodatkowane są jednakową stawką 23% VAT. Efektywnie, ten sam stek kosztuje mnie 6,5zł drożej. Abstrahując od wątpliwej zasadności takich przepisów oraz niesmaku konsumenckiego, taka skala obostrzeń przepisami branży gastronomicznej ogranicza jej konkurencyjność i rozwój w Polsce. Jednocześnie zmusza ona istniejące firmy do zwiększenia nakładów na kontrole wewnętrznych mechanizmów rozrachunkowych oraz szukania luk interpretacyjnych w prawie podatkowym.

Podsumowując, zamiast przedmiotowego traktowania polskich przedsiębiorców warto zwiększyć środki skierowane na uszczelnienie systemu podatkowego, np. w związku z nadużyciami takimi jak karuzele VAT [problem oceniany przez PwC na ok. 42 mld zł, czyli 2.5% PKB w 2014r. przyp. red.]. Biorąc pod uwagę wielkość planowanego deficytu budżetowego [47.5 mld zł w 2014r. przyp. red.], to tutaj znajduje się zarówno efektywne w sensie Pareto, jak i społecznie pożądane rozwiązanie problemu resortu finansów. Powróćmy jeszcze krótko do oceny prawdopodobieństwa wprowadzenia w życie nowelizacji ordynacji podatkowej. Przykładowo w czasie Sejmu VI kadencji projekt wnioskowany przez Prezydenta RP potrzebował na rozpatrzenie średnio 167 dni. Zważając na powyższe, a także październikowy termin wyborów parlamentarnych oraz zasadę dyskontynuacji prac Sejmu wiele wskazuje na to, że prezydencki projekt ma ograniczone szanse sukcesu. A szkoda, ponieważ w sytuacji, gdy wprowadzenie opodatkowania jednakową stawką VAT jest obecnie mało realne, zasada in dubio pro tributario byłaby zmianą zdecydowanie na lepsze dla polskiego biznesu.

Share

Artykuł Zasada in dubio pro fisco, czyli o tym dlaczego stek wołowy nie smakuje z kawą pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/zasada-in-dubio-pro-fisco-czyli-o-tym-dlaczego-stek-wolowy-nie-smakuje-z-kawa/feed/ 0
Wybory w USA: dwóch kandydatów i różne pomysły na wyjście z kryzysu https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/wybory-w-usa-dwoch-kandydatow-i-rozne-pomysly-na-wyjscie-z-kryzysu/ Mon, 05 Nov 2012 06:00:31 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=1613 Gospodarka jest głównym tematem wyborczej walki pomiędzy ubiegającym się o reelekcję Barackiem Obamą z Partii Demokratycznej a kandydatem Republikanów Mittem Romneyem. Obaj pretendenci do stanowiska prezydenta Stanów Zjednoczonych chcą wyprowadzić amerykańską gospodarkę z kryzysu, lecz – przynajmniej w pewnym stopniu – różnią się ich pomysły na przywrócenie prosperity. Te różnice pozwalają nawet mówić o odmiennych […]

Artykuł Wybory w USA: dwóch kandydatów i różne pomysły na wyjście z kryzysu pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Gospodarka jest głównym tematem wyborczej walki pomiędzy ubiegającym się o reelekcję Barackiem Obamą z Partii Demokratycznej a kandydatem Republikanów Mittem Romneyem. Obaj pretendenci do stanowiska prezydenta Stanów Zjednoczonych chcą wyprowadzić amerykańską gospodarkę z kryzysu, lecz – przynajmniej w pewnym stopniu – różnią się ich pomysły na przywrócenie prosperity. Te różnice pozwalają nawet mówić o odmiennych wizjach amerykańskiego państwa i społeczeństwa.

