Warning: Creating default object from empty value in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php on line 27

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php:27) in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-includes/feed-rss2.php on line 8
Następne 25 lat – Blog Obywatelskiego Rozwoju https://blogobywatelskiegorozwoju.pl "Rozmowa o wolnościowym porządku społecznym" Thu, 12 Oct 2023 07:56:03 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.1.18 Plan Morawieckiego przyniesie jedynie krótkotrwały wzrost inwestycji https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/plan-morawieckiego-przyniesie-jedynie-krotkotrwaly-wzrost-inwestycji/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/plan-morawieckiego-przyniesie-jedynie-krotkotrwaly-wzrost-inwestycji/#respond Mon, 27 Jun 2016 06:00:29 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=3671 W wywiadzie dla portalu Forsal z 8 czerwca 2016 r. wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński, zastępca ministra Mateusza Morawieckiego, skomentował kwietniową publikację FOR pt. „Rząd zamierza podporządkować fundusze UE pod plan Morawieckiego”. Według FOR rząd Beaty Szydło chce wprowadzić radykalne zmiany w sposobie wydatkowania unijnych pieniędzy na lata 2014-2020, dopasowując wcześniej ustalony harmonogram pod cele planu […]

Artykuł Plan Morawieckiego przyniesie jedynie krótkotrwały wzrost inwestycji pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
W wywiadzie dla portalu Forsal z 8 czerwca 2016 r. wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński, zastępca ministra Mateusza Morawieckiego, skomentował kwietniową publikację FOR pt. „Rząd zamierza podporządkować fundusze UE pod plan Morawieckiego”. Według FOR rząd Beaty Szydło chce wprowadzić radykalne zmiany w sposobie wydatkowania unijnych pieniędzy na lata 2014-2020, dopasowując wcześniej ustalony harmonogram pod cele planu Morawieckiego (formalnie Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju) takie jak reindustrializacja, wspieranie wielkich przedsiębiorstw, a także pomysł sterowanego przez państwo rozwijania konkretnych gałęzi gospodarki w wydzielonych regionach Polski w sposób dużo bardziej szczegółowy niż zakładają to unijne „inteligentne specjalizacje”. Taka rewolucja oznaczałaby albo konieczność długotrwałych renegocjacji programów wydatkowania funduszy UE (czyli tzw. programów operacyjnych) z Komisją Europejską, albo też zakulisowe wpływanie rządu na wyniki konkursów o unijne wsparcie, aby pieniądze dostawały te przedsiębiorstwa i gminy, które będą chciały realizować projekty priorytetowe dla planu Morawieckiego.

Minister Kwieciński pomniejsza jednak ten problem, stwierdzając, że nie sądzi, aby dopasowanie funduszy pod plan Morawieckiego było wielkim kłopotem, a na ewentualne zmiany Komisja Europejska na pewno się zgodzi. „Nasze zamiary określone w Planie są często spójne z priorytetami UE. Kładziemy przecież ogromny nacisk np. na innowacje. Dlatego nie wątpię, że będziemy mogli liczyć na aprobatę ze strony KE. Gdybyśmy chcieli całkowicie zmienić system zarządzania i realizacji tych funduszy, musielibyśmy wyłączyć się z korzystania z dotacji na okres mniej więcej dwóch lat. Ale zapewniam, że takich zmian nie zamierzamy wdrażać” – mówi minister. Wyklucza także „absolutnie” ryzyko nieetycznego oddziaływania rządu na rezultaty konkursów. Zapomina jednak, jak bardzo żmudnym zadaniem będzie przeorientowanie sposobu wydawania unijnych funduszy pod plan Morawieckiego, jasno zapisane w samym planie w postaci zdania: „Inwestycje [z funduszy UE] zostaną podporządkowane celom Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju”. Chodzi przecież o niewspomniane w programach operacyjnych na lata 2014-2020 działania takie jak sprzyjanie dużym firmom, aby powstały „championy narodowe”, podczas gdy unijne wsparcie jest skoncentrowane na przedsiębiorstwach małych. Fakt, że plan Morawieckiego „kładzie nacisk na innowacje”, nie jest tu najważniejszy (innowacje są przecież kluczowe w każdym dokumencie dotyczącym wydawania unijnych funduszy).

