Warning: Creating default object from empty value in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php on line 27

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php:27) in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-includes/feed-rss2.php on line 8
miedź – Blog Obywatelskiego Rozwoju https://blogobywatelskiegorozwoju.pl "Rozmowa o wolnościowym porządku społecznym" Thu, 12 Oct 2023 07:56:03 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.1.18 Miedziowy potentat w rządowym gorsecie https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/miedziowy-potentat-w-rzadowym-gorsecie/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/miedziowy-potentat-w-rzadowym-gorsecie/#respond Tue, 02 Aug 2016 08:57:43 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=3999 Czas spowolnienia gospodarczego to ogromne wyzwanie dla rządzących państwem. Ograniczanie wydatków i szukanie nowych źródeł dochodów często kończy się pośpiesznym wprowadzaniem niedoskonałych reform. W 2012 roku ofiarą polskiego polowania na kapitał potrzebny do łatania dziury budżetowej stała się jedna z największych spółek skarbu państwa – KGHM, która została jedynym płatnikiem nowego podatku od wydobycia miedzi […]

Artykuł Miedziowy potentat w rządowym gorsecie pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Czas spowolnienia gospodarczego to ogromne wyzwanie dla rządzących państwem. Ograniczanie wydatków i szukanie nowych źródeł dochodów często kończy się pośpiesznym wprowadzaniem niedoskonałych reform. W 2012 roku ofiarą polskiego polowania na kapitał potrzebny do łatania dziury budżetowej stała się jedna z największych spółek skarbu państwa – KGHM, która została jedynym płatnikiem nowego podatku od wydobycia miedzi i srebra.

Samo występowanie podatku od wydobycia kopalin nie może dziwić – niemal w każdym kraju na świecie taka danina funkcjonuje. Polska nie jest wyjątkiem, ponieważ wszystkie firmy zajmujące się wydobyciem płacą należność nazwaną opłatą eksploatacyjną za wydobytą kopalinę. Wobec tego trudno znaleźć uzasadnienie wprowadzenia nowego podatku, który wydaje się być wyłącznie narzędziem do zwiększania wpływów do budżetu państwa kosztem światowego potentata na rynku srebra i miedzi.

Polskie finanse publiczne pod koniec 2011 roku znalazły się pod obserwacją Komisji Europejskiej. W 2009 roku wdrożono w Polsce procedurę nadmiernego deficytu budżetowego, zgodnie z którą zalecono jego obniżenie do poziomu 3% PKB do 2012 roku. Prognoza Komisji z 2011 roku zakładała, że w planie budżetu na przyszły rok nie uda się osiągnąć wymaganego przez organy unijne poziomu. Wtedy  też nastał czas gimnastyki umysłowej polskich władz, które pośpiesznie zaczęły szukać dodatkowych źródeł dochodu. Ostatecznie, m.in. dzięki wprowadzeniu podatku miedziowego, doprowadzono do obniżenia deficytu w planie budżetu na 2012 rok i złagodzenia unijnych obaw o stan polskich finansów. Czy jednak skończyło się to bez szkody dla przedsiębiorstwa i jego akcjonariuszy?

Papierkiem lakmusowym spodziewanego wpływu nowej należności na powodzenie finansowe KGHM bardzo szybko stała się giełda. Od 18 listopada, kiedy premier Donald Tusk zapowiedział w exposé chęć wprowadzania podatku miedziowego, ceny akcji KGHM-u zaczęły gwałtownie spadać. Tylko w ciągu sesji w dniu exposé akcje staniały niemal o 14%. Miesiąc później, już po ogłoszeniu planu budżetu na 2012 rok, ceny spadły do poziomu 105 zł, co było utratą wartości akcji o prawie 40% w ciągu zaledwie miesiąca. Ta gwałtowna zmiana notowań KGHM była swego rodzaju kosztem wprowadzenia nowej należności, którą zdecydowanie odczuli pełni obaw inwestorzy mniejszościowi, ale też samo państwo (31,79% akcji w spółce), zacierające jednak ręce na myśl o wpływach z tytułu ”kagiemnego”.