Barack Obama twierdzi, że rola państwa – zwłaszcza w dobie spowolnienia gospodarczego – musi być większa, aby wspierać obywateli i gospodarkę: niwelować różnice społeczne i przyspieszyć wychodzenie z kryzysu. Taka polityka wyrażałaby się otoczeniem różnych grup społecznych szeroką pomocą socjalną oraz rządowym wsparciem dla wybranych dziedzin biznesu. Natomiast Mitt Romney uważa, że ograniczenie wydatków państwa i obniżka podatków przyspieszą ożywienie gospodarcze, gdyż wówczas ludzie z jednej strony będą zachęceni do działalności gospodarczej dzięki niskim podatkom, a z drugiej – ograniczone zostaną możliwości pobierania pomocy od państwa. Według niego gospodarka będzie rozwijać się szybciej wtedy, gdy więcej pieniędzy trafi do firm i ludzi, którzy sami będą decydować, co z nimi zrobić. Dzięki takiej polityce szybciej poprawi się też stan finansów publicznych.

Do obu kandydatów zdążyły przylgnąć mocne określenia: Obamę nazywa się socjalistą, Romneyowi natomiast zarzuca się, że jest bezdusznym kapitalistą. Przyczyniły się do tego kontrowersyjne wypowiedzi obu kandydatów. Z jednej strony Obama, argumentując pogląd, że państwo powinno w duchu solidarności dbać o społeczeństwo jako całość, powiedział: „Zaskakują mnie ludzie, którzy uważają: »Udało mi się, bo jestem taki bystry i pracowałem ciężej niż inni «. Przecież jest wielu bystrych i wielu pracuje ciężko! Jeśli odniosłeś sukces, to dlatego że ktoś po drodze ci pomógł”. Ta wypowiedź została przez wielu uznana za atak indywidualizm, charakterystyczny zwłaszcza dla amerykańskiego społeczeństwa. Z drugiej strony Mitt Romney popadł w niesławę nagraną z ukrycia wypowiedzią, że 47 proc. Amerykanów, którzy nie płacą podatku dochodowego, „jest zależnych od rządu i wierzy, że rząd ma obowiązek o nich dbać, wierzy, że jest upoważnionych do opieki zdrowotnej, żywności i mieszkań”. Ta ostra, przesadzona wypowiedź była z kolei często odbierana jako przekreślenie prawie połowy społeczeństwa.

Czy jednak programy obu kandydatów różnią się tak bardzo? Zarówno Obama, jak i Romney chcą, aby w Stanach powstawały nowe miejsca pracy, produkcja wzrastała, a w związku z tym – aby powolne ożywienie gospodarcze nabrało tempa. W tym celu obaj występują z podobnymi propozycjami: zmniejszyć wydatki rządu, obniżyć podatki, uprościć przepisy. Dyskusja dotyczy więc bardziej szczegółowych kwestii.

Po pierwsze, zarówno w programie Baracka Obamy, jak i u Mitta Romneya, kluczowy punkt stanowi obniżka podatków. Obama zamierza utrzymać wprowadzone jeszcze za George’a W. Busha rozwiązania takie jak m. in. niższe podatki dochodowe dla klasy średniej (to aż 98 proc. podatników) oraz dla firm mających dochody poniżej 250 tys. dol. rocznie czy podwojona ulga podatkowa na dziecko, która wynosi obecnie 1000 dol. Obecny prezydent planuje także redukcję podatku od dochodów przedsiębiorstw (CIT) z 35 do 28 proc. Ponadto Obama proponuje dużą podwyżkę podatków dla 2 proc. najbogatszych, chce także wyciągnąć więcej pieniędzy z Wall Street. Zamiast tego Romney zapowiada obniżenie krańcowych stawek podatku dochodowego o 20 proc. – z tej zmiany tej skorzystaliby wszyscy, a więc także najbogatsi. Obniżka CIT w wydaniu republikanina jest natomiast niewiele mniejsza: chodzi o spadek z 35 do 25 proc. Kandydaci różnią się jednak podejściem do zwolnień podatkowych. O ile Obama – przykładowo – chce poprzez stosowne „zachęty podatkowe” wspierać krajowy przemysł oraz sektor energii odnawialnej, to Romney zapowiada likwidowanie ulg podatkowych oraz ograniczenie wartości rocznego uzyskanego zwolnienia czy ulgi podatkowej do 17 tys. dol. na osobę. Nie mówi jednak nic o specjalnych obniżkach podatków dla najbogatszych, co zarzuca mu się w mediach.