Jerzy Kwieciński sprzeciwia się także postawionemu przez FOR zarzutowi, że rząd dopuszcza się manipulacji, prezentując ustalony w latach 2013-15 harmonogram wydawania unijnych pieniędzy – w tym np. alokacje funduszy na poszczególne programy – jako coś wymyślonego specjalnie na potrzeby planu Morawieckiego. Według Kwiecińskiego podejście do funduszy zaprezentowane w planie Morawieckiego jest oryginalne, co wyraża się w tym, że rząd PiS fundusze te „chce inwestować, a nie wydawać”. Jest to tłumaczenie marne, bo każdy poprzedni rząd zapewniał, że zależy mu właśnie na inwestowaniu, a nie bezmyślnym wydawaniu unijnych pieniędzy. „Fundusze unijne zmieniają Polskę: w ciągu ostatnich 2 lat podpisano 28 219 umów na inwestycje za ponad 100 mld zł” – chwalił się w 2013 roku rząd Donalda Tuska. „Sprzyja nam ożywienie gospodarcze, a członkostwo w Unii Europejskiej otwiera dostęp do funduszy na inwestycje i modernizację. Będzie niewybaczalnym błędem, jeżeli nie zdołamy w pełni wykorzystać tej szansy” – mówił w 2004 roku w exposé premier Marek Belka.

Kwieciński wskazuje jednak w udzielonym przez siebie wywiadzie na jedną ważną rzecz – niski poziom polskich inwestycji. „My w Planie [Odpowiedzialnego Rozwoju] stwierdziliśmy, że wydajemy za mało na inwestycje. Inne gospodarki, na podobnym etapie rozwoju, mają inwestycje na poziomie przynajmniej 25 proc., gdy jednocześnie inwestycje sektora publicznego stanowią 2-3 pkt. proc. Gdybyśmy nie mieli funduszy europejskich, nie mielibyśmy bodźców napędzających także inne inwestycje. Co roku w gospodarce inwestycje są jednym z kilku bodźców, które dają nam wzrost gospodarczy. Stąd konieczny jest dodatkowy wysiłek w inwestowaniu pieniędzy” – mówi wiceminister rozwoju. Z tej wypowiedzi przebija jednak przekonanie, że wzrost poziomu inwestycji jest przede wszystkim zadaniem państwa. Rozwiązanie problemu leży jednak zupełnie gdzie indziej.

W raporcie FOR „Następne 25 lat. Jakie reformy musimy przeprowadzić, by dogonić Zachód”, podobnie jak w wywiadzie z Kwiecińskim, podkreślone zostało, że istotnie poziom inwestycji nad Wisłą nie jest zadowalający: „w Polsce inwestuje się mniejszą część PKB niż w większości krajów naszego regionu. W latach 2005-2014 wynosiła ona 21% wobec średnio 26% w regionie” – piszą autorzy raportu pod redakcją Leszka Balcerowicza i Andrzeja Rzońcy. Jednocześnie zawarte w raporcie wyjaśnienia tego stanu rzeczy pokazują, że remedium na nasz niski poziom inwestycji w porównaniu z m.in. Słowacją czy Czechami wcale nie jest zbyt mała aktywność państwa, tylko przede wszystkim usunięcie barier, które utrudniają powstanie inwestycji prywatnych, m.in. położenie kresu skomplikowaniu polskiego systemu podatkowego: „Stopień skomplikowania podatków negatywnie odróżnia Polskę od innych krajów regionu. W dużym stopniu odpowiadają one za to, że koszty związane z wymogami administracyjnymi są u nas dużo wyższe niż przeciętnie w innych krajach. Według szacunków Deloitte’a z 2008 r. pochłaniają one 6% PKB wobec 3,5% PKB w innych krajach. 44% tych kosztów jest generowanych przez trzy ustawy podatkowe: o PIT, CIT i VAT” – można przeczytać w raporcie FOR.

To jednak nie wszystko. Polskim uciążliwościom podatkowym towarzyszy duża nieprzewidywalność zmian w naszym prawie gospodarczym: „Każda z ustaw podatkowych oraz ordynacja podatkowa były nowelizowane przeciętnie przynajmniej kilka razy do roku. Ministerstwo Finansów wydaje ponad 150 indywidualnych interpretacji podatkowych dziennie. Prawie 3 tys. interpretacji rocznie jest zaskarżanych do sądu administracyjnego, który uwzględnia ponad połowę skarg. Niestabilność prawa podatkowego jest przejawem szerszego problemu inflacji prawa, która bardzo utrudnia ludziom ocenę, czy działają w zgodzie z przepisami. W zeszłym roku w naszym kraju weszło w życie prawie 26 tys. stron aktów prawnych. Zdystansowaliśmy pod tym względem nie tylko Czechy, Słowację i Węgry, ale nawet Francję czy Włochy, często uchodzące za liderów biurokracji. (…) (Grant Thornton, 2015)” – przekonująco ilustrują sytuację autorzy raportu.