 

Źródło: opracowanie własne na podstawie bankier.pl i biznes.pl

Kolejne miesiące coraz wyraźniej pokazywały wadliwość nowego, zaprojektowanego w pośpiechu, podatku. Formuła daniny okazała się niewystarczająco zsynchronizowana z wahaniami cen miedzi i srebra na światowych rynkach, przez co Kombinat zmuszony był płacić bardzo wysokie podatki, nawet przy niskich cenach surowców. To mało elastyczne zdefiniowanie ”kagiemnego”, w połączeniu z widocznym w ostatnich kilku latach trendem spadkowym na rynku miedzi odbiło się na kondycji finansowej spółki i pośrednio na zyskach jej akcjonariuszy. Do tej pory KGHM jako spółka od dawna kojarzona z bardzo wysokimi dywidendami wypłacanymi co roku, był szczególnie łakomym kąskiem dla inwestorów zainteresowanych inwestycjami długoterminowymi. Od 2012 roku widać jednak znaczący spadek pod względem wysokości wypłacanych dywidend, ściśle związany zarówno z kiepską sytuacją na rynku jak i właśnie miedziową należnością. Tracą na tym przede wszystkim inwestorzy mniejszościowi, ponieważ państwo, posiadające duże udziały w spółce, rekompensuje sobie stratę dywidendy pieniędzmi z podatku. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie z perspektywy skarbu państwa, ponieważ dywidenda jest zależna od kondycji finansowej firmy, a jej część trafia do pozostałych akcjonariuszy. Wpływy z podatku omijają inwestorów i zapewniają stały dochód, niemal niezależny od sytuacji spółki.

 

Źródło: opracowanie własne na podstawie bankier.pl

Światełkiem w tunelu dla KGHM i inwestorów była zmiana władzy w październiku 2015 roku i obiecane zniesienie podatku miedziowego. Sprawa jednak przycichła, a ”dobra zmiana” nie zlikwidowała ani nie zmodyfikowała podatku miedziowego, który okazał się niezbędny w planie budżetu na 2016 rok. Ta kiełbasa wyborcza okazała się kolejnym uderzeniem w ceny akcji Kombinatu, który dotknięty poważnym kryzysem na rynku miedzi osiągnął swoje sześcioletnie giełdowe minimum w grudniu 2015 roku.

Przykład podatku miedziowego pokazuje krótkowzroczność i egoizm rządzących. Państwo zdecydowało się skorzystać z kapitału dobrze prosperującej spółki w celu załatania dziury budżetowej, nie licząc się z interesem ani przedsiębiorstwa ani inwestorów mniejszościowych, których udziały regularnie tracą na wartości. Rząd znalazł się w komfortowej sytuacji, gwarantując sobie stały, wysoki i mało zależny od rynkowych okoliczności wpływ do budżetu. Swój finansowy ”sukces” odnosi dzięki trzymaniu podatkowego buta na gardle spółki i jej akcjonariuszy. To droga donikąd.

Share

Artykuł Miedziowy potentat w rządowym gorsecie pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/miedziowy-potentat-w-rzadowym-gorsecie/feed/ 0
Bez Grosza https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/bez-grosza/ Wed, 12 Sep 2012 08:00:17 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=1577 Według nieoficjalnych danych w samym 2011 roku NBP stracił z powodu bicia jedno- i dwugroszówek ok. 8,2 mln złotych. Dzieje się tak dlatego, że metal zawarty w jednogroszówce wart jest więcej, niż sama moneta nominalnie. Obecnie bank centralny rozważa zmianę stopu, z którego wykonane są popularne miedziaki, na tańszy. Czy jednak rzeczywiście jest to konieczne? […]

Artykuł Bez Grosza pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

Grosze
Według nieoficjalnych danych w samym 2011 roku NBP stracił z powodu bicia jedno- i dwugroszówek ok. 8,2 mln złotych. Dzieje się tak dlatego, że metal zawarty w jednogroszówce wart jest więcej, niż sama moneta nominalnie. Obecnie bank centralny rozważa zmianę stopu, z którego wykonane są popularne miedziaki, na tańszy. Czy jednak rzeczywiście jest to konieczne?


Jednogroszówka ma masę 1,64 grama i wykonana jest z tzw. mosiądzu manganowego, czyli stopu zawierającego 59% miedzi, 40% cynku oraz 1% manganu. Uwzględniając rynkowe ceny tych surowców oraz kurs dolara, na dzień dzisiejszy jeden grosz wart jest więc ok. 2,84 gr. Jak zauważył Krzysztof Kolany, analityk Bankier.pl, pensja minimalna wypłacona w jednogroszówkach warta jest więcej, niż średnia krajowa wg GUS.


Grosz do grosza


Wartość monet wydaje się być wystarczającym powodem do ich gromadzenia, stają się one wtedy bowiem inwestycją. To tłumaczyłoby niedobory monet o najmniejszym nominale, raportowane niedawno przez „Dziennik Gazetę Prawną”. Potwierdzałoby także odkrytą w XVI wieku przez Mikołaja Kopernika zależność, nazwaną później „prawem Kopernika-Greshama”, w myśl której pieniądz gorszy wypiera z obiegu pieniądz lepszy.