Po drugie, obaj kandydaci, zdając sobie sprawę z problemów z deficytem i długiem publicznym, chcą polepszać stan finansów publicznych Stanów Zjednoczonych. Obaj kandydaci zapowiadają cięcie wydatków, chociaż u Obamy obniżanie długu ma opierać się głównie na zwiększeniu obciążeń dla najbogatszych i sektora finansowego. Urzędujący prezydent, oskarżany przez Republikanów o przyczynienie się do dramatycznego wzrostu długu za swojej kadencji, chce, jak przyznaje w swoim programie, „ciąć rozrzutne, nadmierne wydatki, gdziekolwiek by one nie były”. Jak zauważa Ignacy Morawski, ekonomiści Goldman Sachs ocenili prezydencki plan redukcji długu publicznego (o 4 bln dol. w ciągu 10 lat) jako „bardziej szczegółowy niż Romneya”. Romney natomiast wylicza, jakie oszczędności przyniosłyby poszczególne cięcia wydatków – i tak oto likwidacja Medicare, wprowadzonej przez Obamę powszechnej opieki zdrowotnej, przyniosłaby 95 mld dol. oszczędności, a przeniesienie odpowiedzialności za programy Medicaid (opieka medyczna nad ludźmi starszymi) i Worker Retraining z poziomu federalnego na stanowy – kolejne 100 mld dol. Republikanin chce podnieść wydatki na obronność, a demokrata stawia na edukację i opiekę zdrowotną.

Co ciekawe, w przeciwieństwie do Mitta Romneya, Barack Obama omija kwestię likwidacji luk prawnych w systemie podatkowym, przez które – także za jego kadencji – wielkie korporacje unikały płacenia podatków. Z drugiej strony, chociaż Romney i popierający go ekonomiści nie zostawiają na Obamie suchej nitki za wprowadzenie w lutym 2009 r. wartego 787 mld dol. programu stymulującego gospodarkę, to tymczasem bezstronne opracowania pokazują, że w pewnym stopniu plan pomógł gospodarce: Daniel Wilson z regionalnego Banku Rezerwy Federalnej w San Francisco twierdzi, że plan stworzył lub utrzymał 3,4 mln miejsc pracy, a badanie Uniwersytetu w Chicago wskazuje, że 80 proc. akademickich ekonomistów ocenia program jako „skuteczny”. Do ciekawostek należy dodać fakt, że Mitt Romney, przeciwnik wspierania banków przez państwo, z uznaniem wypowiedział się o realizowanym przez Baracka Obamę w latach 2008-2009 programie TARP. Warto dodać, że w międzynarodowych stosunkach gospodarczych Romney pragnie być bezwzględny, chcąc uznać Chiny za państwo manipulujące walutą i zablokować import chińskich towarów do USA, natomiast Obama chce rozwijać kontakty handlowe Ameryki poprzez podpisywanie umów dwustronnych z innymi krajami. W przeciwieństwie do Romneya Obama wyraża także chęć pomocy zadłużonej strefie euro.

Kończąc, warto stwierdzić, że mimo obecnych u obu kandydatów postulatów cięcia wydatków rządowych ich udział w PKB jest i tak dużo niższy niż europejska średnia: 24,3 proc. PKB w Stanach Zjednoczonych w stosunku do nawet 50 proc. PKB w państwach Europy. Kogo wybiorą Amerykanie? Ostatnie dobre wyniki gospodarki, a także sondaż Gallupa, w którym 2/3 Amerykanów poparło wyższe opodatkowanie najbogatszych, zdają się sprzyjać Obamie. Jednak – co istotne przy bardzo wyrównanej walce kandydatów – przeważyć może poparcie dla śmiałych pomysłów Romneya połączone z obawą, że po wyborze na drugą kadencję Obama pogrążyłby się w marazmie (a przecież już mijająca kadencja rozczarowała wielu Amerykanów). Kto wie, czy na prezydenckim fotelu bardziej niebezpieczna nie byłaby jednak słynna zmienność poglądów Mitta Romneya?

Share

Artykuł Wybory w USA: dwóch kandydatów i różne pomysły na wyjście z kryzysu pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>