Ponadto warto zauważyć, że inwestorzy zagraniczni są traktowani przez polskie prawo nierówno, ponieważ podlegają jeszcze większej liczbie regulacji niż krajowi: „Dodatkowym ograniczeniem dla inwestycji zagranicznych jest restrykcyjność regulacji nakładanych wyłącznie na inwestorów zagranicznych. Na tle regionu Polska negatywnie się wyróżnia w szczególności pod względem limitów udziałów tych inwestorów w wybranych sektorach, np. w transporcie” – pokazuje lektura raportu „Następne 25 lat”.

Aby poziom inwestycji w Polsce trwale wzrósł, rząd powinien po prostu uporać się z powyższymi jasno przedstawionymi problemami. Interwencjonistyczne, pompujące w duże firmy pieniądze polskich i europejskich podatników projekty państwa, takie jak „Plan na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju”, jeżeli w ogóle się udadzą, przyniosą jedynie efekt krótkotrwały. Nie zlikwidują one przecież głównych przyczyn niskiego poziomu inwestycji w Polsce.

Share

Artykuł Plan Morawieckiego przyniesie jedynie krótkotrwały wzrost inwestycji pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/plan-morawieckiego-przyniesie-jedynie-krotkotrwaly-wzrost-inwestycji/feed/ 0
Wielki Plan Morawieckiego, czyli więcej – upolitycznionego z natury – interwencjonizmu https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/wielki-plan-morawieckiego-czyli-wiecej-upolitycznionego-z-natury-interwencjonizmu/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/wielki-plan-morawieckiego-czyli-wiecej-upolitycznionego-z-natury-interwencjonizmu/#respond Thu, 18 Feb 2016 12:55:59 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=3215 Polityk, który popiera wzrost interwencji polityki w gospodarkę, jako receptę na jej rozwój, grzeszy arogancją i ignorancją. Arogancją, bo uważa, że on i jego partyjni koledzy wiedzą lepiej, niż przedsiębiorcy na wolnym rynku, co i kto ma się rozwijać. Ignorancją, bo – jak widać – nie zna ogromnego doświadczenia, które pokazuje, że wzrost politycznego interwencjonizmu […]

Artykuł Wielki Plan Morawieckiego, czyli więcej – upolitycznionego z natury – interwencjonizmu pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Polityk, który popiera wzrost interwencji polityki w gospodarkę, jako receptę na jej rozwój, grzeszy arogancją i ignorancją. Arogancją, bo uważa, że on i jego partyjni koledzy wiedzą lepiej, niż przedsiębiorcy na wolnym rynku, co i kto ma się rozwijać. Ignorancją, bo – jak widać – nie zna ogromnego doświadczenia, które pokazuje, że wzrost politycznego interwencjonizmu jest receptą na stagnację i kryzys, a nie na rozwój gospodarki – zobacz doświadczenia krańcowej formy interwencjonizmu, czyli socjalizmu, latynoamerykańskiego etatyzmu, czy greckiego populizmu.

Głoszona przez M. Morawieckiego i niektórych innych przedstawicieli PiS teza, że gospodarcze sukcesy Azjatyckich Tygrysów wynikały ze szczegółowej interwencji państwa jest sprzeczna z badaniami. Wzrost interwencjonizmu w Korei Południowej w latach 90 wywołał tam duże problemy gospodarcze i dlatego tamtejsze władze się z tego wycofały. Na Tajwanie w ogóle nie było takiej polityki. Mitem jest też, że sukcesy Japonii do lat 90 wynikały z mądrości urzędników w MITI. W rzeczywistości japońscy politycy i urzędnicy uważali, ze przemysł samochodowy i elektronika konsumpcyjna nie mają szans. Ale na szczęście prywatne firmy ich nie posłuchały (więcej na ten temat zobacz:  Wolność i Rozwój, 1995 oraz blog FOR).

Upolityczniony z natury interwencjonizm nie daje sukcesu w formie dronów, lecz jest pasmem andronów. Im więcej wolności gospodarczej, czyli im mniej interwencjonizmu, tym szybszy długofalowy rozwój.