Pytanie jednak, czy to rzeczywiście sedno problemu. Problem ubytku jednogroszówek ma wymiar ogólnokrajowy, trudno mi jednak uwierzyć, że istotna część społeczeństwa jest świadoma realnej wartości najmniejszych monet. Nawet spośród świadomych jedynie ułamek decyduje się na gromadzenie ich w celach inwestycyjnych. Zwłaszcza, że wyjście z tej inwestycji nie jest bynajmniej łatwe. Pomijając trudności praktyczne (ciężar), napotykamy trudności prawne. Nie można tak po prostu przetopić jednogroszówek, a nawet pomijając to – nie wiadomo mi o żadnym skupie, czy złomie, który takim procederem by się parał.

Skoro nie chęć zysku, co motywuje nas do składowania miedziaków w domowych wazach, kubkach i koszykach? Odpowiedź jest prosta. Wygoda. Aby zapłacić miedziakami za gumę do żucia, musielibyśmy wypchać nimi cały portfel i jeszcze dwie kieszenie. Na zakupach z kolei znacznie wygodniej, niż wygrzebywać przy kasie „końcówkę”, jest po prostu zaokrąglić kwotę do góry i przerzucić obowiązek wyrównania kwoty na profesjonalistkę po drugiej stronie lady, na dodatek uzbrojoną w arsenał posortowanych monet. A wydana przez nią reszta trafi, jak zwykle do koszyka na klucze w naszym przedpokoju.

Rozwiązanie problemu

Propozycja zmiany stopu wydaje mi się nietrafionym pomysłem. Jeśli na rynku będą funkcjonowały dwa rodzaje groszy: mosiężne (lepsze) i aluminiowe (gorsze), mogłaby zostać wykreowana sytuacja rodem z traktatu „Monetae cudendae ratio” Kopernika, w którym uczony opisał, wspomniane już w tym tekście, zjawisko wypierania z obiegu pieniądza lepszego przez gorszy. Zatrzymywane (tezauryzowane) byłyby grosze mosiężne, płatności zaś uiszczane aluminiowymi, co tylko zaostrzyłoby problem niedoboru. Czy istnieje więc inna droga?

Brzytwa Ockhama

Średniowieczna zasada nakazująca wybierać najprostsze wyjaśnienia zjawisk może tu przyjść z pomocą. Wystarczy przełożyć ją na metodę wyboru rozwiązania problemu. Cóż stałoby się bowiem, gdyby zamiast rozpoczynać produkcję aluminiowych jednogroszówek pokrytych cienką warstwą miedzi, po prostu z miedziaków zrezygnować? Konsekwencje takiej decyzji można przewidzieć analizując przykłady innych europejskich gospodarek.

Szwedzki Riksbank w 2010 roku wycofał monety o nominale 50 öre, czyli pół korony. Obecnie najmniejszym nominałem w obiegu jest jedna korona, o wartości ok. 0,50 zł. Podobnie już wcześniej sprawę rozwiązali nasi południowi sąsiedzi – Czesi. W tym kraju wycofywano monety systematycznie, począwszy od jedno- i pięciohalerzówek, następnie dziesięciohalerzówki, po tych zaś przyszedł czas na te o nominale dwudziestohalerzowym. Od 2008 roku halerze nie funkcjonują już wcale. Najniższym nominałem,podobnie jak w Szwecji, jest jedna korona, warta ok. 0,16 zł.

W obu przypadkach zmiana nie wpłynęła na swobodę ustalania cen, gdyż dotyczyła jedynie obrotu gotówkowego – ceny wciąż zawierały öre oraz halerze, były jednak zaokrąglane na kasie, według zasad matematyki. W obu przypadkach także nie znaleziono dowodów na wpływ tej zmiany na wysokość inflacji.

W mojej opinii rezygnacja z monet o najniższych nominałach nie będzie miała poważnych, negatywnych konsekwencji. Wspomniana wcześniej inflacja na przestrzeni lat sprawiła, że towarów kosztujących poniżej 10 groszy praktycznie nie ma. Jedyny taki przedmiot, który przychodzi mi do głowy, to sklepowa reklamówka, tę jednak kupuje się razem z innymi towarami, cena końcowa więc i tak zostanie zaokrąglona od większej sumy. A przecież i tak nie ma co się łudzić, że pani sklepikarka „będzie miała wydać grosika”.

 

Piotr Czajkowski

Share

Artykuł Bez Grosza pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>