Ponadto Wielki Plan Morawieckiego (WPM) roi się od sloganów, np. „wielowymiarowa solidarność społeczna”, „odpowiedzialny rozwój”, „pozytywna rozbudowa polskiej gospodarki” – to pokarm dla „ciemnego ludu” oraz dla tych, którzy uważają, że opłaca im się udawać „ciemny lud” (np. niektórzy analitycy bankowi i przedstawiciele organizacji pracodawców). Gdyby slogany mogły wzmacniać rozwój, to PRL by kwitło. Np. za Gierka było: „aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej”.

W WPM jest jednak jeden kluczowy konkret: „przeciętny Kowalski w Polsce, będzie zarabiać tyle, co przeciętny obywatel w Unii Europejskiej za 15 lat”. Tylko że to zobowiązanie jest kompletnie niespójne z resztą WPM i z tym co robi PiS. Dla przykładu:

– W WPM nie ma mowy o tym, jak neutralizować skutki starzejącej się ludności dla zatrudnienia w Polsce. Obiecane przez PiS wieku emerytalnego, musiałoby ten problem zwiększyć (zobacz: Raport FOR – Następne 25 lat)

– Inną szokującą luką jest to, że w WPM nie ma mowy o silnie obniżonym w ostatnich latach wzroście produktywności w Polsce, a w związku z tym nie ma też mowy, jak ten wzrost podnieść (zobacz: Raport FOR – Następne 25 lat)

– Nie wiadomo dokładnie skąd w WPM pojawił się 1 bilion złotych na inwestycje i dlaczego do tego biliona zaliczono 200 mld zł depozytów przedsiębiorstw. Czyżby pisowski rząd chciał nimi dysponować?

– WPM pomija problem finansów publicznych, których stan jest pogarszany przez realizację wyborczych obietnic PiSu. A bez naprawy finansów państwa nie sposób, zwiększyć oszczędności i – w efekcie – inwestycje w Polsce.

– WPM zakłada jeszcze większą ingerencję państwa (czyli polityków i urzędników) w gospodarkę. A to, w świetle doświadczenia, będzie ją na dłuższą metę dołować, a nie wzmacniać. Cytaty z Piłsudskiego tu nic nie pomogą.

To są przykłady błędów i niespójności, które biją po oczach. Szersza analiza w kolejnych publikacjach FOR.

Share

Artykuł Wielki Plan Morawieckiego, czyli więcej – upolitycznionego z natury – interwencjonizmu pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/wielki-plan-morawieckiego-czyli-wiecej-upolitycznionego-z-natury-interwencjonizmu/feed/ 0
Niebezpieczne propozycje Jarosława Kaczyńskiego https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/niebezpieczne-propozycje-jaroslawa-kaczynskiego/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/niebezpieczne-propozycje-jaroslawa-kaczynskiego/#respond Mon, 02 Nov 2015 09:02:24 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=2647 W niedawnej, bardzo ciekawej rozmowie w „Kulturze Liberalnej” Robert Krasowski tłumaczył, dlaczego nie należy się bać Jarosława Kaczyńskiego. Ja z każdym dniem nowej, powyborczej rzeczywistości boję się bardziej. Polska przez ostatnie 25 lat rozwijała się ponad 4% rocznie, co zbliżało nas konsekwentnie do poziomu życia krajów zachodnich i było wynikiem dużo lepszym niż  w innych krajach […]

Artykuł Niebezpieczne propozycje Jarosława Kaczyńskiego pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
W niedawnej, bardzo ciekawej rozmowie w „Kulturze Liberalnej” Robert Krasowski tłumaczył, dlaczego nie należy się bać Jarosława Kaczyńskiego. Ja z każdym dniem nowej, powyborczej rzeczywistości boję się bardziej. Polska przez ostatnie 25 lat rozwijała się ponad 4% rocznie, co zbliżało nas konsekwentnie do poziomu życia krajów zachodnich i było wynikiem dużo lepszym niż  w innych krajach regionu. Wzrost polskiej gospodarki był nie tylko szybki, ale też bardzo stabilny. W latach 2000 – 2015  żadnemu z cyklicznych spowolnień nie towarzyszył w Polsce spadek PKB. Nie dotknął nas również w zasadzie globalny kryzys finansowy, co w dużej części zawdzięczamy instytucjom stabilizującym.

Jednak prognozy różnych ośrodków, o których piszemy w najnowszym raporcie  FOR „Następne 25 lat. Jakie reformy musimy przeprowadzić by dogonić Zachód?“ pokazują, że jesteśmy w szczególnym momencie i tych wyborów nie należy traktować jak każdych innych w ostatnich latach. Polska gospodarka w dużej części bazowała na sile rozpędu, stabilizacji i na fakcie, że większość polityków temu rozpędowi zbyt spektakularnie nie przeszkadzała. W tym sensie zgadzam się z Krasowskim, że wyniki wyborów miały zwykle minimalne znaczenie dla rozwoju Polski.

Dziś wydaje mi się jednak, że sytuacja jest zupełnie inna. Bez koniecznych reform polska gospodarka według szacunków Komisji Europejskiej i OECD spowolni w najlepszym wypadku o około 2%. Do tej pory żadni politycy wygrywający wybory nie stawali w obliczu takich prognoz. Dziś przed taką perspektywą staje Jarosław Kaczyński, bo nie ma się co łudzić, że prezydent Duda czy premier Szydło będą samodzielnymi autorami politycznego planu.

Lista planowanych reform jest w istocie długa, ale ich realizacja nie tylko nie odwróci prognozowanego trendu, ale znacząco go pogłębi. Nie było też dotąd sytuacji, w której taka lista groźnych ekonomicznie zapowiedzi byłaby popierana jednogłośnie przez obóz prezydencki i większości w Sejmie i Senacie.

Boję się obniżenia wieku emerytalnego, co znacząco pogorszy stabilność finansów państwa, zwiększy dług publiczny, doprowadzi do wzrostu podatków i w polskiej sytuacji demograficznej zakończy się za kilka lat mnóstwem ludzkich dramatów.

Boję się dodatku 500 złotych na każde dziecko, co zwiększy wydatki budżetowe o prawie 22 miliardy złotych, a nie będzie działało motywująco na rodziców, dla których konieczne jest pobudzenie gospodarki, by byli aktywni na rynku pracy.

Boję się podniesienia płacy minimalnej, bo przekonują mnie analizy większości ekonomistów bazujących na doświadczeniach innych krajów, że zmniejszy to legalne zatrudnienie i zwiększy szarą strefę szczególnie w regionach słabiej rozwiniętych gospodarczo i wśród osób o niskiej produktywności.

Boję się repolonizacji banków, gdyż jest bardzo wiele badań, które wskazują, że tam, gdzie banki są bardziej upolitycznione, częściej dochodzi do kryzysów (np. Słowenia czy hiszpańskie banki regionalne cajas).

Boję się tym samym planów zwiększenia udziału państwa (a więc polityków) w przedsiębiorstwach, których prywatyzacja mogłaby z powodzeniem sprostać wyzwaniom konkurencyjnego rynku.

Boję się pomysłów na zmiany w systemie szkolnictwa nie dlatego, że nie są potrzebne, ale dlatego że zamiast skupiać się na jakości kształcenia są skoncentrowane na kosztownych a drugorzędnych planach zmiany jego struktury.

Boję się ignorancji w sprawach zagranicznych, gdyż zarówno sytuacja w Unii Europejskiej jak i bliskość wojny za ukraińską granicą stawiają przed nowym rządem zadanie o wiele trudniejsze niż przed jakimkolwiek rządem ostatnich lat.

Boję się w końcu powrotu dyskusji o sprawach światopoglądowych w formie, która jak znamy z doświadczenia, urąga najczęściej godności człowieka.

Robert Krasowski zakłada, że Jarosław Kaczyński z 2005 roku to ten sam Jarosław, co dziś. Skupiony tylko na władzy partyjnej, szczęśliwy ze zwycięstwa podwójnego, niespodziewanego. Bardziej niż kiedykolwiek szczegółowy program gospodarczy, sprawna kampania pokazująca inne niż zwykle twarze i w końcu nowy język lidera pozwalają sądzić, że tym razem istnieje szczegółowy plan realnego rządzenia. Plan, który budżet państwa będzie kosztował około 220 miliardów złotych w ciągu czteroletniej kadencji.

Dlatego boję się Polski Jarosława Kaczyńskiego może nie jak zając kobry, bo nie ze strachu przed byciem pożartym, ale boję się jak tornada, które wpada z niszczycielską siłą i pozostawia krajobraz ruiny. Wierzę jednocześnie, że w tym przypadku obywatelska pasja przeciwstawienia się perspektywie gospodarczej klęski nie będzie komiczną formą ludzkiej emocjonalności (jak pisze Krasowski o obywatelskich zrywach), ale realnym sposobem na zahamowanie działań nadchodzącej władzy.

Share

Artykuł Niebezpieczne propozycje Jarosława Kaczyńskiego pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/niebezpieczne-propozycje-jaroslawa-kaczynskiego/feed/ 0